Thursday, November 26, 2009
Fantastyczna Historia Mojej Rodziny Siemion
Ustne opowieści przekazywane z ust do ust w naszej rodzinie wspominają, że ród Siemionów sięga czasów przedhistorycznych, epoki kamienia łupanego. Nic więc dziwnego, że Siemionowie osiedli przed wiekami w okolicach Częstochowy, a właściwie Olsztyna, Złotego Potoku i wsi Janów Częstochowski. W tej to okolicy było dużo kamienia wapiennego z Epoki Jurajskiej, jako że cała okolica zalicza się do Jury Krakowsko -Częstochowskiej. Niechętni naszej rodzinie jaskiniowcy, zarzucali Siemionom, że z lenistwa wybrali łupanie kamienia wapiennego, jako że był miękki do obróbki, zamiast mężnie łupać twardy krzemień, nadający się na groty do strzał i włóczni. Niemniej moi przodkowie wiedzieli co czynią, jako że w kamieniu wapiennym łatwiej łupać obszerne jaskinie, które w owym czasie odpowiadały dzisiejszym domkom jednorodzinnym albo kondominium i szły na rynku jaskiniowych nieruchomości „jak woda”. Dzisiaj można by ich określić jako jaskiniowi „deweloperzy” Moi przodkowie łupali wiec jaskinie i odsprzedawali je innym, mniej przedsiębiorczym Sarmatom czy Jadźwingom za skóry niedźwiedzie, miód pszczeli a także cycate branki germańskie, które Sarmaci porywali z niedalekiej Germanii i Ziemi Opolskiej. Branki te w miarę upływu czasu wzbogaciły pulę genów naszej rodziny, przejawiających się do dzisiaj w seksualnych upodobaniach i predyspozycjach męskich członków naszego klanu do obfitych biustów.
Oczywiście, rodzina nasza nie miała wtedy rodowego nazwiska Siemion, tylko, jak to wtedy było przyjęte, nazywali ich urągliwie „Wapniacy”, ze względu na ich kamieniarską profesję.Jak się stało, że przezwisko „Wapniak” zmienione zostało na nazwisko „Siemion” opisze poniżej.eorgia;">Ponieważ, przy przedstawianiu się, wymienianie przezwiska wszystkich przodków było uciążliwe, więc moi przodkowie, dumni ze swej długiej linii genealogicznej wprowadzili pojecie matematycznej potęgi, przy swym imieniu. Uprościło to i skróciło czas wypowiadania nazwiska. Zamiast przedstawiać się jako Wapniak syn Wapniaka, który był synem Wapniaka, a jego ojciec był także Wapniakiem, moi przodkowie nazywali się Wapniak do potęgi 3, 4 albo 10, co znaczyło, że dany Wapniak nie wypadł kozie spod ogona, ale miał rodowód sięgający do 3,4 albo 10-tego pokolenia. Ten wynalazek dowodzi, że moi przodkowie mieli talent matematyczny, który jest widoczny do dzisiaj u niektórych żyjących członków naszej rodziny. Można by tu zaryzykować stwierdzenie, ze moi przodkowie, Wapniacy-Siemion, byli Słowiańskimi Pitagorasami, swoich czasów.
Sytuacja taka trwała ponad tysiąc lat, rod nasz się rozrastał ale pozostawał ciągle plebejski. Jego matecznikiem ciągle pozostawało podnóże Zamku w Olsztynie, zlokalizowanego na szczycie góry wapiennej.
Moda na jaskinie z upływem czasu zanikła z powodów demograficznych i przemieszczania się populacji na tereny płaskie, rolnicze, gdzie nie było warunków do dłubania jaskiń. Co bogatsi zaczęli budować kurne wille z modrzewia a biedniejsi świerkowe. Mój przodek obserwując zanikający popyt na nieruchomości jaskiniowe, postanowił przeszkolić rodzinę w nowej technologii wypalania wapna, którą sam ulepszył i uśredniowiecznił. W tej dziedzinie wyprzedził historię, jako, że z czasem Polacy zaczęli budować dom i zamki murowane, do budowy których wapno było nieodzowne. Podobno Polska murowana jest zasługą jednego z moich przodków który podsunął ten pomysł królowi Kazimierzowi Wielkiemu, o którym wiemy, że zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną ( z kamienia wapiennego)Georgia;Jak stare dokumenty wskazują moi przodkowie byli ludźmi religijnymi i tak jak to był wtedy w zwyczaju, po zrobieniu znacznego szmalu na handlu jaskiniowym, wybierali się w podróże dziękczynne do Ziemi Świętej, znanej dzisiaj pod nazwą Izrael. Z jednej z tych podróży na Bliski Wschód mój przodek, poza relikwią w postaci paznokcia Świętego Jana „Pazernego”, otaczającego opieką bankierów, przywiózł nasiona lnu, zwane „siemie lniane” i wedle podpatrzonych tam praktyk zaczął uprawiać len, dając początek polskiemu przemysłowi tekstylnemu. Z powodu tego właśnie siemienia lnianego, rod mych przodków zwany wapniakami, zaczęto nazywać Siemionami.
W roku 1410 Król Władysław Jagieło rozesłał wici, że wojna z Krzyżakami wisi na włosku (jego brody) i każdy zdolny osiąść konia winien stawić się na Mazurach, w okolicy Giżycka aby „dać popalić” tym wrednym Krzyżakom. W tym samym czasie Starosta na Zamku w Olsztynie, nie mógł, niestety, dosiąść konia z powodu trapiących go hemoroidów, nakazał więc memu przodkowi, a jego słudze, , aby wybrał się rąbać Krzyżaków w jego zastępstwie.
Propozycja starosty była nie do odmówienia, aczkolwiek mój przodek był raczej mizernego wzrostu i kielnią lepiej niż mieczem władał. Wiedział on, że jest mała szansa, że z tej wyprawy wróci żywy do swego domu gdzie mieszkał, na kocią łapę, z cycatą Opolanką z uprzedniej branki. Męczyła go nie tyle perspektywa nieuchronnej śmierci od krzyżackiego miecza, co wizja, że jego ukochana nałożnica, w czasie jego nieobecności, bynajmniej nie będzie, jak to kiedyś się mówiło, przędła kądzieli. Na szczęście, humor mu się poprawił, kiedy wpadł mu do głowy pomysł nowej metody walki, nie wymagającej znajomości fechtunku ani konnej jazdy. Metoda ta zastosowana pierwszy raz na polu bitwy przez mego przodka została nazwana kilka wieków później Bronią Masowej Zagłady albo Bronią Chemiczną. Na szczęście Konwencja Genewska nie była jeszcze wtedy podpisana i Krzyżacy, pokonani pod Grunwaldem, nie mogli się na nią powołać, ani wytoczyć memu przodkowi procesu w Genewie, Malborku albo Norymberdze.
W drogę na Grunwald wybrał się mój przodek, w towarzystwie kilku pachołków i kilku osiołków objuczonych workami, ze swym wynalazkiem, czyli wapnem „nie lasowanym”, żrąco-palącym w zetknięciu z wodą. Kiedy losy bitwy pod Grunwaldem się ważyły i wynik wisiał na włosku (brody Króla Jagiełły), mój przodek z grupą zdesperowanych, niepomnych na niebezpieczeństwo olsztyńskich pachołków popędzili, gubiąc po drodze kierpce, na bosaka, w kierunku namiotu Wielkiego Mistrza i sypnęli mu i jego przybocznej drużynie, w oczy, niegaszonym wapnem. Oślepieni Krzyżacy zaczęli wydawać okrzyki bólu, które reszta armii krzyżackiej interpretowalna jako komendę do odwrotu. Uciekających Krzyżaków dobiła Polska Husaria i sprzymierzeni z nami Tatarzy. W ten sposób właśnie Zjednoczone Chorągwie Polsko-Litewskie (ZChPL) wygrały bitwę pod Grunwaldem, z wydatną pomocą mego przodka.
Georgia Także, ponad dwieście lat później, w roku 1655, ród Siemionów zapisał się chlubnie w czasie Potopu Szwedzkiego w obronie klasztoru na Jasnej Górze. Siemionowie poradzili Księdzu Kordeckiemu, Przeorowi Klasztoru, zgromadzić duże ilości siemienia lnianego, które w warunkach oblężenia miało różnorodne znaczenie obronne. Siemię stanowiło wysoko kaloryczne pożywienie dla załogi broniącej klasztoru, a także wylewane z wrzącą wodą na głowy intruzów śmiertelnie parzyło wspinających się na wały obronne żołnierzy Generała Mulera.
Za tę właśnie zasługę, która zaważyła na przyszłości Korony Polskiej, Król Władysław Jagiełło, nadal memu przodkowi szlachectwo i włości, oraz gwarantował mu dostawę ( wieloletni kontrakt) oleju tłoczonego z siemienia na Dwór Królowej Jadwigi. znajdowały się we wsi Kozie Głowy w pobliżu rodzinnego Olsztyna koło Częstochowy.
Georgia;">Nadanie to zostało potwierdzone przez Króla Kazimierza po wypędzeniu Szwedów z Polski, pomnego zasług Siemionów w obronie Jasnej Góry.
Od tego więc czasu, od wspomnianego zagonu lnu, którego nasiona zwą się siemię lniane, nasz ród stal się rodem szlacheckim z rodowym imieniem Siemion. Jak już wspomniałem, rozbiory Polski podzieliły naszą rodzinę i jej część która pozostała po stronie pruskiej, została zgermanizowana i przyjęła nazwisko zrazu Ziemon a następnie, za zasługi w wojnie Prusko-Francuskiej, obdarzona tytułem szlacheckim Baronów na Kozich Głowach.