Wednesday, October 18, 2023

Marysia Moja Piewsza Miłość

MARYSIA MOJE PIERWSZA MIŁOŚĆ Kiedy już stałem się człowiekiem zamożnym i wiekowym, wspominam sobie czasem o moich młodzieńczych latach w których partycypowały moje byłe żony i partnerki. Byłbym niedbały, gdybym nie wspomniał również o pierwszej miłości. Historia Marysi jest nieco nietypowa. Miałem 15 lat, gdy ją poznałem i właśnie obudziłem się w niebezpiecznym i ekscytującym świecie relacji między chłopcami i dziewczynami. W tamtym czasie nie myślałem o rozmnażaniu, ale o seksie jak najbardziej. Poznałem Marysię w południowo-wschodniej Polsce, w Karpatach Wschodnich, w wiejskim miasteczku położonym pomiędzy dwoma większymi miastami Jasłem i Krosnem. Byłem tam na obozie letnim po 9 klasie z grupą uczniów z mojego liceum. Obóz zorganizował nasz nauczyciel geografii, profesor Kusiba, a spaliśmy w miejscowym liceum, które w czasie wakacji było wolne. Tutaj na marginesie muszę wspomnieć, że na tych koloniach letnich zabłysnąłem talentem poetyckim. Był to krótki wierszyk pod tytułem „Fenix”. Jego pełna treść była jak następująca: „Jak Fenix z popiołów, tak gówno z koszyka będzie na zawsze pamiętne w wierszykach”. Wierszyk ten był oparty na fizycznym fakcie zaistnienia dwu elementów, gówna i koszyka, a raczej gówna w koszyku w czasie burzy i ulewy. Niestety dyrekcja Kolonii Letnich zabroniła jego publikacji na gazetce ściennej i stłamsiła w zaraniu mój poetycki talent, którego początek dopiero co zaczął pączkować, a byłem na drodze do sławy poetyckiej, jak Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. No ale aby nie nudzić czytelników opisem mojej osoby, wróćmy do wypadków z roku 1950 w którym to roku w Polsce był prezydentem Bolesław Bierut, a na świecie panował wódz narodów, Józef Stalin, który to usta miał jakoby podobne do malin. W czasie tych wakacji w Bieszczadach uważając się za jednostkę wyjątkową i poetycko uzdolnioną, odmówiłem udziału w zorganizowanych wycieczkach obozowych, woląc samotnie zapuszczać się w góry i poświęcać się głębokim rozmyślaniom, głównie o zadkach niewieścich. Podczas jednej z takich samotnych wycieczek natknąłem się na dziewczynę o wyjątkowej urodzie. Miała ciemną karnację i przypominała mi Cygankę lub Węgierkę. Pilnowała dwóch krów. Miała na imię Marysia. W USA nazwałbym ją kowbojką. Usiadłem obok niej i zacząłem rozmowę. Była licealistką spędzającą wakacje z rodzicami, rolnikami z pobliskiej wsi. Następnego dnia znów przyciągnęło mnie to samo miejsce i znów ją spotkałem. Zauważyłem, że moje zainteresowanie tą dziewczyną z czasem rosło i czułem, że powinienem jej o tym powiedzieć. Niestety obawiając się odrzucenia nie mogłem zwerbalizować swoich uczuć. Przez następne dwa tygodnie spotykałem ją codziennie na górskim stoku i wyczuwałem, że zauważyła moje zainteresowanie jej osobą. To jednak nie pomogło mi przezwyciężyć własnej nieśmiałości. Jej wakacje i mój obóz letni skończyły się pod koniec sierpnia i musieliśmy wrócić do swoich szkół. Opuściłem tą wioskę i spodziewałem się, że nigdy więcej nie zobaczę Marysi. Dwa lata później ukończyłem szkołę średnią i zostałem przyjęty na Politechnikę Wrocławską. Wrocław był dużym miastem i przed II wojną światową należał do Niemiec pod nazwą Breslau. Znajdował się około 450 km od wioski w której mieszkała Marysia. Na pierwszym roku studiów dojeżdżałem na Politechnikę tramwajem. Pewnego dnia usiadłem obok dziewczyny, która przypominała mi Marysię, dziewczynę, którą spotkałem na górskim zboczu przy krowach. Ku mojemu zaskoczeniu od razu mnie rozpoznała i zaczęliśmy rozmawiać o tym, co wydarzyło się w naszym życiu przez ostatnie dwa lata. Była studentką pierwszego roku i wynajmowała pokój w odległym Ciążynie. Później nazwę Ciążyn zmieniono na Księże Małe, aby nazwa nie kojarzyła z ciążą, czyli płodem nie urodzonym. Marysia, zaprosiła mnie do siebie w każdej wolnej chwili. Wspomniała, że dojazd tramwajem nr 5 z Wrocławia do jej mieszkania zajmie około 40 minut. Mniej więcej następnego dnia poszedłem zobaczyć się z Marysię. Wynajmowała mały pokój od starszej właścicielki. Kiedy odwiedziłem Marysię, gospodyni nalegała, aby Marysia miała otwarte drzwi, do jej sypialni aby się upewnić, że nic "niemoralnego" nie dzieje się z męskim gościem w środku. W miarę upływu czasu odwiedzałem Marysię coraz częściej i byłem teraz znacznie mniej nieśmiały niż dwa lata temu w Beskidach. Pozwoliła mi się rozebrać i cieszyliśmy się pieszczotami, ale była nieugięta, że nasza interakcja zatrzymała się przed stosunkiem. Od czasu do czasu wpadałem na konkurenta, innego młodego ucznia z jej szkoły, który również do niej przychodził. Byłem już dojrzały, zbliżałem się do wieku 18 lat i czułem, że potrzebuję prawdziwego życia seksualnego, którego Marysia mi odmówiła. Teraz podejrzewam, że albo bała się zajść w ciążę, albo bała się stracić swoje fizyczne dziewictwo, w postaci „posagu” dla przyszłego kandydata do małżeństwa. Ja natomiast z góry deklarowałem, że jestem za młody do takiej dalekowzrocznej decyzji, jak małżeństwo. Pewnego wieczoru podczas potańcówki studenckiej zostałem uwiedziony przez inną dziewczynę, która nie miała nic przeciwko odbyciu ze mną stosunku na stole w zaciemnionej sali lekcyjnej znajdującej się obok sali tanecznej. Później została moją pierwszą żoną, Elą. Gdy poczułem się wzmocniony regularnym życiem seksualnym z Elą, znaczenie życia seksualne z Marysią stało się mniej pilne. Powiedziałem Marysi, że musimy się rozstać z powodu jej nalegań na dziewictwo. Czas mijał, a ja regularnie miałem stosunki seksualne z Elą, głównie w czwartki. Kto ją zadawalał w pozostałe dni, pozostaje dla mnie tajemnicą. Pięć lat później skończyłem studia i wynająłem pokój u pani Zelewskiej, samotnej kobiety w średnim wieku niemieckiego pochodzenia, która bezskutecznie próbowała mnie uwieść. Wiedziałem, że jeśli ulegnę jej złowrogim i amoralnym intrygom, możliwość wizyt innych dziewczyn w moim pokoju się skończy. W międzyczasie moje relacje z Elą stały się napięte, ponieważ nalegała, abyśmy wymienili śluby małżeńskie. W końcu zwyciężyła, twierdząc, że jest w ciąży i została moją pierwszą żoną, nawet kościelną. Być może, że Ela była w ciąży z tym, że nie ja byłem jej ciąży przyczyną, jak się później okazało. Mieszkanie pani Zelewskiej znajdowało się w starej kamienicy przy ulicy Powstańców Śląskich, obecnie naprzeciwko Hotelu Wrocław. Wynajmowałem jeden pokój. Drugi pokój należał do pani Zelewskiej. Pomiędzy naszymi pokojami były dwa wąskie pomieszczenia, łazienka i kuchnia. Z Politechniki zazwyczaj wracałem tramwajem nr 17. Pewnego dnia stałem w tramwaju obok dziewczyny, która ku mojemu zaskoczeniu po raz kolejny okazała się Marysią. Oboje cieszyliśmy się, że się widzimy i musieliśmy wymienić się informacjami o naszym życiu przez ostatnie pięć lat. Gdy tramwaj zbliżał się do mojego przystanku, zaprosiłem Marysię, aby poszła ze mną do mojego pokoju, ponieważ mieliśmy sobie wiele do powiedzenia. Gdy zdjęła płaszcz, zdałem sobie sprawę, że prawdopodobnie jest w co najmniej piątym miesiącu ciąży. Pogratulowałem jej i zapytałem, kto jest szczęśliwym ojcem. Wyszła za mąż za swojego chłopaka z Akademii, tego samego, który odwiedzał ją, gdy pięć lat temu bezskutecznie próbowałem ją rozdziewiczyć. Zaczęła się rozbierać i wspomniała, że teraz może być bardziej przystępna niż kiedyś. Czułem się nieco zaambarasowany całą sytuacją, ale przyjąłem jej ofertę za dobrą monetę. Odprężyłem się po naszym pierwszym akcie seksualnej konsumpcji. Marysia była najwyraźniej rozczarowana moim krótkotrwałym występem. Oczekiwała ode mnie czegoś więcej. Powiedziałem jej, że musi poczekać, aż zbiorę więcej sił. Niestety nie mogła czekać, ponieważ jej mąż czekał na nią na farmie hodowlanej, którą prowadzili razem poza miastem. Potem miała jeszcze jedną pilną sprawę. Musiała się wysikać, ponieważ jej płód naciskał na pęcherz. Powiedziałam jej, że nie może iść nago do toalety, bo musiałaby przejść przed kuchnią, w której gotowała moja gospodyni. Desperacko nalegała na natychmiastowe opróżnienie pęcherza. Pobiegłem do kuchni i chwyciłem duży aluminiowy garnek, w którym gotowałem ziemniaki. Marysia, z ulgą nasikała do garnka, po czym się ubrała, pocałowała mnie na pożegnanie i wyszła. Poszedłem do toalety i opróżniłem garnek, ale nie miałem czasu spłukać go wodą. Zaraz potem zadzwonił dzwonek do moich drzwi - to był mój przyjaciel mag. inż. Andrzej Witkowski, absolwent Wydziału Elektrycznego Politechniki Wrocławskiej. Powiedział, że jest przejazdem i postanowił wpaść. Miał w ręku dużą papierową torbę wypełnioną truskawkami. Torba była już mokra, a truskawki gotowe do wysypania się na podłogę. Chwycił aluminiowy garnek, z którego chwilę wcześniej korzystała Marysia i wysypał do niego truskawki. Następnie zaczął je jeść i zaprosił mnie do podzielenia się tym pysznym deserem. Nie powiedziałem mu, co było w garnku kilka minut wcześniej, ponieważ najwyraźniej bardzo mu się smakowały te pyszne truskawki i zjadł już połowę z nich. Przez wiele lat nie mogłam powiedzieć Andrzejowi prawdy o jego truskawkach. Był ważnym dyrektorem w Electrim International Trading Company, handlując motorami elektrycznymi na Bilskim Wschodzie, ale teraz, gdy jest już na emeryturze, pozwolę zdradzić tajemnicę truskawek. Nie widziałem Marysi od tamtego dnia. Podsumowując, skonsumowałem swoją pierwszą miłość z pięcioletnim opóźnieniem. Czy Marysia była warta mojej uwagi? Czy powinienem był się z nią ożenić, tak jak mój konkurent? Nigdy nie wiadomo, co przyniesie życie. Myślę, że w przypadku Marysi najlepiej jest nie spekulować, ale cieszyć się jej historią jako miłym wspomnieniem z młodości. Nie wiem czy Marysia jeszcze żyje i czy mnie pamięta?

Friday, April 23, 2021

JAK ZOSTAĆ BOGATYM WEDLE EDWARDA GIERKA

Jan Czekajewski Jak zostać bogatym wedle Edwarda Gierka Ostatnio Prof. Andrzej Targowski, dzisiaj emerytowany profesor Michigan State University napisał wspomnienia o swym bliskim znajomym Stefanie Bratkowskim. W swoich wspomnieniach Prof. Andrzej Targowski pozytywnie wspomina metody pierwszego sekretarza PZPR Edwarda Gierka których zadaniem było zbudowanie nowej, nowoczesnej Polski albo raczej PRL-u poprzez zakupy technologii z Zachodu wedle tak zwanego „programu technokratyzacji”. Profesor Andrzej Targowski pisze: „ Program technokratyzacji bowiem polegał m.in. na zakupieniu ok. 440 licencji na zagraniczne wyroby i procesy technologiczne, które miały zmodernizować polską technikę a co za tym idzie polską gospodarkę, handel konsumpcyjny, w tym zagraniczny no i poziom życia obywateli. W związku z realizacją tego programu, już nie tylko jednostki wyjeżdżały na Zachód (jak wspomniany wyjazd Stefana do Hiszpani) ale wyjechało ponad 50,000 polskich inżynierów, ekonomistów, organizatorów i innych na szkolenia na Zachodzie. Dzięki tym wyjazdom zaoszczędzili cenne dewizy, które potem umożliwiały wyjazd małżonków i dzieci na wówczas wymarzone wakacje na Zachód. W ten sposób ponad 100,000 Polaków zobaczyło na własne oczy „wyższość socjalizmu nad kapitalizmem”. To oni potem stanowili pełną wiedzy szpicę Rewolucji Solidarności, która zwyciężyła” Różnica mojej opinii i opinii Prof. Tarkowskiego polega chyba na tym, że ja jestem nieco młodszy i wyjechałem natychmiast po studiach z PRL przed zajęciem jakiegoś ważnego stanowiska w przemyśle albo nauce. Kiedy ja wyemigrowałem z PRL zasadniczo w roku 1960 za „panowania” Władysława Gomułki, Prof. Andrzej Targowski już był zaprzyjaźniony z grupą „reformatorów” rządzącą PRL za panowania Edwarda Gierka i ekspertem od komputerów. Różnica w mojej pozycji i Prof. Targowskiego była między nami wyraźna. Ja byłem młodym pucybutem, a Prof. Targowski rozmawiał jak równy równemu z resortowymi ministrami. Nikt wtedy nie traktował mnie na serio. Do partii PZPR nie należałem, z ZMP wyrzucano mnie trzy razy, głownie za tańczenie Boogi-Woogi, jeśli ktoś pamięta co ten imperialistyczny taniec znaczył. Pierwsze wątpliwości co do wyższości systemu centralnego planowania nad chaotyczną gospodarką imperialistów zaczęły się w roku 1953 w czasie moje pierwszej praktyki przemysłowej w Zakładach Radiowych imienia Kasprzaka, gdzie wtedy produkowano pierwsze lampowe odbiorniki radiowe na szwedzkiej licencji marki AGA. W owej fabryce jako19 letniemu studentowi nakazano mi wtedy produkować śrubki o wymiarach 3M ( trzy milimetry). Pracowałem na maszynie półautomatycznej tak zwanej „rewolwerówce” do której z jednego końca wchodził drut a na wyjściu wypadała śrubka M3, już nagwintowana. Śrubki M3 w tamtych czasach były nieodzownym elementem całej elektroniki „lampowej”. Takich rewolwerówek był na wydziale mechanicznym 10. Po kilku dniach nudnej pracy na rewolwerówce, poszedłem do majstra z pytaniem, dlaczego w fabryce której zadaniem jest produkcja aparatów radiowych produkuje się śrubki. Czy nie lepiej jest kupić te śrubki od wyspecjalizowanej fabryki śrubek. Majster powiedział: „Masz racje synu, niestety w socjalizmie wszystko musi być zgodne z planem. Fabryka śrubek ma swój plan roczny, który wymaga, żeby fabryka wyprodukowała tyle set kilogramów śrubek. Dlatego też fabryka produkuje wyłącznie duże śruby, bo są cięższe. Im się nie opłaca produkować setki tysięcy małych śrubek M3. Dlatego też my czy chcemy czy nie je produkujemy. Czy rozumiesz? Nie zawracaj mi więcej głowy”. Wtedy zrozumiałem, że problem gospodarki planowej będzie jej zgonem w wyścigu z chaotyczną gospodarką kapitalistów, ale utrzymałem to odkrycie w tajemnicy do czasu, kiedy wyemigrowałem bez zgody Władz Krajowych (czytaj Bezpieki) do Szwecji a później do Stanów Zjednoczonych w których żyję od 53 lat. Tutaj zakładając własną firmę, Columbus Instruments w której nauczyłem się podstaw wolnorynkowej ekonomii. Ostatnio przeszedłem już na emeryturę i jako zamożny emeryt mam więcej czasu nad rozważaniem czy sekretarz Edward Gierek miał rację, czy rację miała moja bezrolna babcia z wioski Janów, która mi przekazała mi przed śmiercią jej ostatnią radę ekonomiczną: „ Janek, pamiętaj nigdy pieniędzy nie pożyczaj”? Ostatnio doszedłem do wniosku, że gdyby Edward Gierek mniej słuchał swych marksistowskich ekonomistów a raczej konsultował się z moją babcią to było by to lepsze dla niego i dla Polski. W latach 1970- 1968 roku obserwowałem zatem politykę Gierka z oddali, już mieszkając już w USA i próbowałem zrozumieć, dlaczego banki amerykańskie dają pożyczki komunistycznej Polsce wiedząc, że struktura scentralizowanego przemysłu w państwach komunistycznych powoduje niską wydajność pracy, mimo że robotnicy są płaceni marnie? Pytanie, które sobie także zadawałem, było, dlaczego sowiecki patron, czyli ZSSR który nadzorował PRL się na takie zadłużenie Polski godził. Pochodziło to chyba z powodu tych samych problemów niewydolności gospodarki PRL i ZSSR. W obydwu krajach młodsza generacja polityków i służb bezpieczeństwa, na których cały system się opierał, zdawały sobie sprawę, że istniejący komunistyczny system gospodarczy nie jest wydolny, aby zapewnić masom pracujących wyższy standard życiowy i „służby” donosiły, że klasa robotnicza jest niezadowolona. W związku z tym różne, ratunkowe koncepcje gospodarcze zaistniały w których jedną były zakupy nowych technologii na Zachodzie w wypadku Polski za pożyczone pieniądze. ZSSR miał się nieco lepiej, jako że tak jak dzisiaj Rosja miał nadwyżkę ropy naftowej i gazu, a także złota, za które mogli kupować nową technologię z wyjątkiem takich które mogły mieć strategiczne zastosowanie. Stąd embargo USA na komputery, małe i duże i obwody scalone konieczne do ich produkcji. W PRL natomiast mówiono, że za pieniądze z Zachodu zbudujemy drugą Japonię, a zaciągnięte kredyty spłacimy exportem do krajów kapitalistycznych produktów wysokiej klasy będących cenowo konkurencyjnych. O ile sobie przypominam te tendencje w latach 60tych nazywano „cybernetyką”, a Prof. Targowski nazywa je w okresie panowania Gierka „technokratyzacją” polskiego przemysłu. Prof. Targowski pisze o zaletach zakupu 440 licencji na zagraniczne wyroby za pożyczone na Zachodzie dolary przez towarzysza Gierka, które jakoby miały zapewnić produkcje nowoczesnych, ale tańszych produktów w polskich fabrykach. Eksport tych tańszych produktów miał zapewnić spłatę zaciągniętych na Zachodzie długów. Wszystko to opierało się na absurdalnym przekonaniu, że praca polskiego robotnika jest tania. Wynikało to z braku znajomości rzeczywistego kursu dolara w wymianie na złoty. Być może wyjazd 50,000 polskich specjalistów na Zachód był korzystny z punktu ich prywatnych interesów wynikających z diet i łapówek jakie brali ci, którzy decydowali o zakupach, ale z punktu finansowego był katastrofą dla gospodarki PRL. Oczywiście nie wszyscy brali łapówki, ale sam fakt, że nagłe olbrzymie sumy dewiz dostały się do rąk oligarchii partyjnej wywołały nacisk ze strony zachodnich banków, aby te fundusze szybko wykorzystać. Decyzje zapadały więc zbyt szybko, bez wystarczającej ekonomicznej analizy, aby inwestycje były opłacalne. Tak się składa, że wiele lat temu spotkałem już w Ameryce człowieka, który handlował sprzętem technicznym w krajach Bloku Sowieckiego. Opowiadał z dużą dozą humoru jego rozmowy przy kolacjach zakrapianych wódką z rosyjskimi nabywcami amerykańskich produktów. Specjalista ten szczycił się swym polskim szlacheckim pochodzeniem z rodowym herbem, które jakoby winno dodawać mu splendoru w negocjacjach. Otóż Rosjanie wiedząc coś niecoś o polskiej szlachcie mówili mu, że sytuacja szlachty polskiej teraz się zmieniła. Kiedyś w 18 wieku każdy polski szlachcic miała swojego Żyda, który prowadziła karczmę i upijał chłopów, a teraz Żydzi mają swojego szlachcica, którego wysyłają na posyłki do Rosji. Rzecz w tym, że ten dzisiejszy polsko-amerykański szlachcic pracował dla firmy, której właścicielem był Żyd i jego zadaniem było wręczanie Rosjanom łapówki, za złożone zamówienia. Ta sytuacja w Rosji nie odbiegała chyba od sytuacji w PRL. Za drobne łapówki w zachodniej walucie ulokowane w bankach szwajcarskich Polacy i Sowieci przepłacali za przestarzałe licencje. Poczynając od faktu, że zachodnie licencje nie były najnowocześniejszymi to jednocześnie wymagały zakupów z Zachodu materiałów, których nie można było wyprodukować w Polsce. Jednocześnie struktura handlu zagranicznego opierająca się na sowieckim modelu nie pasowała do handlu w świecie zachodnim. Takie molochy jak Elektrim, Varimex, Metaleksport i ich sprzedawcy handlowały tysiącami produktów, których jakości i zastosowań nie znali. Także nie można było ustalić ceny tych produktów nie znając kosztów robocizny i wszystkich innych elementów gospodarki łącznie z olbrzymim kosztem nadbudowy w postaci wydatków socjalnych czy nadmiernym zatrudnianiu w przemyśle przekraczającym o 100% rzeczywiste potrzeby. W sumie tak zwana tania produkcja w PRL-u była iluzją, jeśli się doda wszystkie koszty, które tą produkcję podrożały. W pewnym okresie tych pożyczonych dolarów było tak dużo, że importowano drogie maszyny, kiedy mury fabryk jeszcze nie były wykończony. Maszyny rdzewiały na deszczu i śniegu. Jeden z moich kolegów ze studiów pracował w firmie handlowej Elektrim, handlując zagranicą motorami elektrycznymi produkowanymi w Polsce. Za jego plecami ktoś zadecydował o zakupie w Japonii fabryki mały motorków elektrycznych używanych powszechnie w młynkach do kawy albo w golarkach elektrycznych. Fabrykę kupiono, ale produkcji motorków nie ruszono, gdyż w nikt w Polsce nie produkował niezwykle cienkiego drutu używanego w tych motorkach. Drut trzeba by było importować z Japonii. Dewiz na drut zabrakło. Dolary jakie wydano na zakup fabryki motorków wyrzucono w błoto. Oto praktyczne przekłady gierkowskiej „technokratyzacji” polskiego przemysłu. W okresie panowania Gierka, będąc już obywatelem amerykańskim, dziwiłem się, dlaczego amerykańskie banki dają Polsce kredyty na zakup licencji. Teraz, kiedy system socjalistyczny umarł na świecie z wyjątkiem jego muzealnego wydania w Korei Północnej, podejrzewam, że oferowanie kredytów przez zachodnie banki, miało swój polityczny i strategiczny sens. Długi te, których kraje „socjalistyczne” nie były w stanie spłacić poprzez eksport technologicznie przestarzałych produktów, zmusiły je do eksportu żywności kosztem konsumpcji „klasy robotniczej”. Śledząc wydarzenia w Polsce zauważyłem, że każda podwyżka cen cukru lub mięsa powodowała strajki i palenie Komitetów Wojewódzkich PZPR. Nie cenzura, nie paszporty na Zachód, nie wolność słowa, ale kiełbasa i cukier, były argumentem klasy robotniczej, że Komunę trzeba obalić, bo przecież wszyscy mamy te same żołądki. Ci którzy dawali Polsce kredyty wiedzieli co robią. Długi spowodowały brak kiełbasy który zdenerwował klasę robotniczą która zamiast popierać komunizm go sama obaliła. Dzisiaj niektórzy tego żałują, bo wtedy było bardziej po równo. Stąd pochodzą dzisiejsze ciągotki do komunizmu nawet w fortecy kapitalizmy, jakim miały być Stany Zjednoczone. Na pytanie mego młodego siostrzeńca: „Wujku powiedz me jak zostać bogatym” powiedziałem mu na początek potrzeba być głodnym. Dzisiaj powinienem dodać, że potrzeba na to 50 lat pracy, którą się lubi i nie myśleć o bogactwie. Bogactwo, być może przyjdzie jako rezultat pracy. A jeśli nie przyjdzie, to sama praca powinna dać ci wiele radości i satysfakcji. Niestety rada ta jest przestarzałą. Nikt jest dzisiaj nie będzie brał jej na serio. Ani w Polsce, ani w USA. Ale mimo wszystko to powspominać warto, jak powiedziała leciwa staruszka księdzowi na świętej spowiedzi, przyznając się do grzechów, kiedy miała lat dwadzieścia. Jan Czekajewski www.czekajewski.com

Monday, September 28, 2020

 

Jan Czekajewski

Objawienie, czyli pytanie: Żyć Lub Umierać na Tym Globie?

Kiedy rano otwieram komputer, bo gazet już od dawna nie czytam a telewizji przestałem oglądać z powodu tej samej propagandy kiedyś płynącej z Kremla, a dzisiaj z Nowego Jorku, dowiaduje się, że zwyciężamy w Afganistanie, że Chińczycy będą atakować Taiwan, że Białoruś chce się wyzwolić ze szponów Putina i że w naszym kraju, czyli US zmarło na Coronovirusa ponad 200,000 ludzi.  W tym jedynym wypadku tak zwane media podają prawdę. W polityce natomiast wszyscy się podniecają, czy Tramp czy Biden zostaną prezydentem US na skutek wyborów w listopadzie 2020 roku. Wszyscy mają nadzieję, że nowy prezydent zapewni im „godziwy” byt najlepiej bez pracy, którą będą wykonywać roboty. Komunizm w różnych postaciach zaczyna być atrakcyjną alternatywą.  Wszyscy ludzie mówią i myślą podobnie, aczkolwiek nieco inaczej, jakby powiedział nasz polski prorok, Lech Wałęsa. Natomiast prawda jest trochę inna i opisał już ją znany amerykański powieściopisarz w nowelce, której zadaniem jest przekazanie ludziom, że nie są tak ważni jak im się wydaje. A było to tak, wedle Marka Twain’a:

Pan Bóg się dowiedział, że na jakiejś planecie będącej częścią Drogi Mlecznej panuje bezhołowie. Jedna wojna za druga z niewiadomego powodu i sprawa wymaga boskiej interwencji. Problem był w tym, że pogłoski pochodziły z niesprawdzonych źródeł, być może od kanalii jaką stanowił konkurent do boskiego tronu, Naczelny Diabeł, Lucyfer, więc Pan Bóg udał się do sprawdzonego przyjaciela tronu, Archanioła Gabriela prosząc o wyjaśnianie sytuacji i sprawdzenie czy ta planeta zwana ziemią rzeczywiście istnieje. Podobno w archiwum Pana Boga znaleziono mapę całej Drogi Mlecznej, na której były wymienione wszystkie planety i słońca.  Wtedy to, po pobieżnym zapoznaniu się z mapą Wszechświata, Archanioł Gabriel poprosił o balon, gdyż mapa była wielgachna i trzeba się było wznieść na wysokość kilkudziesięciu kilometrów, aby odszukać naszą planetę. Kiedy Archanioł Gabriel w końcu znalazł naszą Ziemię, posługując się lupą, krzyknął posługując przez niebieskim i Phonem, że widzi coś, co może być Ziemią, ale nie jest tego pewien, gdyż wygląda na to, że to tylko kropka, którą mucha nabrzydziła. Wniosek z tego, że Pan Bóg się dowiedział, że ziemia istnieje, ale nie pamięta, czy ją kiedyś sam stworzył, czy zaistniała z powodu muchy? Natomiast nam, ludziom się wydaje, że jesteśmy Panami Świata a nawet Wszechświata. Jedyną zaletą  tego błędnego przekonania o ludzkiej nicości jest to, że jak niektórzy prorokują, że już niedługo nasze ludzkie zachowanie tak nam zabrudzi, nasz glob, że nasza ludzka rasa (tak jesteśmy ludzkimi rasistami) zniknie z powierzchni globu i pozwoli innym tworom boskim żyć, a nie zdychać od zanieczyszczeń atmosfery przez trujące chemikalia i plastyki.

Zdychać czy nie zdychać, oto jest pytanie?

W osiemnastym wieku, dokładnie w roku 1798, w Anglii znany ekonomista Thomas Malthus opublikował książkę pod tytułem „Wykład o wzroście zaludnienia”. W swej książce porównywał wzrost populacji (zaludnienia) do wzrostu produkcji żywności. Otóż odkrył, że populacja wzrasta o dużo szybciej niż wzrost produkcji żywności i w pewnym punkcie powstaje punkt krytyczny w którym wzrost populacji zaczyna przewyższać produkcję żywności. Dalszy wzrost populacji spowoduje głód I epidemie, które w sposób automatyczny obniżą zaludnienie. Pośrednio Malthus proponował regulację urodzin.

W następnych latach i wiekach różni naukowcy próbowali obalić teorie Malthusa, głównie opierając się na danych produkcji żywności która z powodu masywnego używania nawozów sztucznych, środków owadobójczych i inżynierii genetycznej potrafiła utrzymać produkcje żywności na poziomie zbliżonym do wzrostu populacji, w krajach wysoko rozwiniętych. Inaczej sprawa wygląda w Afryce, gdzie wzrost populacji jest ogromny a produkcja żywności nie dotrzymuje jej kroku. Wrogami teorii Malthusa byli przede wszystkim ludzie kapłani różnych wyznań, gdyż w ich księgowości wzrost liczby współwyznawców przekładał się na wzrost ilości świątyń i minaretów

Wedle mnie krytycy teorii Malthusa zapominają o skutkach ubocznych „inżynierii rolniczej”, które dodają się do kosztów produkcji żywności. Kosztami tym są koszty wytwarzania i stosowania produktów owadobójczych których, które również zabijają owady (pszczoły) koniecznie do zapylania produktów rolnych, poczynając od zbóż i owoców.  Cywilizacja techniczna, która od czasu drugiej wojny światowej oparła się na spalania oleju, zaczęła zatruwać nasze środowisko poprzez nadmierna produkcje CO2. Dodatkowo spalanie oleju stało się nie wystarczające i zaczęto budować elektrownie atomowe, które produkują radioaktywne produkty uboczne zabójcze dla ludzkiego życia przez tysiąc lat nie mówiąc o wypadkach jak Czarnobyl. Jak dotychczas nie wiadomo jak się tych produktów pozbyć. Komputeryzacja życia jaka notujemy od ostatnich 20-30 lat, także produkuje olbrzymią masę toksycznych elementów koniecznych przy wytwarzaniu elektroniki i jej pozbyciu. Najważniejszym produktem, który bezpośrednio zagraża naszemu życiu na tym globie są plastyki, których początek zaczął się na krótko przed drugą wojną światową. Dzisiaj plastyki otaczają nas wszędzie i nie można się ich pozbyć. Zapraszam na podróż statkiem wycieczkowym z Los Angeles na Hawaii, jaką odbyłem chyba 10 lat temu. Gdzieś pośrodku tej podróży kapitan statku zaprosił nasz na pokład abyśmy przyjrzeli się wielkiemu śmietnikowi produktów plastycznych. Śmietnik ten stanowił coś w postaci wirującego koła o średnicy kilkuset kilometrów. Co minutę widziało się płynąca białą plastykową toaletę, dalej plastykowe pieluszki lub butelki.  A więc kto zajmie się tym problemem. Oczywiście politycy popierani przez oligarchów, którym się wydaje, że ilość ich bezwartościowych pieniędzy widocznych na ekranach ich komputerów przekłada się na ich bilionową inteligencję. A jakie proponują rozwiązanie albo rozwiązania? O tym poniżej.

Aktualne Rozwiązania Przedłużenia Życia Na Tej Planecie

Ponieważ mamy tyle wybitnych oligarchów i płatnych ekonomistów, od rozwiązań polityczno- ekonomicznych głowa puchnie. A tu się okazuje się, że mamy jedynie dwa rozwiązania, które już były i dzisiejsi  „myśliciele”  je ciągle odkurzają a językoznawcy wymyślają na te rozwiązania nowe nazwy. Obydwa te systemy zaczynają się na literę „K”.

1.       Kapitalizm

2.       Komunizm albo, jak ktoś woli, Socjalizm

Jeśli się obu tym systemom bliżej przyjrzymy to w gruncie rzeczy niewiele od siebie różnią. Cel jaki mają jest ten sam. Różnią się jedynie metodami do osiągnięcia tego celu.

Wspólnym celem Kapitalizmu i Komunizmu jest optymalna produkcja dóbr doczesnych w tym żywności i setek tysięcy dóbr materialnych w celach takich jak broń do wzajemnego mordowania lub płaskie telewizory służące dla zabicia nudy.

Obydwa systemy mają i miały swoje atrakcje dla społeczeństw. Komunizm obiecywał i obiecuje polepszenie stopy życiowej dla ogółu społeczeństwa, przez równomierny (jakoby sprawiedliwy!) podział dóbr (ziemi, pieniędzy, fabryk, domów etc.) bieżąco w rękach ludzi „bogatych”. Co którzy proponują rozwiązanie komunistyczne liczną na powszechną cechę ludzkiej natury jaką jest zawiść, jednocześnie unikając słowa takiego jak „praca”, albo konkurencja.  Wiek dwudziesty wykazał, że można stworzyć system komunistyczny, ale nie można go utrzymać. System komunistyczny, bardzo szybko zrezygnował z ideałów równości i zagonił ludzi do pracy terrorem. Komunizm mimo to umarł albo zdechł, jak kto woli, z powodu wadliwego systemu centralnego sterowania, który spowodował obniżenie stopy życiowej populacji, ale także z tego samego powodu, który w roku 1917 pozwolił mu zwyciężyć w Carskiej Rosji, czyli z powodu zawiści w stosunku do arystokracji, a później do arystokracji partyjnej, czyli komunistycznej.  W Polsce można by w uproszczeniu powiedzieć, że system komunistyczny zdechł z powodu braku kiełbasy i zawiści społeczeństwa w stosunku do standardu życia partyjnych sekretarzy. System komunistyczny zdechł nie tylko w ZSSR i Europie Wschodniej, ale także w Chinach, które razem z Rosją przejęły system kapitalistyczny. Buławę więc przejął Kapitalizm, a jego „myślą przewodnią” stały się Stany Zjednoczone.

Jak sobie radzi system kapitalistyczny w obronie przed komunizmem wewnętrznym

Kapitalizm amerykański od roku 1945 kiedy stał się  dominującym na świecie zwanym „Zachodnią Demokracją”, w ciągu następnych lat uwikłał się w wiele kosztownych wojen na których pokrycie US zaczęło pożyczać pieniądze. Ponieważ miejscowy lud także chciał żyć lepiej wynaleziono więc karty kredytowe, pożyczki na studia no i łatwe pożyczki na wielkie domy dla ludzi których nie było na nie stać. Banki zostały zmuszone przez rząd do otwarcia filii w bardzo biednych dzielnicach, aby ludzie, którzy nie maja samochodów mogli spacerować do banków i otrzymywać pożyczki. W konsekwencji prawie każdy Amerykanin został zadłużony po uszy. System funkcjonował tak długo jak ludzie pracowali i spłacali pożyczki. W międzyczasie banki się bogaciły a ludzie nie zdając sobie z tego sprawy stali się zniewoleni przez banki. Przy ocenie wartości Amerykanina najważniejszy był jego numer wartości kredytowej stanowiący o jego zdolności do zaciągania i spłacania kredytu, a nie jego zdrowie czy pracowitość. Teraz, nagle z powodu pandemii wirusa, cały system się wali. Miliony dłużników nie są w stanie spłacać zaciągniętych kredytów i grozi im utrata domów. Dwieście lat temu bogaci biali farmerzy w Stanach Południowych kupowali do pracy niewolników z Afryki, a dzisiaj ludzie zarówno biali i czarni stali się niewolnikami banków.

Ta sytuacja może być ważnym elementem ewentualnego zwycięstwa komunizmu, jeśli komuniści zaoferują likwidację zadłużeń. Jakie skutki będą dla całej ekonomii niewidomo, gdyż Banki zostaną zrujnowane a być może dolar zostanie wymieniony na nowy o mniejszej wartości. W Polsce mieliśmy takie zjawisko kilkakrotnie.

Jak wiadomo komunizm jako system umarł w trzech największych krajach, uzbrojonych w broń atomową, ale nie umarł w głowach  liberalnych myślicieli, którym się wydaję, że idee Trockiego mają szanse tym razem, kiedy nowe pokolenia nie pamiętają komunizmu praktykowanego przez Stalina i Mao.  W US mamy sytuację, w której niewielka grupa oligarchów kontroluje większość ekonomii i ludziom się wydaje, że podzielenie się ich majątkiem poprawi natychmiast ich byt. Nie zdają sobie sprawy, że za ideą komunizmu stoją ludzie, którzy będą komunizmem zarządzali i to oni będą nową arystokracją, która zachowa stare przywileje dla siebie.

Niemniej ani Kapitalizm and Komunizm nie są w stanie naprawić podstawowego problemu jaki zagraża przyszłości naszego globu, czyli zatrucia go odpadkami naszej cywilizacji, o których pisałem w uprzednim rozdziale. Jak ten problem zostanie rozwiązany nie wiemy. Czas leci a zdrowego powietrza i wody pitnej coraz mniej.

Jan Czekajewski

www.czekajewski.com

Columbus, Ohio, 28 wrzesień, 2020

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Thursday, September 03, 2020

 

Karol I. Pelc, Katolik ocalony z Holokaustu

 

1 września 2000 r. mój przyjaciel Karol Pelc udzielił wywiadu w Katolickim Tygodniku wychodzącym stanie Michigan.  Zamieścił go również na swoim blogu w Michigan Tech University, gdzie przez wiele lat był profesorem. Karola Pelca poznałem w październiku 1952 roku, kiedy oboje uczęszczaliśmy na Politechnikę Wrocławską. Od tego czasu przez 68 lat byliśmy bliskimi przyjaciółmi, aż do nieoczekiwanej śmierci Karola Pelca 26 sierpnia 2020 roku na Florydzie. Jego wspomnienia z dzieciństwa są godne zapamiętania i przekazania następnym pokoleniom.

Jan Czekajewski

Columbus, Ohio 

www.czekajewski.com

 

Profesor Karol Pelc zapisuje datę w kalendarzu. "Pierwszy wrzesień" - mówi. "Sześćdziesiąt jeden lat do dnia, w którym w Polsce rozpoczęła się II wojna światowa.

"W tym momęcie moja przyszłość była przesądzona", myślał, siedząc w fotelu w pokoju  Szkoły Biznesu i Ekonomii. "Wszystko się nagle  zmieniło."

Pelc miał cztery lata, kiedy niemiecki blitzkrieg przetoczył się przez jego rodzinną Polskę. Niecałe trzy tygodnie później najechali Polskę  Sowieci. "Mój ojciec został wzięty do wojska, a ja nigdy nie zobaczyłem go po tym", mówi. "Został zamordowany w lasku na Ukrainie, w Katyniu jako jeniec wojenny."

Auschwitz. Dachau. Treblinka. Te ikony zła związane są na zawsze w publicznym umyśle z ostatecznym rozwiązaniem nazistów, eksterminacją narodu żydowskiego. Połowa z sześciu milionów zamordowanych w obozach śmierci Żydów pochodziła z Polski. Jednak nie byli oni jedynymi celami nazistów.

W niezliczonych polskich miastach i miejscowościach, od Warszawy po bezimienne przysiółki, naziści prowadzili kampanię terroru wobec ludności nieżydowskiej. Większość z nich była katolikami, ale fakt ich wspólnego chrześcijaństwa z Niemcami nie miał żadnego znaczenia. Według nazistowskich przekonań, Polacy byli podludźmi, nadający się tylko do pracy fizycznej w służbie rasy panów. A w odpowiednim czasie, jeśli wierzyć ich udokumentowanym strategiom, naziści planowali wysłać wszystkich Polaków do tych samych obozów śmierci, które  wtedy pochłaniały Żydów. Wiele set tysięcy Polaków-Katolików nie przeżyło hitlerowskiej okupacji.

"Spośród wykształconych klas w Polsce zginęło około 70 procent" - powiedział Pelc. "Połacie Polski zostały "oczyszczone etnicznie" - każdy, kto był zdrowy został wzięty do niewolniczej pracy dla niemieckiej machiny wojennej."

W 1939 roku, wszyscy myśleli, że wojna wkrótce się skończy. Nie skończyła się. Matka Pelca umieściła go u krewnych w innym mieście na dwa lata, aż znalazła stałą pracę w mieście Częstochowa, słynącym z klasztoru i sanktuarium  Matki Boskiej

Karl, mając sześć lat, powinien zazwyczaj zaczynać szkołę. Niestety pod okupacją niemiecką wszystkie szkoły  zostały zlikwidowane i zamieniona na koszary armii hitlerowskiej, z wyjątkiem tych, które zajmowały szkoliły Polaków w kierunku pracy fizycznej.  . Starali się stworzyć poczucie, że jesteśmy podklasą. Jesteś niczym, tylko niewolnikami, i musimy wykonywać rozkazy."

Wbrew prawu, Pelc został wysłany do nielegalnej podziemnej szkoły, do której uczęszczał do końca okupacji. "Klasy odbywały się w całkowitej tajemnicy", mówi. "Było nas sześciu czy ośmiu uczniów, a spotkaliśmy się z nauczycielem w czyimś domu."

Było w tym jakieś ryzyko. "Każdy zaangażowany nauczyciel zostałby skazany na śmierć i to samo stałoby się z rodziną, która zapewniła mieszkanie", wspomina Pelc. "Spotykaliśmy się w różnych miejscach i nigdy wcześniej nie wiedzieliśmy, gdzie się spotkamy, żeby zapobiec przeciekom."

W wieku ośmiu lat, Pelc zaczął uczyć się gry na fortepianie. "Pamiętam, kiedy mój nauczyciel dał mi jedną lub dwie strony Chopina i powiedział, żebym był bardzo ostrożny" - mówi Pelc. "Jeden fakt, który nie jest dobrze znany, ale który jest znany każdemu Polakowi, to fakt, że nie wolno było grać na fortepianie Chopina. Dla mnie był to więc obowiązek nauki, ale także akt rebelii przeciwko oprawcy. "Uczniowie uczyli się grać głupków, gdy Niemcy przesłuchiwali ich na ulicy, by powiedzieć, że będą bawić się  z przyjaciółmi a nie udają się na lekcje to tajnej szkoły.  Pelc udoskonalił już tę zręczność - niemieccy oficerowie biwakowali u jego krewnych, a nawet jako czterolatek nauczył się dyskrecji.  „Z pośród wykształconych klas w Polsce zginęło około 70 procent" - powiedział Pelc. "Kawałki Polski zostały "oczyszczone etnicznie" - każdy, kto był zdrowy, został złapany i wzięty do niewolniczej pracy dla niemieckiej machiny wojennej."

W 1939 roku, wszyscy myśleli, że wojna wkrótce się skończy. Nie skończyła się. Matka Pelca umieściła go u krewnych w innym mieście na dwa lata, aż znalazła stałą pracę w mieście Częstochowa, słynącym z klasztoru i sanktuarium Czarnej Madonny.

Wtedy, mając sześć lat, Pelc zazwyczaj zaczynał szkołę. Ale pod okupacją niemiecką wszystkie szkoły zostały zlikwidowane, z wyjątkiem tych, które szkoliły robotników.  Starali się stworzyć poczucie, że jesteśmy podklasą. Jesteśmy niczym, tylko niewolnikami. którzy musza  wykonywać rozkazy."

"Codziennie, w tym samym miejscu, spotykałem ten niemiecki patrol. Nigdy mnie nie zatrzymywali, ale za każdym razem bałem się. Wiedziałem, że to wrogowie, którzy nas zabijali."

Łapanki na ulicach zdarzały się prawie codziennie. "Jeśli byłeś młody i silny, zawsze istniała szansa, że zostaniesz wzięty do niewolniczej pracy", wspomina Pelc. "Bałem się, że moja matka zostanie wzięta, i zawsze były takie plotki. Gestapo otaczało okolicę, zabierało jednych i zostawiało innych. Celem było wywołanie strachu."

Pewnego dnia, kiedy Pelc wracał do domu ze swojej nielegalnej  klasy, został zatrzymany przez niemiecką policję i zmuszony do zejścia inną ulicą. "Zbierali tłum", mówi. "Spychali ludzi na miejsce egzekucji."

Niemcy aresztowali  polskich zakładników do rozstrzelania w odwecie za ataki na ich żołnierzy i właśnie taka egzekucja wtedy miała miejsce. 20 mężczyzn stało pod murem. Ponieważ byłem mały, postawili mnie przed tłumem, żeby to zobaczyć." Z odległości dziesięciu stóp obserwował rozstrzeliwanych mężczyzn. "To było straszne, ciała padały, a ja byłem przerażony na śmierć", wspomina, patrząc ponad pięćdziesiąt lat wstecz. "Ale musiałem to wytrzymać, bo inaczej też bym został zastrzelony. To jest przerażenie, które pochodzi z fizycznej dominacji."

W 1943 roku Niemcy zaczęli opróżniać żydowskie getta. Wielu mieszkańców żydowskiego Getta poszło na śmierć, inni zostali skierowani do pracy przymusowej. Jedna z takich par miała maleńką córkę, a współczujący Polacy skontaktowali się z moją matką i zapytali, czy mogłaby zabrać dziecko. "Inaczej zostanie wysłana do obozu Auschwitz na śmierć".

Wbrew prawu, Pelc został wysłany do podziemnej szkoły, do której uczęszczał do końca okupacji. "Klasy były w całkowitej tajemnicy", mówi. "Było sześciu czy ośmiu uczniów, a my spotkaliśmy się z nauczycielem w czyimś domu."

Było w tym jakieś ryzyko. "Każdy zaangażowany nauczyciel zostałby skazany na śmierć i to samo stałoby się z rodziną, która zapewniła pokój", wspomina Pelc. "Spotykaliśmy się w różnych miejscach i nigdy wcześniej nie wiedzieliśmy, gdzie się spotkamy, żeby zapobiec przeciekom."

W wieku ośmiu lat, Pelc zaczął uczyć się gry na fortepianie. "Pamiętam, kiedy mój nauczyciel dał mi jedną lub dwie strony Chopina i powiedział, żebym był bardzo ostrożny" - mówi Pelc. "Jeden fakt, który nie jest dobrze znany, ale który jest znany każdemu Polakowi, to fakt, że nie wolno było grać na fortepianie Chopina. Dla mnie był to więc obowiązek nauki, akt rebelii. "Uczniowie uczyli się grać głupków, gdy Niemcy przesłuchiwali ich na ulicy, by powiedzieć, że będą grać z przyjaciółmi. Pelc udoskonalił już tę zręczność - niemieccy oficerowie biwakowali u jego krewnych, a nawet jako czterolatek nauczył się trzymać gębę na kłódkę. Starsi kuzyni służyli w konspiracyjnej Polskiej Armii Krajowej, a rodzina zamknęła zapasy dla żołnierzy ukrytych w lesie. "Od tego czasu nauczyłem się trzymać rzeczy w tajemnicy, bo od tego może zależeć życie twojej rodziny" - mówi. W wieku dziewięciu lat Pelc został ministrantem. "Miałem służyć na porannej służbie, około 6:30", mówi. "Musiałem przejść z domu, około jednej mili do kaplicy, przez puste ulice, a w czasie Adwentu było ciemno.

"Codziennie, w tym samym miejscu, spotykałem ten niemiecki patrol. Nigdy mnie nie zatrzymywali, ale za każdym razem bałem się. Wiedziałem, że to obce siły, i zabijali nas."

Łapanki na ulicach zdarzały się prawie codziennie. "Jeśli byłeś młody i silny, zawsze istniała szansa, że zostaniesz wzięty do niewolniczej pracy", wspomina Pelc. "Bałem się, że moja matka zostanie wzięta, i zawsze były plotki. Gestapo otaczało okolicę, zabierało jednych i zostawiało innych. Celem było wywołanie strachu."

Pewnego dnia, kiedy Pelc wracał do domu ze swojej nielegalnej szkoły, został zatrzymany przez niemiecką policję i zmuszony do zejścia inną ulicą. "Zbierali tłum", mówi. "Spychali ludzi na miejsce egzekucji."

Niemcy wzięli polskich zakładników do zabijania w odwecie za ataki na ich siły zbrojne i właśnie taka egzekucja wtedy trwała. 20 mężczyzn stało pod murem. Ponieważ byłem mały, postawili mnie przed tłumem, żeby to zobaczyć." Z odległości dziesięciu stóp obserwował rozstrzeliwanych mężczyzn. "To było straszne, ciała padały, a ja byłem przerażony na śmierć", wspomina, patrząc ponad pięćdziesiąt lat wstecz. "Ale musiałem, bo inaczej też bym został postrzelony. To jest przerażenie, które pochodzi z fizycznej dominacji."

W 1943 roku Niemcy zaczęli opróżniać żydowskie getta. Wielu mieszkańców poszło na śmierć, inni zostali skierowani do pracy przymusowej. Jedna z takich par miała maleńką córkę, a współczujący Polacy skontaktowali się z moja matką z zapytaniem, czy mogłaby zabrać dziecko. "Inaczej dziecko zostanie wysłane do obozu jak Auschwitz na pewna śmierć". Moja matka zaopiekowała się tym dzieckiem.

Irena została przedstawiona jako córka kuzyna z innego miasta i nazwała moją matkę ciocią Kamillą" - mówi Pelc.  To było trochę ryzykowne, szczególnie w tamtych czasach. "Irena miała trzy i pół roku, była bardzo piękna i miała bardzo typową żydowską twarz", mówi, z dużymi, brązowymi oczami, wydatnym nosem i ciemnymi włosami. Na szczęście, Pelcowie mieli też ciemne włosy, więc oszustwo, wyglądało na prawdopodobne.

Aby zapewnić jej bezpieczeństwo, moja matka, Kamilla Pelc poprosiła księdza o podrobienie aktu urodzenia Ireny. "Ksiądz ryzykował życiem, by to zrobić", powiedział. "Każdy, kto pomagał Żydom, został ukarany karą śmierci - Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym Niemcy stosowali takie prawo".

"Więc moja matka ryzykowała życie swoje, moje i sąsiadów", powiedział. "Mieszkaliśmy na podwórku, z dwudziestoma rodzinami, wszystkie patrzyły na siebie. Oni wszyscy mogli zostać pociągnięci do odpowiedzialności za nie zgłoszenie Ireny jako Żydówki". Czterdzieści osób ryzykowało życiem."

Kilka lat temu żona Pelca, Ryszarda, zaczęła naciskać na niego, aby jego matka została uznana przez państwo Izrael za "Sprawiedliwą wśród Narodów Świata", co jest oznaczeniem zarezerwowanym dla tych, którzy ryzykowali i często tracili życie pomagając Żydom w czasie Zagłady. Karol był początkowo powściągliwy.

"Moja matka nie zrobiła tego dla nagrody", zauważa. "Zrobiła to z powodu swojej wiary religijnej, że powinna pomagać ludziom i kochać bliźniego jak siebie samego". Ale moja żona uważała, że powinniśmy to zrobić, aby udokumentować to, co ona i inni ludzie robili w imieniu Żydów w Polsce, a teraz, jak sądzę, miała rację". W 1999 roku, sześć lat po rozpoczęciu tego procesu, Karol Pelc pojechał do Chicago, aby odebrać nagrodę w imieniu zmarłej matki. Irena, Żydówka która uratowała matka Karola Pelca od śmierci   jest obecnie profesorem socjologii we Francji,. To właśnie ona złożyła ważne świadectwo w imieniu swojej "ciotki Kamilli Pelc, że cudem  nie tylko przeżyła okupację, ale także połączyła się z rodzicami, którzy byli jednymi z nielicznych szczęśliwych Żydów, którzy przeżyli Holocaust. Wiele polskich dzieci nie miało tyle szczęścia. A te, które przeżyły, zmieniły się na zawsze. "Uważam się za polskiego katolika, który przeżył Holocaust. Jest pewna siła, która pochodzi z tego rodzaju doświadczenia" - powiedział Pelc. "Wiesz, że możesz przetrwać w bardzo trudnych warunkach." I otrzymujesz błogosławieństwo, pewną rzadką i nieodwracalną jasność widzenia. "Wiesz," powiedział Pelc, "że wiedza, którą otrzymałem, jest jedyną rzeczą, której nie mogą mi odebrać."

Napitane  przez Karola I. Pelca

Przetłumaczony na język Polski przez jego przyjaciela. Jana Czekajewskiego

Thursday, August 06, 2020

Mowa-Trawa albo Nowomowa

Jan Czekajewski

Mowa-Trawa albo Nowomowa

Na początek muszę wyjaśnić znaczenie tytułu: „Mowa Trawa”, czyli „Nowomowa”, po angielsku, „Newspeak”. Mowa Trawa jest słowem czysto polskim i nie znajdziesz jej w słowniku polsko-angielskim. Jest to odpowiednik Nowomowy, opisanej przez George Orwell’a w książce 1984,  jaką stosowali komuniści w ZSSR i w krajach podbitych przez Sowiety i w Europie Wschodniej. Natomiast określenie „Mowa-Trawa “jest  szyderczą obroną zdrowego rozsądku przed kłamliwą propagandą płynącą z  sowieckiego Kremla i powtarzanej jak papugi przez sowieckich służalców. Będąc pozbawieni niezależnych środków informacji, my Polacy w PRL, broniliśmy się szyderstwem i dowcipem. Dzisiaj odnoszę wrażenie, że społeczeństwo amerykańskie jest tak zastraszone a prasa i Media, czyli TV są w większości spotulniałe, że nie widać większego oporu przed zakusami odebrania nam wolności słowa, która streszcza się w słowie:”NIE”. Czyli wolności sprzeciwieniu się  kłamstwu. To określenie wypowiedział przed laty także, Ronald Reagan.  A kłamstwem jest właśnie NOWOMOWA, czyli nazywanie -kłamstwa prawdą, białego-czarnym, zamordyzmu-liberalizmem, itd.itp.

Ci którzy dzisiaj w Ameryce używają sformułowań Nowomowy, czyli po polsku Mowy-Trawy myślą, że wynaleźli nową metodę kontroli społeczeństwa, kiedy w rzeczywistości nowomowa została opisana dokładnie przez Geoge Orwella  i była stosowana stosunkowo niedawno w praktyce w  ZSSR i krajach okupowanych przez sowiecką komunę.  Ja, jako młody chłopak, kiedy żyłem w Polsce, wtedy pod sowiecką kontrolą, codziennie słyszałem się i czytałem o Amerykańskiej agresji w Korei, o Grupie Państw Postępowych (czyli sowieckich) i Imperialistach zachodnich ( czyli US i Europa Zachodnia). Kraj, w którym wtedy żyłem nazywał się Polską Republiką Ludową (PRL) której rząd opierał się o brutalnej, tajnej policji (Urząd Bezpieczeństwa) wypełniającej rozkazy z Moskwy.  Oczywiście nazwa Ludowa nie miała nic wspólnego z ludem, czyli mieszkańcami ujarzmionego kraju.  To samo miało miejsce, kiedy komuniści nazwali ich własny terrorystyczny system, rządem „Robotników i Chłopów”. Trzeba było czekać 45 lat zaczem lud w postaci ruchu Solidarności obalił te kłamstwo w nazewnictwie. Podobnie jest dzisiaj w US. Media, które zostały przechwycone przez „postępowych” redaktorów próbują nas przekonać, że kraj jest opanowany przez „rasistów” i dlatego trzeba otworzyć drogę do kariery ludziom czarnym. Aczkolwiek progresywni (postępowi) ideolodzy potrzebują do koalicji więcej ludzi, dlatego tez wymyślili sobie grupę pod nazwa LGBTQ+ którą będą bronić i hołubić no i oczywiście kobiety, które są dyskryminowane jako osobna rasa kobieca. Trzeba je wybawić z opresji białych mężczyzn, aby zasiadały teraz w radach nadzorczych wielkich korporacji. Coś mi znowu przypomina sowieckie plakaty i posągi robotnika z młotem w ręku i młodą kobietę na traktorze, dzisiaj przy laptopie.   Ogólnie biorąc, „Media” i ktokolwiek za nimi stoi, zdecydowały, że kraj ten, czyli US, jest rasistowski i z tego „rasizmu” , postępowi przywódcy mają obowiązek go wyzwolić.  Nie jest istotne, czy obywatele o ciemnej skórze chcą być wyzwoleni i to w dodatku przez neokomunistów. Przymus „wyzwolenia” jest nakazem a nie propozycją. W gwarze ulicznej liberalny neokomunista mógłby powiedzieć:  „Słuchaj mnie  bracie musisz być wyzwolony, bo ci modę obiję”.. Do walki z nieistniejącym rasizmem doszlusowali „postępowi liberałowie” o zakorzenionych komunistycznych przekonaniach, którzy stanęli na czele  różnego rodzaju wydziałów  historii i nauk socjalnych a także komitetów „rasowej i rodzajowej integracji” na amerykańskich uniwersytetach, zapominając, że te jakoby nowatorskie  pomysły miały odpowiednik w Katedrach  Komunistycznej Ekonomii  i Filozofii Marksistowskiej, a także,  że ich idee i pomysły są wspólne z pomysłami Adolfa Hitlera, który z rasy stworzył morderczy system NSDAP (Narodowa Socjalistyczna Niemiecka  Robotnicza Partia). Amerykański ruch „Antifa”, to nic innego niż wersja komunizmu sowieckiego, który jakoby miał w założeniu zwalczać faszyzm.  My Polacy pamiętamy, że od 17tego   września  1939 do końca wojny w Maju 1945, a nawet później  komuniści i niemieccy faszyści  wspólnie mordowali Polaków. Później morderstwa przekazali polskim namiestnikom z Urzędu Bezpieczeństwa. Czytając amerykańska prasę, albo patrząc na większość kanałów TV odnoszę wrażenie, że żyję w kraju zmierzającym do systemu jaki doskonale opisał George Orwell w słynnej książce „1984” w której opisuje życie w kraju zwanym Oceania zarządzanym przez Wielkiego Brata w którym jednym z ważnych jest „Ministerstwo Prawdy” w  którym pracuje urzędnik zajmujący się wynajdowaniem nowych słów zastępczych w stosunku do słów zakazanych. George Orwell nie pisał tej książki z czystej fantazji, gdyż w roku 1949 miał już dostęp do sytuacji jaka panowała w ZSSR od ponad 30 lat, od mementu Rewolucji Październikowej w roku 1917 i stopniowego powiększania kontroli nad sowieckim społeczeństwem poprzez mordy Stalina wobec współobywateli jak i i towarzyszy rewolucjonistów. Było to swojego rodzaju ostrzeżenie dla swych współobywateli, Anglików, jak życie będzie wyglądać, jeśli komuno-faszyzm zostanie przyjęty jako metoda kontroli społeczeństwa. Na szczęście hiobowe perspektywy nie spełniły się dla świata zachodniego, ale idee totalnej kontroli tkwiły w pewnych kołach tak zwanych liberalnych intelektualistów.  Jego złowieszcze prognozy nie spełniły się w roku 1984, ale 71 lat po ukazania się książki ożyły w amerykańskiej postaci i nawet rozeszły się po reszcie tak zwanego Wolnego Świata. Co prawda życie obywateli naszego kraju jest jeszcze dalekie od przerażającej perspektywy opisanej w książce Orwella, ale próby wprowadzenia nowego porządku już są widoczne. W Ameryce zaczynamy mieć klimat wiosny rewolucyjnej, który się jakoś zbiega z klimatem pandemii, który chcąc czy nie chcąc ujawnia słabości systemu kapitalistycznego, jaki sobie bankierzy wymyślili opartego na bezwartościowym pieniądzu i powszechnym zadłużeniu. Nie jestem przeciwny koniecznym reformom systemu kapitalistycznego, który przestał być kapitalizmem opisanym przez Adama Smith’a, ale to co obserwujemy dzisiaj to  jest próbą zamachu na podstawowe wartości cywilizacji zachodniej, opartej na Judeo-Chrześcijańskiej religii i „Dziesięciu Przykazaniach” określających podstawowe zasady współżycia socjalnego.  Dzisiejsi neo-komuniści  posługując się metodami zapożyczonymi  z komunizmu sowieckiego i nazizmu niemieckiego  podjudzają masy naiwnych ludzi, głównie młode kobiety z zamożnych rodzin  do obalenia istniejącego porządku społecznego, posługując się terminologią rasową.  Dzisiejszy kiedyś bardzo popularny i niezależny dziennik w Nowym Jorku stał się gazetą podobną do sowieckiej „Prawdy”, podając, że dzisiejszy weekend tysiące demonstrantów w „większości spokojnych”, atakowało policję i wybijały szyby w mieście Seattle w stanie Oregon dając przykład  innym  że winni się solidaryzować z próbą obalenia powszechnego „rasizmu”.

Kto finansuje amerykański neokomunizm?

Do robienia rewolucji nie wystarcza entuzjazm naiwnego tłumu. Do tego potrzeba dużo pieniędzy. Rewolucje bolszewicką w roku 1917 Lenin robił za pieniądze niemieckie, obiecując Niemcom, że postara się w zamian zawrzeć pokój i zakończyć wojnę z nimi, co rzeczywiście dokonał zawierając pokój z Niemcami w  Brześciu Litewskim. Dodatkowe pieniądze zainwestowali w komunistyczna rewolucję nikt inny jak bankierzy amerykańscy w zamian za koncesje w eksploatacji złóż naturalnych i inwestycje w przemysł. Głównym rozmówca i człowiekiem zaufanym był wtedy partyjny kolega Lenina,  Leon Trocki, którego 23 lata później zamordował w Meksyku, agent wysłany przez jego partyjnego kolegę, towarzysza Stalina. A jak jest dzisiaj?

Kto finansuje dzisiejszą amerykańską rewolucję? Na pewno nie młodzi opryszkowie wybijający szyby w domach handlowych ani też nie młode, naiwne białe dziewczyny pochodzące z rodzin inteligenckich. Dzisiejsza rewolucja wymaga wiele dziesiątków albo nawet setek milionów dolarów. Kto są ci dobroczyńcy z głębokimi kieszeniami?  Ja mogę jedynie spekulować.  Mogą to być wrogowie zewnętrzni, których nie brak, ale także wrogowie wewnętrzni, bilionerzy, którym się wydaje, że olbrzymie bogactwa jakie posiedli poprzez różnego rodzaju manipulacje finansowe przekładają się na bilionową inteligencję, która ich upoważnia do kierowania światem.  Ogólnie występują oni pod nazwą Globalistów, spotykających się corocznie w Davos, w Szwajcarii. Na pierwszym miejscy podejrzewałbym George Sorosa. Na początek trochę o biografii Georga Sorosa. Jako młody chłopak, przeżył wojnę ukrywając swe żydowskie pochodzenie w Budapeszcie gdzie się urodził. Później wyemigrował do Anglii, gdzie skończył studia ekonomiczne.  Wielkich pieniędzy się dorobił na spekulacjach finansowych za pomocą fundacji dobroczynnych, unikając w ten sposób opodatkowania. W Polsce dla celów politycznych założył fundację Batorego. W  Ameryce Soros  wielu lat finansuje wybory kandydatów na polityczne stanowiska z ramienia Partii Demokratycznej w Stanach Zjednoczonych. Nie ukrywa, że jest otwartym wrogiem Prezenta Donalda Trumpa. Jego ambicje polityczne są globalne. Pieniądze jakie zgromadził chce poświęcić dla modyfikacji tego świata wedle własnej ideologii, która jak dotychczas jest mglista. Wygląda na to, że Soros jest  wrogiem wszystkiego co jest, albo było, niż jest za tym czego jeszcze niema.  Ingerencja krajów zewnętrznych jak Chiny czy Rosja w politykę i rewoltę amerykańską jest mało prawdopodobna. Ich działalność byłaby łatwo widoczna i nielegalna. Natomiast ingerencja George Sorosa wygląda na zupełnie legalną i możliwą  poprzez system różnego rodzaju fundacji dobroczynnych i PACS (Politycznie Aktywnych Komitetów). Zastanawiam się skąd ubodzy demonstranci mają pieniądze na zakup tysięcy kosztownych fajerwerków? Kto subsydiuje lewicowe (komunistyczne) organizacje i opłaca profesjonalnych demonstrantów?  Nie dziwię się, że Putin przejrzał Sorosa zamiary i „wyprosił” jego  organizacje z Rosji. Na terenie międzynarodowym  Soros atakuje Polskę i specjalnie Węgry, kraje które  tak zwana prasa liberalna kontrolowana przez niego określa jako faszystowskie, nad czym Polacy bardzo ubolewają.

A oto jak będzie życie wyglądało w nowej „Oceanii”

Jeśli neokomunistom uda się obalić jakoby „rasistowski” amerykański kapitalizm to już sobie fantazjuję jak życie w nowej „Oceanii” będzie wyglądać. Przed wszystkim ludzie będą z liberalnego nakazu niezmiernie szczęśliwi i bardzo liberalni. Pracować nie będzie potrzeba, bo praca będzie wykonywana przez roboty. Ambicje zostaną zniwelowane i ludzi bardziej inteligentnych się chemicznie ogłupi. Nielegalni praco- alkoholicy, będą poddawani psychiatrycznemu leczeniu.  Co do rasizmu, to wszyscy będą rasowo identyczni o kolorze tęczowym. Długość życia też się ustali w proporcji do wyników plonów w danym roku. Jeśli chodzi o płeć to każda osoba będzie miała kompletny jej wybór i zmianę w zbiorze LGBTQ +M(mężczyzna)+K(kobieta).

Jan Czekajewski

 


Tuesday, July 14, 2020

Rok 2021 w Trockiburg, USA


Jak wiadomo od kilku miesięcy ludzie zakażeni wirusem mają różne objawy, które czasami łączą się z utratą pamięci. W moim wypadku sprawa przedstawia się inaczej. U mnie wirus miał działanie odwrotne. Nagle stałem się jasnowidzem. Kiedy dzisiaj wstałem z łóżka i spojrzałem na mój iPhone, to co prawda czas się zgadzał z moim starym zegarkiem firmy Timex kupionym kilka lat temu za $35,- ale rok był różny, gdyż mój iPhone pokazywał rok 2021. Zacząłem się zastanawiać, czy przespałem cały rok, czy tylko nagle na skutek wirusa Covid-19 stałem się człowiekiem, który zarówno fizycznie jak i psychicznie znalazł się w czasie przyszłym. Zaczem włożyłem skarpetki nagle ktoś zadzwonił do drzwi mego domu. Kiedy drzwi otworzyłem znalazłem się w towarzystwie kilku różnokolorowych ludzi, z maseczkami na ustach i kijami do grę w palanta, którzy przyszli oznajmić mnie, że są z komitetu blokowego Postępowej Demokracji w mojej mieścinie od dzisiaj zwanej Trocki-burg i przyszli poinformować mnie jakie nowe prawa w nowym roku 2021 będą mnie obowiązywać. Poniżej posługując się aplikacją na mym iPhonie nagrałem przebieg rozmowy z moimi gośćmi.
Witajcie towarzyszu Zetempowiec, my tu przyszli Was zapytać, czy jesteście za czy przeciw? Z naszych kartotek wynika, że kiedyś należeliście do postępowej organizacji w Polse Ludowej i chcemy poprostu potwiedziec że Wasze poglady liberalne nie uległy zmianie.
Mając doświadczenie jeszcze z PRL-u odpowiedziałem klarownie ale ostrożnie, że jestem za nie będąc jednak pewny, że może przeciw jest właściwe.
No to się cieszymy, aczkolwiek Wy z wyglądu człowiek blady, mówiąc brutalnie po prostu biały, my mamy podejrzenie, że jesteście rasistą. Pozwólcie, że wejdziemy do waszego domu, aby sprawdzić czy nie macie posągu jakiegoś faszystowskiego Kościuszki, Pułaskiego albo świętego, byle jakiego, który należy rozbić.
Nie, Kościuszki pomnika nie mam, ale mam na ścianie dwa obrazy, jeszcze z PRL-u na jednym biedny chłop pańszczyźniany, być może mój pradziadek, jedzie wozem zaprzęgniętym w chudą szkapę, polną drogą. Znaczy to, że jest to obraz białego, bezrolnego wiejskiego proletariusza. Na drugim obrazie widać malowane na olejno płaczące wierzby, które płaczą z powodu ich ucisku przez faszystowski, kapitalistyczny rząd polski w tamtych czasach.
Towarzyszu Zetempowiec, ja natomiast widzę, że po lewej stronie, zaraz przy drzwiach wisi na gwoździu złocony talerz wrogiej nam białej kobiety, wyraźnie heteroseksualnej, z napisem Natalia Potocka. Czy to ktoś z Waszej rodziny?
Nie, Towarzyszu Blokowy to nikt z mojej rodziny. Moja rodzina chłopska i uciskana przez rodziną arystokratów Potockich. Talerz ten kupiłem jeszcze w PRL na jarmarku zwanym CEPELIA. Czy może wisieć, czy mam zaraz go rozbić?
Pozwólcie, że się na temat Natalii Potockiej skomunikuje z Komitetem Centralnym. On maja kartotekę tych wszystkich arystokratów, zarówno popierających wyzwolenie Bastylii we Francji jak i wrogich przeciwnych postępowi społecznemu i technicznemu, jak na przykład wynalazek gilotyny, pary i elektryczności. Potocka niech na razie wisi!
Również te dwa obrazy mogą zostać, ale nas bardziej interesuje wasza historia rodzinna. Czy w Polsce nie mieliście czarnych albo islamskich niewolników.
Nikt z mojej rodziny żadnych niewolników nie miała nawet moi pradziadkowie byli niewolnikami, jeszcze za ruskiego Cara, przypisanymi do ziemi.
Czy twoi pradziadkowie byli czarnymi niewolnikami czy białymi? Jeśli białymi to dlaczego?
Niestety przez tragiczny splot genetycznej rzeczywistości rodzice moich pradziadków też byli biali. Bardzo tego żałuję i przepraszam. Czy mogę przepraszać na stojąco czy mam uklęknąć?
My wiemy Towarzyszu Zetempowiec, że macie artretyzm, który powoduje, że jak uklękniecie to już powstać nie będzie możliwe. Wiec z powodów medycznych zwalniam Was z obowiązku przepraszania na zgiętych kolanach.
Co waszej orientacji seksualnej, czy jesteście za czy przeciw?
Ogólnie biorąc to jestem bardziej za a mniej przeciw. Jestem sympatykiem a nie uczestnikiem
Wy tu coś kręcicie.
Podkreślam, że jestem za więcej seksu a mniej przeciw seksowi.
Jaki seks macie na myśli? Chcemy wiedzieć, czy jesteście za seksem z osobami LGTBQ+?
Jestem oczywiście za, szczególnie jeśli chodzi o grupę oznaczona znakiem+, aczkolwiek do dzisiaj nie wiem kto to jest albo co oni/one są. Musze jednak dodać, że jeszcze w liceum. W 9tej klasie miałem kolegę, który siedział ze mną w jednej ławce i trzymał mnie za kolano. Na imię miał Adolf. Godziłem się na to, bo w zamian przynosił mi bułki z szynką. Później, jak dorósł to nawet został oficerem postępowej organizacji zwanej Urząd Bezpieczeństwa zwalczającej kapitalistów i arystokrację. Mówię o tym, aby podkreślić moja sympatie dla całej grupy LGTBQ+ i Urząd Bespieczeństwa Publicznego.
Towarzyszu Zetempowiec, jak wam się wydaje, ile jest członków LGBTQ+ w społeczeństwie?
Wedle mnie, a właściwie wedle prasy i TV to przynajmniej aktywnych członków i członkiń nie mówiąc o grupie T, Q + to jest 51,99% . Resztę stanowią heteroseksualni sympatycy i mała grupa faszystowskich heteroseksualistów obliczana na 0.9%.
Jak wam się wydaje, dlaczego nasza Partia Liberalno-Demokratyczna i Rząd tolerują heteroseksualizm w społeczeństwie.
Oczywiści są oni, ci heteroseksualiści, przydatni jako sympatycy w tak zwanych liberalno-demokratycznych wyborach no i z praktycznych wymogów rozmnażania się grupy LGBTQ+. To archaiczne rozmnażanie jest konieczne do momentu, kiedy rozmnażanie będzie się odbywać bezpłciowo, przez pączkowanie. Czy mam wyjaśnić proces pączkowania?
Nie, dziękuję, Towarzyszu Zetempowiec, widać jest, że jesteście doskonale naukowo poinformowani.
A jaki jest wasz stosunek do kobiet?
Jak najbardziej pozytywny od przodu i od tyłu. Chudych nie lubię, bo wyglądają niezdrowo.
Dziękuję za szczerą i konstruktywną opinię.
Nasze bieżące władze też popierają tężyznę, wagę i wymiary zarówno w milach jak i centymetrach.
A ustrój społeczny? Co myślicie o kapitalizmie?
Kapitalizm trzeba obalić, aby wszyscy mieli po równo. Ludzie winni pracować jak im się zechce, ale nie za dużo. Rząd powinien wszystkim dawać kartki na umiarkowane życie. Ludzie, którzy pracują za dużo winni zostać surowo karani za zachowanie aspołeczne. Dają zły przykład młodzieży. Trzeba im odebrać kartki na chleb i mydło. Niech głodują i śmierdzą!
Wy Towarzyszu Zetempowiec jesteście brutalni w swych ocenach sytuacji. Mam nadzieję, że perswazja wystarczy i pracujących za dużo nie będziemy zmuszeni głodzić.
My Towarzyszu Zetempowiec mamy wytyczne i specjalny kwestionariusz, który was zakwalifikuje do odpowiedniej grupy społecznej.
A jak taki kwestionariusz wygląda i jakie pytania zawiera?
Oto przykłady:
1. Czy jesteś za, bardzo za, jak najbardziej za.
2. Czy uważasz się za Czarnego Amerykanina, Biało-Czarnego Amerykanina, Białego Amerykanina z genetycznym pochodzeniem afrykańskim (oznaczyć procent genów)
3. Czy uważasz że Czarne Życie Ma Znaczenie? Podaj procent znaczenia np. 100%,200%.300%
4. Czy uważasz, że Życie Ma Znaczenie, podaj procent np.: 0%,-10% itd
5. Czy biali winni przepraszać za fakt, że są biali na jednym kolanie, na dwu kolanach czy plackiem na leżąco.
6. Czy osoby białe mające problemy medyczne, jak artretyzm mogą przepraszać na stojąco a osoby sparaliżowane poprzez odcisk kciuka lub mrugnięcie oka?
Wygląda na to, że jest możliwość zakwalifikowania was, Towarzyszu Zetempowiec do grupy umiarkowanie postępowej. Chcieliśmy wam przypomnieć, że kwalifikacje możecie podnieś, pomimo że na przeszkodzie jest wasze blado-białe pochodzenie, do grupy zdecydowanie postępowej. Wymaga to wpłaty $10,000 na konto w Międzynarodowym Banku Ludzi Postępowych (MBLP), którego honorowym prezesem był do niedawna znany filantrop Jeffrey Epstein, któremu się zmarło w więzieniu w Nowym Yorku. Podobno przez drobną pomyłkę, sznurując buty, powiesił się na sznurowadle.
Jak widać Towarzyszu Zetempowiec z waszych odpowiedzi to byliście doskonale wykształceni w czasach postępowych waszej byłej ojczyzny PRL, niestety dzisiaj faszyzującej. Gratuluję!
Przewodniczący: podpis mało czytelny
KOMITET BLOKOWY POSTĘPOWEJ DEMOKRACJ w Trocki-burgu, (dawniej Columbus) , jak dotychczas w USA
Reply Reply All Forward

Friday, June 08, 2018

Zamierzch Amerykanskiego Imperium

ZMIERZCH AMERYKAŃSKIEGO IMPERIUM
Dziennikarze i politycy lubią porównywać Stany Zjednoczone do Imperium Rzymskiego a pokój, jaki na początku naszej ery gwarantował Rzym i jego armie, zwany, po łacinie, jako Pax Romana. Natomiast dzisiaj pokój, jaki gwarantują Stany Zjednoczone lubią nazywać, przez analogię, „Pax Americana”.  Pokój Rzymski trwał tak długo jak długo trwało Imperium Rzymskie, czyli od roku 27 przed Chrystusem do roku 1453  po urodzeniu Chrystusa, kiedy to Turcy Otomańscy podbili Konstantynopol dzisiaj zwany Istambułem. W tym okresie istniały dwa imperia, zachodnie z siedzibą w Rzymie, które istniało do roku 476 po Chrystusie i Imperium Bizantyjskie z siedzibą w Konstantynopolu, dzisiaj Istambule.  W sumie Imperium Rzymskie i Bizantyjskie zarządzały Europą Zachodnią , Afryką Północną i Małą Azją przez około 1500 lat. Wiele książek napisano na temat, dlaczego Imperium Rzymskie i Bizantyjskie upadło, ale jedną wspólną cechą, która spowodowała upadek tego polityczno-wojskowego i kulturalnego tworu, było, że Imperium rozrosło się ponad możliwość strawienia rozległych zdobyczy w postaci ludzi o różnych kulturach i językach mieszkających w odległych krajach, które nie było możliwości kontrolować z centrali. Trzeba się z tym faktem pogodzić i starać się trzeba, aby zmierzch Imperium Amerykańskiego był bezbolesny, czyli nie skutkiem wielkiej wyniszczającej wojny lub domowej rewolucji na skalę Rosji w roku 1917, czy też zdarzeń, jakie miejsce przy upadku Rzymu i Konstantynopola.
Na gruzach Imperium Rzymsko-Bizantyjskiego zaczęły powstawać inne imperia. Ograniczmy się do tych, które przyczyniły się do europejskich wojen, które pamiętają nasi dziadkowie i my sami, czyli do wieku dziewiętnastego i dwudziestego. Było to Imperium Angielskie, Francuskie , Rosyjskie i Amerykańskie zwane jako USA. Rozpad Imperium rosyjskiego zaczął się jeszcze przed pierwsza wojna światową, pogłębił się w czasie wojny ale na kilkadziesiąt lat jego życie zostało przedłużone przez wynalazek nowej religii, zwanej „Marksizmem-Leninizmem” i stworzeniem z  Rosji Carów  zlepek zwany ZSSR ( Związkiem Sowieckich Socjalistycznych Republik). Jak było do przewidzenia zlepek ten funkcjonował tylko 80 lat i Rosja się skurczyła ponownie, aczkolwiek jej olbrzymie posiadłości azjatyckie i północne (Syberia) zostały nietknięte. Stany Zjednoczone od czasów pierwszej wojny światowej rosły w siłę, a szczególnie dostały zawrotu głowy w momencie załamania się sowieckiego systemu w roku 1989, zapoczątkowanego w Polsce przez ruch Solidarność.  Politycy amerykańscy zaczęli wierzyć, że amerykański system zarzadzania oparty na dwóch partiach politycznych zasadniczo nie wiele różniących się między sobą jest powodem wielkości Ameryki, czyli USA. Nie zauważali jednak albo udawali, że nie widzą, że potęga naszego kraju ulega stopniowej erozji.


Stopniowa Erozja Potęgi Amerykańskiej
Po drugiej wojnie światowej, tylko dwie potęgi zostały warte zainteresowania. USA i ZSSR. Obydwie miały wbudowany w ich systemy polityczno-ekonomiczne bombę zegarową, coś w rodzaju początków nowotworu. W wypadku ZSSR nowotworem tym był system marksistowsko-leninowski traktowany, jako religia sowieckiego systemu. USA, natomiast opierała swój system na ekspansji ekonomicznej i militarnej popieranej od czasu do czasu wojną, poprzez pośredników. Do bezpośredniego konfliktu między mocarstwami nie doszło z powodu śmiertelnego zagrożenia bombami jądrowymi, którymi dysponowali obydwaj szermierze, jeden demokratyczny drugi komunistyczny. W miarę upływu czasu, jak można było przewidzieć, system komunistyczny a raczej marksistowsko-leninowski upadł i można powiedzieć, że wycofał się z pola walki, a raczej z konkurencji o władze nad światem, zostawiając pole bitwy, czyli resztę świata Amerykanom. Sukcesem tym zachłystnęły się pewne grupy polityczne w Ameryce, tak zwani neo-konserwatyści, którzy zaczęli głosić teorię, że wiek następny, czyli wiek 2100 jest Wiekiem Amerykańskim. Taka mocarstwowa megalomania podobała się wielu Amerykanom, którzy wolą nie pamiętać o wojnie w Wietnamie i Afganistanie. Czyli dzisiaj mamy taką sytuację, jaka mamy. Na politycznym horyzoncie nie ma człowieka, który  odważyłby się powiedzieć Amerykanom: „Trzeba żyć z pracy, nie z pożyczek, bo jesteśmy bankrutami”. Był  jeden taki, nazywał się DR. Ron Paul, który mówił podobnie,  kandydował na Prezydenta, ale go wyśmiano.

Przegrana wojna w Wietnamie i jej konsekwencje
Wedle mnie USA dało się nabrać na iluzję, jaką roztaczali Sowieccy marksiści, o wyższości systemu „socjalistycznego” nam kapitalistycznym. Ta iluzja była przeznaczona dla użytku wewnętrznego, dla otumanienia sowieckich mas, a nie dla amerykańskich polityków, którzy uwierzyli w „teorię domino” , że raz jakiś kraj zostanie zarażony komunizmem, ten już jest na zawsze stracony dla demokracji. Gdyby USA nie dawało się wciągnąć w wojnę w Wietnamie i kolejne wojny w krajach „trzeciego świata” finanse amerykańskie byłyby dużo zdrowsze niż dzisiaj.
Dla Amerykanów wojna w Wietnamie skończyła się 15 sierpnia 1973 roku, trwała 20 lat i kosztowała około 57 tysięcy zabitych Amerykanów , 2 milionów zabitych cywilnych Wietnamczyków i 1,3miliona zabitych wietnamskich żołnierzy. Ekonomicznie licząc wedle wartości dolara z roku 2011, wojna w Wietnamie kosztowała US około 1 tryliona dolarów. US przegrało ta wojnę na trzech frontach, na froncie wojskowym, domowym i ekonomicznym. Pod koniec wojny społeczeństwo amerykańskie, szczególnie młodzież było na progu rewolucji z powodu niekończącej się wojny, która nie miała poparcia społecznego. Ludzie przestali wierzyć w „teorię domina”. W końcu prezydent Nixon zrozumiał, że dalsze utrzymanie powszechnego poboru do wojska jest niemożliwe, zakończył obowiązkowy pobór 15 sierpnia 1971 roku.  Tego samego dnia Prezydent Nixon zakończył wymienialność dolara na złoto, nie będąc w stanie spłacać długów zaciągniętych na prowadzenie wojny w złocie. Od tego momentu dolar stał się tak zwaną waluta opartą na zaufaniu do rządu i systemu amerykańskiego, a nie na rzeczywistej wartości. Powstała możliwość nieskrępowanego druku pieniędzy, dla finansowania braków budżetowych związanych z następnymi wojnami. Ta możliwość stała się powszechna i nawet ubrano ją w nową nazwę: „Financial Easing”, czyli Łatwość Finansowania.

Dolar rezerwowy podtrzymuje imperialne ambicje
Od przegranej wojny w Wietnamie, zapał do dalszych wojen w odległych krajach zniknął na 20 lat, aż do wojny w Afganistanie, która trwa do dzisiaj, czyli 17 lat i jej koszt jest porównywalny do wojny wietnamskiej, czyli ponad 1 trylion dolarów.
Kontynuacja wojny w Afganistanie jest możliwa z powodu zlikwidowania obowiązkowego poboru do wojska i zastąpienia go dobrze opłacanymi ochotnikami. „Wynalazek” dolara, jako waluty rezerwowej, zezwala na dalsze finasowanie tej wojny jak i szeregu innych wojen na Bliskim Wschodzie, w Iraku i Libii oraz utrzymanie baz amerykańskich w 140 krajach. Co najważniejsze, „dolar rezerwowy”, tak długo jak nie jest używany w obrocie wewnętrznym w USA, tak długo nie powoduje inflacji, jaka miała miejsce w Niemczech po pierwszej Wojnie Światowej, a dzisiaj w Wenezueli. Trzeba przyznać, że nie wszystkie pożyczone pieniądze idą w USA na wojsko. Z uwagi na pozbycie się miejscowego przemysłu, co spowodowało stały deficyt w handlu zagranicznym USA, od roku 1984, powstało w USA ukryte bezrobocie i wzrost świadczeń socjalnych dla tej grupy ludzi. Tego rodzaju metoda utrzymania ładu socjalnego ma na dłuższą metę skutki uboczne, jakimi jest plaga narkotyków i gangów terroryzujących miasta amerykańskie oraz ponad 10 milionów nielegalnych Meksykanów, podejmujących się pracy, jaką pogardzają urodzeni Amerykanie.

Dlaczego jednak żyje  się nam tak  dobrze, kiedy jest tak źle?
Jednymi z nas żyje się bardzo dobrze, innym mniej, ale w porównaniu do krajów Ameryki Południowej czy nawet Chin, stopa życiowa Amerykanów jest większa niż mieszkańców wielu innych krajów. To zjawisko ma miejsce z powodu życia za pożyczone pieniądze. Pieniądze pożyczają nam kraje, które kupują nasze obligacje pożyczkowe, tak zwane Federal Bonds, które wypuszcza rząd amerykański, aby pokryć niedostatki budżetowe. Dlaczego inne kraje kupują te obligacje, które nie maja pokrycia w złocie? Dlatego, że jak na razie dolar amerykański stanowi tak zwana walutę rezerwową, za którą inne kraje mogą kupić sobie ropę naftową, która jest wyceniana w dolarach. Mniejsze kraje, jak Libia i Irak, które chciały w przeszłości podważyć sprzedaż ropy za dolary amerykańskie, doświadczały bolesnej lekcji i zmuszone zostały do zmiany ich poglądów na temat wyceniania ropy. Dzisiaj jednak, sytuacja jest poważniejsza, jako że Chiny, Indie i Rosja zamierzają handlować miedzy sobą we własnych walutach, a podobne intencje ma także Iran. Militarna interwencja w stosunku do Chin i Rosji nie wchodzi w rachubę z powodu ich potencjału nuklearnego. Nikt nie chce wojny nuklearnej, w której nie będzie zwycięzców. Natomiast istnieje jasno widoczna tendencja podważania wartości dolara przez Chiny i Rosję i jeśli im się to uda, to Ameryce będzie groził krach finansowy na miarę roku 1929, albo głębszy.
Czas na konkluzję
Mam nadzieję, że ktoś w USA zdaje sobie z tego sprawę i że istnieje w USA plan na możliwość takiej katastrofy finansowej, w której  nasze oszczędności znikną z dnia na dzień. Zwykle Imperia, którym grozi upadek i wewnętrzna rewolta, uciekają się do wojny, jako argumentu scalającego społeczeństwo. Zastanawiam się, kogo dzisiaj US mogłoby względnie bezpiecznie zaatakować? Może...Iran? Ciekawe jest, że upadek Imperium ZSSR odbył się bezkonfliktowo. Może warto wyciągnąć a tego wnioski?
Jan Czekajewski
8 czerwiec, 2018r







 
/* Google Analytics Script */