Thursday, December 15, 2005

Henryk Czekajewski- Biografia

Henryk Czekajewski zmarł w Warszawie ( w Domu Opieki im Sw. Huberta w Zalesiu Górnym ) w roku 2004. Kawaler, samotnik, dziwak. Mieszkał prawie cale życie w Pyrach pod Warszawą w domu opalanym drzewem, bez kanalizacji i wodociągu. Wode do picia dowozil rowerem. Daleki mój krewny ( nasi dziadkowie byli braćmi). Po wojnie pracował jako kierowca autobusów miejskich. Jego brat, Bogdan Czekajewski, w czasie wojny walczyl w Armii Andersa. Po wojnie osiadł i umarł we Francji, gdzie sie ozenil z Francuska. Mieli dwie corki, dzisiaj juz dorosle. Trudno sie bylo spodziwac po Henryku, że Henryk pisal całe życie poezje. Po smierci Henryka Czekajewkiego poprosiłem Panią Mielczarek o przepisanie jego wierszy z wielu recznie pisanych kartek w celu ich upowszechnienia. Zauważcie Państwo, że wiersze Henryka są intersujące i ambitne mimo, że Henryk mial zaledwo srednie wykształcenie i kiedys pracowal jako kierowca autobusu.

Pamietnik Franciszka Czekajewskiego, 1939-1945

Pamietnik z Okresu Drugiej Wojny Swiatowej
pisany w Częstochowie przez Franciszka Czekajewskiego
Od dnia 1 września 1939r do dnia 8 września 1945r.

Franciszek Czekajewski urodził się w roku 1890 w Przedborzu w powiecie Radomsko w zaborze rosyjskim. Zmarł w roku 1977 w Częstochowie. Miał trzech braci, Kazimierza- naczelnika poczty w Kłomnicach, Stefana-naczelnika wiezienia w Kowlu na Kresach Wschodnich i Jana- lekarza weterynarii w Radomsku k/Częstochowy. Brat Kazimierz był ojcem Leokadii Biwan (Luni) i Anny Jędrusik. Brat Stefan miał dwu synow- Edmunda i Tadeusza, Brat Jan (weterynarz) miał także dwu synów- Włodzimierza i Marka
Autor miał także siostrę, Anatalie Waleska zamieszkałą w Miłośnie pod Warszawą, która miała syna Jerzego (Jurka)

Brat Stefan został prawdopodobnie zamordowany przez Sowietów wkrótce po ich wkroczeniu do Kowla w 1939r.
W okresie przedwojennym, a także po wojnie, Franciszek Czekajewski, pracował jako technik w Urzędzie Telefonów w Częstochowie. W okresie wojny Franciszek Czekajewski pracował w fabryce papieru w Częstochowie.
Ożeniony był z Honorata, córką Piotra i Marii Borkiewicz, obydwoje pochodzenia chłopskiego z wiosek położonych w pobliżu Częstochowy. Piotr Borkiewicz (teść Franciszka) przed wojna awansował do stanowiska majstra w fabryce tekstylnej „Peltzery”, gdzie także pracowała w czasie wojny jego córka Honorata (żona Franciszka)l. W roku 1934 urodził im się syn, Jan Czekajewski, którego w swym pamiętniku Franciszek nazywa „Januszek”. W okresie powojennym urodziło im się jeszcze dwoje dzieci, córka Anna, zamieszkała obecnie w 2005r, w Częstochowie i syn Adam, obecnie zamieszkały w USA.

Pamietnik ten zostal zdeponowany w Biblotece Narodowej w Warszawie , 14 grudnia 1997r.
pod pozycja Ksiegi Przybytkow 1997 D719

Komentarze do tego pamiętnika sporządził, syn Franciszka, Jan Czekajewski ( „Januszek”),
Zamieszkały, w roku 2005, w Columbus, Ohio, USA











1. IX-1939 rŚniło rai się, że nocą ponad Jasną Górą zmierzyły się z sobą dwa wrogie sobie samoloty. Pod silnym wrażeniem zbudziłem się niezwłocznie, była to bardzo ranna jeszcze godzina, zaledwie dniało. Otworzyłem okno i ze świeżym orzeźwiającym powietrzem odczułem głuchą detonację. Zbudziła się żona, "co się dzieje" pyta. Wybiegliśmy na zewnątrz. Ha ulicy już było wielu ciekawych. Teraz, po rosie, co raz wyraźniej słyszy się stale powtarzające się detonacje, płynące tu z oddali, z zachodu. Niebawem przeleciały nad miastem jakieś samoloty. Wojna - nieprzyjaciel atakuje graniczne punkty. Ludzie z niedowierzaniem przysłuchują się nowym dalekim grzmotom i ogłuszającemu warkotowi płynących nad miastem eskadr lotniczych, "to chyba manewry", powtarzając sobie.O godzinie 8, normalnie poszliśmy do pracy. Na wszelki wypadek przewiesiłem przez ramię maskę gazową. W wielu punktach miasta widać ''dużo młodych ludzi ze wsi dopytujących się o Starostwo względnie P.K.K. W biurze kręci się dużo wojskowych. Z ust do ust powtarza się wiadomość, że komunikacja z Wieluniem i Krzepicami przerwana, że pogranicze płonie w ogniu wojennym. O godzinie 10-ej Urząd otrzymał oficjalne zawiadomienie, że wojna istotnie już się rozpoczęła. O godz. 11 przybył do Urzędu naczelnik Poczty z Kłobucka, oświadczając, że Krzepice o świcie były zbombardowane. Wojska nieprzyjacielskie wkroczyły do miasteczka bez boju. W mieście i okolicy dużo zabitych i rannych, po Częstochowie snują się zbiegowie cywilni z terenów objętych wojną, którym udało się przedrzeć przez pozycję. Niektórzy z nich w bieliźnie umknęli z płonących zagród. W godzinach od 11 - 14 otrzymujemy normalne pobory za miesiąc wrzesień ze wszystkimi potrąceniami na Ligę Obrony Powietrznej, Fundusz Obrony Narodowej, Fundusz Obrony Morskiej itp. Z każdą minutą udziela się wszystkim coraz większe podniecenie , oprawcy nie ma już mowy. Wydaje się ostatnie polecenia odnośnie ewakuacji mienia państwowego.
Na dziedzińcu naszego gmachu pojawiły się podwody celem wywiezienia magazynów i innych urzędowych szpargałów. Do ostatniej chwili nie wiadomo co mają czynić rodziny naszych pracowników, brak konkretnych w tym względzie zarządzeń działa przygnębiająco na cały personel. Niektórzy na własną rękę próbują ewakuować swe rodziny i ubogi dobytek. Nad miastem unoszą się jakieś samoloty, większość przechodniów nie orientuje się nawet do kogo one należą. Na krótko przez g. 15 koledzy powtarzają sobie lokalne zarządzenie urzędu, że ich rodziny z. ręcznymi bagażami mogą się zgłosić na dziedzińcu gmachu pocztowego, skąd w miarę możności będą ewakuowane na tyły działań wojennych. Pobiegłem do domu aby poczynić przygotowania do odjazdu. W domu zastaję kuzynkę Władę, proponuje ona wspólny wyjazd ich końmi do Janowa. Mając na względzie trudności komunikacyjne urzędu, chętnie korzystam z nadającej się okazji i w godzinę później żona z synem Januszkiem, z trochę pościeli, 2-ma walizami, koszem, a nawet łóżeczkiem Januszka .pomknęliśmy przez Zawodzie, zabierając rodzinę Muskalskich, do Janowa. Po drodze, w obrębie miasta, spotykamy gniazda karabinów maszynowych, a nawet działo przeciwlotnicze. Na szosie olsztyńskiej żegnam swoich do jutra, a sam wracam do biura po dalsze rozkazy. Na dziedzińcu pocztowym wre. Podwórko zapchane masą ludzi, w tym dużo kobiet i dzieci, objuczonych tobołkami, trwożnie wyczekujących pojazdów, które by jak najspieszniej wywiozły ich w bardziej bezpieczne miejscowości. Na podstawione furmanki, ku zgorszeniu zebranych, ładują się szpargały pocztowe, druty, izolatory itp. wątpliwej wartości materiały, a ludziska próżno czekają swej kolejki. Nad pocztą i najbliższymi budynkami zagrały motory nieprzyjacielskich bombowców, panika, ludziska chronią się do bram, słychać warkot karabinów maszynowych i trzaski dział przeciwlotniczych. Mimo gęstej strzelaniny wszystkie maszyny nieprzyjacielskie bezkarnie poszybowały dalej na Zachód. Robi się zmierzch.
Na ulicach widzi się znajomych, popychających wózki z Małymi dziećmi pełne ręce bagaży. Wszystko to kieruje się na wschód. W przekonaniu że władze nie są w stanie zagwarantować nam rychłej i planowej ewakuacji, pobiegłem jeszcze do domu aby zabrać niezbędne mi do drogi drobiazgi, pożegnać teściów i na własną- rękę posuwać się ku swoim. O godz. 8 wieczór jestem ponownie w -urzędzie. Ścisk, tłok, nawoływania wśród powiększających się ciemności, fas kwili jakaś słaba dziecina, tu torsje męczą znajomego mi chłopca, a dalej jego ojciec półgłosem intonuje znaną arię: "Torreador",jako że i w takiej chwili nie zapomniał o wyskokach i zbyt może dużą dozę użył alkohol-s przed, wymarszem. Nadszedł jakiś wolny ciężarowy samochód, którym mają odjechać w pierwszym rzędzie kobiety i dzieci. W parę minut później wóz ten wypełniony po brzegi rusza z podwórka, za którym pozostaje jeszcze paręset osób z ogromną masą bagaży. Jeżeli chodzi o służbę techniczną, niektórzy z niej pełnią jeszcze te i inne czynności, ale większość już się gdzieś zapodziała tzn. już powędrowali. O godz. 10 w. wspólnie z Tymczukiem ruszyliśmy pieszo, biorąc kierunek na OlsztynW mieście kompletne ciemności i jakaś dziwna pustka i tylko na szosie, już za miastem, posuwają się nieprzerwane sznury wozów, które jak i my kierują się na Olsztyn. Noc ciepła. Aby nie wpaść pod konie albo rozpędzony samochód, szliśmy brzegiem lasu. W połowie drogi usiedliśmy,aby nieco wypocząć i zjeść skromny posiłek. O godz. 1 w nocy dobiliśmy do Olsztyna. Spotykamy wozy naładowane miejscowych gospodarzy, którzy z całym żywym inwentarzem opuszczająwioskę aby skryć się w lasach. Nocujemy we wsi i o świcie ruszamy dalej. Droga na Janów zamknięta dla prywatnego ruchu kołowego. W dalszym ciągu widzi się w przydrożnych lasach i zagajnikach jakieś okop wojskowe. Budzi się piękny jesienny lecz bardzo ciepły dzień. Po godzinie jesteśmy we wsi Zrębice, gdzie miałem spotkać rodzinę. Po długich i męczących poszukiwaniach ruszamy znowu na trakt janowski.

Nad wsią od strony Olsztyna pokazały się 4 bombowce nieprzyjacielskie, przykucnęliśmy w rowie przydrożnym, a nad nami nisko wzdłuż całej wsi jak straszne widmo dudniły ciężkie ich motory, wypatrując wroga. We wsi nie było żadnych oddziałów wojskowych. Po chwili dowiadujemy się ,że samoloty te obstrzelały z karabinu maszynowego grupę dzieci siedzących przed chatą, raniąc jednego chłopca dotkliwie w nogę. Opodal w polu leżą zwłoki jak należy wnosić z odzienia, gajowego lasów państwowych. Dokucza upał i znużenie po nieprzespanej nocy. Na drodze pełno furmanek, bydła l ludzkiego mrowia. uciekających wciąż dalej i dalej w godzinach obiadowych dobrnęliśmy do Janowa. Na rynku spotykam Władę Muskałską, prowadzi nas ona do Piotra Siemiona, gdzie czasowo zatrzymali się nasi. Z wielką ulgą witać, jako że jesteśmy już za pozycją. Przez miasteczko w dalszym ciągu snują się nieprzebrane karawany uciekinierów z nad granicy niemieckiej i najbliższych okolic Częstochowy. Wszystko to sprawia b. smutny widok.Z wielką radością zmieniam przepoconą bieliznę i po skromnym posiłku udajemy się z Tymczukiem do stodoły aby wyprostować sfatygowane kości może się nieco przespać. Wielkie zmęczenie oraz podniecenie nerwowe jakoś nie sprowadza upragnionego snu. Jeszcze chwilka i słyszymy charakterystyczny ogłuszający warkot nieprzyjacielskich bombowców tuż nad naszą strzechą, moment później zjadliwe wycie i rozdzierający łoskot spadających bomb. -Zerwaliśmy się , a na głowy sypią się nam śmiecie i próchno starej szopy. Co chwila słyszymy coraz to nowe wybuchy, szopa nasza, odnosi się wrażenie, rozłazi się po szwach, trzeszczą krokwie, spadają deski z powały i lada chwila oczekujemy katastrofy. Na szczęście zagroda nasza ocalała. Niszczycielskie samoloty już odleciały. Płonie kilka domów w sąsiedztwie. Ludzie bezradnie biegają wokoło. Jest dużo zabitych i rannych. Uciekamy z płonącego Janowa do lasu w obawie nowych nalotów. Z Jeleniej Góry widać jak na dłoni płonącą osadę.
Tu i ówdzie widać jeszcze bujające samoloty nieprzyjacielskie, które ostrzeliwały, pojedyncze osoby w polu. Nad wieczorem wracamy do Janowa skąd po krótkiej chwili, bez kolacji ładujemy manatki i ruszamy z wujkiem Bolkiem Siemionem na Lelów. Wyładowany po brzegi wóz z trudem przedziera się przez zwały zwalonych przydrożnych drzew i rumowiska zburzonych zabudowań. Tylko dzieci siedzą na wozie, wszyscy idą pieszo podtrzymując złożony nań dobytek. W ciszy nocnej, na leśnym trakcie Janów - Lelów, suną dalej niezliczone wozy, coraz to nowe zastępy uciekinierów. Po pewnym czasie zjeżdżamy z traktu, kierując się w boczną leśną drożynę. Wujek stawia projekt przedostania się do głęboko w lesie położonej gajówki jako najbardziej odpowiedniego schroniska, my zaś utrzymujemy, że winniśmy zdążać za urzędem tj. kierować się na Lelów i dlatego :-zgodzimy się na pozostanie w lesie. Składamy zatem swe manatki jak również i Włady a wujek ze swym kuzynem jadą na gajówkę. Stanęła między nami umowa, że po pewnym czasie wujek wróci tu i podwiezie nas do Lelowa. Śpiące dzieci ułożyliśmy na materacach i sami tuląc się do nich. Jest g. 1-sza w nocy. Słychać z oddali parskanie koni turkot wozów na trakcie. To dalszy ciąg uciekinierów. Wyraźnie od strony gajówki słyszy się wyraźny już turkot wozu, to dobry wujek wraca po nas. Jeszcze chwila, nasze toboły i dzieci znowuż są na wozie. Rozpoczyna się teraz uciążliwa droga po kolana w piachu. Silne konisko z trudnością ciągnie niewielki ten ładunek. Jedziemy jakimiś bocznymi dróżkami pełnych wykrotów i dawno już niewidzianych szlaków piaszczystych. Ożywia nas otucha, że z każdą chwilą zbliżamy się do Lelowa, jako wskazanego nam schroniska. Teraz jedziemy już sami tzn. oderwaliśmy się od tych mas spotykanych jeszcze przed godzina, które jak należy przypuszczać zjechały na właściwy trakt aelowski .Aczkolwiek to już późna noc , spotykamy w przydrożnych chałupach światełka i kręcących się po obejściu wieśniaków, wszyscy jak widać czuwają. Posuwamy się ciągle naprzód, dowiadując się przy tym, że do Lelowa mamy jeszcze 4 do 5 km. Teras znowuż widzimy jakiś ruch na drodze, to w jedną to w drugą stronę idą piesi, na rowerach, małymi grupkami, to poszczególni osobnicy, cywile, żołnierze i policjanci. Jedni uciekają z Lelowa, inni doń zmierzają. Mijamy jakieś chałupy, naraz furka, nasza skręca w najbliższe podwórko i wujek zdecydowanie oświadcza nam, że dalej nie pojedzie i przedświtem musi wrócić do swoich. Wyładowujemy nasze tobołki, przebudzone dzieci płaczą. Muskalska uderza w bek i spowrotem wrzuca na wóz swe dzieci i bety wyjaśniając wujkowi, że tam woli bliżej Janowa niż tu w obcych jej stronach pozostawać. Krótka chwilka pożegnania, zapłata podwody i pozostaliśmy sami na obcym sobie podwórku. Podchodzi de nas gospodarz, któremu wyjaśniamy powód naszego tu przybycia. Chciałoby się trochę odpocząć, więc pytam czy by nie można do stodoły. Otworzył nam spichrz, gdzie na podłodze posłaliśmy sobie, układając Januszka i sami staramy się zasnąć.Naraz słyszymy silną kanonadę, nadstawiam ucha i odnoszę wrażenie, że gdzieś w pobliżu stoi artyleria i zieje ogniem ponad nami, pociski których rwą się w odległości 5-4 km. na drodze Janów-Lelów. Żona odmawia pacierze, Januszek wylękniony płacze. Świta. Aby lepiej zorientować się w sytuacji, wychodzę ze spichrza. Pali się pobliska wioska, płonące domostwa, rozjaśniając teren, umożliwiają celniejszy obstrzał pozostałych jeszcze chałup. Strwożony gospodarz klaruje mi, że to prawdopodobnie nieprzyjacielska artyleria atakuje wycofujące się nasze oddziały, rozwiane teraz po lasach i polach, a które przedzierają się obecnie na Lelów.

2.IX.39 r.Jest może 4 rano. O spaniu nie ma już mowy. Staram się jak mogę wytłumaczyć swoim, że w obecnej chwili bezpośrednio nic nam, nie grozi. Artyleria, która jeszcze praży, częściowo przenosi swój ogień na coraz dalsze tereny w stronę Lelowa. Jak się później okazało nieprzyjacielskie zmotoryzowane oddziały stały sobie w odległości 400 m. od nas na szosie Żarki - Lelów skąd bez najmniejszych przeszkód siały zniszczenie w okolicy. Po drodze, tuż około naszych zabudowań, ciągle jeszcze widzi się uciekających. Zatrzymujemy młodego, bo zaledwie 17 lat mającego chłopca na rowerze. Na wylęknionym obliczu inteligentnego chłopca i po męczącej podróży widać wielkie zmęczenie. Mamusia kazała mi uciekać, wyjechałem o g. 11 wieczór z Częstochowy, ale teraz nie wiem co dalej począć, opowiada nam ten miły chłopiec. Łoskot artylerii przycicha. Na podwórko wysypała się cała rodzinka gospodarza, naliczyłem ośmioro drobnych dziatek z których najstarsze liczyło lat 15. Teraz w blasku dnia widzimy dokładnie dopalającą się wioskę pod lasem. Poczuliśmy głód; prosimy gosposię aby nam zgotowała mleka na co chętnie się godzi. Jeszcze chwila i słyszymy warkot karabinu maszynowego, kule którego kładą się na naszym podwórku, względnie lecą dalej.Żona z Januszkiem kryją się do dołu przeznaczonego na kartofle. Dwa małe dołki nie mogą: pomieścić licznej rodziny gospodarza, który s tego powodu czyni jakowe wymówki mej żonie, a sam, nie bacząc na gęsty syk kuł, chodzi i dogląda jeszcze obejścia. Ja zaś z jakimś przygodnym cywilem, jaki znalazł się w tej chwili w podwórku, kryjemy się za stodołę, kładąc się plackiem na ziemi. Po paru minutach ogień przycicha i na polu w pobliżu naszego schroniska widzimy penetrujących żołnierzy nieprzyjacielskich. W obawie, że nasze ukryte tu persony mogą się im wydać podejrzanie, sam przywołałem ich do siebie, pytając łamaną niemczyzna czy można już wyjść z ukrycia
Młody, rumiany o pucołowatej gębie żołnierz machnął mi ręką i poszedł dalej. Pierwszy bezpośredni chrzest wojenny jak i zetknięcie się twarzą w twarz z wrogiem były dość przykre, ale żeśmy wyszli z nich obronną ręką, szybko poszły w niepamięć. Płoną teraz dwa najbliższe nas gospodarstwa, w których są zabici i ranni. Niemieckie czołgi obstukiwały teraz autobusy komunikacji miejskiej z Częstochowy, próbujące się przedostać za Lelów, nie wiedząc o tym, ze szosa do której zmierzały, jak i najbliższe już okolice obsadzone są już nieprzyjacielem. Zorientowawszy się, że schronisko nasze, położone niemal na samym skrzyżowaniu dróg t j. Janów - Lelów i Żarki - Lelów, jest wysoce niebezpieczne wycofujemy się pośpiesznie w głąb pól i rozsianych z rzadka zabudowań kolonii Slezany, zabierając z sobą tylko to i małą poduszeczkę, na wypadek gdyby trzeba było gdzieś Januszka ułożyć do snu. Biegnąc na przełaj po zoranych gruntach, po kilkunastu minutach dobrnęliśmy do paru chat, pobudowany przy jakiejś polnej dróżce. Poprzednie gospodarstwo a w nim i nasz dobytek przesłoniło nam znaczne wzniesienie terenowe. Z uwagi właśnie na manatki, pozostawione na tym miejscu, boimy się zbytnio oddalać. Na podwórku krzątanina i wyraźne zmieszanie domowników. Matka z córkami ładują kufry, pozostałą garderobę i obuwie wrzucają do głębokich dołów kartoflanych, nakrytych z wierzchu daszkiem, syn, dorastający mężczyzna, z końmi i bydłem uciekają na znane im pobliskie mokradła. Jeszcze chwilka i rzuca nam na odjezdnym : "Niech Was Bóg uchowa”, jest tam w chacie chleb i mleko to się możecie posilić". Istotnie byliśmy głodni, a więc chętnie korzystamy z propozycji. Po spożytym śniadaniu rozglądamy się w terenie. Nam nasze schronisko, położone co najmniej 1,5 km od poprzedniego a jakieś może 1 km od szosy żareckiej wydaje nam się bardziej bezpieczne. Jest może godz. 8 rano, niedziela i piękny, słoneczny poranek wrześniowy. Z uwagi na widoczność Niemców postanowiliśmy się ukryć.
Zdecydowaliśmy zając jeszcze jeden pozostały wolny dół kartoflany, znajdujący się na tymże podwórku. Jest to na 2,5 m. głębokości zwężający się ku górze w mocnym gruncie wybrany dół, w którym znajdujemy nie tak może wygodny, jak bezpieczny schron. Kanonada, jakiej byliśmy świadkami przed, półgodziną przeniosła .się dalej. Wyjrzawszy z ukrycia w stronę szosy, w blasku, słońca przy ogłuszającym hałasie widać jak na dłoni nieprzerwane sznury czołgów, samochodów pancernych, motocykli i specjalne samochody pełne uzbrojonych żołnierzy. Wszystko to w zawrotnym pędzie mknie od Żarek na Lelów. Nasuwają się teraz przypuszczenia nawet przeświadczenie, że zmotoryzowane oddziały nieprzyjacielskie odcinają odwrót naszym wojskom i to na znacznej chyba już przestrzeni. Aczkolwiek bezpośrednio nic nam tu teraz nie grozi, to jednak, obserwując brawurę, z jaką przewala się po ziemi naszej wroga nam armia, do duszy potrosze zakrada się zwątpienie. Nad szosą i najbliższa okolicą ciągle się widzi niemieckie samoloty, uporczywie czekamy naszych lotników, ale napróżno. Jest już może godz. 11, znowuż wyglądam z ukrycia, wtem przez podwórko przebiega jakiś młody człowiek, zoczył, mnie i pyta czy mógłby się do naszego dołu schronić . Jeszcze chwila i na dole opowiada , ze przedziera się z Warszawy do Chrzanowa. Jechał ostatnim pociągiem w sobotę, wypełnionym po brzegi i tak szczęśliwie dobrnęli do stacji Kłomnice, tu wjeżdżający na stację pociąg przywitały gęste salwy karabinów maszynowych ustawionych na wiadukcie czołgów niemieckich. W pociągu powstała nieopisana panika, leci szkło rozbitych szyb, krzyki rannych, co silniejsi, oknami wyskakiwali w pole, szukając w nim ucieczki od śmierci. Maszynista próbuje ruszyć maszynę, ale w tejże chwili pada martwy na posterunku. Opowiadający jest właśnie jednym z tych, którym w tragicznej chwili udało się uciec z pociągu. Posiliwszy się nieco,
dziękuje za gościnę i żegna nas, nadmieniając, że dłużej nie może tu pozostać i za wszelką cenę musi przebijać się do swoich. Jesteśmy znowuż sami. Próbujemy drzemać, Januszek śpi już na dobre. Po pewnym czasie próbuję znowuż wyjrzeć na zewnątrz. Słonce chyli się już ku zachodowi Na szosie z zawrotną szybkością mkną motocykliści to w jedną to w drugą stronę, a za nimi znowuż samochód, czołgi i tak na zmianę.Za stodołą słyszę głosy, to nasi gospodarze wracają zajrzeć do domu. Wyszedłem i ja na podwórko, rozglądam się wkoło, pytam wieśniaków, co słychać dalej po wsi, nic mi nie mogą powiedzieć, bowiem wracają ze swoich łąk - mokradeł. Niebawem wychodzą i moi z dołu zwabieni rozmową na podwórku. Po krótkim namyśle zdecydowaliśmy wrócić do poprzedniego naszego schroniska, a raczej do naszych rzeczy pozostawionych na Opatrzności Boskiej. Robi się zmierzch. Ruszany na przełaj polami, rozglądając się za domostwem któreśmy z rana opuścili. Spalone gospodarstwa tak dalece zmieniło utrwalony w pamięci obrazek, że z trudem odnajdujemy wcale okazałe zabudowania naszego wieśniaka. Już z daleka poznaliśmy nasze grubo zasłane słomiane strzechy. Ha polach widzimy kilku, żołnierzy niemieckich zajętych jakimiś pomiarami, czy czymś podobnym. Pytamy, czy możemy przejść do tych zabudowań, przytaknęli twierdząco i bez przeszkód dobrnęliśmy na miejsce. Cieszymy się teraz, że wszystko cośmy zostawili stoi, względnie leży po dawnemu i tylko nasza pościel przygotowana jakby do snu, a obok przy spichrzu siedzi czterech młodych, tak sobie, z miejska odzianych mężczyzn. Jak się później okazało 3-ch z nich to częstochowianie, czwarty zaś gdzieś od Żarek. Opowiedzieli nam, ze przed niedawnym byli tu Niemcy, że ich rewidowali, że wieczorem zapowiedzieli jeszcze swe odwiedziny. Po kolacji zmęczone głowy, pełne niesamowitych wrażeń układamy do snu.

4. IX. 1939 w Siężanach Budzimy się wczesnym rankiem. Znowu, jasny, słoneczny zapowiada się dzionek. Zgiełk wojenny jakby przycichł na naszym odcinku, jednak mnóstwo samolotów i nieprzerwane sznury zmotoryzowanych oddziałów ciągną dalej -"wschód. Zastanawiajmy się teraz co dalej czynić należy. Po skromnym śniadaniu przygotowujemy się do wymarszu, ponieważ o żadnej furmance nie może być ani mowy, przeto, za radą tych oto częstochowian, modyfikujemy nasze bagaże na 6 tobołków, które na plecach, przy pomocy wspomnianych mężczyzn mamy ponieść w stronę domu. Zegnamy gospodarzy, poruczając im opiekę nad pozostałym dobytkiem i ruszamy w stronę szosy. Na drodze w odległości kilkudziesięciu metrach od naszej chaty widzimy zwłoki 2-ch polskich żołnierzy w rowie przydrożnym, porzucone płaszcze i bluzy wojskowe, ręczne granaty, karabiny, jakieś skrzynie. Migamy zgliszcza tlejących jeszcze zabudowań. Na zakręcie, przy skrzyżowaniu dróg stoją posterunki niemieckie. Okazuje się, że 2-ch naszych kompanów /Szczerba i Motyl/ mówią płynnie po niemiecku,, co nam w dużej mierze ułatwia porozumiewanie się z okupantami. Jeszcze chwila i stoimy przed obliczem jakiegoś sztabowca, któremu nie przypadłem zbytnio do gustu, przy czym zauważył, że chyba tylko udaje i tendencyjnie unikam ich języka. Obejrzał nasze legitymacje urzędnicze i zalecił iść prosto traktem, nigdzie nie zbaczać do lasu, w pola, by tym sposobem nie narażać się na niebezpieczeństwo. Idziemy wzdłuż szosy, w kierunku Żarek, pod prąd zmotoryzowanych sił nieprzyjacielskich. Objuczeni walizkami i z tobołkami na plecach, przez nikogo nie zatrzymywani, przecieramy się ciągle na przód przez chmary kurzu mnożącego się teraz po drodze. Wioskę Stężany już żeśmy stracili z widoku. Tak uszliśmy kilka km. Januszek po męsku dotrzymuje nam kroku. Dokucza upał, nieznośny kurz i pragnienie, które teras gasimy zabranymi sobą pomidorami. . Urywa się szosa i brniemy w miękkim pyle na pieprz wyschniętej, polskiej drogi. Nad droga i najbliższą okolica unoszą się coraz
większe tumany kurzu, wygląda to tak, jakby zasłony dymne chroniły tu posuwającą się armię.Na pewnym dystansie ruch czołgów i samochodów wszelkiego rodzaju jakby ustał, od. czasu do czasu przebiegają tylko motocykliści. Jesteśmy już blisko wsi Tomaszowice, zdała widzimy mknący w naszą stronę motocykl. Idziemy zwartą grupą razem 7 osób. Motocyklista nie pewny zetknięcia błyskawicznie dobywa z pochwy rewolwer i na wszelki wypadek kładzie go sobie na kierownicy, minąwszy nas strzelił trzykrotnie do lasu, który teraz przejeżdżał. Wchodzimy do wsi. Przy pierwszej chałupie na drodze stoi warta niemiecka, a zoczywszy nas podchodzi z wojskowymi bagnetami, wydzierając się przy tym na całe gardło, pytają kto z nas przed chwilą strzelał, tłumaczymy, że to ich żołnierz z motocykla strzelał w las, nie chcą wierzyć i, repetując karabiny, popychają nas naprzód. Mijamy grupę jeńców polskich, tak około 20, stojących przy następnej chatce, podszedłszy bliżej konstatujemy, że są to żołnierze Żydzi. Obserwacja nasza nie podobała się Niemcom, bo dopadł jeden z nich do żony i trzaskając zamkiem, czyni ruch jakby chciał wypalić, osłupiałą z przerażenia pociągamy za sobą. Wypadek ten nadszarpnięte już nerwy żony za te dni wojny doprowadził do takiego stanu, że trudno było z nią prowadzić jakową rozmowę.Pełni wrażeń i niesamowitych przeżyć posuwamy się ciągle naprzód. Wszędzie po drodze rzucają się tu w oczy te same obrazki t j. rowy pełne jaszczy, uszkodzonych samochodów, tornistrów, rowerów, amunicji i nierzadko ciał ludzkich. Im dalej idziemy, nie bacząc na ciężar dźwiganych tobołków, upał i pragnienie, tym więcej stajemy się odporni na trudy podróży. Januszek tylko nie może już podołać przydługiemu nieco marszowi coraz częściej każe się nieść. Około południa wkraczamy do wsi y Niegowa, pełnej Niemców i ich samochodów. Legitymowanie nas odbywało się przy całej masie ciekawych.
Trafiliśmy na jakiś czołowy oddział czerwonego krzyża, który rozbił tu namioty, czekając na dalsze rozkazy marszu. Korzystając z chwilowego wytchnienia, próbujemy odkurzyć naszą garderobę, umyć się nieco no i pożywić . Grupa Niemców obtoczyła nas kołem, próbując nawiązać z nami rozmowę, przychodziło nam to dosyć trudno, bowiem nasi kompani Szczerba i Motyl użyci zostali jako tłumacze, klarując okupantom dolegliwości, jakie z wojną spadły na biedne głowy miejscowych wieśniaków. Tu grupa ludzi bezradnie starała się wytłumaczyć wojakom, że chcą się przedostać na cmentarz aby pochować drogie im zwłoki, tam jakaś kobiecina pragnie przejść do następnej wioski dokąd uciekły jej dzieci, inni jeszcze proszą o pozwolenie spędzenia bydła z pastwiska. Wszystkie prośby i lamenty, jako niezrozumiałe przyjmowali wojacy z uśmiechem, aż dopiero po dokumentnym wytłumaczeniu im poszczególnych spraw, przyzwolili na te czy inne wnioski.W międzyczasie odkurzeni i domyci odpoczywamy tuż przy drodze w cieniu drzew. Nasi rozmówcy na wstępie klarują nam o sile ich uderzenia, że Polska pod żadnym pozorem się nie ostoi, że Francja i Anglia w obecnej wojnie udziału nie bierze, dla których to powodów Włochy również nie angażują się na razie i wreszcie oświadczają nam, że ich zmotoryzowane korpusy przy udziale lotnictwa podbiją Polskę w 2 tygodnie. Poza tym starają się nam okazać wiele grzeczności, przynieśli nam chleba, zupy, kawy czarnej, malca obdarzyło czekoladą, cukierkami, żonie starali się ofiarować trofea wojenne jak nici, koronki itp. Ciekawiła ich nasza garderoba, bielizna i ceny oglądanych przedmiotów.Zważywszy, że dalszy marsz w pełnym rynsztunku, jeżeli idzie o Januszka, jest już niemożliwy, szukamy przeto furmanki, która by, jeżeli już nie na miejsce, to przynajmniej kilkanaście km. podwiozła nas w stronę domu. Poszukiwania nasze spełzły na niczym. Słonce chyliło się ku zachodowi nasi opiekunowie stanowczo odradzali nam wyruszać
przed nocą. Zatem nocujemy w Niegowie. Jeden jakiś uczynny i przejęty naszą niedolą Niemiec pomieścił nas w opuszczonym lokalu miejscowego nauczyciela przynosząc tam chleba, kawy i świece. W wygodnych łóżkach, po wielu nieprzespanych nocach, wypoczęliśmy należycie.
5.IX.1939rPo śniadaniu zbierany manatki i ruszamy dalej - na Żarki, ale już bez Szczerby, zatrzymanego jako tłumacza. Po paru km. Januszek skarży się na ból nóg i trzeba go dźwigać co pewien czas.Mijamy grupę uchodźców, posuwających się w stronę Żarek. Na wyładowanym tobołkami wozie siedzi kilkoro dzieci, za wozem ciągnie rodzeństwo a z nimi ledwo powłóczy nogami ich bydło. Korzystając z okazji, sadzam Januszka na wóz ku wielkiemu niezadowoleniu gospodarza, czyli właściciela furmanki. Mimo dąsów chłopka, synek przejechał z 5 km. ,ale w końcu musiał ustąpić miejsca cielęciu, które pod żadnym pozorem nie chciało iść dalej. Na wozie zostaje nadal nasza waliza a Januszekidzie tuż przy mnie. Jesteśmy już blisko Żarek, które teraz dobrze widzimy ze wzgórza, jakie mijamy. Środkiem drogi naprzeciwko nas kroczy jakaś młoda niewiasta, rozwiane włosy, nieład w odzieniu i cały jej wygląd sprawiały wrażenie, ze ma się tu do czynienia s umysłowo chorą, zrównawszy się z nami pyta z żydowska (z akcentem żydowskim) o drogę do Żarek, kiedy wyjaśniam jej że idzie wręcz w przeciwnym kierunku, że należy nawrócić, bezradnie rozkłada ręce i z płaczem powtarza, że nie może trafić do Żarek. Domyślałem się, że jest to zapewnię ofiara bombardowania miasta, a które zaledwie wczoraj opuściła. Jeszcze chwila i wchodzimy do Leśniowa - przedmieście Żarek. W powietrzu. czuć spalenizną, dopalają się jeszcze niektóre zagrody. Wypocząwszy przy pierwszych zabudowaniach, rozpytujemy tu i ówdzie, czy nie odwiózłby nas ktoś do Częstochowy. Znaleźliśmy człowieka, któremu dopiekły już wojenne kłótnie z domownikami /żona - teściowa/ i zdala od domu chce zaznać choćby chwilowego spokoju i zapomnieć o płonącym mieście. Zapomnieliśmy o walizie, pozostawionej na wozie, którym jechał jakiś czas Januszek. Wybiegłem na drogę do Żarek, rozglądam się tu i ówdzie, lecz furmanka potoczyła się widocznie dość daleko. Naglimy do wyjazdu, myśląc, że tak obciążony wóz i trzoda przy nim nie mogą zbyt daleko w tym dniu nas odsadzić . Chłopak ten zmierzał również do Częstochowy, a właściwie Blachowni, więc spodziewaliśmy się dogonić go po drodze. Obawialiśmy się tylko, że koła furki, którą żeśmy mieli odbyć dalszą podróż, rozsypią się po drodze - tak były sfatygowane. Jeszcze parę chwil i jesteśmy w Żarkach. Oczom naszym przedstawia się żałosny widok, całe ulice spalone względnie zburzone od bomb, jest dużo zabitych i rannych cywilnych ludzi. W poniedziałek, jak mówili nam miejscowi ludzie, miasto obstrzeliwane było gęstym ogniem karabinów maszynowych. Na ulicach kompletna pustka, odnosi się wrażenie, że pozostali przy życiu musieli wynieść się z miasta i tylko na szosie w stronę Lelowa widzi się nieprzerwane sznury zmotoryzowanych sił niemieckich. W miarę posuwania się spotykamy tu i ówdzie nie uprzątnięte jeszcze zwłoki cywilów.Po paru kilometrach uczciwej szosy, brniemy teraz przez morze piasku, silny mierzyn (koń) z trudem ciągnie lekki wóz. Zmierzamy do autostrady Sosnowiec - Częstochowa. Zatrzymujemy się we wsi Horyń, w której odpada jeszcze jeden towarzysz podróży, jest to jego rodzinna wieś, w której zastał zdrową rodzinę a i gospodarstwo nieuszkodzone. Uradowany, że już jest ze swoimi i pod własną strzechą, traktuje nas poczęstunkiem. Zapijamy się zsiadłem mlekiem z dobrym wiejskim chlebem. Po ugaszeniu pragnienia i pierwszego głodu ruszamy dalej. Dla zabezpieczenia się na wszelki wypadek, nasz furman ściąga drutem wypadające z kół szprychy. Wjechaliśmy znowuż na szosę, po godzinie mijamy stacje kolejową Poraj,
następnie Kamienicę Polską i jesteśmy już na autostradzie. Wóz się toczy jak po stole i mimo niepewnych kół, wszyscy teraz nań siedzimy. Za wszelką cenę pragniemy dobić do domu przed zachodem słońca. Na przydrożnych domach czytamy rozlepione obwieszczenia naczelnego dowództwa sił zbrojnych niemieckich, że potężna i zwycięska armia niemiecka na ziemiach polskich wprowadzi ład i porządek, której bezwzględnie należy się podporządkować itd.,Zmierzch zastaje nas we wsi Wrzosowa, do domu pozostało nam 6—8 km. Nie zatrzymywani przez nikogo - jedziemy dalej. Zrobiło się już kompletnie ciemno, kiedy stanęliśmy przed posterunkami niemieckimi przy przejeździe kolejowym około fabryki Częstochowianka. Miasto tonie w ciemnościach i tylko przydrożne lampy elektryczne zapalają się w odstępach paru sekund. Po wyjaśnieniu sprawy, posterunek puszcza nas do miasta. Mijamy posterunek gdzieś może około 9 godziny, w czasie kiedy ruch osobowy obowiązuje tylko do 8. Jedziemy prawą stroną szosy, a po przeciwnej w odwrotnym kierunku znowuż mkną niekończące się sznury nieprzyjacielskich samochodów. Jesteśmy już na moście przy ul. Narutowicza, kiedy rozpędzone ciężarowe auto, z braku należytego oświetlenia całym ciężarem uderza w zwały rumowiska znajdującego się przy moście. Głuchy łoskot sprawiał wrażenie, że niefortunny samochód, rozbił się doszczętnie. Przy blasku lampy stwierdziliśmy tylko, że samochód ten wspiął się wysoko na pryzmę kamienną. Po chwili słyszymy jakieś krzyki, sami staramy się możliwie szybko uciec, aby nie posądzono nas o jakiś sabotaż lub coś w tym guście. Jeszcze chwila i skręcamy w ulicę Małą. Dolatują nas niesamowite jakieś wrzaski i strzały karabinów. Grozę położenia potęgują jeszcze ciemności w bocznych ulicach, wskutek czego trudno i niebezpiecznie zarazem jest się poruszać. Zatrzymujemy się przy jakimś domu na ul. Małej, gdzie schodzi nasz tłumacz Kotyl, wyjaśniając nam, że tu mieszka i tu jest jego rodzina. Prosimy go aby zechciał nam jeszcze towarzyszyć do naszego domu na ulicy Sniadeckich
Wbrew niezadowoleniu swej żony, jedzie z nami na ul. Sniadeckich. W miarę jak się odsuwamy od ul. Narutowicza, jest coraz ciszej i ciemniej, miasto czyni wrażenie jakoby zasnęło w głębokim śnie. Pełni trwogi i niepewności zbliżamy się ku domowi. Zdała widzimy pożar ale trudno się nam zorientować na jakich ulicach się pali. Podjeżdżamy do domu i cieszymy się już zdała, że pozostał nam dach nad głową. Po chwili otwierają nam sąsiedzi, dziwiąc się niezmiernie, że o tak późnej porze odważyliśmy się poruszać w mieście. Z uwagi na to, ze klucze od mieszkania zostawiłem u rodziców, a niania (Januszka) również uciekła, nocujemy u naszych lokatorów na dole. Od nich dowiadujemy się, że wczoraj w mieście rozstrzelano paręset osób, zabranych z ulic. Część z tych pochowano w schronie przeciwlotniczym przy ratuszu, drugą zaś partię pogrzebano- w jakimż schronie przed katedrą, która na krótko przed egzekucją służyła przez kilkanaście godzin jako więzienie dla mas ludzkich złapanych na mieście.
6. IX.39r.Jesteśmy na własnym gospodarstwie. W mieszkaniu zastajemy wszystko po dawnemu. Po śniadaniu odjeżdża nasz furman, jak również żegnamy pana Motyla. Nad wieczorem zgłasza się nasza niania, która z siostrą i znajomymi emigrowała do Lelowa. Na skutek poniedziałkowych wypadków, ludzie siedzą po domach, bojąc pokazywać się na ulicach. Chciałem odwiedzić rodziców, lecz zastałem bramę zamkniętą, a dozorca fabryczny wyjaśnia mi, że nie wolno mu nikogo puszczać za bramę jak tylko pracowników i zamieszkałych tam ludzi. Wobec tego zmuszony byłem poprosić znajomych aby poproszono kogoś z rodziny. W kilka minut później rozmawiałem już z mamą Borkiewiczową, od której się dowiedziałem ze wszyscy są w domu, brak tylko Zygmunta, który z soboty na niedziele wyemigrował z kolega, udając się na Janów.

7.IX.1939rOd samego rana widzimy całe eskadry nieprzyjacielskich bombowców, mknących z zachodu na wschód, a ogłuszający huk motorów sprawia nader przygnębiające wrażenie.Na murach miasta rozlepiono ogłoszenia nowych władz,
1. że broń i wszelkie ostre narzędzia należy niezwłocznie przekazać władzom niemieckim
2. że nie wolno pod groźbą śmierci palie świateł w mieszkaniach, wyglądać z okien itp.
3. że każdy przechodzień zatrzymany na ulicy po godzinie 8 wieczorem będzie rozstrzelany itd.Na ulicach zaczynają się pokazywać osobnicy z opaskami na ramieniu, są to ponoć członkowie straży obywatelskiej. Tejże nocy budzi nas głośna kanonada. W oknach, a i całym pokoju, przebija się łuna wielkiego pożaru, co chwila to nowe wybuchy. Po nocy trudno się zorientować co się pali i skąd ta detonacja. Po chwilowej obserwacji pryśliśmy do wniosku, że płonie Zacisze i nagromadzona w składach amunicja eksploduje w ogniu. Nazajutrz wyjaśniło się, zapalił się pociąg naładowany benzyną, na torach kolei herbskiej.Żona poszła do biura, które na szczęście nie przerywało swych czynności.

10.IX.1939rPrzez miasto płyną tysiące jeńców polskich, idą pieszo, jadą samochodami, zbiedzeni, chorzy, ranni i głodni. Grupują ich na stacji kolejowej Stradom, skąd po kilku godzinach, niekiedy po paru dniach mają być odtransportowani dalej w stronę Rzeszy. Setki okolicznych mieszkańców starają się podać tym biedakom jakąś strawę, czy to choć chleba kawałek, lecz gorliwa eskorta rozpędza takich śmiałków. Jeńcy rzucają w przechodniów kartkami na których widnieją adresy rodziców i najbliższych
Ciągła strzelanina wyprowadza ludzi z równowagi i nie daje wypocząć znękanym nerwom.
14.IX.1939rLotom nieprzyjacielskich bombowców nie ma końca. Obserwujemy tuje stale jak lecą z rana w kierunku Warszawy i jak wracają z wyprawy.Staramy się poczynić jakieś zapasy żywnościowe. Ceny w sklepach skaczą. Wielu produktów brak, zwłaszcza chleba. Gonimy po mieście za wielu drobiazgami niezbędnymi w domowym gospodarstwie.Dziś złożył mi wizytę przedstawiciel polowej poczty niemieckiej z tłumaczem, celem udzielenia im informacji na miejscu (Poczta) o uruchomieniu telefonów i niezbędnym do tego personelu technicznym. Z danego mi wojskowego wykazu pracowników Rejonowego Urzędu Telefonów w Częstochowie musiałem wyjaśnić, jaki każdy z tych pracowników miał przydział służbowy. Usilnie poszukują monterów maszynowych, któryby mogli uruchomić maszynownię a zatem i automaty, po złożonych wyjaśnieniach odwieźli mię samochodem do domu.
20.IX.1939rPotrosze wracają do własnych siedzib uciekinierzy - tułacze. Przemierzyli niektórzy niemal pół Polski, by znękani, ograbieni, a często i ranni wrócić do pustych ścian dawnego domostwa. Nieoczekiwanie odwiedziła nas Lunia z Kłomnic, dziś już pani Biwan. Jak nam wyjaśniła, ślub jej odbył się w Łodzi 2.IX., t.j. w drugim dniu wojny. Młodsi małżonkowie zostawali z sobą zaledwie 2 dni, poczem małżonek wyjechał ze swym oddziałem na pozycję, a Lunia została jeszcze kilka dni w Łodzi u rodziców męża. Z braku komunikacji przyszła biedaczka pieszo z Łodzi do Kłomnic.
Rodziców dotąd nie ma.
W domu. ogromny rozgardiasz, brak pościeli, garderoby i wielu niezbędnych sprzętów domowych. Z uwagi na obecną sytuację jak i potrzebę posiadania kogoś bliskiego pragniemy zatrzymać ją u siebie chociażby na kilka dni. Według wyjaśnień miejscowych mieszkańców w Kłomnicach zginęło kilkadziesiąt osób głównie uciekinierów, rażonych od bomb na autostradzie.
27. IX.1939rBombardowana od pięciu tygodni Warszawa, dziś ponoć poddała się. Rząd uprzednio już opuścił stolicę. Nadchodzą bardzo smutne wiadomości o skutkach atakowania Warszawy i przeżyciach jej mieszkańców. Od paru dni pokazuje się miejscowy dziennik niemiecki "Goniec Częstochowski", drukowany na poły po polsku i niemiecku. Z braku radioaparatów, polskiej prasy, niektórzy będą zmuszeni czytywać wspomniany wyżej dziennik z uwagi na obowiązujące nakazy i ogłoszenia, które dotąd rozplakatowano na nieście.
30.IX.1939rUdałem się na rowerze Luni do Blachowni na poszukiwanie walizki, zgubionej w drodze powrotnej z Lelowa do Częstochowy. Po długich korowodach udało mi się znaleźć gospodarza, któremu rzuciłem na wóz ową walizkę. Zawartość walizki z małymi wyjątkami otrzymałem i ku wielkiej uciesze mojej pani do domu przywiozłem.Przybywający z kresów wschodnich uchodźcy opowiadają tu nam tragiczne momenty cofających się oddziałów naszej armii, parte na wschód przez przeważające siły niemieckie, które masami brane były do niewoli lub też internowane przez wkraczające do ziem polskich wojska sowieckie. Według opowiadań naocznych świadków można przypuszczać, że w porozumieniu z Niemcami
zajmują Małopolskę Wschodnią' Wołyń, Wileńszczyznę, posuwając się na zachód, do linii Sanu, Bugu z których to terenów pośpiesznie usuwają się wojska niemieckie. Wszędzie gdziekolwiek pokazały się oddziały sowieckie, witane były z entuzjazmem poprzez miejscową ludność żydowską. Uchodźcom cywilnym z centralnych ziem polskich, czasowo przebywających na terenach okupowanych przez bolszewików, czyni się ogromne trudności w powrocie na obszar okupacji niemieckiej. W rozmowach prywatnych, przedstawiciele Z.S.S.R. klarują naszym uchodźcom, że niepotrzebnie narażają się na trudy nielegalnego przekraczania granicy bowiem mogą tego dokonać formalnie w czasie kiedy bolszewicy przejdą dalej w głąb Polski i do rdzennych ziem niemieckich.
Z podpisanych układów z Niemcami śmieją się w kułak.
15.X.1939rW mieście odczuwamy dotkliwy brak chleba, setki ludzi od świtu wystaje pod piekarniami, aby po paru godzinach wyczekiwania odejść zniczem. Władze okupacyjne uruchomiły w paru punktach miasta kuchnie polowe, rozdając zupę najbiedniejszym. Brak artykułów pierwszej potrzeby, a szczególnie żywnościowych. Ciężką już sytuacje utrudnia jeszcze to, że większość sklepów z braku towarów zamknięta, a wieśniacy nie przyjeżdżają na targ ze swymi produktami.Od kilkunastu dni obserwuje się dziwne zjawisko, mianowicie :masy mieszczan wózkami, na rowerach i pieszo ciągną na wieś w poszukiwaniu kartofli, mąki, kaszy, tłuszczów itp. Ceny skaczą z zawrotną szybkością. Władze obecne obiecują wprowadzić system kartkowy, co ma zagwarantować sprawiedliwy podział produktów żywnościowych oraz ukrócić orgie lichwiarskich cen.
Z braku zajęcia, próbuję uczyć się niemieckiego, ale nasuwają mi się refleksje, czy nie bardziej byłoby wskazanym przypomnieć sobie rosyjski.
25.X.1939rOdbyłem -wędrówkę do Slęzan pod Lelowem celem przetransportowania. pozostawionych tam części naszego bagażu w czasie odwrotu. Giermalowie t.j. gospodarze, u których schroniliśmy się w czasie wojny, przyjęli mnie dość gościnnie. Nazajutrz zwiedziłem okoliczne gospodarstwo, w którego kopcach od. ziemniaków znaleźliśmy doskonałe schrony w gorące dni wojny. Gdyby nie spalone chaty i przydrożne rowy, cicha wioska w smutne jesienne dni zniczem nie zdradzałaby, że polska przeżywa ogrom wojny, tak tu cicho i nie głodno. Drobne przedmioty zabrałem do plecaka, a łóżko Januszka, będące już w użyciu dziatwy gospodarzy, oddałem im są 40 kg. mąki pszennej, którą odbiorę zimą, bowiem obecnie pszenicy jeszcze nie mełli, a zatem trzeba by tu jeszcze kiedyś zawitać . W drodze powrotnej zatrzymuje się w Janowie. Oglądam zgliszcza tam, gdzie tak nie dawno jeszcze schroniliśmy się w przytulnych zagrodach wujków żony. Obdarowany chlebem, kaszą i trochę masła, ruszam do domu przy akompaniamencie jesiennego kapuśniaczku (mżawka).
10.XI.1939rNie mając żadnych wieści od Luni, postanowiłem jechać do Kłomnic aby na miejscu zorientować się w sytuacji i warunkach, w jakich obecnie ma pozostawać ta biedna kobieta. W Kłomnicach zastaję Walę, Lunię z mężem i Hanię. Wszyscy dobrze wyglądają i po kolei opowiadają ni swe przeżycia,
z których dowiaduję się, że Kazio przebywa dotąd w Kowlu u Stefanów, a Stefan od czasu wkroczenia bolszewików do Kowla, siedzi w tym samym więzieniu, w którym urzędował.Po obiedzie ruszyłem dalej to jest do Radomska. Są jednym zamachem postanowiłem odwiedzie Janków, którzy również uciekli i dłuższy czas tułali się poza domem. I tu ku wielkiej uciesze zastaję wszystkich i wszystko po dawnemu. Janek jak przedtem objął kierownictwo rzeźni i od miesiąca pracuje za śmieszną płacę 150 zł. miesięcznie. Jankowie w podróży swej do Lublina zgubili matkę, która wróciła do domu sama na tydzień przed powrotem dzieci.Radomsko, a zwłaszcza jego centrum t.j rynek w 3/4 jest zburzony. Pod gruzami walących się domów zginęły setki ludzi. Zwały gruzów usuwają, i porządkują całe kolumny Żydów, przybranych w różnobarwne wypustki. Z aprowizacją jest tu podobnie jak i Częstochowie t.j. brak i rosnąca z każdym dniem drożyzna. Z odbytej podróży wróciłem; z kawałkami słoniny i bocheneczkiem jasnego chleba.Pociągi przepełnione podróżnymi z workami, w których każdy wiezie przeważnie jakąś żywność. Gdzie się ucha nadstawi, wszędzie słyszy się o gehennie naszego narodu.
30.XI.1939rKu wielkiemu zdziwieniu i nielada. uciesze, odwiedził nas Kazio z Kłomnic. Do domu wrócił przed paru dniami. Po wielu trudach udało mu się wydostać ze strefy objętej przez bolszewików. Według jego wyjaśnień, Stefan, w dalszym ciągu siedzi w więzieniu i niema nadziei aby go w krótkim czasie wypuszczono. Stefanowa z synami w dalszym ciągu pozostaje w Kowlu. Aby żyć, wyzbywają się resztek zbędnych przedmiotów i garderoby w miarę możności wspierają swego biednego więźnia beznadziejnie oczekującego jakiegoś sądu.

18.XII.1939rDzisiaj przybył do Częstochowy pierwszy transport wygnańców z poznańskiego. Tysiące tych nieszczęśliwców obozuje na stacji kolejowej, w sali katedralnej, w sali straży ogniowej, po kinach, skąd dopiero przy pomocy miejscowego Komitetu (pomocy) rozchodzą się po mieście na przydzielone im kwatery prywatne. Wśród tych biedaków przeważa inteligencja, ale nie brak zwykłych robotników, wieśniaków itp. Są tu starcy nad grobem zwykłych dzieci przy piersi, rodzice bez dzieci i odwrotnie, chorzy, a wszyscy zmarznięci i często b. głodni. Na spotkanie tych biedaków popłynęła fala miejscowej chrześcijańskiej ludności miasta, przynosząca z sobą gorącą strawę i słowa pociechy. Czuli na niedolę ludzką sami wybierają sobie rodziny, czy to pojedyncze osoby, nie czekając aa urzędowy przydział do ich mieszkań tych oto wygnańców. Dużo jednak ludzi i to właśnie takich, którzy by bez wielkiego uszczerbku mogli przygarnąć takich biedaków, wszelkimi sposobami unikają tego. Wstyd i przykro zarazem, boć sami przecież przed paru zaledwie tygodniami często korzystali z takich przytułków na obcych sobie terenach podczas panicznej ucieczki przed wrogiem.W mieście uruchomiono kuchnie publiczne, w których wygnańcy otrzymują gorącą zupę i czarną kawę. Władze niemieckie zapowiedziały dalsze transporty wysiedleńców do Częstochowy. Ogólne wielkie przygnębienie zapanowało wśród tych co tu przybyli, jak i tych którzy są świadkami nie notowanych w dziejach szykan ludzkich.W mieszkaniu naszym znalazła schronienie rodzina Chojnackich ze wsi Słocin k/Grodziska., składająca się z 5-ciu osób. Są to wyrobnicy rolni, którzy jednak posiadali własną chatkę 2 morgi ziemi, a nawet kozę. Jak opowiadają, swój dom musieli opuścić w ciągu godziny, z którego wolno im było zabrać jedna poduszkę i cos do przykrycia się w czasie ich całej ich podróży z domu do Częstochowy.

25.XII.1939rBoże Narodzenie ! Tak smutnych świąt nie pamiętam w życiu. Wśród rodziny bawili u nas na opłatku Otyła z narzeczonym i państwo Staśkiewicz/wygnańcy/ z dziećmi. Z państwem. Staśkiewiczami przed kilkoma laty spędziliśmy w jednym pensjonacie piękny urlop w Zakopanem jeszcze za kawalerskich jego czasów. Smutne zaiste są ich dzisiejsze odwiedziny. Maja oni troje dzieci 2 córeczki i synka, najstarsza córka skończyła 5 lat. Do wyszukania sobie jakiegoś możliwego kąta, zatrzymali się w pokojach nie umeblowanych pod. Jasną Górą.
Pocieszaliśmy się wzajemnie, jak na to pozwolił czas i okoliczności.
2.I.1940rWróciłem z cmentarza , na którym pochowano drogie nam zwłoki dobrego przyjaciela i obywatela pana Stanisława Wojciechowskiego. Najzdrowszym położył się spać aby już nie obudzić się nazajutrz. Żona i synowie wstawszy rano ani przypuszczali, że ich mąż i ojciec już nie obudzi się nigdy. Jak cichym i skromnym było całe jego życie, taka też była i śmierć.W Sylwestra pożegnał jak zwykle współpracowników spółdzielni "Społem", w którym to dniu firma pożegnała go wypowiedzeniem pracy, aby jego miejsce oddać bardziej zasłużonemu. Biedne serce nie wytrzymało i usunął się na zawsze aby już nikomu nie zawadzać.Idąc 2 cmentarza tuż przy torach kolejowych, znowuż widzieliśmy ciągnące na północ nowe transporty wysiedleńców, z których część przydzielono w Częstochowie. Komitet nad wygnańcami walczy z wielkimi trudnościami aby jako tako rozmieścić i wyżywić tych biedaków, których z dniem każdym przybywa
Trudną nad wyraz sytuację pogarsza jeszcze tęga bardzo zima i nader obfite śniegi, jeżeli do tego dodać dotkliwy brak artykułów pierwszej potrzeby i węgla, to ma się właściwy obraz nędzy, jaka spadła na nasze biedne głowy. Nowe granice Rzeszy, a których słupy graniczne stoją już na peryferiach Częstochowy ją na południu, zachodzie i północy od reszty kraju. Aby legalnie przekroczyć granicę, należy uzyskać przepustkę wydawaną przez nad- burmistrza miasta w cenie 6 zł. Na podstawie specjalnych podań, pisanych w specjalnie wyznaczonych przez Niemców biurach.
15.I.1940rNasz wygnaniec Chojnacki, po wielu bieganinach otrzymał pracę dniówkowego robotnika przy sypaniu węgla na kolei. To skromne wynagrodzenie (4,50zl/godz.), nawet przy tej niebywałej drożyźnie ma możność wegetacji. Wysłali oni szereg listów w swoje strony prosząc o przesyłki żywnościowe, które inni wygnańcy zaczynają otrzymywać ,od pozostałej rodziny i znajomych. Zakupiona na jesieni mąka oddaje teraz nielada przysługę. 15 deko (150 gramów) otrzymywanego na kartki chleba jest wprost śmieszną porcją dla dorosłego człowieka, ale bywają okresy, że całe tygodnie nie otrzymujemy ani grama, a więc pieczemy smaczny chlebek z własnej mąki w domu. W takie bez-chlebne tygodnie, mimo słupów granicznych- płyną do Blachowni, Kłobucka i innych miejscowości już za granica, tysiące ludzi aby stamtąd pomimo kar i ryzyka ze strony straży granicznej przewieźć do domu bułkę, chleba, kawałek słoniny, trochę cukru, a które można tam nabyć po stosunkowo nie drogich cenach za marki względnie polski bilon. Na skutek tego handlu z "zagranicą" masowo odpływa wspomniany bilon do "Rzeszy". W naszym mieście, a nawet w całym Protektoracie, cierpimy na brak „drobnych” (pieniędzy, bilonu).
Z których większość mieszkańców dawno się już wyzbyła. Za tych parę miesięcy zbiednieliśmy okrutnie.
1.II.1940r Do wyjątkowej biedy, która spadła na nas razem z wojną, przyłączyła się jeszcze surowa nad. wyraz zima. Termometr wskazuje -25C i więcej poniżej zera. Śnieżyce uniemożliwiają wszelką komunikację. Tam gdzie było trochę węgla, rozdawano go po parę kilogramów. Mówią o dzielnej postawie Finlandii przeciw napierającym bolszewikom. W miejscowej prasie czytamy również od czasu do czasu o wielkich sukcesach marynarki niemieckiej nad nieprzyjacielem. Mimo woli nasuwa się pytanie, kiedy się skończą nasze cierpienia. Wojna na naszym odcinku jakby się skończyła, ale do jej końca daleko. Do naszych Chojnackich przybywa dużo znajomych wygnańców, aby się ogrzać i może wybłagać trochę węgla. Posiadając pewien zapas tego paliwa musieliśmy się z nimi podzielić między wygnańców i najbliższych sąsiadów. Z uwagi na opał, przesiadujemy tylko w kuchni, jako najcieplejszym zakątku naszego mieszkania, pokojów w ogóle nie opalamy i śpimy w zimnej jak lód sypialni. Od zmarznięcia chronią nas dobre pierzyny, na to kołdry od spodu piernaty.
16.II.40 r.Mimo silnych mrozów, tłumy ludzi wystaje godzinami w ogonkach przed bankami aby złożyć w depozycie okupantów posiadane banknoty polskie 500 i 100 zł., a które już przed kilkoma dniami, na mocy wydanych zarządzeń, wycofano z obiegu. Na posiadaczy takich oszczędności padł lęk, po pierwsze, że częstokroć zostali bez jarosza w tych ciężkich dniach, a po drugie, że nie ma się gwarancji czy w oznaczonym terminie istotnie otrzymają równowartość w innych banknotach. Węgla coraz mniej, tłumy ludzi wyczekuje pod składami, a może
nadejdzie jakiś transport, a mróz jakby, co dzień przybierał na sile. Sklepy z art. spożywczymi świecą pustkami. Na wystawach sklepowych widzi się tylko cykorię i tutki do papierosów, których jest pod dostatkiem. Za kilka miesięcy tej wojny społeczeństwo nasze tak zbiedniało i takie jakieś zszarzałe, że przykro patrzeć niekiedy na przechodzące znajome twarze.A na zachodzie ciągle bez zmian. Dziesiątkami toną angielskie statki wojenne i parowe - handlowe na skutek działań niemieckich łodzi podwodnych. Poza tym lekka albo więcej wzmożona działalność artyleryjska między liniami Sigfrida i Maginota, o czem ciągle powtarza się w prasie.Wczoraj bawił u nas Janek z Radomska. Władze wojskowe wezwały go do Częstochowy, aby obejrzeć chore na różycę świnie, będące w posiadaniu jakiegoś oddziału stacjonującego w klasztorze Jasnogórskim. Jako miły upominek dzisiejszych czasów, to kawałek słoniny, przywieziony nam dzisiejszych Radomska, poprawił przygnębione nasze humory.
5.III.1940r
Nie wiadomo z jakiej przyczyny władze przytrzymały wiele osób z miejscowej inteligencji a i starszej młodzieży szkolnej. Od dłuższego już czasu na skutek wzmożonej propagandy rządowej i zastraszających warunków aprowizacyjnych, z protektoratu płyną tysiące emigrantów do Niemiec na roboty polne. Mimo zadanej blizny, wrodzoną niechęć i niepewność terenu, na skutek wytworzonej atmosfery i warunków bytowania, w tym kierunku popłyną jeszcze wielkie masy naszego ludu.

10.IV.1940r Niemcy w swoim wielkim pochodzie naprzód, jak podaje prasa, zajęły Danię i Norwegię, Uprzedzając tym sposobem "zachłanną Anglie aby ustrzec te ciche narody od wojny
W mieści wśród okupantów wielkie ożywienie. Uliczne głośniki rozbrzmiewają o nowych nadspodziewanych sukcesach swej zwycięskiej armii. W społeczeństwie polskim odczuwa się wielką konsternację i znowuż stawiamy sobie pytanie, co przyniosą jeszcze najbliższe dni ?Mrozy ustąpiły, ale wiosny jeszcze nie widać, jak i rychłej nadziei na lepsze. W dalszym ciągu płyną smutne, na wpół głodne szare dni, i tylko ohydna orgia cen ciągle skacze.Mimo zapewnień prasowych o wspaniałych posunięciach gospodarczych władz okupacyjnych w protektoracie, stają co raz to inne warsztaty pracy, tysiącom ludzi zagląda nędza w oczy.
20.IV.1940rprzed paru dniami przy porządkowaniu ogródków obok więzienia na Zawodziu, odkopano zwłoki przybrane w uniform pocztowca. Ze znalezionej przy nich legitymacji, władze ustaliły, ze jest to monter naszego urzędu Jan Kawecki i co zresztą ustaliła rodzina, rozpoznając poszczególne części garderoby, aczkolwiek zwłoki były bez głowy. Po szoferze, jest to jak dotąd, druga ofiara wojny naszego urzędu.

30.IV.1940r
Przed paru dniami otrzymaliśmy list od p. Buszewiczowej z Torunia. Jak dotąd siedzi jeszcze na miejscu z najmłodszą swą pociechą, dwoje starszych dzieci przebywa u dziadków w Starachowicach, a mąż w obozie internowanych na Litwie. Biedni ludzie i tak rozbici. Wysłaliśmy jej odwrotnie4 serdeczne pozdrowienia dodając nadziei i otuchy do wytrwania.Dzisiaj spotkałem aptekarza z Kłomnic, od którego dowiedziałem się, że Lunia to jest Pani Biwan została matką, przed paru tygodniami szczęśliwie powiła córę. Nareszcie nasza Kochana Matuchna została prababką. Ile to byłoby radości i okazji do specjalnych uroczystości religijnych?
Ale w obecnych czasach i w tych warunkach, taki słodki przybysz staje się nie lada ciężarem i sprowadza zarazem obawę, czy znajdą dlań mleko, a później chleb?

3.V.1940r
Ten wyjątkowo miły i historyczny zarazem dla nas dzień, dziś jakby nie istniał. Na ulicach nic nie przypomina wspaniałych tradycyjnych uroczystości z przed roku; tak samo jak co dnia włączą się szare przygasłe postacie rodaków, krążą wzmożone patrole wojskowe i tylko w kościołach więcej modlących się, kojąc swe bóle, błagają, może żarliwiej niż kiedykolwiek, o ratunek, bo oczywiście w Bogu mamy tylko nadzieję.Od dłuższego już czasu obserwujemy tu wielkie ruchy wojsk, które przewalają przez Częstochowę, kierując się na wschód. Zachodzi pytanie kogo tam mają na względzie i czego zamierzają bronie ?Jurek Wojciechowski przyniósł nam wiadomość, że Irena Nachtman, dziś Pani Niebudek, od kilku dni bawi w Częstochowie u swej teściowej, mąż zaś w Warszawie. Przed kilkunastu dniami, w praktykowany przez okupantów sposób, wysiedlono ich z rodzinnego Gledzianówka. Cała rodzina Nachtmanów, Nowopolskich i tych wszystkich, którzy znaleźli tam czasowy przytułek, rozpierzchli się po kraju jak stado wróbli. W cichym giędzianowskim modrzewiowym dworku pozostała pono nawpół sparaliżowana ciocia. Nachtmanowa. Majątek przejął z góry wyznaczony „trenchender” (zarzadca niemiecki).Muszę się wybrać kiedy do tej wygnanki Ireny żeby bezpośrednio dowiedzieć się o szczegółach.Od dwóch dni prowadzimy dom otwarty, a to z tej przyczyny, że skradziono nam bramę no i do domu kto chce to może wejść. Policja radziła mi abym na własną rękę wszczął poszukiwania, dowodząc że mogłoby to odniesie lepszy skutek niżby ich zabiegi.

6.V.1940rDzid po 4-ch z górą latach pożegnała nas niania, niewiadome czy na zawsze, czy tylko do lepszych może czasów. Chorowała od. jakiegoś czasu i lekarz zalecił jej wyjazd na wieś, intensywniejsze odżywianie no i dłuższy wypoczynek. Januszek bardzo czule ją żegnał i prosił by możliwie najrychlej wróciła. Z odejściem naszej gosposi przypadła mi w udziale ważna misja gospodyni domu.Od paru dni rozplakatowano w mieście ogłoszenia, na mocy których wzywa się młodzież płci obojga w wieku od 16 do 25 lat na wyjazd do Niemiec na roboty rolne, opornych w tym względzie czekają surowe kary.Takie same wezwania pokazały się pono na całej okupacji niemieckiej. A zatem nów; cios uderzył w nasze społeczeństwo. Rodzice z wielką trwogą czekają chwili, kiedy będą musiały rozstać się ze swymi najukochańszymi.
9. V.1940r.Dziś złożył nam wizytę Bolek Adamski, uciekinier ze Słonima. Po 15 latach niewidzenia się mieliśmy sobie dużo do powiedzenia, ale jakże w opłakanych czasach. Przyjechał na rowerze z Radomska, przywożąc nam pół kopy jaj, trochę masła, słoniny t.j. te bezcenne artykuły, o koło których ciągle plącze się myśl głodnych mieszkańców. Bolek z trzema synami zatrzymał się u Janków w Radomsku, żona zaś z ojcem pozostali po tamtej stronie granicy t.j. w Słonimie, strzegąc tam reszty dobytku z nadzieją, że może drogą legalnie; uda im się połączyć z rodziną. Nazajutrz udaliśmy się z Bolkiem do miasta aby zbadać, czyby się nie uda kupić synom cos z garderoby, bowiem maja wielkie braki tak z bielizny jak i ubrania. Z napisów wystawionych w odnośnych sklepach widać, że otwarto je jedynie dla Niemców z Reichu. Poszliśmy zatem na rynek aa Zawodzie, przypuszczając, ze tam można cos wyszukać. Jest godzina 10, na rynku tysiączne tłumy, pytaliśmy o ceny tych innych materiałów i przeróżnych szpargałów. Drożyzna nie do opisania, ceny skaczą z każdym dniem. Kierujemy się już ku wyjściu, wtem w tłumie coś się zakotłowało, powstała ogromna panika, w oka mgnieniu- tysiące ludzi pierzcha w różne strony, z ust do ust podają sobie wiadomość że rynek otoczony i Niemcy wyłapują mężczyzn. Walą się stragany od naporu mrowia ludzkiego.Mieszając się z tłumem, uciekamy na wschód od rynku, dopadamy zdyszani zacisznej uliczki Rybnej, chroniąc się u znajomych. Po pół godziny wracamy do domu. Pytamy przechodniów co się tam_ działo faktycznie przed chwilą. Jedni mówią, ze w dwa auta zabrano z rynku mężczyzn, inni zaś, ze złodzieje wywołali sztuczną panikę, podczas której dużo nakradli. Po obiedzie Bolek odjechał.
Dzisiejszy numer Kuriera Częstochowskiego podaje, że Niemcy zmuszone były zaopiekować się z kolei Belgią i Holandią, do których to państw uprzednio miały wkroczyć wojska Angielsko - Francuskie. Znamiennym jest. też orędzie wydane przez Hitlera do swych żołnierzy, których "godzina czynu nadeszła" a "naród niemiecki stanął wobec pytania, czy ma żyć, czy też zginąć”, jak głosi odezwa.
12.V.1940rKomunikaty prasy niemieckiej na dzień dzisiejszy obwieszczają, ze ofensywa na Zachodzie rozpoczęła się. Hitler kieruje osobiście operacjami. Wojska niemieckie przekroczyły granicę Belgii, Holandii i Luksemburga i dotarły do rzeki Izeli, Maartricht i Malmary w rękach niemieckich.2 treści powyżej przytoczonych komunikatów wynika, że na Zachodzie istotnie rozgorzały wielkie zmagania wojenne. Miłe wesołe Zielone Święta mają narody, ale im wcześniej tym lepiej, mówi przysłowie, może szybciej zapanują jakieś ludzkie warunki, może znękane narody wcześniej odsapną. Poczekamy - zobaczymy, co jutro pojutrze przyniosą. Tymczasem obserwuje się wielki ruch wojsk i to wszystko Zachód .Garnizon wydatnie zmalał i częściowo zastąpiony policją.
18.V.1940rDziś o godz. 11, po 5-ch tygodniach choroby rozstał się : tym światem kuzyn Franciszek Muskalski, osierocając żonę i 2-je dzieci. Według orzeczenia lekarzy, zmarły, będąc tknięty paraliżem, zakończył. życie na skutek wylewu krwi na mózg. Pomimo drugiej połowy maja, na świecie ciągle zimno, a deszcz, który cały dzień siąpi, czyni wrażenie jesiennego kapuśniaczku. Nawet natura przestała nam sprzyjać . W ogrodach i na polach wszystko jakby zastygło w bezruchu i czeka na słońce i ciepło. Dochodzą nas wieści o krwawych i na wielką skalę zakrojonych walkach u granic Belgii i Francji. Pisma niemieckie podają, że armia holenderska złożyła broń i że Anglia, jak w wielu wypadków obecnej wojny, i tym razem spóźniła się z pomocą jednemu ze swoich sprzymierzeńców. Ile w tym wszystkim jest prawdy przekonamy się przy sposobności.W ubiegły czwartek złożyliśmy z Januszkiem wizytę Pani Irenie Niebudek, wygnance z Gledzianówka. Irenka jest już matką i to dwojga dzieci, a to jedno 18, a drugie 2 miesiące. Jak matka tak i dzieci świetnie wyglądają. Trafiliśmy na imieniny starszego chłopaka -Andrzeja. Pomimo wojny, wygnania i trudnych dzisiejszych warunków, na imieninach było 12 osób, przyjmowała nas świetną kawa, piernikiem
i innymi wyszukanymi ciastami jak aa najlepszych czasów. Wśród gości przeważali wygnańcy z poznańskiego, bardzo mili i kulturalni ludzie, którzy w Częstochowie znaleźli chwilowy przytułek.
22. V. 1940r
Całym domem szczepiliśmy sobie "paradur", a to w myśl zarządzeń, władz jak i w interesie własnego bezpieczeństwa. Jak wnosić z frekwencji kampanii szczepieniowej, co najmniej połowa miejscowej ludności akcję tę zignorowała, względnie zabiegi te wykonuje na własną rękę lub też szczepieniom nie poddaje się w ogóle.Dziś znowuż Częstochowa przygarnęła falę wygnańców, tym razem już nie z poznańskiego, a sieradzkiego, kutnowskiego, łęczyckiego, łódzkiego i innych powiatów. Przybyli tu po całych tygodniach ślęczenia w barakach pod Łodzią. Są to przeważnie rolnicy, którzy musieli opuścić własne\gniazda aby dać miejsce przybyszom z Rzeszy. Smutny to zaiste obraz. Wczoraj bawiła, u nas nasza "niania". Przyszła odwiedzić Januszka, przynosząc przy tej sposobności trochę tłuszczów
Margaryny to jest słoniny, margaryny i manny, o które to produkty w "zagranicznym" Kłobucku nie tak trudno, byleby były marki względnie polski bilon.
28.V. 1940rDziś prasa niemiecka w nadzwyczajnych dodatkach informuje polskie społeczeństwo o kapitulacji Belgii. Na rozkaz króla 1/2 milionowa armia belgijska złożyła broń, aczkolwiek rząd i część armii w dalszym ciągu walczą po stronie koalicji. Zwycięskie wojska Hitlera na północnym odcinku wojny podchodzą do Calais.Według prywatnych . informacji tak na terenie Belgii, jak i we Francji od kilkunastu dni trwają okrutne i pełne poświęcenia walki, jak po jednej jak i po drugiej stronie giną masy ludzkie i z wielu osiedli
pozostały gruzy. Dochodzą nas wieści o wysiedleniu rodaków z pobliskich miejscowości jak : Blachownia, Konopiska, Krzepice, Kłobuck i wiele innych, wcielonych dziś do Rzeszy.Stan aprowizacji jest zastraszający. System kartkowy poza chlebem nie przewiduje nawet w przyszłości żadnych innych artykułów spożywczych. Produkty tak jak : mięso, masło, jaja, mąka pszenna, kasza i inne szukane są ze świecą i dochodzą już do zawrotnych wprost cen, takie ziemniaki dochodzą do 70 zł. za metr (100kg). Mijają całe tygodnie bez potraw mięsnych, staliśmy się przymusowymi jaroszami, zjadamy jarzyny, resztki skromnych zapasów kaszy i ziemniaków. Każdego trapi obawa jak jutro przeżyje. Wygłodzone miasta cierpią jeszcze i z tego tytułu, że wszelkie próby dowozu produktów żywnościowych ze wsi, na własną rękę surowo są karane.

7. VI.1940rZ dniem dzisiejszym mija termin zgłaszania się młodzieży męskiej na wyjazd w głąb Rzeszy do robót polnych. Znowuż popłyną masy. Od 2-ch dni miasto udekorowane, jak mówią z racji zajęcia Belgii i nowych sukcesów nad kanałem La Manche z zajęciem Dunkierki łącznie. Pogoda nareszcie się ustala, ociepliło się wyraźnie, ale znikąd pociechy i nadziei, że choćby niedługo ludzie odetchną po trapiącej ją nędzy i dlatego to tak skwapliwie oczekiwane lato nie cieszy. Dłubiemy w ogródku całymi godzinami, to plewiąc, to flancując coraz to inne roślinki. Przed wczoraj v; nocnych godzinach znowuż dużo osób, przeważnie inteligencji, znalazło się za kratami. Dziś od rana dudnią nad miastem samoloty i ciekawe co powoduje tak częste ich odwiedziny w cichym podbitym mieście?

11.VI.40 r.Według komunikatów prasy, wczoraj o godz. 19 Włochy wypowiedziały wojnę Francji i Anglii, Niemieckie oddziały po długich zmaganiach zajęły Narwik w Norwegii, wojska, koalicyjne opuściły Skandynawię, wobec czego Norwegia skapitulowała. Zachodzi przeto pytanie, jak się potoczą wypadki najbliższych dni przy takim układzie sił, co powie reszta neutralnych dotąd państw i co nas jutro czeka ?
17.VI.1940rWojska francuskie opuściły Paryż po uprzednim oddaniu Hawru, Wersalu i innych miast Francji. Nadzwyczajny dodatek, jaki ukazał się przed wieczorem, obwieszczał kapitulację Francji. Brak obiektywnych wiadomości, powoduje dezorientację. W każdym razie zrobiło to w naszym narodzie ogromne wrażenie. Ludziska i tak już smutne głowy zwiesili jeszcze niżej. Gasną nadzieje i złote sny o wolności. Na murach miasta ukazało się urzędowe ogłoszenie, na mocy którego każde gospodarstwo winno złożyć 5 kg takich metali jak : ołów, cyna, nikiel, miedź itp.
Zachodzi pytanie skąd to ludziska wezmą?
23.VI.1940rMimo zapowiedzianej kapitulacji, wojska francuskie, w dalszym ciąg ustawiają pono dzielny opór. Ostatnie niemieckie dzienniki podają listę miast i nowych terenów, zajętych w ostatnich dniach przez armie niemiecką we Francji a zatem wojna jeszcze trwa, aczkolwiek parlamentariusze prowadzą jakowe rozmowy pokojowe. A więc nie wszystko jeszcze stracone? A może się jeszcze wszystko dobrze ułoży?·
Żadnych wiadomości o Stefanie, czy był już. sąd, czy go zwolnili, a może wywieźli w głąb Rosji, jak to się obecnie praktykuje na terenach.Do stałych utrapień jakie zostawia po sobie wojna, przychodzą jeszcze takie, jak : podatek od lokalu, od. nieruchomości, zbiorówka szlachetnych metali /przymusowa/ i inne,Nareszcie przyszło lato, prawdziwe lato. Z dniem 21.VI. zmieniła się aura i ludziska zbolałe kości, przygasłe duchy bezpłatnie mogą na słońcu wygrzewać. Falangi ludzi, których nie zmusiła konieczność, albo szumna propaganda spróbowania pracy na roli w Niemczech, wałęsa się na wpół głodna i wyszarzała po mieście, Mimo wydawanych zarządzeń władz, warsztatów pracy coraz mniej, wszystko się dziwnie kurczy i społeczeństwo z konieczności przyzwyczaja się do coraz mizerniejszych warunków bytowania.
27.VI.1940rZ dniem wczorajszym urzędowo zostały ogłoszone warunki zawieszenia broni między Francją i Niemcami. W 24 punktach ujęte są; warunki układu, podyktowane kapitulującej Francji przez zwycięzców. Na terenach już okupowanych i przewidzianych układem do okupacji, armia francuska składa bron, wydaje jeńców, sprzęt wojenny, fortyfikacje, floty morskie i powietrzne, słowem podpisuje się na wszystko to, co najbardziej odpowiada przeciwnikowi. Jak należy wnosić z podanych komunikatów, do ostatecznej rozgrywki staje obecnie wyłącznie Anglia i te jednostki armii sprzymierzonych, którym zdało się przedostać na jej wyspy.Od wczoraj, na rozkaz Hitlera, przez 10 dni mają powiewać flagi niemieckie, z tegoż rozkazu biją co dnia dzwony na chwałę Boga, który wysłuchał prośby wodza Niemców.Jak mi opowiadają dawniejsi koledzy biurowi, zatrudnieni dziś Niemców, w ubiegły piątek, na terenie ich urzędu, odbył się mały plebiscyt.
Władze obwieściły całemu personelowi/oprócz Niemców/, że nadarza się sposobność ubiegania się o nadanie obywatelstwa niemieckiego. W tym też celu udzielono im jednej z sal na godzinną konferencję, oczywiście bez udziału władz ani też przedstawicieli, aby tam wspólnie ten problem przetrawić. Najstarszy wiekiem i urzędem kolega klarował zebranym te niezbite i niezawodne korzyści, jakie mogą osiągnąć, opowiadając się za nowym obywatelstwem, a które on pierwszy podpisze. Młodsza generacja i reszta współpracowników była wręcz przeciwnego zdania i przy tej sposobności dała swemu nestorowi porządną odprawę. Nazajutrz, jeżeli chodzi o personel techniczny za nowym obywatelstwem opowiedzieli się 2 monterzy, i paru robotników, ale nikt z techników, nawet Ukraińcy i sam propagator nowej orientacji pozostali przy Polsce. Ponieważ ani prasa, ani też władze poszczególnych urzędów nie podają żadnych komentarzy odnośnie zmiany wspomnianego. obywatelstwa, nasuwa się przeto pytanie co wygrali zwolennicy i co stracą oporni ?
8.VII.40 r..Na zachodzie bez zmian, jak podają dzienniki, ciągle toną okręty nieprzyjacielskie, nowe niezliczone rzesze jeńców i bezcenny materiał wojenny staje się łupem nieustraszonej armii niemieckiej, posuwającej się co raz dalej i dalej na południe Francji. A zatem walki trwają i to nie na wyspach brytyjskich ale na kontynencie europejskim.Przed: kilkunastu dniami lokalna prasa a i wszystkie pisma niemieckie oficjalnie obwieściły, że wojska sowieckie weszły na Litwę, Łotwę i Estonię. W tydzień potem dowiadujemy się takiejże okupacji Rumunii. Wszędzie podkreśla się i wspomina o przyjaznych i niczemu niezmąconych stosunkach polityki niemiecko — sowieckiej.
I co z tego wyniknie, dokąd zmierzają?
Mimo wszystko idzie lato. Ciepło i nierzadkie deszcze świetnie robią na polach, łąkach i ogrodach.
Z dobrodziejstwa własnego ogródka zaczynamy już czerpać całą garścią. Przemija już sałata, rzodkiewki, to znowuż dorasta kalarepka, marchew, buraczki i ziemniaki. Pomidory cicho pieszczą obfitością, wprawdzie niedojrzałego, ale jakże już dużego owocu. Tu w ogrodzie, tej prawdzie życia, wspaniale wypoczywa się po męczącej prasie wojennej albo ckliwej bezwartościowej książce.Z górą już tydzień przeprowadzam kurację hemoroidalną, dla tej przyczyny w tym to okresie siła rzeczy, nie mogłem robić dalszych wypadów i z bliska podziwiać pochód, lata w całej jego krasie. Na szczęście choróbka zbliża się ku końcowi.Żadnych wiadomości od Stefanów (z Kowla).
2.VIII.1940rPełnia żniw, spóźnionych w tym roku na skutek zbyt długiej zimy, chłodnej wiosny i mokrego lata. Odnosiło się wrażenie, że po mokrym maju, czerwcu i lipcu, żniwa w sierpniu będą się mogły odbyć przy słonecznej chyba pogodzie. Ale, jak wszystko w tym czasie i żniwa zawodzą. Od kilku dni skoszone zboża albo leżą na garści, albo stoją w kopcach, a jesienny, zdawałoby się, kapuśniaczek, codziennie polewa tę ludzką krwawicę. I tak już żałosny wygląd naszych biedaków przybija możliwość nieudanych żniw, a co zatem idzie, i ewentualność zmniejszenia racji chleba i innych produktów żywnościowych.
A więc jest się czego obawiać, tym więcej, ze władne okupacyjne wydały już specjalne obostrzenia o dowolnym przemiale zboża i krup i wolnego handlu, tymi produktami. Ne wesołe horoskopy, a tu jeszcze walą się na karki zubożałej ludności najróżnorodniejsze ciężary, dziś np. rozdają mieszkańcom miasta deklaracje, na podstawie których obecne władze ściągać będą daninę wojenną. Według wyjaśnień odnośnego zarządzenia wspomnianą daninę płacić będą wszyscy od 18 roku życia począwszy. .A wojna mimo wszystko trwa i, jak ze wszystkiego wynika, może się jeszcze długo przeciągnąćPo odrzuceniu przez Anglię proponowanych jej warunków pokoju, Hitler zapowiada jej gorący miesiąc sierpień, który ma zadecydować o wojnie. Tymczasem wracają uchodźcy nasi z Rumunii, Są to poszczególne jednostki, które zaryzykowały wrócić do kraju, ale całe ich zastępy. jeszcze tam pozostają do wyjaśnienia się sytuacji. Według prasy niemieckiej, Sowiety zajęły tylko Besarabię i część północnej Bukowiny, reszta Rumunii jest wolna, ale czy na długo.
7.VIII.1940rDziś otrzymaliśmy kartę od Stefanowej z Opatowa. Siedzi tam biedaczka od 4-ch miesięcy z synami u rodziców. Jak pisze, straciła wszystko. Uciekli w przeddzień masowej deportacji inteligencji Kowla w głąb Rosji. Do jej wyjazdu Stefan w dalszym ciągu siedział w więzieniu i 'bardzo źle wyglądał, ale dziś może również znajduje się poza dawnymi granicami .to jest w Rosji. I co myśleć o takim Słowianinie, który miał rzekomo wyzwolić Polskę od obcej przemocy. Bogu ducha winnych naszych braci masowo aresztuje i wywozi na Sybir, rozdziela rodziny i inne stosuje względem nich okrucieństwa.




21.VIII.1940r. 'Ciągle chmurno, zimno z deszczem na zmianę. Ludziska oblekli cieplejsze okrycia jeżeli muszą się pokazywać na zewnątrz, reszta zaś siedzi po kątach, szemrząc przeciw bezlitosnej aurze. I rzeczywiście aż dziw, że przy tak chłodnym lecie mogło jeszcze coś uróść no i dojrzeć, ale zebra; to już naprawdę jest sztuką nie lada.Od 2-ch tygodni, śmiało rzec można, nie było słońca, temperatura mocno się obniżyła za to ilość deszczów wzrosła niepomiernie, nie ma dnia aby nie przeszedł rzęsisty chłodny deszczyk albo parokrotnie nie przelał i tak mokre nie do wiary szare nasze łany, rdzawe ogrody i resztę skąpanej w łzach naszej ziemnicy. A skoszona pszenica, jęczmień i owies kisną i porastają na garściach lub w kopcach ku większeniu utrapieniu nie tylko ich właścicieli, ale całego narodu, który drobnymi kąskami miał spożywać te Boże dary.Ślicznie zapowiadające się z początkiem lata ziemniaki też gniją pod krzakami. Nie weselej przedstawia się i reszta ogrodowizny. Nadmierna ilość opadów jak i rzadko notowane ochłodzenie w tej porze roku, przypieczętowały wyjątkowo kiepskie plony.Jeżeli najbliższe dni nie przyniosą poprawy to jest słońca i ciepła, tegorocznym zbiorom grozi katastrofa.
Przed paru dniami bawili u nas Biwanowie to jest Lunia z mężem. Ta ostatnio świetnie wygląda, na której trudno by się dopatrzę piętna wojny, za to mężyk nie szczególnie, od jakiegoś czasu cierpi na niedomagania astmy. Z racji jego choroby przyjechali do lekarza aby się upewnić, czy postawiona przez miejscowego t.j. kłomnickiego lekarza diagnoza nie przeoczyła jeszcze jakichś innych dolegliwości. On pracuje już od 2-ch miesięcy w Radomsku w urzędzie Drogowym. Kazik od 1.VIII. br. uruchomił swój urząd w Aurelowie na warunkach z przed wojny. Cieszę się z tego, że będą mogli jakoś wegetować.Niezależnie od gości kłomnickich, mieliśmy również w tych dniach Janków z Radomska. On korzysta z kilkudniowego urlopu i z tej przyczyny odwiedził Waleskich w Miłośnie, Warszawę i Jasną Górę. Do Częstochowy przybyli na rowerach, zatrzymując się po drodze w Kłomnicach. Jako miły upominek przywieźli nam ładną gąskę /żywą/, z które .j mieliśmy parę pysznych obiadów jak za dobrych czasów z przed ohydnej wojny.
Do Miłosny jechał Janek w celu zabrania mamy do siebie, by tym sposobem ulżyć Waleskim.
Mama nie przyjęła jednak propozycji i postanowiła pozostać na miejscu.. Według opowiadań Janka, mimo zbliżających się 80 lat mama dobrze się trzyma, zachowując zupełnie jasny umysł i nielada
zainteresowania dla ogólnych spraw dzisiejszej doby.
Będąc kiedyś w mieście /w ubiegły czwartek/ spotkałem eks-naczelnika naszego Urzędu - Bogdana. Po kilku, miesiącach poważnych niedomagań, operacji, kuracji szpitalnej i w domu nareszcie opuścił łóżko i zaczął pokazywać się na spacerach. Aczkolwiek wszyscy niemal zmizernieliśmy poważnie, to jednak tego człowieka trudno już poznać, z którego pozostał tylko cień. Pocieszałem go jak mogłem, ale co tu poradzą słowa pociechy człowiekowi, któremu w tymże dniu okupanci powtórnie aresztowali 17letnią córkę Irenę, Bogu ducha winną dziewczynę. I tak dzień aa dniem upływa szary nasz żywot wojenny. Aczkolwiek bezpośrednio udziału w bitwach już nie bierzemy, to jednak doskonale odczuwamy tu je konsekwencje. Za parę dni obchodzić będziemy pierwszą 'rocznicę bezprzykładnej w dziejach wojny, o jakże smutna dla nas rocznica! Po 4-ch miesiącach ćwiczeń kulinarnych, sztukę tę przyswoiłem sobie, że tak powiem, doskonale. Do kompletnego zdziwienia moich konsumentów przyczyniają sio .jedynie ograniczone możliwości wojenne, a szczególnie szczupły preliminarz. Mimo to oprócz zwykłych dań z codziennego jadłospisu, wyszły z pod moich rąk: seria konfitur, powideł a nawet wyborny piernik /wg specjalnej recepty czasów wojny/. Ale to wszystko zaczyna mi się nudzić i radbym wrócić do jakiejś godziwej pracy. Ale kiedy to nastąpi ? .

1.IX.1940rMinął pierwszy rok wojny, rok wyjątkowo smutny dla naszego narodu. Po krótkich, bo niespełna 30 dniowych nierównych zmaganiach cały nasz kraj znalazł się we wszechwładnej okupacji : na wschodzie - bolszewickiej, na zachodzie niemieckiej. Jak tu, tak i tam giną tysiące najlepszych obywateli pod formalną opieką na jeźdźców, którzy jak ze wszystkiego widać, z góry ułożyli plan działania. Ustalili wzajemnie nowe granice, poza którymi stoją wielkie ich armie w oczekiwaniu nowych rozkazów i nowych może posunięć wojennych ?A tymczasem setki tysięcy rodaków jęczy w niewoli, bądź to w Niemczech, bądź tez w Sowietach, nie mniejsza ilość tuła się po całym świecie, których burza wojenna zapędziła do: Rumuni, Węgier, Francji, Anglii, Skandynawii, a nawet do Azji i Afryki. Ile cierpień, ile poniewierki czeka tych biednych tułaczy zdała od swoich rodzinnych pieleszy, a ile się ich już nie odliczy?Mimo wszystko wojna jeszcze trwa i nowe chmury gromadzą się na horyzoncie.Jak podaje prasa niemiecka, od miesiąca niemal trwają nieprzerwane walki i naloty powietrzne w nie notowanych dotąd rozmiarach. Niemcy bombardują Anglię i odwrotnie, Anglia skutecznie odpiera ataki nieprzyjacielskie i dalej gromi Niemców tak w Rzeszy, jak i krajach okupowanych.Z dniem dzisiejszym wchodzimy w drugi rok wojny, rok niepewności smutnych horoskopów. Sądząc ze wszystkiego, czekają nas w dalszym ciągu ciężkie chwile nawet gdyby na ziemiach naszych miało się obejść bez rozgrywek wojny. Obecnie na czoło naszych, rozmyślań wysuwa się problem wyżywienia. Z uwagi na katastrofalna, wprost aurę /nieustanne deszcze plus chłody/, wyczekiwane z taką tęsknotą żniwa, co najmniej w 50%, zawiodły. Zjawisko to nie jest lokalnym, ale rozlało się chyba po całej Europie, a w skutkach może być bardzo ciężkim, tym więcej że wojna trwa, granice obwarowane, a transportów z drugiej półkuli z racji blokady Europa nie otrzyma . Dotychczasowy system kartkowy może się jeszcze skurczyć.
Żeby nie 'być gołosłownym, za ciąg: tego roku, roku bojaźni, utrapień, niedojadań i różnego rodzaju chorobowych dolegliwości wyzbyłem się 12 kg własnego ciężaru. Gdyby wojna miała trwać 5—4 lata, to ładna dla mnie perspektywa.
W poniedziałek 26.VIII nieoczekiwanie zjechała do nas Stefanowa. Bezpośrednio wraca z 3-ch tygodni. wypoczynku u wujka księdza w Kole k/Radomia.Mimo przebytego cierpienia wygląda dobrze, chłopcy pono również. Zatrzymała się u rodziców w Opatowie. A więc cały swój dobytek w Kowlu zlikwidowała kompletnie, czyli straciła bezpowrotnie.
O Stefanie niema żadnych wiadomości. Gdzie się ten biedak obecnie znajduje ? Od trzech dni
Stefanowa bawi w Kłomnicach, zamierzała również przy okazji odwiedzić Janków w Radomsku.Słowa te piszę pod akompaniament ulewnego deszczu. Codzienny kapuśniaczek, jaki postawił się nad nami przez ciągu całego lata, widocznie już się uprzykrzył niebiosom no i spuszczają wody strumienie, aby już chyba nic z pól nie zbierać.

Po surowej nad. wyraz zimie, która puściła dopiero w maju, krótkiej jak meteor i zimnej wiośnie, braku lata - .przyszła jesień drżysta, chłodna, okrutna.
15.IX.40 r. ....Niedziela. Byłem na Jasnej Górze. Klasztor pełny wiernych. Na głównej nawie odprawia się nabożeństwo dla wojska, U 'wejścia służba klasztorna tłumaczy rzeszom wiernych, śpieszących do kościoła, że główna nawa zajęta jest przez Niemców i w tej chwili Polakom wejście jest wzbronione.Po klasztorze widzi się dużo Niemców, nie tylko wojskowych, z których większość przyszla tu z aparatami fotograficznymi, lub w charakterze zwiedzania tutejszych zabytków. Wśród nich uwija się ruchliwy przewodnik klasztorny, który za drobną opłatą zapoznaje ich z Świątynią. Wejście na wały klasztorne w dalszym ciągu zamknięte dla publiczności.

W piątek ukazało się urzędowe obwieszczenie Schtanhauptmanna o zakazie przewożenia mebli i urządzenia domowego pod karą 1000 zł. lub 2 miesięcy. więzienia. Jak należy przypuszczać, wspomniane zarządzenie niechybnie ma związek ze wzmożonym wysiedlaniem mieszkańców, którzy masowo poczęli sami, nie czekając wysiedlenia opuszczać zagrożone dzielnice. Obecnie wysiedla się Żydów jak i Polaków i to w różnych punktach miasta. Nieszczęśliwcy mogą zabrać z sobą tylko drobiazgi i coś niecoś z garderoby i bielizny, reszta ma pozostać dla projektowanych przybyszów.

Przez Częstochowę w ostatnich dniach przeciągają wielkie transporty wojska, z których część kieruje się na Kielce, część zaś na Warszawę. Po mieście krąży wielka ilość samochodów polowych – oddziałów zmotoryzowanych. Z wielkiego ruchu wojsk można by wnosić, że albo przemieszcza się jakąś armię z zachodu na zimowe leża do Polski, albo celem wzmocnienia granic wschodnich. Wszystko to jeszcze bardziej przygnębia i tak już dostatecznie strapionych mieszkańców, którzy jednak nie tracą nadziei, że Opatrzność kiedyś zlituje się nad nimi. A wojna ciągle trwa. Jak podaje prasa, od dłuższego już czasu toczy się niebywała wojna lotnicza Anglo -Niemiecka, Setki samolotów ginie w ciągu paru dni, burzą się miasta, giną masy istnień ludzkich, a końca jak nie widać tak nie widać .Wczoraj zamieszkały u nas wygnaniec, Chojnacki, otrzymał ze swego Komitetu (pomocy wygnańcom) piękny upominek w postaci bardzo solidnych pary butów. Jest to dar Polonii Amerykańskiej dla wygnańców- ofiar wojny, przekazany tu za pośrednictwem Czerwonego Krzyża. Cieszy nas to, ze tam za oceanem ktoś z nami współczuje. Na świecie plucha, chłodno i smutno. Po kilku godzinach słońca, znowuż otwarły się .niebieskie upusty. Dochodzą mię wieści, że ostatni Mohikanie a może dawniejsi współpracownicy biurowi, którzy dotąd jak i 39, pozostają bez pracy, wnieśli podania o przyjęcie ich na dawniejsze miejsca. Ale czy co wskórają ?
25.IX.1940rW ubiegłym tygodniu bawił u nas brat Kazik, z Kłomnic. Do Częstochowy został wezwany przez swe obecne władze niemieckie celem otrzymania instrukcji urzędowych ; korzystając ze sposobności, odwiedził nas. Jak rzesz ten człowiek szybko się zestarzał i co smutniejsze zniedołężniał, doprawdy nikłby nie uwierzył ze minęło mu zaledwie 55 lata wygląda na 70, jeżeli się do tego doda zaniedbanie zewnętrzne, to już istotnie całość stanowi b. przykry wygląd. Urząd swój prowadzi przy pomocy 1-go urzędnika i 2-ch woźnych -czyli listonoszy, z wynagrodzeniem przed wojennym plus 60 zł. Czynszu za lokal urzędowy. Materialnych rozkoszy nie na oczywiście, ale przy umiejętnym gospodarowaniu musiałoby to jakoś wystarczyć byleby zdrowie dopisywało, lecz z tym jest gorzej, bo sam mocno niedomaga i żona już chronicznie chora. Na starość pocieszają się miła wnuczką Biwanów no i nieprzeciętnym powodzeniem córki Hani. Nie bacząc na wojnę, młoda pannica miała się wkraść w sympatię paru naraz nie lada wielbicielom. Pomimo że zainteresowani nie omieszkali już oficjalnie zwierzyć się ze swych poważnych względem panny zamiarów, to jednak sama panna konkretnego wyboru nie czyni i właściwie z zamęścia się nie kwapi. Młodej i niedowarzonej, aczkolwiek, .inteligentnej, głowie marzą się wyższe studia, wiedza, sława może? A to, ze starsi biedni
rodzice nie będą mogli zaspokoić aspiracji córki, nie trafia jej do przekonania.Zięć Biwan objął jakąś rządową pracę w Radomiu, podczas kiedy Lunia, t.j. jego żona, pozostaje nadal w Kłomnicach. Od wielkiej polityki i-dalekiej wojny brytyjsko - niemieckiej, szerokie masy przechodzą powoli do spraw bardziej aktualnych jak przygotowanie węgla, ziemniaków i innych artykułów żywnościowych na zimę, aby nie być skazanym na kartki i ich iluzoryczny system, przy którym z. głodu umrzeć można.
Od paru dni krąży po mieście uporczywa pogłoska, że wydawana dotąd15 dkg (150 gram) racja chleba na osobę ma być zmniejszona do 10 dkg (100 gram) na dobę. A więc ładna perspektywa.Tu i ówdzie rozpoczynają się już kopania. I tak np., nie wyśledzony dotąd złodziej uprzedził teściów i wykopał sobie z ich pola 5 - 6m. pięknych ziemniaków.Swoje wczesne ziemniaki w ogródku już żeśmy wykopali i prawie że zjedli. Ale na zimę trzeba będzie dokupić jeszcze około 6 m. tego specjału. Chcąc się zabezpieczyć w jakieś krupy na zimę, słyszymy, że z rozporządzenia władz pozamykano wszystkie młyny i młynki dla prywatnego przemiału i z tej po przyczyny odczuwa się dotkliwy brak tych artykułów w sprzedaży, oczywiście wolnej.
20.X.1940rNareszcie ustaliła się możliwa pogoda. Od paru już dni przyświeca nam słonko, ale już nie tęgo grzeje. Rano i wieczorem dokuczają porządnie przymrozki ; w ogrodach i na polach wspomniane przymrozki warzą dotąd nie sprzątnięte .jarzyny, jest obawa, czy kontynenty ziemniaczane, sprowadzone do miast, nie ucierpią z tytułu tych właśnie chłodów
Istniejące spółdzielnie zapewniają ludność miejską, że ziemniaki będą wydawane na kartki w ilości
2 metry (200kg) na osobę po 9 zł. za metr (100kg). Na poczet tego -wymiaru otrzymaliśmy już po 1/2 metra, a dalsze racje mają nadejść w najbliższych dniach. Gdyby te zapewnienia się sprawdziły, odpadłby jeden z bardzo poważnych kłopotów zaopatrzenia się na zimę. Pamiętam doskonale rok ubiegły i tegoroczną wiosnę, kiedy to nasi bracia chłopi nie wahali się brać 50 - 70 zł. za metr rodzimych ziemniaków. Pozostaje nadal otwarta sprawa chleba i innych artykułów żywnościowych, z których pierwszy wydawany jest w śmiesznie małych porcjach /15 dk./, a innych albo się wcale nie otrzymuje, albo raz na kilka tygodni po parę dk. aby człek nie zapomniał jak wygląda ten czy inny produkt. A zatem po roku okupacji nie uporządkowano spraw 'wyżywienia miast i biedny mieszczuch skazany jest na łup paskarzy.

17 bieżącego miesiąca przybył do Częstochowy nowy transport wygnańców z poznańskiego. Biedacy ci opowiadają, że w rozdzielczym punkcie wygnańczym w Łodzi, po szczegółowej rewizji, odebrano im wszystkie oszczędności jakie wieźli z sobą. Sponiewieranych nędzarzy rozesłano na najbliższe wioski w okolice Częstochowy częstokroć na dalszą tułaczkę po spalonych i zniszczonych wojną miejscowościach. Od. pewnego już czasu w odstępach kilku lub kilkunastu dni jadą wciąż podobne transporty z poznańskiego, Pomorza, cieszyńskiego i innych dzielnic Polski. Wszystko to kierują do przeludnionych miast i wsi generałgubernatorstwa, powiększając tyć sposobem i tak już rozpaczliwy stan tej dzielnicy.A tam gdzieś, mimo wszystko, wojna trwa. Powietrzne walki angielsko-niemieckie nie ustają ani na chwilę, to samo można powiedzieć o wojnie morskiej, giną okręty i to jednej to z drugiej strony i masa istnień ludzkich.



Jak podaje prasa niemiecka, wojska niemieckie wkroczyły przed kilku dniami do Rumunii t.j. do tej części kraju, którego nie raczyły zająć Sowiety. Okupacji tego kraju dokonano ze -względów "bezpieczeństwa "i za "zgodą" Rumunii”.
29.X.1940r.Po wczesnej jesieni, nadspodziewanie -wcześnie, przyszła zima. Od paru już dni utrzymuje się gruba powłoka śnieżna, temperatura spadła do -8C niżej zera /dziś/. Ogromna konsternacja w świecie rolniczym, bo to dużo pono w polach zostało jeszcze ziemniaków, marchwi, buraków i innych płodów. Nie mniejszy lęk padł i na mieszczuchów, którzy również z tych płodów mieli częściowo korzysta;. Silny i niespodziewany w tym czasie mróz przychwycił społeczeństwo w czasie kartkowego przydziału ziemniaków. Sterty całe - pono - ziemniaków zsypanych jest na wielu najbliższych Częstochowy st. kolejowych, dużo transportów już w drodze zatem ładna perspektywa, z takim mozołem wydębiony produkt otrzyma się zmrożony.A więc nie na żarty rozpoczęła się zima, a o zwiększeniu racji węgla okupanci jakoś nic nie mówią, sądząc że 10 kg miesięcznie winno na osobę w zupełności wystarczyć.
Według komunikatów prasy niemieckiej w ostatnich dniach zostali aresztowani przez władze "rumuńskie” pułk. Beck i marszałek Śmigły- Rydz. Prócz wymienionych wyżej aresztowano w Rumunii wielu Polaków, którzy w kraju piastowali poważne stanowiska. A więc łatwo terez sobie wyobrazić położenie tej masy Polaków którzy z własnej chęci znaleźli się na terenie sojuszniczej Rumunii i nie prędko będą mogli wrócić na Ojczyzny łono. Doprawdy smutna jest nasza dola.Dziś radio niemieckie w oficjalnym komunikacie ogłosiło, że Grecja wypowiedziała wojnę Włochom.
A wiec jeszcze jedno państwo przystępuje do wojny. I co z tego wyniknie?

28.XI.1940rA więc miesiąc cały nie zaglądałem do dziennika. Zdawać by się mogło, że chyba nic godnego uwagi w tym czasie nie zaszło, ale gdzież tam.Po kilku dniach silnych mrozów w październiku, przyszła prawdziwa. jesień z wybitnym ociepleniem, które wprawdzie słabsze niż w pierwszej połowie miesiąca; nadal się utrzymuje. Smutne przewidywania z przed paru tygodni sprawdzają się niestety. Ziemniaki, ten podstawowy produkt w naszym odżywianiu się, mocno ucierpiały przychwycone silnym mrozem. Czy to wskutek mrozów, czy też innych nieznanych nam bliżej powodów, załamał się cały projektowany przydział ziemniaczany.
Z przewidzianych w projekcie 2-ch metrów (200kg) na osobę, szczęśliwi otrzymali po 1/2 m (50kg). reszta zaś, o ile na własną rękę nie mogła zapatrzeć się w te delicje, po dzień dzisiejszy pozostaje bez ziemniaków na zimę. Rolnicy, obłożeni ponad miarę bezwzględnym kontyngentem, ani nosa nie pokażą w mieście,
no bo i co będzie sprzedawał kiedy samemu nie starczy tego co mu pozostawiono. Chłopa, któryby przywiózł furkę kartofli, trochę kapusty, marchwi, czy to innych jakich jarzyn, już się nie zobaczy obecnie w mieście, ten miły i utarty u nas zwyczaj wziął w łeb po wprowadzeniu bardziej racjonalnego i cywilizowanego systemu kartkowego, a wprowadzonego przez okupantów. Niektóre z wymienionych wyżej produktów czyli jarzyn można wprawdzie dostać w sklepach z wolnej ręki, to jednak ceny ich są tak wygórowane, że nawet ludziska posiadający pracę nie mogą sobie nań pozwolić, nie mówiąc już o masach wygnańców bezrobotnych,Grudzień przed nami, a z nim i zima niebawem nadejdzie. W mieście i całym protektoracie odczuwa się dotkliwy brak węgla. Już drugi miesiąc ludziska nie otrzymują wyznaczonych 10 kg. tego opału na głowę, tej śmiesznej racji miesięcznej. Dla braku węgla wszystkie szkoły w mieście zamknięto, z których większość zajęto na koszary wojskowe a dzieciarnia już drugi miesiąc z tej to racji bąki zbija. Aby ugotować obiad ludziska palą niekiedy własne graty, bowiem i drzewa brakło już w mieście. Na ulicy często widzi się takie obrazki jak młodzież podąża za wojskowymi wozami z węglem aby choć trochę, choć kawałek unieść do domu tego "paliwa”. Mimo wszystko, jakby na przekór, ludzie żyją i z podziwem przechodzą do porządku dziennego, nie bacząc na dławiącą ich nędzę. Że nie są to puste słowa, świadczyć mogą; te masy sklepów komisowych, w których ludziska sprzedają używaną bieliznę, rodzinne pamiątki, garderobę, obuwie, przedmioty codziennego użytku, itp., aby za te nędzne grosze wykupić ten czarny chleb kartkowy. Drugi rok wojny wykosił znaczny procent naszego społeczeństwa, nie mówiąc już ó tych co to odeszli, co zginęli na obczyźnie jako wygnańcy, więźniowie, jeńcy bądź też żołnierze.Pozostała reszta w kraju rodzinnym mimo wszystko żyje, wprawdzie "bardziej jeszcze zszarzała, wyschła, ale pełna nadziei, że jutro musi być lepsze.Od dłuższego czasu, nie pokazując nosa poza Częstochowę, nie wiem jak się tam istotnie układają stosunki reszty kraju, ale z tego co się od ludzi słyszy to mniej -więcej takie są one jak i u nas.Miasto nasze roi się od wojska, w każdej okazalszej i nowoczesnej kamienicy to koszary, lub też zarezerwowana dla wojska. Uruchomiono kilka sklepów - spożywczych wyłącznie dla Niemców. Polskie sklepy zaopatrzyły się wprawdzie w pewien zasób materiałów i czekają na szczęśliwca, który przyniesie "Bezugochein", na podstawie którego można kupić koszulę, pończochy, czy to kawałek płótna, lub innego jakiegoś materiału a taki świstek papieru uprawniający do kupna jakiegoś drobiazgu czeka się miesiącami. W koniecznych -wypadkach ludziska uciekają się do tych to właśnie sklepów komisowych, wynajdując w nich potrzebne im niekiedy przedmioty, jednostki garderoby najczęściej używanejW centrum uderza przechodnia wielka ilość kawiarni i handelków z wyszynkiem wódek. W każdym takim lokalu musi być orkiestra. Lokale takie w przeważanej swej części przystosowane są do klienteli niemieckiej, ale wszystkie razem bokami robią.5.I.1941Przeminęły Święta, Bożego narodzenia i Nowego Roku bez szczególnychwydarzeń. Nie widzieliśmy tego charakterystycznego ruchana ulicach i w sklepach, jak miało miejsce w normalnych czasach, nawet choinek, tego miłego drzewka trzeba było szukać ze świecą. Za to w świątyniach pełno było wiernych, szukających w żarliwej modlitwie sił dla przetrwania obecnego stanu rzeczy. Wymieniłem z rodziną pozdrowienia świąteczne, oczywiście przezpocztę, a święta spędziliśmy w domu i częściowo u teściów u których gościł również narzeczony Otyli p. Eugeniusz Woyczyński. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia cała rodzina Borkiewiczów wraz z gośćmi bawiła u nas i przy choince i kolędach staraliśmy się wprowadzić nastrój lat minionych.W przed dzień świąt ukazało się zarządzenie władz okupacyjnych, mocą którego wstrzymano całkowicie kolejowy ruch osobowy od 24.XII do 2 stycznia, co również w wielkiej mierze przyczyniło się na pewnego rodzaju przygnębienie, bo ileż to bliskich i b. drogich sobie osób nie mogło z tej to przyczyny spędzić świąt razem. Po wybitnie mroźnym grudniu, w ostatnich dniach spadły tak obfite śniegi, że wszelka komunikacja, jeżeli już nie całkowicie musiała być przerwana, to przynajmniej bardzo ograniczona. Zawiane drogi i szlaki kolejowe, pociągi poruszają się z ogromnymi trudnościami, przychodzą i odchodzą wprawdzie, lecz bez rozkładu t j. kiedy dotrą do tej czy innej stacji. Od 4-ch dni nieomal że bez przerwy, podsypuje się i tak już tak gruba pierzyna śnieżna.
W sobotę zaś wielu ludzi z domów wydostać się nie mogli, albo ulicznych wałów śnieżnych przebić się im nie udało. Na główniejszych ulicach policja zmusza mieszkańców do uporządkowania jezdni i jakich takich przejść dla ludzi.Drobne ilości węgla jakie składnicy mają na przydział kartkowy /5 kg na głowę miesięcznie/ władze wzbroniły wydawać aż do odwołania. Ludziska biegają za drzewem, którego pokazało się trochę w wolnej sprzedaży inni torfu próbują, ale ceny np. torfu są 50 zł. za metr. A zatem ładna perspektywa, ludzie bez ziemniaków, bez węgla i często bez pracy na zimę.Długotrwałe niedomagania przewodu pokarmowego skłoniły mnie do udania się do lekarza specjalisty. Od 8 grudnia aa po dzień dzisiejszy stosowałem przepisane mi leki jako antidotum na nadmiar kwasów żołądkowych. Czuję pewną poprawę, lecz do stanu normalnego jeszcze daleko. Obecnie porzucam dietę zalecaną mi przez lekarza jako zbyt uciążliwą w dzisiejszych czasach i przechodzę na kurację ziołową. Nie starcza udręk wojennych, trzeba jeszcze choroby.W dzień wigilijny inż. Aleksander Wojciechowski podzielił się ze mną smutną wiadomością, mianowicie : 19.-XII.40 r. zmarł w obozie koncentracyjnym jego wujek, a mój dobry znajomy inż. Antoni Nefe, osierocając żonę i dziecko.
A wojna mimo wszystko trwa. Setki samolotów niemieckich bombarduje niemal codziennie wyspy brytyjskie i odwrotnie Anglicy takie wyprawy czynią na Niemcy i kraje okupowane, niszcząc przemysł wojenny i ważniejsze pod względem strategicznym obiekty państwowe.Czytamy, że w Afryce rozgorzały wielkie zmagania wojenne, w których Anglicy odnieśli wiele poważnych sukcesów. Włosi cofają się na całej linii, oddając twierdzę Baroję z ogromnym garnizonem i wieloma generałami. Ich sytuacja w Albanii również nie wesoło się przedstawia. Grecy powoli, ale ciągle, posuwają się naprzód, wielkie mrozy i śniegi w tej połaci kraju. Aby wesprzeć chwiejących się Włochów, jak podaje prasa niemiecka, w tych dniach ma odpłynąć do Włoch specjalny lotniczy korpus niemiecki.
Jak widać z powyższego, Anglia, pokonawszy wiele trudności, mężnie stawia czoło potężnemu. bądź, co bądź przeciwnikowi i przechodzi miejscami do ofensywy na rozległym swym froncie.Czym się to wysoko skończy ii głownie - kiedy?
16.II.1941 r Od para dni -topimy się w błocie i topniejącym już śniegu. Surowe tegoroczne mrozy, zdaje się, wzięły w łeb ; w powietrzu czuje się jakby •wiosenne podmuchy, termometr raptownie skoczył do góry, a cały naród. obudził się i rozprostowuje na słońcu zziębnięte członki. Może to jeszcze przedwcześnie się cieszymy, lecz dobre te kilka dni, które mijają nam pod znakiem ocieplenia,

Radosne mrzonki o słońcu i wiośnie zmroziła nam wieść, ze od 4-ch dni miasto nasze znowuż przeżywa ciężkie chwile. W ciągu paru tych nocy aresztowano kilkaset osób, Na ludzi padł lęk, 'bo dokładnie nie wiadomo kogo poszukują i za co, wiemy natomiast, że aresztowanych jest masa,Z dniem 1.II br. reszta zakładów przemysłowych i fabryk ostatecznie wymówiła ludziom pracę, jako powód władze okupacyjne podają brak węgla. Dziesiątki tysięcy ludzi fabrycznego składa specjalnie spreparowane arkusze wywiadowcze w Arbeitsamcie (urzędzie pracy) celem rozejrzenia się, kto z petentów może pozostać w domu, a kto ma jechać do Niemiec. I znowuż popłyną masy narodu polskiego do tego okrzyczanego "raju". Jakby na urągowisko, uruchomiono przy fabrykach kursy języka niemieckiego dla pracowników umysłowych i chętnych z pośród rzemieślników , co ma im osłodzić i urozmaicić bezrobocie.Dziś, jak mówią naoczni świadkowie, przeszedł przez Częstochowę wielki transport Żydów z Wiednia, odnośny pociąg skierowano w stronę Kielc. A wiec w niedługim czasie trzeba będzie granice protektoratu znacznie poszerzyć.

W ubiegły czwartek bawił u nas brat, Kazimierz, z Kłomnic. Do Częstochowy przyjechał w sprawach służbowych, do swych władz przełożonych. Opowiadał, że żona jego już drugi miesiąc leży w szpitalu w Warszawie, stara choroba (prawdopodobnie gruźlica skóry) ostatnio tak dalece się już posunęła, że obecnie straciła jedno oko i zaatakowane ma usta. Córka Hania pojechała do Warszawy odwiedzić matkę i przy okazji pokazała się specjaliście chorób wewnętrznych, w rezultacie również znalazła się w szpitalu. Niedomaga na żołądek czy też kiszki. Sam Kazik (brat), urzędując w nieopalonym lokalu odmroził sobie obie ręce i nogi, na dobitek złego, pomysłowy i znany w okolicy złodziej recydywista skradł mu kilkaset złotych kasowych. Złodzieja w niedługim czasie przychwycono, jednak gotówki już nie miał, a którą niefortunny naczelnik spłaca obecnie ratami.

Jak podaje prasa, Anglicy na froncie afrykańskim mogą poszczycić się nowymi nie lada sukcesami. W ostatnich kilkunastu dniach po zajęciu Baroji, padły nowe twierdze włoskie w Afryce, mianowicie : Tobruk, Dema oraz Bengasi.
5.III.1941 rW sobotę przed Popielcem, Zygmunt Borkiewicz, /brat mej żony/ znudzony bezczynnością, opuścił dom, nie dając żadnego znaku w jakim kierunku i celu odbywa swą tajemniczą podróż. Na wszelki wypadek zabrał z kasy domowej kilkadziesiąt złotych, zapasowy garnitur, trochę bielizny, buty i tp. niezbędne przedmioty. Niesamowita wycieczka młodzieńca wywołała prawdziwą sensację w rodzinie i zrozumiały niepokój rodziców. Już po kilku dniach strapieni rodzice dowiedzieli się, że ich kochany tramp spędził ostatki u kuzynów zagranicą protektoratu. A więc spadł kamień z serca i zrodziła się nadzieja, że młokos po wyczerpaniu się gotówki niebawem pokaże się w domu.
Przed kilku dniami po okolicznych wioskach Częstochowy rozmieszczono nowy transport wygnańców, tym razem z okolic Płocka. Od dłuższego już czasu cale miasto obchodzą delegaci magistratu i badają poszczególne mieszkania ile w nich da się jeszcze pomieścić tych nieszczęśliwców, a więc w najbliższych dniach należy się już chyba spodziewać dalszych transportów wysiedlonych. Pracownicy kolejowi opowiadają, że co parę dni przechodzą prze Częstochowę wielkie pociągi wygnańców. W poniedziałek pisma niemieckie oficjalnie obwieściły, że Bułgaria przystąpiła do "osi", aby razem z Japonią, Niemcami i Włochami nowy tworzyć porządek w Europie. Wielka armia niemiecka, przeszedłszy Rumunię ,stanęła nad granicą Bułgarii i to zdecydowało o "dobrowolnym" jej przystąpieniu do "osi".
Dziś pada ciepły deszczyk i topią resztki brudnego śniegu w parowach lub też zwalonego przy krawężnikach ulic. A więc mimo wszystko posuwa się ku wiośnie tylko tylko pytanie, czy nie przyniesie ona z sobą jakichś nowych plag i utrapień?
26.III.1941 r.Już piec dni upłynęło od rozpoczęcia się kalendarzowej wiosny, a mimo to ciepła jak nie widać, tak nie widać. Ciągle zadymki śnieżne i mroźne powietrze uniemożliwiają wszelkie poczynania w polach i ogrodach. Długa i ciężka pod każdym względem zima dokucza niezmiernie na skutek braku opału. Wydawane racje kartkowe węgla starczą zaledwie na tydzień, resztę zaś miesiąca albo by trzeba nie palić, albo wysokie ceny płacić za drzewo, którego można, jeszcze dostać w wolnej sprzedaży.Dziś rozniosła się wiadomość, że Jugosławia w dniu 25/III. Podpisała akt przystąpienia do "osi". A więc wojska niemieckie, zgrupowane nad granicą tego państwa, zajmują już bez żadnego oporu? Jeszcze jeden naród, który musiał ustąpić przed siłą. Obecnie zachodzi pytanie, co wobec tego pocznie biedna i zarazem bohaterska Grecja, jak się zachowa Turcja u granic które i stanęła wroga armia.
Na skutek zamknięcia fabryk i ciasnoty małorolnych (rolników) po wsiach, z całego" protektoratu" od dłuższego już czasu płyną przez Częstochowę do Niemiec całe masy ludu polskiego.W fabryce Peltzery, gdzie pracuje żona po zatrzymaniu pracy i zwolnieniu robotników, obecnie redukuje się część personelu urzędniczego.
Wczoraj odwiedziłem Urząd Skarbowy, celem interwencji w sprawie umorzenia mi podatku od lokalu za r. 1939. Inspektor - Niemiec, odbierając podanie postawił mi pytanie, czy mam jeszcze jakieś rzeczy domowe, bo tylko takich zwalnia się od płaty, którzy nic nie posiadają, koniec końcem stanęło na tym, że wyjątkowo umorzył mi 60% należności.
15.IV.1941 r.Już po Wielkanocy. Tegoroczne Święta Wielkanocne minęły pod znakiem wielkiego przygnębienia. Głodowe racje żywnościowe systemu kartkowego pod żadnym względem nie mogły przypominać normalnych tradycyjnych u nas przygotowań świątecznych. Tu i ówdzie zamożniejsze domostwa miały może placki i inne specjały wielkanocne, ale całe masy rodzin musiały w te radosne dni Zmartwychwstania obywać się cierpką "popularką" ( czarny chleb z otrębami) .Skrzętniejsze gospodynie, które za wszelką cenę chciały swej dzieciarni połaskotać podniebienie czy to plackiem, czy babką wielkanocną, musiały niestety zaniechać wypieku, bowiem dla jakiejś racji w ostatnich dniach wielkiego tygodnia w mieście znikły drożdże. My jednak wpadliśmy na dobry pomysł i zamiast drożdży użyliśmy proszku. Z kilograma wyznaczonej na ten cel cennej mąki pszennej mieliśmy dwie piękne i tak smaczne babki, że nie powstydziłyby się stać na najbardziej wykwintnym stole. Dochodzą nas wiadomości, że w wielu piekarniach, gdzie ludziska piekli sobie placki świąteczne, zostały skonfiskowane przez władze, to samo miało dotyczyć wędzarń, gdzie padły ofiarą smaczne kiełbaski, boczki, szyneczki. Aby zadość uczynić tradycji, nabyliśmy ½ kg kiełbaski i ¼ kg szyneczki i ta ilością wspomnianych specjałów opędziliśmy święta, i nawet raczyli jeszcze gości. Dla ścisłości dodam, że ceny tych artykułów są następujące : szynka 25 zł a kiełbasa 16 zł za 1 kg. Jeżeli się przy tym zważy, zarobki pracującej ludności są albo przedwojenne, albo o kilkanaście % niższe to dopiero można wyrobić sobie pojęcie w jakiej cenie są te artykuły i kto może dowoli obecnie je spożywać.
Pomimo że to już 15 kwietnia, ale na świecie wciąż jeszcze chłodno, a w cieniu jeszcze leży śnieg. Odważniejsi przed kilkoma już dniami rozpoczęli pracę czy to w polu czy ogrodzie, obfita śnieżyca przerwa łate poczynania i trzeba jeszcze kilka dni odczekać aby ziemia nieco obeschła. Jeżeli się zważy, że w październiku mieliśmy już surową zimę i dziś na polach widzi się jeszcze śnieg, to trzeba przysnąć 7 miesięcy takiej ciężkiej wojennej zimy mogą zmrozić najgorętsze w człeku oczekiwania.

W zapisku marcowym wspominałem, że Jugosławia przystąpiła do "osi” i istotnie tak było, rząd przystąpił, a naród nie, po 2 - 4-ch dniach takiego przymierza naród się zbuntował, aresztował rząd i zerwał z "osią". Obecnie biedna Jugosławia pławi się w krwi morderczej i nierównej walce z wielką armią niemiecką. Jak donoszą oficjalne komunikaty, Niemcy zajęli już Belgrad, a nawet Saloniki nad Adriatykiem, czyli rozpruły już Jugosławie na dwie części, wschodnią i zachodnią. Od północy w głąb Jugosławii maszeruje również armia węgierska celem "zabezpieczenia" terenów zamieszkałych przez Węgrów, względnie do nich przynależnych. Oto mamy znamienne próbki i konsekwencje zasłaniania się narodów neutralnością. Teraz zachodzi pytanie, co dalej? Jeżeli chodzi o wiadomości lokalne, to trzeba przyznać, że Częstochowa jest jakimś ważnym węzłem, przez który z jednej strony t. j. z zachodu na wschód przemaszerowuje ogromna armia niemiecka, z drugiej strony to jest z „generalnej guberni” płyną nie przerwane masy ludu polskiego na, roboty rolne do Niemiec.
Od 9 bieżącego miesiąca, na mocy zarządzeń władz okupacyjnych Częstochowa otrzymała ściśle zakreślony teren miasta, w którym mają znaleźć pomieszczę wszyscy Żydzi naszego grodu. Dziesiątki tysięcy Żydów w ciągu tygodnia ma się przetransportować do "Dzielnicy Żydowskiej” i odwrotnie chrześcijanie zamieszkali w tej dzielnicy, w tym samym terminie, muszą się przenieść do dzielnicy aryjskiej.
W mieście niesamowity zgiełk i krzątanina, a jeśli się do tego doda nadzwyczaj słotne i zimne dni, brak środków lokomocji i ich ceny, to naprawdę na płacz się zbiera,Na kilka dni przed świętami Zygmunt Borkiewicz lakonicznie raczył nas powiadomić, że oparł się w Austrii i pracuje u ogrodnika. Prosi o pieniądze i pewne części garderoby z domu,
30.IV.1941 r.Jutro już 1 maja, a na świecie niczym w listopadzie chłodno, ciągłe deszcze naprzemian z krupkami śnieżnymi. Ludziska pokurczeni, zmarznięci głodni posępnie suną ulicami. Węgla ani na lekarstwo- kto z przezornych przed rokiem nie przygotował tego paliwa, temu musi drzewo wystarczyć.Długotrwała zima i nadmierne opady sprawiły to, że nic się w polach i ogrodach dotąd nie robi. Skopana względnie zorane pola od tygodni czekają na ciepło i słonce aby w zagrzaną ziemię rzucić nasienie,W wielu miejscowościach gospodarze zaorują obecnie zgniła oziminy i biedzą się zarazem skąd wziąć nowych nasion. Od kilkunastu dni chodzę po całym mieście za paru kilogramami sztucznego nawozu do ogródka, niestety i tego brakuje.
Czy to ciężki przednówek czy też projektowane zamknięcie dzielnicy żydowskiej, słowem raptownie podniosły się znacznie ceny a zwłaszcza na artykuły pierwszej potrzeby. Żydzi, którzy 17 tego tego miesiąca mieli być odizolowani od reszty miasta, aczkolwiek wszyscy już przesiedleni, poruszają się jeszcze swobodnie na całym obszarze i, jak dowodzą wtajemniczeni, ściągają za wszelką cenę jak mrówki artykuły żywnościowe do Getta, a które przez kilkanaście pono dni ma być otwarte.Dziś podpisujemy deklaracje na drugą już daninę wojenną, nie licząc wszystkich innych podatków, a które zmizerowany obywatel obowiązany jest płacie jak za najlepszych czasów. Od paru już dni ukazały się na mieście plakaty władz okupacyjnych nakazujące mieszkańcom miasta zaopatrzyć się w specjalny papier do zaciemniania okien jako zabezpieczenie od nalotów nieprzyjacielskich. A więc nasuwa się możliwość jakiejś akcji zbrojnej i w naszym kraju, ale z kim i kiedy ? . Według oficjalnych komunikatów niemieckich, pochód na Grecję, dobiega końca Anglicy wycofali się z Grecji w bardziej bezpieczne miejscowości. Przygotowania do obrony przeciwlotniczej i wielka armia niemiecka, zgrupowana nad granicą wschodnią, każą przypuszczać, że na tym odcinku może dojść do nowej wojny.
28. b.m. bawiła u nas Lunia z Kłomnic. Wracała z odwiedzin męża w Radomiu. Powiadomiła nas, że jej ojciec na wysłany list do znajomych w Kowlu otrzymał odpowiedź,
że brat mój Stefan „Wyjechał do Rosji szukać lepszej posady". Z tego wynika, że o ile żyje, to zapewne siedzi nadal gdzieś w więzieniu, bo gdyby był na wolności na pewno dałby znać o sobie.
5.V.1941r. Dziś od rana, jak i dni poprzednich, pada śnieg, niebo powleczone ciężkimi chmurami od całych tygodni nie przepuszcza na ziemię ani promyka słońca. Nabrzmiałe wiosną pąki drzew zapewne zmarzły przed rozwinięciem się. W dalszym ciągu nie może być mowy o żadnych robotach w polu lub ogrodzie.
Wyczekiwane z tygodnia na tydzień słońce i ocieplenie systematycznie nas zawodzą. W nocy stałe przymrozki, a w dzień temperatura podnosi się od 2 do 4 wyżej zera. Plaga ciężkiej i niezmiernie długiej bo 8 miesięcy trwającej zimy jak zmora trapi naród. Nasuwa się obawa czy w ogóle nastąpi lato, a jeśli nawet- przyjdzie ocieplenie po pewnym czasie, toczy plony dojrzeją czy będzie co zbierać?Przedłużająca się wojna, poćwiartowanie kraju na zabory i dzielnice ,kontyngenty wojenne i klęski żywiołowe jak : powodzie, długotrwałe deszcze i nie notowane długie zimy, stwarzają smutny obraz egzystencji Polaka w protektoracie, a zwłaszcza pod względem wyżywienia. Dzielnice Polski, włączone obecnie do Rzeszy, kryzysu takiego tak dalece nie odczuwają i. chętnie przyszliby nam z pomocą, lecz z uwagi na istniejące przepisy, niestety tego czynić nie mogą, a wszyscy ci, co ryzykują obejść przepisy, tak z tej jak i tamtej strony, ponoszą ciężkie kary. Dla orientacji przytoczę parę cen na artykuły żywnościowe ostatnich dni, i tak chleb zwykły żytni kg. 5 zł. ziemniaki kg. 1 zł. mąka pszenna kg. 6 zł. słonina kg.. 22 zł., mleko litr 1,50zł. itp.. Wyżej podane ceny dotyczą handlu poza kartkowego, bowiem art. tych oprócz chleba system kartkowy nie przewiduje.W dniu 1 maja getto naszego grodu ostatecznie zamknięto. Wyloty ulic prowadzące do dzielnicy aryjskiej obstawione są posterunkami policji. Do jakiegoś jeszcze czasu, w pewnych punktach, puszczają chrześcijan do getta i to bez przepustek. Żydzi zaś poza swoją dzielnicą, bez zezwolenia na piśmie, poruszać się nie mogą.
Wczoraj t.j. 4 b.m. Hitler w przemówieniu radiowym obwieścił światu, że zmuszony jest zaprowadzić nowy porządek w Rosji Sowieckiej, w której połowa ziemi leży odłogiem, podczas gdy Europa cierpi głód. Dalej wyjaśnił, że Turcja stanęła przy boku Rosji no i że źle na tym wyjdzie, że złoto Stanów Zjednoczonych na nic się zda wobec uzbrojenia, jakim rozporządzają Niemcy i że wojna musi się w tym roku skończyć bezwzględnie.
Ą, więc nie na darmo na ziemiach polskich stoi wielka armia niemiecka.
15.V.1941 r.Dobiega połowa maja, sięgamy więc niemal sięgamy lata, w rzeczywistości zaś odczuwamy wciąż jeszcze powiewy zimy. Zaledwie tydzień temu, bo dokładnie 8 b.m. padał obfity śnieg, a następne po tym dni chmurne i tak chłodne jak w marcu lub późną jesienią. Zatem mija wiosna bez wiosny, a mimo to ludziska przewracają ziemię, bo6kiedyś nareszcie trzeba coś zasadzić, coś zasiać aby z głodu nie umrzeć i nie być skazanym na głodowy system kartkowy. Ale i w tym wypadku piętrzą się przed obywatelem nie lada trudności. Niema ziemniaków do sadzenia, zbóż do siewu Jeżeli nawet ktoś ze szczęśliwszych posiada jeszcze jakie takie zapasy to staje przed takim problemem, czy zasadzić ziemniaki, zasiać resztki owsa czy jęczmienia, skazując się tym samym na smutną wegetację całego lata. Ceny artykułów spożywczych z dnia na dzień niepomiernie skaczą.Za chleb 2 kilowy w niektórych punktach miasta płacono wczoraj 18 zł., kg, ziemniaków zł. 1,50 i to trzeba ich szukać ze świecą. Takie artykuły jak marchew, buraki, brukiew jadalna, które jeszcze przed tygodniem widziało się na wystawach sklepowych po względnie niskich, jak na dzisiejsze czasy, po cenach, bo 1,20, 1,50 zł. za kg., teraz znikły zupełnie.Ludzie- strwożeni przed widmem głodu, wyglądają Opatrzności Boskiej, która może uchroni ich od klęski. Do drzwi często stukają głodni prosząc o łyżkę strawy, bo sami wiedzą, że chleba niema, a odrobinę kartkowego zjada dziś każdy jak wyszukaną delicję. Tak mniej więcej przedstawia się obraz aprowizacji naszych miast ale, jak mówią wtajemniczeni, i na wsiach protektoratu również jest kiepsko. Młodzież wiejska przymusowo jest zabierana do Niemiec.
Nadziei na bliską poprawę nic i nikt nie zapowiada, a przeciwnie, nakaz przygotowania obrony przeciwlotniczej każe przypuszczać, że dzisiejsze władze okupacyjne szykują się do nowej wielkiej batalii. Wczorajsze pisma niemieckie komunikują, ze zastępca Hitlera, Hess tajemniczo opuścił Niemcy i wylądował w Anglii. Postępek Hessa prasa tłumaczy zaburzeniem umysłowym, na które cierpiał on od dłuższego już czasu,
6.VI.1941r.Zielone Święta minęły pod znakiem zdecydowanego ocieplenia. Cudna i tak już wyczekiwana słoneczna pogoda obficie wynagradzała nas przez całe 2 dni Świąt za wszystkie udręki zimy, niewdzięcznej tegorocznej wiosny, a ponad wszystko okrutne niekończące się konsekwencje wojny, Nareszcie zakwitły bzy, zazieleniło się w parkach i ogrodach, rozśpiewało się ptactwo, wszystko co żywe wyległo na słońce, by w balsamicznych jego promieniach kąpać nadwiędłe ciało, krzepić ducha I zdawać by się mogło, że z nastaniem lata jakoś raźniej, może łatwiej popłyną ludziom dni a tu jak na ironię wkracza nowa bieda - głód. Od kilkunastu dni stała tendencja zwyżkowa na artykuły spożywcze, ostatnio doszło do niebywałych granic i tak np. 1 kg. chleba 20 do 25 zł«, 1 kg. ziemniaków 4 zł., mąka, wszelkie krupy, cukier znikły w ogóle i tylko wtajemniczeni i to po zawrotnych cenach chyba gdzieś mogą je nabyć.Odnosi się wrażenie, że wszystko, co było do zjedzenia, po kontyngentach, po konfiskatach, już żeśmy strawili, pozostają nam jeszcze kartki żywnościowe, ale samą kartką czyli papierkiem człek się nie naje. Ludziska załamują ręce i z rezygnacją czekają jeszcze gorszego jutra. W niektórych zakładach przemysłowych uruchomiono kuchnie dla swych pracowników, w których za kilkadziesiąt groszy może zainteresowany otrzymać talerz zupy bez chleba, ale z takich racji nie może korzystać nawet jego najbliższa rodzina.
Zamożniejsi i bardziej przezorni zjadają dziś. skromne zapasy i stawiają sobie pytanie, co będzie za tydzień czy dwa ? Przerwana komunikacja kolejowa dla ruchu prywatnego, zamknięte granice do Rzeszy, ogromna armia niemiecka, jaka rozsiadła się od dłuższego już czasu na ziemiach naszych dokonały planowego i systematycznego wygłodzenia kraju. Prasa niemiecka, której wciąż się śnią nowe sukcesy i podboje, ani się zająknie o kiesce głodu, jaką przeżywa, nasz naród, przeważnie ciągle podkreśla jak to normalizuje się życie w generalnej guberni.
Dziś bawi u nas kuzynka Lunia z Kłomnic, przyjechała na rowerze po różne sprawunki dla dziecka, domu i siebie. Uderzyły ją ogromne pustki w sklepach jak i ceny tych artykułów które sa jeszcze do nabycia. Istotnie w ostatnich dniach ludziska formalnie poczęli się na gwałt wyzbywać bezwartościowych złotówek, kupując wszystko, co było pod ręką ale byle prędzej, nie zważając na cenę skutkiem czego ogołocono .sklepy z ich nędznych zapasów, w których pozostały wystawy, ale tych ruszać nie wolno, aby przechodniowi dać jeszcze złudzenie, że życie nawet podczas wojny "normalizuje się”. Kuzynkę Lunie po wielkim zawodzie projektowanych zakupów, spotkał dziś w Częstochowie nie mniej gorzki zawód, bo skradziono jej rower Częstochowie z przed sklepu wraz z różnymi drobiazgami jakie zdążyła już nabyć, teczkę w niej solidną torebką damską, i t.p.. Oprócz materialnych strat, na .jakie była narażona przez kradzież, poniosła jeszcze jedną karę za swą nieuwagę, bo drogę powrotną 24 km. musiała odbyć pieszo.
Po morderczych walkach na Krecie, Anglicy wycofali się z niej na nowo upatrzone pozycje w Afryce i Małej Azji,

25.VI.1941r.Upływa już 3-ci dzień od rozpoczęcia działań wojennych niemiecko-rosyjskich . W dniu 22 b.m. o świcie, jak podają pisma niemieckie, rozpoczęła się wielka batalia na ogromnym terenie granicznym od przylądka północy aż po morze Czarne. Według urzędowych komunikatów niemieckich, po stronie osi stanęły : Finlandia, Rumunia, Włochy no i główny partner -Niemcy.Przez dwa lata toczącej się wojny wychwalany i faworyzowany sprzymierzeniec sowiecki uprzykrzył się jako sąsiad, mieszający się widocznie do różnych posunięć zwycięskich Niemca, a może dwuletnia blokada angielska i przewidywany bliski głód zmusiły Niemcy sięgnięcia po surowce, minerały i chleb rosyjski? W każdym razie do wielkiej już wojny stanął jeszcze jeden wielki naród przeciwko Niemcom. Dla nas smutne jest to, że tysiąc km. granicy dzisiejszej wojujących przeciwników to polskie ziemie, że nie przestają płonąć nasze strzechy, że pierwsze mordercze uderzenia armii spotykają się na naszych terenach , Pocieszamy się jednak tym, że biją się nasi wspólni wrogowie.
Dzisiaj w 3-cim dniu wojny słyszymy, że Rumunia, po pierwszych uderzeniach sowieckich złożyła broń. Wojska rosyjskie wkraczają w głąb kraju Rumunów, że Prusy Wschodnie znajdują się również w posiadaniu czerwonych wojsk sowieckich, że Warszawa i wiele innych miejscowości polskich atakowane były przez lotnictwo sowieckie.A tymczasem gubernator Frank wydaje znamienną odezwę do mieszkańców "gubernatorstwa" wzywającą do spokoju i zaufana wielkiej armii niemieckiej, która potrafi rozprawie się z moskiewskim satrapą i burzycielem chrześcijaństwa.Przez Częstochowę w pierwszym i drugim dniu wojny wschodniej ciągnęła cała armia zmotoryzowana, i to aż z Belgii i Francji. Znużeni i wyczerpani długimi marszami kierowali się pono na odsiecz Prus Wschodnich
Z wybuchem nowej wojny ograniczono swobodne poruszanie się do godziny 21. Surowo nakazane jest zaciemnianie świateł o zmierzchu. Fabryki przemysłu wojennego zawiesiły nocne prace. Od paru już dni mamy piękną słoneczną a nawet upalną pogodę, ale jakoś nie możemy się nią cieszyć, no bo ludzie głodni chodzą, a obawa że wojna jeszcze może pogorszyć sprawę aprowizacji, trapi jak zmora.

W ubiegłym tygodniu wypuściłem się na rowerze po ziemniaki do Kłomnic, które brat Kazik miał gdzieś dla mnie nabyć w okolicy. Jechałem pierwszy raz piękną autostradą, chociaż podczas deszczu ale jechało mi się wspaniale. Na miejscu projektowanych ziemniaków nie było i tylko w drodze łaski Kazik ze swych skromnych zapasów dał mi kilkanaście kilogramów.Choroba Wali tak daleko posunęła się, że ostatnio musi bandażować sobie całą twarz, zostawiając wolne jedno oko, biedaczka straciła już nadzieję w swe wyzdrowienie. Pierwszy raz oglądałem ich wnuczkę, a córkę Luni. Śliczny to i bardzo dobrze wyglądający bobasek.
5.VII.1941r.'Słowa te piszę na przełomie 2-tygodniowej wojny Niemcy - Rosja. Że na wschodnich rubieżach Polski rozpasała się nowa wielka zawierucha , oprócz komunikatów wojennych, mamy namacalne' tego dowody w postaci licznych transportów rannych Niemców, rozmieszczonych w szpitalach wojskowych -naszego grodu. Po silnych i wypróbowanych już sposobach uderzeń ''zmotoryzowanych dywizji niemieckich już po paru dniach wojska sowieckie tu i ówdzie, jak należy wnosić z naświetlenia prasy przeciwnika, cofnęły się, oddając znaczne przestrzenie ziem polskich i państw nadbałtyckich. Według ostatnich wiadomości, zażarte bitwy foczą się- obecnie na północny wschód .i południe od błot poleskich, czyli daleko już za wschodnią granicą litewską i w okolicach Łucka. Dalej na południe pod Tarnopolem i innych miejscowościach rozległego frontu wschodniego, bo od Białego Morza aż po norze Czarne. Według tychże komunikatów setki tysięcy jeńców sowieckich, tysiące czołgów i innej broni pancernej dostało się w ręce niemieckie, jak również tysiące aparatów-lotniczych sowieckich zostały zniszczone.A w międzyczasie Rosja przeprowadza powszechną mobilizację i podciąga ku zachodowi miejscowe rezerwy. W tych dniach przemawiał Stalin, wzywając cały naród Rosji Sowieckiej do bezwzględnej walki z przeciwnikiem.

Wśród tysięcy rozsianych dziś po świecie Polaków, a ginących z dala od rodzinnego kraju, odszedł od nas na zawsze wielki człowiek i niezmordowany orędownik sprawy polskiej - Ignacy Paderewski. Ze śmiercią tego wielkiego Polaka nasuwa mi się tu dziwna analogia. Na przełomie wielkiej wojny światowej bo w 1917 r. zmarł w Szwajcarii w przededniu zmartwychwstania Polski wielki Polak i pisarz - artysta – Henryk Sienkiewicz. Dziś w podobnych daj Boże, okolicznościach tracimy drugą świetlaną i drogą każdemu z nas postać Paderewskiego. Wierzymy, że niedługo może przyjdzie nam czekać a w wielkim - tryumfie drogie nam prochy, podobnie jak Sienkiewicz, wrócą na łono ojczyzny.
Ukazały się urzędowe ogłoszenia wzywające młodzież od lat 15 do 35 do "ochotniczej polskiej służby budowlanej", której zapewniają całodzienne wyżywienie, umundurowanie, pomieszczenie, a nawet jakową płacę. Wyobrażamy sobie z góry jaki charakter będą miały takie kadry i dlatego też mimo bardzo trudnej egzystencji, bez przymusu pójdą chyba tylko rzadkie jednostki, wzięte na przynętę reklamy.W ostatnich dniach orgia cen na artykuły żywnościowe zatrzymała się w swym rozpędzie, albo się tylko przyczaiła aby znów skoczyć. Mimo tu sytuacja jest bardzo ciężka i formalnie ludzie głodują, a talerz zupki wydawany tu i ówdzie pracownikowi w fabryce nie rozwiązuje sprawy.
Katastrofę położenia ratuje do pewnego stopnia dość rozwinięty przemyt z "rzeszy". Biedniejsi przemycają, a zamożniejsi za drogie ceny kupują tu już po stronie Generalnej Guberni to wszystko co pierwsi przyniosą. Z „rzeszy” płynie tytoń, wódka, bławaty, a w zamian otrzymujemy mąkę, ziemniaki, kaszę, margarynę itp. .
25.VII.1941r.W niedzielę po południ-a niespodziewanie złożyli nam wizytę małżeństwo Taszyccy z Warszawy wraz z ciocią Mielczarkową z Radomska. Młoda Taszycka będąc przed niedalekim rozwiązaniem, zapragnęła złożyć hołd Jasnogórskiej Pani i wyprosić sobie szczęśliwe wydanie na świat pierwszego potomka. Są to młodzi i bardzo sympatyczni Indzie, których dotąd nie znaliśmy zupełnie.Od wyżej wspomnianych gości dowiedzieliśmy się, że mama moja od tygodnia bawi u Janków w Rodomsku, a przywiozła ją ciocia Mielczarkowa. W imieniu mamy i Janków zapraszała nas ciocia-.na przyszłą niedzielę do Radomska* Z zaprosin tych niezmiernie cieszy się Januszek, bo za cały ciąg wojny nie widział się ze swym braciszkiem no i oczywiście, o ile nic nie stanie nam na przeszkodzie, zrobimy mu .tę przyjemność. Po podwieczorku i miłej pogawędce odprowadziliśmy gości na stację. Kuzynowie Toszyccy bawią na kilkudniowym urlopie u Janków.W ubiegły poniedziałek odwiedziłem wdowę p. Wojciechowską i aczkolwiek samej nie zastałem, to jednak jej sublokator potwierdził mi smutną wiadomość przyniesioną przez gości radomszczańskich że syn jej inż. Aleksander Wojciechowski przed kilku dniami zmarł w obozie oświęcimskim, o czym matka otrzymała telegraficzne oficjalne zawiadomienie władz niemieckich. Ciężko los dotknął w stosunkowo krótkim czasie tę kobietę i tak : na Nowy Rok 1940 nagle umiera mąż, w grudniu tegoż roku traci brata inż. Aleksandra w Oświęcimiu, w tymże obozie ginie obecnie i syn. Serdecznie jej współczujemy.

A wojna trwa. Jak to było do przewidzenia, Niemcy, mimo wielkich strat idą na przód i to na całej niemal przestrzeni gigantycznego frontu wschodniego. Według ostatnich komunikatów zacięte boje toczą obecnie w okolicach Nowogrodu i jeziora Ilmeń, w odległości 150 km.od Piotrogrodu, w rejonie Smoleńska, Pskowa, Kijowa, Żytomierza i innych zbliżonych do tych miast miejscowości. Ostatnie pisma niemieckie rozwodzą się szeroko o swych ciężkich nalotach powietrznych na Moskwę i panice władców burzącego się dziś Kremla.Na innym miejscu dowiadujemy się, że wielka flota wojenna Japonji odpłynęła do Indochin Francuskich a rząd w Vichy "zgodził się na tymczasową okupację tego kraju". Co na to powiedzą Stany Zjednoczone i Anglia, wykażą najbliższe dni.Dobiegają 2 lata straszliwej wojny i aczkolwiek odbywa się ona obecnie daleko poza etnograficznymi naszymi granicami, to jednak bezpośrednie jej skutki dokuczają nam niezmiernie. Stale podciągamy pasa i z trwogą pytamy, czy aby przetrzymamy ten głód przednówka, jak będzie wyglądać aprowizacja po żniwach?W międzyczasie pokazało się urzędowe ogłoszenie cennika na artykuły spożywcze, w którym skrupulatnie notują się ceny rzodkiewki, pomidorów, malin, agrestu, kalafiorów, ale nie ma wzmianki o ziemniakach, mące, kawy, mięsa, tłuszczu i innych podstawowych artykułów.
4.VIII.1941rWczoraj minął tydzień jakeśmy wrócili z wizyt u Janków w Radomsku i Kazimierzostwa w Kłomnicach, a przede wszystkim mamy, która od trzech tygodni gości w Radomsku.Ostatnio gościliśmy mamę u siebie latem 1938 r. Zaledwie 3 lata minęło, a jak wszystko się zmieniło, a nawet my sami. Mama mimo ze dźwiga 9-ty krzyżyk , trzyma się doskonale, wprawdzie niedawno, w Miłośnie czuła się bardzo osłabiona , to po dwu tygodniach pobytu gościny radomszczańskiej stan się jej znacznie poprawił, oczywiście zeszczuplała wyraźnie, ale to już nagminna chyba choroba dzisiejszych czasów. Na zimę mama zamierza spowrotem wrócić do Miłosny do Naci, domu której najbardziej przypadł jej do serca i nie dziw, boć 20 lat z górą w nim przeżyła.Z uwagi na wiek jak i pewną trudność poruszania się, nie wybiera się„ mama z wizytami tak do Kłomnic, ,jak i do nas, tym więcej może, ze wyczuła niedostatki, które trapią nas i wiele podobnych nam dziś rodzin. Janek nawet jak na wojenne czasy jakoś sobie radzi i biedzie się nie daje. Piękny ich domek, na tle zieleni, kwiatów, i okalającego bujnego ogródka warzywnego, robi bardzo miła wrażenie a. świadczy o dobrym smaku i pewnej zamożności gospodarzy. Ugadawszy się na tematy rodzinne i wojenne przeżycia, po 2- ch dniach miłych wywczasów, podczas których nie brak było i pięknej wycieczki nad Wartę przy cudnej słonecznej pogodzie, opuściliśmy gościnny domJanków, udając się do Kłomnic. Kazikowie przyjęli nas bardzo gościnnie. Dysonansy z przed kilku lat poszły w niepamięć i potoczyła się miła rodzinna gawęda, aczkolwiek w przykrych dla nas wszystkich czasach. Po obiedzie raczono nas prawdziwymi smakołykami, jak pyszne ciasteczka, pierwszorzędny torcik, prawdziwa kawusia, a nawet wyskoki. Wszystko to należało zawdzięczał jeszcze imieninom Hanki z przed 2~wa dni, której wyrozumiali goście przez skromność może powstrzymali się w swych wojennych apetytach, albo prosto skrzętna gospodyni, przy okazji, chciała te rzadkie dziś frykasy i między innych podzielić.

Z uwagi na przeciągającą się wojnę i brak ludzi w Niemczech, po całym naszym kraju urządza się łapanki specjalistów fabrycznych, lud rolniczy i w ogóle zdolnych do pracy fizycznej, którzy uzupełnią braki Niemców odeszłych na wschód albo na tamten świat ?

Słyszymy od' paru dni o umowie, jaka się dokonała, między rządem polskim w Londynie a Sowietami. Na mocy tego układu Sowity gwarantują nam granice Polski z r. 1959, unieważniają traktat niemiecko – sowiecki z września 1939 r., zwalniają wszystkich jeńców wojennych, więźniów politycznych, deportowanych-wszystkich Polaków którzy przymusowo znaleźli się w ich kraju Niezależnie od tego bolszewicy zezwalają na utworzenie armii polskiej w Rosji, która jednak podlegać będzie naczelnym władzom sowieckim. Z dniem podpisania wspomnianego układu, uruchamia się ponownie odnośne ambasady w Londynie i Moskwie. Celem odnośnego układu jest wzajemna pomoc w walce z okupantem niemieckim.. Jeśli chodzi o komunikaty wojenne, to nie przynoszą one nic nowego, zażarte walki toczą się od dłuższego już czasu w kotle smoleńskim, w okolicach Kijowa, a na północy w tundrach Karelji i u brzegów jeziora Ładoga. Jak widać ze wszystkiego Niemcy są w ciągłej ofensywie, przeciwnik mężnie odpiera ataki i powoli jakby się cofał w głąb rozległego swego kraju. Straty niemieckie są ogromne, ale i przeciwnika też chyba nie małe,

Dowództwo niemieckie obiecywało sobie w 6 tygodni zakończyć wojnę z Bolszewikami, ale projekty tym razem jakoś dalekie są od rzeczywistości.


13. VIII. 1941rW niedzielę t.j. 10 bieżącego miesiąca , o godz. 5 po południu odbył się ślub naszej kuzynki - wdowy -Muskalskiej z Feliksem Nowakiem - rolnikiem z Gorzkowic. Po ceremonii kościelnej w Katedrze Częstochowskiej, udaliśmy się do domu państwa młodych, gdzie podejmowano najbliższą rodzinę sromną ucztą wojenną. Z uwagi na ograniczone godziny policyjne jak i nikłe zapasy wyskoków oraz poczęstunku weselnego, po paru godzinach gawędy wróciliśmy do domu.Ciężki okres przednówku jak i głodowego systemu kartkowego, łagodzi nam do pewnego stopnia nieoceniony mały nasz ogródek. W czerwcu jedliśmy cale masy własnej sałaty, kiedy ta przeminęła, przeszliśmy na pyszną kalarepkę, od. 2-ch tygodni, zajadamy się fasolką szparagową, naprzemian z marchewką, i ogórkami. Ale najważniejszą jarzyną naszego ogródka to ziemniaki. Od. kilkunastu dni grzebiemy zeń po parę kilogramów pysznych "amerykanów", za które jeszcze do dziś płaci się w sklepach po 2,50 za kilogram. Wybitnie jarski jadłospis, jaki stosujemy od dłuższego już czasu wprawia nas w taki apetyt, że jadłoby się od rana do wieczora. Mimo, że zjada się ogromne porcje tej czy innej jarzyny po 2 talerze, oczywiście bez mięsnej zupy, wstaje się od. stołu, jako że już po obiedzie, czy kolacji, lecz każde z nas z chęcią by repetowało, Brak odpowiedniej ilości chleba,. cukru, kasz, mąki i innych odżywczych produktów powoduje to stałe uczucie głodu, nie mówiąc już o mleku, mięsie i tłuszczach, których system kartkowy w naszej dzielnicy nie przewiduje, albo w takich niekiedy ilościach, że nie nożna brać tego w ogóle w rachubę. Klęskę głodu potęgują jeszcze wybitnie słotne żniwa. Od 2-ch tygodni, jeżeli nie co dzień, to przynajmniej co drugi dzień padają deszcze.. Na polach pozostaje dotąd cała masa zbóż, od nadmiaru opadów cierpią również i jarzyny. A więc drogi chlebek zapewne jeszcze podskoczy w cenie, a z nim i inne artykuły* Nie drożeje tylko praca ludzka. Bo to czy robotnik fabryczny, czy urzędnik otrzymują przedwojenne stawki w czasie, kiedy 'wszystko zdrożało stokrotnie. Dla przykładu podamy tu ceny niektórych. artykułów spożywczych w wolnym handlu z ostatniej doby w złotych za kilogram/ i tak: chleb 12, mąka pszenna 14, kasa14, ziemniaki: 2.50, maslo50 - 40, jajko - 1. A więc kto może pozwolić sobie na taki luksus, zarabiając 5.zł czy 10 zł. dziennie? Władze okupacyjne zaostrzając system kartkowy, wydały już kartki żywnościowe na kartofle, ale bieda z tym , że ziemniaków wielu nie otrzymało jesienią i do tej pory nikt z głodnych konsumentów ani kilograma wyczekiwanych ziemniaków dotąd nie otrzymał, a samej kartki nie ugryzie. Doprawdy aż dziw bierze jak ten naród jeszcze się trzyma,
jak mężnie stawia czoła trapiącej go biedzie, tłumaczymy sobie, że to nie co innego jak nadzieja na lepsze podtrzymuje ducha i broni od zwątpienia.

27.VIII.1941r.Wczoraj wieczorem odprowadżlismy na stację kolejową gościa z Miłosny -Jadzię Waleską. Doprawdy jak szybko czas biegnie, jeszcze tak niedawno, bo zaledwie 3 lata, ta siostrzenica wydawała nam się na wpół dzieckiem –na wpół podlotkiem, a dziś to już kobieta, o miłej powierzchowności, przystojna, kobieca i co bardzo w tym wszystkim ciekawe, taka czerstwa, pełna w sobie, że odnosi się wrażenie jakoby wróciła z innego kontynentu, gdzie obecnej wojny nie odczuwają. Po uzyskaniu matury, rozumiejąc że należałoby się obejrzeć za jąkać pracą by ulżyć rodzinie, zabawiła się w mleczarza. Przywoziła na rowerze ze wsi odległej. 14 km do Miłosny 10 litrów mleka dziennie Zarobek był to niezły bo przynosił jej 10 zł. każdy dzionek, a i forsowny jak na nie zaprawioną do tak ciężkiej pracy. A więc ciężko zapracowane kilkadziesiąt złotych postanowiła zużyć na pierwszą wojenną dalszą wycieczkę, no i po kolei odwiedzała swych wujków w Radomsku, Kłomnicach, Częstochowie. Może na krótko ale gwarny domek Waleskich w Miłośnie zaczął się wyludniać. Babcia Czekajewska, obserwując trudności materialne, w jakich znaleźli się Walewscy w ostatnich czasach, przyjęła zaproszenie syna –Janka, miejskiego weterynarza w Radomsku, Jurek Waleski, jako fachowiec specjalista i mechanik aparatury, wywieziony został do Niemiec. Według opowiadań Jadzi, przebywa obecnie on w Królewcu i zatrudniony w zakładach podobnych do warszawskich, a na warunki pracy jak wyżywienia i inne, na razie nie uskarża się. Jadzia, jak to widać z pierwszego wypadu, poczyna zrywać się do dalszych może lotów, słowem potrosze pustoszeje gwarny ich domek.

Ostatniej niedzieli, wychodząc z kościoła przypadkowo zetknąłem się z dawną; znajomą i żoną dawnego współpracownika, Panią Krajewską.A że spotkanie owo miało miejsce na ulicy i podczas ulewnego deszczu przeto skorzystałem z zaproszenia i wstąpiłem do pobliskiego jej mieszkania aby dokończyć rozmowy rozpoczętej na ulicy, W tej krótkiej chwili wyczekiwania, aż deszcz przeminie, dowie-działem się od swej rozmówczyni wiele smutnych i przykrych zarazem nowin i tak:
Feliks Krajewski, długoletni pracownik zarządu telefonów w Częstochowie i obywatel, po długich latach zdrady i wiarołomstwa, wyrzucił ostatnio zacną, poważną i powszechnie szanowaną małżonkę z własnego jej domu. Miejsce żony zajęła służąca, z którą Krajewski utrzymuje bliższe stosunki od kilku lat i z którą ma syna. Przed kilkoma dniami, na podstawie wszczętych kroków sądowych o alimenty, i porozumieniu się obrońcy, poszkodowana udała, się do własnego domu aby zabrać .sobie z ogrodu trochę jarzyn, dawna jej służąca i rywalka mocno poturbowała ją w ogrodzie,. a wracając z niefortunnej wyprawy, mąż, prawdopodobnie zawiadomiony telefonicznie o scenie w ogrodzie, wypadł z biura i w miejscu publicznym, znienacka, napadł na nią i pobił ją na ulicy.Synowa p. Krajewskiej - Marta, mąż której jako lotnik wojsk polskich w Anglii, z uwagi na trudności materialne znalazła chwilową pomoc u .teściowej /prawie 2 lata/ obecnie oparła się o bardziej krzepkie męskie ramie l prosiła właśnie teściową o udzielenie jej pokoju na mieszkaniedla siebie i oblubieńca, a tym samym o rodzicielskie uznanie nowego stanu- rzeczy.

W mieszkaniu pani Krajewskiej zetknąłem się z panią Lourendel, dawną znajomą, która z kolei poczęła mi opowiadać o swym nieszczęściu jakie ich spotkało w ubiegłą środę. Otóż we wspomnianym dniu w godzinę między godzina 10 a 11 przed obiadem funkcjonariusze Gestapo aresztowali jej męża następnie przybyli do mieszkania zabrali ją również, a mieszkanie po opieczętowaniu zamknęli wraz z całym ich dobytkiem. Po odpowiednim przesłuchaniu żonę zwolnili, męża zaś zatrzymali w więzieniu. Jako przestępstwo zarzucają mu jego żydowskie pochodzenie, no i ze nie zastosował się do wydanych zarządzeń odnośnie Getta itp.Jak mi wyjaśniła Pani L. mąż jej przyjął katolicyzm 50 lat temu. Trzecią z kolei ofiarą, jaką spotkałem w tym smutnym mieszkaniu to pani Drągowska - matka Jagodzińskiej - Hohsztym. Otóż wyrodna jedynaczka w tych niesłychanie ciężkich czasach nie powstydziła się wyrzucić z domu rodzonej matki 75 letniej staruszki, pozbawiając jej opieki i skromnej łyżki strawy.Oto jak wygląda moralność, miłość bliźniego i poszanowanie kardynalnych uczuć ludzkich naszego społeczeństwa w dobie wojny. "Smutno mi Boże", jak to wieszcz powiada, ale bo też z nikąd szczypty pociechy, dobrej wieści, czy otuchy. Na dobitek złego i aura całkiem nam nie sprzyja. Ciągłe deszcze i zimno mocno dały się w znaki tegorocznym żniwom, i budzą obawę o sprzęt jarzyn. Wrzesień za pasem, a na polach widzi się jeszcze kopy nie zebranego zboża, które jeżeli nie ulewny deszcz, to beznadziejny kapuśniaczek polewa sczerniałe snopy.
1.IX.1941rDwa lata wojny ! Smutna to dla nas rocznica. Tyle istnień ludzkich, tyle krwi niewinnie przelanej, tyle łez, tyle mąk... A wojna ciągle trwa, wprawdzie wielkie batalie odbywają się już z dala od naszych granic, to jednak ucisk wojenny ani na chwilę nie zelżał, przeciwnie co dzień się wzmaga. zewsząd słyszy się o masowych aresztowaniach w dniach ostatnich, które i nasza Częstochowa również mocno odczuła. Oświęcim, Dahau i inne więzienia otrzymały świeże porcje naszych męczenników. Przed niedawnym dowiedziałem się, że mai Ireny Nachtmanówny - Kiebudek - znany na terenie Częstochowy działacz narodowy, ostatnio adwokat warszawski, po kilku tygodniach na „Pawiaku”, znalazł się w Oświęcimiu.

Już niby to po żniwach, ale cóż to może cieszyć mieszczucha, kiedy nic to nie wpływa na polepszenie stanu aprowizacji. Wieśniakowi nie wolno pokazać się w mieście z żadnym produktem, a i mieszkańcowi miasta nie wolno nic wywieźć ze wsi- Wystawione straże po drogach, stacjach kolejowych i w pociągach odbierają najmniejszą ilość ziemniaków, mąki, kaszy, a jeżeli chodzi o mięso i tłuszcze to złapanego biedaka, nie tylko, że się karze , więzieniem do 2-ch lat, ale takiejże karze łącznie z konfiskatą, której podlega osobnik, u którego dany produkt nabyto.Te i podobne zakazy do reszty pozbawiają miasto pierwszych ich mieszkańców tych pierwszych i nieodzownych do życia artykułów spożywczych. Od paru tygodni w wolnym i nieograniczonym żadnymi zakazami wolnym handlu prywatnym pokazały się jarzyny takie jak kapusta, marchew, brukiew, buraki, którymi większość ludzi miasta dziś żyje, wynagradzając sobie nimi braki takich artykułów jak chleb, mąka, kasza, mięso itp. .Ze wszystkiego widać, że władze okupacyjne absolutnie nie czynią nic aby ulżyć ciężkiej doli podbitego kraju, ale przeciwnie aby go zagłodzić. :Na potwierdzenie tych słów może służyć fakt, że obywatelom polskim pozostałym jeszcze na terenach tak zwanej dziś rzeszy nie wolno siać ozimin. Cały zapas ziarna winni oddać władzy, a na wiosnę pocieszają ich, że dostana do siewu jare zboże. Z tego by wynikało, że skończyły się żelazne zapasy żywnościowe w Niemczech, że kampania się nie kończy, a wiec wszystko dla armii i i Niemców, a reszta niech ginie. Przeminęło już lato, którego prawie że nie zauważyliśmy, albo w takiej mierze jakby go wcale w tym roku nie było, chyba że w kalendarzu tylko. Dopiero 1 września a już tak chłodno, tyle opadów i tak jakoś posępnie, niczym w listopadzie. Jeżeli się weźmie pod uwagę, że w maju i to w jego połowie padały jeszcze śniegi, że czerwiec jak i lipiec również wiele pozostawiały do życzenia pod względem ciepła i słońca.
Dzień dzisiejszy, smutny w swej przykrej dla nas rocznicy, chmurny i chłodny rzucił jeden jaśniejszy mi promień, otóż dziś, z rozpoczęciem roku szkolnego, nasz jedynak oficjalnie po raz pierwszy przekroczył progi szkoły, Pomimo że nie skończył jeszcze 7 lat, jako pierwszoroczniak, zasiadł w klasie II, z czego. uczeń, jak i my rodzice jesteśmy dumni i szczęśliwi, tym więcej, że szkoła go bardzo pociąga. Towarzyszyłem mu drodze na otwarcie roku szkolnego i ewentualne nabożeństwo poprzedzające wykłady. Przybywszy na miejsce (gmach miejskiej szkoły powszechnej przy ul. Sw.Barbary), dowiedzieliśmy się, że nasz student będzie uczęszczał do 7 klasowej .szkoły na ul. Sobiesklego.Po sprawdzeniu listy obecnych i udzieleniu kilku informacji, tysiące dzieci puszczone luzem rozsypało się po mieście, jedne z nich wracały do swych domów, inne podążyły do kościoła, zdążając na mszę świętą, jak to praktykowało się w normalnych czasach, ale już bez swych kierowników, bez defilady i tego miłego nastroju, jaki zwykle towarzyszył tej uroczystości przed okupacją,Zarekwirowane przez okupantów gmachy szkolne sprawiły to, że 6 szkół powszechnych grupuje się dziś w jednym gmachu, który udało się władzom szkolnym od wojska wytargować. Skonfiskowanych w ub. roku podręczników nie ma czym zastąpić, a więc dzieci uczą się obecnie albo bez książek, albo z jakichś przygodnie wyszukanych, Nas rodziców, jak i w ogóle całe polskie społeczeństwo, ciekawi dziś bardzo problem, czy nasi opiekunowie nie znajdą w krótkim czasie jakiegoś pretekstu, aby szkoły znowuż zawiesić, albo czy znajdzie się opał na zimę dla nich ?





17. IX. 1941 11-tego września, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej wydały rozkaz wojennej flocie morskiej jak i powietrznej że spotkane niemieckie statki na Atlantyku bez sygnałów ostrzegawczych mają być natychmiast topione. A wiec z cichego niemiecko-amerykańskiego, po długim czasie wyczekiwania, przychodzi do otwartej wojny. Najbliższe dni mogą przynieść wiele ciekawych niespodzianek. Wystawione na pokaz publiczny mapy toczącej się obecnie wojny na wschodzie, jak i komunikaty wojenne wskazują, ze armia niemiecka walczy na przedpolach Leningradu, Homla, Kijowa i Odessy. Arm na południowym odcinku, przeszła na lewy brzeg Dniepru i stąd skutecznie odpiera ataki niemieckie. Walki w okolicach Leningradu przybierają ciągle na sile i zaliczają je do największych, jakie notuje historia, Już nie dziesiątki, ale setki tysięcy, a może miliony? rannych i zabitych pochłonęła wojna z bolszewikami, a ile spalonych spalonych miast i osiedli wiejskich. Komunikaty niemieckie często podają oprócz liczbę zabranych jeńców bolszewickich, ilości zdobytych na wrogu dział, czołgów, czy samochodów pancernych, aczkolwiek o własnych stratach nie mówi się wcale albo śmiesznie wprost bardzo mało, to jednak wszystko wskazuje na to, ze i przeciwnik musi przetrzebić zwarte kolumny wojaków niemieckich, jak i ich sprzęt techniczny, czy zmotoryzowany. Spoczywające na dnie morskim pancerniki, krążowniki i łodzie podwodne, spalone samoloty, zdruzgotane samochody trzeba wciąż uzupełniać, bo do końca wojny wciąż jeszcze daleko, ale surowców brak. Dla tej to chyba przyczyny od kilka dni rekwirują nam dzwony ze wszystkich kościołów naszego miasta.Należy przypuszczać, że wspomniana rekwizycja odbywa się na całym obszarze naszej ziemi, a może i w innych okupowanych dziś państwach, chociaż na ten temat żadne z pism ani słówka nie wspomni. Od kilku dni płyną przez Częstochowę tysięczne rzesze młodzieży
roboty jesienne w polu, a noże nawet wzięta siłą, jak to się u nas praktykowało?Dopiero wrzesień, wprawdzie jego połowa ale świat swoim wyglądem przypomina listopad. Od wejścia Niemców do naszego kraju zniknęła gdzieś ta cudna polska złota jesień. Od całych już tygodni, z małymi tylko przerwami, płyną strumienie deszczu przy znacznym obniżeniu się temperatury. Gniją ziemniaki i inne pozostałe jeszcze w polach i ogrodach jarzyny. Drożyzna się wzmaga i lęk, czy i jak przeżyjemy jeszcze jedną wojenną zimę.
13.X.1941r.Po kilku dniach znośnej pogody, wczoraj spadł pierwszy śnieg, jako zwiastun rychłej zimy. Powtarza się znowu udręka przedwczesnej zimy i rozdania wygłodniałym rzeszom ziemniaków przed nastaniem silnych mrozów. Jak opowiadają naoczni świadkowie, zebrane od rolników kontyngenty ziemniaczane usypane w ogromne góry, od kilku, a może nawet kilkunastu, dni na próżno oczekują wagonów, po licznych stacjach kolejowych celem przetransportowania ich do miast. A więc nasuwa się smutna perspektywa, że te drobne ilości, jakie władze okupacyjne zamierzają sprzedać ludziom, otrzymamy zgniłe, albo zmarznięte, jak to miało miejsce w roku ubiegłym. Bardziej zapobiegliwi i ci których, stać zaopatrzyć się w ziemniaki na własną rękę, często odbywają dalekie podróże na rowerach albo wózkami ręcznymi, przywożąc po kilkadziesiąt kilogramów tak poszukiwanego i nieodzownego produktu, jakim są dziś ziemniaki, zdarzają się jednak wypadki, że z takim trudem i tak drogo zapłacone kartofle /120 zł. metr/ odbiera się takiemu umęczonemu podróżnemu na miejskiej rogatce, albo wprost na trakcie, którym odbywał podróż z odległej wsi do miasta. Konfiskaty dokonuje żandarmeria , niekiedy yolksdeutscherzy, jakoby na mocy wydanych przepisów o zakazie przewozu artykułów żywnościowych. Przed tygodniem otrzymaliśmy z fabryki Peltzery po 25 kg. ziemniaków na osobę jako pierwszy przydział kartkowy. Wynikałoby z tego, ze władze wydawanie ziemniaków rozkładają na caly rok, a wiec ladny prognostyk. Na szczęście jak do tej pory, zjadamy jeszcze swojeziemniaczki, z własnego ogródka, poza tym teściowie, biorąc pod uwagę dzisiejszy stan aprowizacji kartkowej, dali nam ziemniaki z własnego wykopu, Wobec takiego stanu rzeczy na najbliższe miesiące kartofli nam starczy, obawiamy się tylko o czas późniejszy. Ta właśnie obawa o jutro, podsunęła nam myśl udania się na wieś w celach aprowizacyjnych , jak to tysiące innych dziś czyni. Wypadu takiego dokonała pani domu przed 2-ma tygodniami, zawożąc na wieś trochę bielizny,jako ze gotówką żadna nie rozporządzamy. Transakcja zamienna wypadła zachęcająco tak dla jednej jak i drugiej strony, a jako rezultat ,pierwszej podróży otrzymaliśmy 25 kg. ziarna /pół żyta i pół jęczmienia/ i 10 kg. mąki pszennej, I tak co niedziela moja pani jedzie sobie na upatrzoną wioskę, zawożąc poznanym już wieśniakom potrzebne im artykuły w zamian za żywność. Bieda jest w tym, ze nie ma co już wywozić z domu, a o kupnie nie może być mowy, poza tym trapi człeka obawa, czy przewiezie szczęśliwie; nabyte artykuły żywnościowe do domu.

Siłą rzeczy przystosowuje się człowiek do ciężkich warunków bytowania, chociaż rad by chociaż w takich zmaganiach doczekać się szczęśliwego dla nas końca wojny, ale rodzą się ciągłe nowe i coraz bardziej przykre dla nas pogróżki, Otóż od jakiegoś już czasu szerzy się tu uporczywa pogłoska, że Częstochowa włączona będzie do rzeszy, a znaczną część jej mieszkańców wysiedli się dalej na; wschód. Ufamy ze Bog nas może uchroni, ale wiele już fantastycznych projektów Hitlera wprowadzono już w czyn i dlatego każda taka pogłoska spędza ludziom sen z powiek t odbiera chęć do pracy, tym więcej, że do tej pory Niemcy są panami położenia. Po paru tygodniach morderczych walk w okolicach Leningradu, Niemcy po nieudanych próbach wzięcia tego miasta, skierowały obecnie atak na Moskwę. Jak podają niemieckie komunikaty, walki odbywają się już na historycznych polach Borodino, a; zatem niedaleko już stolicy. Na południowym froncie, po sforsowaniu Dniepru, Niemcy atakują Charków, Krym i tym podobne miejscowości głębokiej Ukrainy- A więc pomimo wielkich strat, Niemcy idą naprzód.
7.IX.1941r.Niemieckie parcie na wschód, a zwłaszcza prawego ich skrzydła, pomimo rozpaczliwej obrony sowieckiej, rozwija się, jak to oni zwykle teraz mówią ” wedle z góry opracowanych planów”. Pastwą najeźdźcy stał się obszerny szmat ziemi sowieckich, a przede wszystkim bogatych terenów Ukrainy z Zagłębiem Donieckim łącznie, najbardziej urodzajną glebą i poważnym przemysłem "Donbasu". Natomiast front środkowy i lewe jego skrzydło, utknęły w swym rozpędzie. Leningrad i Moskwa atakowane były przez wypróbowane w bojach niezliczone formacje pancerne, przy udziale wciąż jeszcze ogromnych eskadr lotniczych, kilkanaście razy, i mimo ogromnego wysiłku i ciężkich strat, nie udało się Niemcom, jak dotąd, przebicia się do wymienionych stolic sowieckich. Dalszą ofensywę na tych odcinkach utrudni jeszcze nadchodząca zima, która już daje się mocno we znaki, chociaż dopiero listopad ale pod Moskwą stanęły już rzeki, spadły duże śniegi i mrozy dochodzą do -15°.C
Z końcem października, może nawet wcześniej, Częstochowa otrzymała znaczny transport jeńców rosyjskich, których rozmieszczono w miejscowych koszarach oraz specjalnie zbudowanych barakach na przedmieściu. Sądząc z wyglądu tych jeńców, są to przeważnie Tatarzy albo zbliżeni do nich rasą azjaci, słowiańskich typów jakoś mało zdarzało mi się widzieć.W związku z ukazaniem się tych biedaków, w mieście na widocznych miejscach rozplakatowano zarządzenie władz, że każda próba zbliżenia się ludności cywilnej do jeńca będzie surowo karana włącznie aż do użycia broni palnej. Surowo zabrania się również podawania jeńcom artykułów .spożywczych. Wskutek wycieńczenia, głodu, a może nawet jakiejś epidemii, przywiezieni tu jeńcy wymierają masowo. Codziennie parę furgonów odwozi na miejsce ostatniego spoczynku kilkunastu takich straceńców, którzy może sądzili, że oddanie się do niewoli trafniejszym będzie rozwiązaniem niż dalsza walka w obronie sowieckiej ojczyzny. Z różnych, przypadkowych obrazków jakie można obserwować na ulicy, przychodzi się do wniosku., że traktowanie jeńców sowieckich jest okrutne.

15.XII.1941r
.Długotrwałe rozmowy polityczne Stanów Zjednoczonych A.P. z Japonią skończyły się, 6.XII. 1941r Japonia znienacka uderzyła na wyspy i bazy amerykańskie zbliżone ku wybrzeżom japońskim. Atakowane były Filipiny, Malaje i inne terytoria USA oraz Anglii. Według komunikatów niemieckich już pierwszy dzień przyprawił Stany Zjednoczone i Anglię o poważne straty we flocie wojennej morskiej. . W dniu 8.XII. 1941r, jak głoszą oficjalne komunikaty niemieckie, przy boku Stanów Zjednoczonych jako sojusznicy, stanęły : Kostarica, Australia, Nikaragua Indie Holenderskie, zaś 9.XII. San Domingo, Haiti, Honduras, Kuba, San Salwador, Meksyk, Argentyna, Panama, Południowa Afryka. A więc w całym już świecie, czyli na wszystkich kontynentach starej Ziemi „zagrały surmy wojenne. Wszystkie niemal narody chwytają za broń by stanąć w obronie własnych granic i ideałów, względnie ujarzmionych innych narodów, by ukrócić gwałt bezprawie.
Na oceanie Spokojnym rozpętała się nowa wielka wojna "Osi" z Ameryką, Anglią i wieloma innymi narodami. Za mało biedy i utrapień wojennych w Europie, trzeba je było posiać na całym już obszarze kuli ziemskiej. Obfity materiał dla historii i potomnych, lecz śmierć i zagłada obecnej. Ludzkości.
Front Rosyjski: Rozpędzone prawe skrzydło niemieckie dotarło aż do Rostowa. Od paru już dni z tego właśnie punktu rozpoczął się odwrót sił niemieckich, którym wróg depcze wciąż po piętach. Silne kontrataki sowieckie zmusiły przeciwnika do wyrównania linii na całym froncie, ale zbyt daleko wdarł się do Rosi, by w parę dni można by go z stamtąd wypędzić. Jak dotąd, ani Leningradu, ani Moskwy nie udało się Niemcom zdobyć, mimo wielokrotnych ataków I nakazów Hitlera.

Tydzień tanu jak pożegnaliśmy drogich nam gości t j. Mamy mojej i Jadzi z Miłosnej. Jadzia odbywała podróż służbową do Krakowa w imieniu firmy. Mama zaś, korzystając a okazji, pragnęła nas odwiedzić. Staruszka mimo swych 82-ch lat jeszcze się trzyma tak pod względem fizycznym jak i władz umysłowych, Nagadawszy się na tematy rodzinne, wojenne, odwiedziły Jasną Gorę i po 3-och dniach odjechały. Mama z powrotem do Janka w Radomska, a Jadzia do Warszawy.Jeszcze parę dni i Boże Narodzenie. Nie cieszy to jednak ludzi, dręczonych głodem, więzieniem, stratą najbliższych i tysiącem codziennych utrapień, jakie przynoszą z sobą wojna i niewola.Grudzień upływa pod znakiem wyraźnego ocieplenia i opadów deszczowych słowem, odnosi się wrażenie drżystej i pochmurnej jesieni nie zimy. Z uwagi na brak opału, obuwia i ciepłej odzieży, nie mówiąc już o głodowym odżywianiu się, ludziska pocieszają się, że łatwiej może tegoroczną zimę zniosą.
10. XII. rodzice żony otrzymali wiadomość z Makowisk, że żandarmeria czyniła tam jakiś wywiad, czy to poszukiwanie ich syna Zygmunta, jako w miejscu jego urodzenia.Okoliczność ta wielce zaniepokoiła domowników, tym więcej, że 10 miesięcy minęło jak nie mają od niego żadnej wiadomości. Ostatnio pisał na Wielkanoc z Wiednia i od tej pory urwał się z nią kontaktNiepokój o syna, który cichaczem i bez wiedzy rodziców dom ich opuścił, tak dalece odczuła matka, że na tym właśnie tle rozwinęła się dość poważna choroba nerwowa. Niesamowite i skomplikowane ataki nerwowe męczą ją każdej nocy i to od dłuższego już czasu, a którym środki lekarskie, jak dotąd, zaradzić nie mogą. Zachodzą obawy, że choroba może przybrać jeszcze bardziej na sile, z czem się mocno liczy najbliższe otoczenie chorej. Dzień dzisiejszy, to wigilia urodzin naszego Januszka, 16.XII. 1942r kończy on 7 lat. Z tej okazji zamiast słodyczy i innych bardziej łakomych prezentów otrzymał cieple pantofle i rzadka dziś kolacje, bo kawę (czarną) z cukrem i chlebek kartkowy z prawdziwą na słoninie jajecznicą. Cieszy się, nieborak, że na gwiazdkę otrzyma choinkę, nowy tornister szkolny i wieczne pióro. Zachodzi jednak obawa, że chudy budżet wojenny nie .wytrzyma tak poważny .aczkolwiek niezbędnych ani zakupów.
8.I.1942 r
Jak było do przewidzenia i nowo rozpoczęty 1942 r nie przyniósł nam nic radosnego, przeciwnie, nowe cięgi., nowe udręki Tegoroczne święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w domu i częściowo 'a rodziców żony. W pierwszy dzień, po obiedzie udaliśmy się do teściów, nazajutrz odwrotnie myśmy ich gościli. Czas, jak w. jednym, tak i drugim wypadku, upłynął nam na rozpamiętywaniu normalnych pokojowych czasów i tego nastroju, jaki towarzyszył zwykle tym radosnym świętom, wspominaniu o bliskich, którzy na zawsze już od nas odeszli w okresie obecnej wojny i o tych drogich nam tułaczach co to jak niegdyś, „za nasza i wasza wolność" gdzieś walczą. Skromne wojenne posiłki świąteczne dopełniły reszty, drażniąc spragnione podniebienie. Ani przy wigilijnej kolacji, ani podczas świąt, jak i zakończeniu starego roku nie próbowaliśmy wyskoków. Otrzymywane racje wódczane w fabryce na pracownika zamieniło się na jarzyny. Itp. artykuły a więc alkohol w obecnych czasach i najadanie się do syta choćby chleba, jest tylko dla wybrańców. Opłatek i choinka jedynie przypominają uroczystość.

Aby ludzie pamiętali, że okupacja trwa w dalszym ciągu, podczas świąt aresztowano znowuż wiele osób w naszym mieście na skutek rozporządzenia władz okupacyjnych w dniu 25. XII.I Żydzi pod karą śmierci, zmuszeni byli oddać wszystkie posiadane futra, i to w przeciągu kilku godzin, Na szczęści e przykre to zarządzenie obejmowało tylko Żydów, reszta mieszkańców, za wyjątkiem Niemców, musi oddać narty i buty narciarskie, w których, jak należy przypuszczać, niemiecki żołnierz będzie walczył na linii frontu.
Jeżeli już mowa o wojnie wschodniej, to trzeba chyba przyznać, że komunikaty niemieckie o kompletnym rozbiciu armii bolszewickiej, zniszczeniu floty powietrznej jak również ich broni pancernej, oparte były na pobożnych życzeniach niemieckich.Bolszewicy nie tylko, że nie cofają się ku wschodowi, ale przeciwnie na całym nieomal froncie walą naprzód na zachód. Oblegany od miesięcy Leningrad jak i Moskwa odparły wszystkie ciężkie ataki przeciwnika i ostatnio odsunęły go daleko ze swych przedpoli. Wprawdzie prasa niemiecka o swych porażkach nie pisze wcale, to jednak można się tego domyślać choćby na podstawie wystawionych do publicznej wiadomości map wojennych, które usunięto z witryn, jako że mogą się niczym w nich pochwalić. Wybitnie długi pas wojenny, długa i zbyt ostra rosyjska zima jakoś nie sprzyja wypróbowanym już aa tylu innych frontach błyskawicznym uderzeniom niemieckim. W precyzyjnej wielkiej maszynie się coś popsuło i kto wie czy tu nie zacznie się ten przysłowiowy początek końca.Jeżeli chodzi o daleki wschód, to istotnie Japończycy jako strona napadająca bez specjalnego wysiłku mogli osiągnąć pewne sukcesy terenowe ,walcząc pod bokiem ojczystego lądu, w czasie kiedy Stany Zjednoczone jak i Anglia oddzielone są całymi oceanami od swych posiadłości azjatyckich czy to na Pacyfiku.To też prasa niemiecka nie mogąc ostatnio pochwalić się niczym nowym, rozdmuchuje sukcesy japońskie, by tym sposobem obetrzeć we własnym kraju łzy po ciężkich stratach wschodnich.Zawiodły wszystkie matematyczne obliczenia niemieckie o wojnie błyskawicznej i to z najbliższymi sąsiadami, tymczasem rozpętali wojnę na wszystkich kontynentach i mimo dotychczasowych wielkich podbojów nie promienia ją radością.
Każdy poszczególny Niemiec zdaje sobie sprawę, że jego państwo wplątało się w ciężką i bardzo ryzykowną matnię i dlatego niektórzy z nich nadrabiają jeszcze miną, inni już dawno są zdania, że wojna to kiepski wynalazek.


27.I. 1942r
Wielka obecna wojna z tysiącem bied i udręk, jakie spadają na biedne ludzkie głowy, przyniosła surowe, od dawna nie notowane w naszym klimacie zimy. Znikły gdzieś piękne i ciepłe nasze wiosny, słoneczne jesienie, a w zamian zagościły niebywale długie i mroźne zimy. Już w początkach listopada ubiegłego roku temperatura spadla do -15 st.C niżej zera, wprawdzie mrozy te trwały niedługo, jednak dały się mocno we znaki ludności.Po względnie łagodnym grudniu, następny już miesiąc styczeń przyniósł ze sobą grubą pokrywę śnieżną i dokucza dotkliwy chłód, mrozy które wahają się od -10 - 25 st.C niżej zera. Stanęły rzeki, stawy i jeziora pokryły się lodem, a ziemia cała, można rzec kąpie się w tej śnieżnej bieli. Raj dla narciarzy, saneczkarzy, łyżwiarzy i t.p. sportowców zimowych. Niestety, poza dzieciarnią, dla której obce sa wojenne zapory nikt nie interesuje się dziś sportem. Myśl każdego dojrzałego człowieka biegnie w kierunku zapewnienia sobie i najbliższym kawałka codziennego chleba, skąd wziąć 80 zł. na podzelowanie butów, za co kupić dla dzieci koszule, czy pończochy, których ceny skaczą zarobki dnia na dzień, w czasie, kiedy zarobki ludzi pracy sięgają zaledwie przedwojennych stawek. Podziw bierze doprawdy jak ludzie żyją i jakie muszą pokonywać trudności, aby przy śmiesznych wręcz uposażeniach (150 do 250zl) utrzymać rodzinę płacić lokal, światło, węgiel i' od czasu do czasu zmienić zdarty przyodziewek, kiedy przeciętna zwykła koszulina kosztuje 100 zł., metr materiału. wełna. męskiego 500'- 41S6^Źł., pończochy 40zl., kg masła 60, cukru 30zl, chleba 9zl. A mimo to żyjemy i da Bóg to przetrwamy.Ludziska dziwnie jakoś wyschli, ale w sobie zakrzepli i potrosze przyzwyczajają się do tej ciężkiej doli, jaka przypadła im w udziale, Ożywia ich nadzieja, że jeszcze 1/2 roku, może rok i wrócą wreszcie jakieś ludzkie czasy, że może Bóg się jednak nad nami zlituje.W naszym mieście, a jak dochodzą słuchy i innych osiedlach miejskich, od pewnego już czasu szerzy się epidemia duru, tak plamistego jak i brzusznego. Na domach często spotyka się ostrzegawcze plakaty o możliwości zakażenia się -w tym domu. Mino surowej zimy zaraza trwa, jest poważna obawa, że z nastaniem wiosny może się ona rozszerzyć. Oto skutki wojny brak bielizny na zmianę, mydła do prania i odżywienia. Od pewnego czasu w centrum miasta zauważa się powolne ale systematyczne rugi naszego kupiectwa z ich starych lokali. Opróżniane sklepy polskie zajmują Niemcy, spychając tym sposobem swych poprzedników do cichych zaułków. Główne arterie, nadające ton miasta, zaczyna się germanizować.
13.III.1942r.Długa i ciężka zima chyli się ku końcowi, aczkolwiek dziś jeszcze notowaliśmy 12 C niżej zera, to jednak słońce swym jasnym blaskiem zapowiada nam bliski jej kres i niebawem zapanuje wyczekiwana wiosna, a z nią nadzieja, że może wreszcie zapanuje jakiś ład w świecie, że.wrócą najdrożsi pod rodzinną strzechę, że skończymy z głodowym systemem kartkowym i tak dalej.W ubiegłą sobotę odjechała do domu t.j. do Opatowa bratowa moja -Stefanowa. Bawiła tu przez parę dni, czyniąc zakupy do mającego się uruchomić sklepu konfekcyjnego - galanteryjnego w Opatowie. Przy pomocy rodziców i najbliższych zebrała trochę gotówki no i po długich staraniach udało się jej uzyskać prawo na otwarcie wspomnianego handlu, obecnie wyczekuje tylko na lokal wyznaczony przez miejscowy magistrat.
Synowie jej uczą się prywatnie i pono zrobili już duże postępy.. Za to o mężu, czyli mym bracie- Stefanie, żadnej wieści. Od czasu jak go wywieźli do Rosji, urwał się wszelki ślad po nim,
Jak głoszą komunikaty rządowe niemieckie, wojna trwa pomimo niebywale silnych mrozów. Wojska sowieckie atakują na całym froncie, lecz wszędzie . rozbijają się o stalowy opór niemieckiej armii,Od kilku już dni przez Częstochowę jadą ogromne transporty sowieckich Ukraińców do Niemiec.. Wczoraj miałem możność rozmawiać z takim obywatelem z Ekterynosławia. Powiedział mi, ze cały „Donbas” przedstawia dziś "bardzo przykry widok. Wojska sowieckie odstępując burzyły fabryki, węzły kolejowe a nawet gmachy publiczne, ludność miejska przeżywa dlatego ostry kryzys, skutkiem,, czego zmuszeni są szukać chleba i pracy w Niemczech. O Sowietach, jego rządzie i całej organizacji mówią z pogardą: zakończył mój rozmówca. A więc jeżeli większość .współziomków tęgo wychodźcy podziela jego zdanie, to istotnie nie ma się co dziwić, ze cala Ukraina została tak łatwo podbita przez. Niemcy. Od szeregu dni prasa niemiecka rozwodzi się szeroko o ciężkim bombardowaniu Paryża i okolicznych miast przez lotnictwo brytyjskie, jakie miało miejsce w tym i ubiegłym tygodniu. Są setki zabitych i tysiące rannych.

Już drugi /miesiąc/ tydzień mija, jak moja małżonka uczęszcza na kurs buchalterii, rozstając się w tym czasie z nauką niemieckiego, do .którego jakoś nie mogła nabrać przekonania, ani wydatnych postępów mimo wieloletnich przygotowań z czasów szkolnych. Biedaczka nalała się nie mało i po 8-miu godzinach uciążliwej pracy biurowej musi się ćwiczyć 2 godziny w nowoczesnej buchalterii. Szczęście, że ten kurs ma
trwać tylko 5 tygodni.

30.III.1942r. W dniu 27.III. b.r. zerwałem z domowym gospodarstwem, przyjmując pracę w fabryce papieru w Częstochowie. Pracuję w charakterze zastępcy kierownika wydziału "Wykańczalnia", ale że fabryka stoi z braku celulozy to się tylko siedzi lub wałęsa z kąta w kąt, ewentualnie czyta dla zabicia czasu. Jako wynagrodzenie otrzymywać mam 8 zł. dziennie, bowiem przyjęto mnie narazić jako dziennie płatnego funkcjonariusza Od tygodnia nasze domowe gospodarstwo spoczywa w rękach pani Stachowskiej wysiedlonej z poznańskiego, przyjętej jako dochodzącej pomocnicy domowej z cało dziennym utrzymaniem. Zachodzi tylko pytanie, czy moja obecna posada wytrzyma kalkulację, t,j., czy mój zarobek przy obecnych cenach pokryje wydatek wyżywienia obsługaczki.Drożyzna wzmaga się z dnia na dzień. Kilogram ciemnego chleba płaci się dziś 14 - 18 zł, masło słonina 65 zł.litr mleka 4 zł, ziemniaki 5 zł., cebula 15 zł. mąka pszenna 20 i więcej. Nadchodzi okres ciężkiego przednówka i niebywałego podciągania pasa. Grozę położenia potęgują jeszcze surowe przepisy o przewozie produktów jadalnych ze wsi do miast i ciągłe konfiskaty nawet drobnych ich ilości. Mimo zakazy, aresztowania, kary i rekwizycje, ludziska, aby nie zemrzeć z głodu, masowo jeżdżą i jak mrówki ciągną do domu tobołki żywnościowe na różny sposób maskowane, by tym sposobem zapewnić domownikom jakie takie wyżywienie choćby na najbliższe dni.Według ostatnich zarządzeń władz otrzymujemy zmniejszoną rację chleba15 dkg. z tym, że za niedzielę i święta przydziałów chleba w ogóle się nie wydaje.Kalendarzowa wiosna rozpoczęła się już dawno, ale w rzeczywistości zima wciąż jeszcze trwa, znikły wprawdzie śniegi, stopiły się lody lecz niewielkie mrozy nadal nam dokuczają.
Jeszcze tydzień i już Wielkanoc, ale jak że smutnie zapowiadają się nadchodzące uroczystości. Oczekujemy z upragnieniem wiosny, ciepła i jakichś przemian na lepsze.
12.V.1942r.Po czterech miesiącach postoju w dniu 4 maja fabryka ruszyła. Ten przymusowy odpoczynek należy tłumaczyć brakiem celulozy, a właściwie taboru kolejowego dla zwiezienia tego nieodzownego do produkcji składnika. Jako pierwszą partię puszczono papier gazetowy, Jutro, pojutrze pójdziekolorowy afiszowy i temu podobne gatunki. Produkuje się tu przeważnie papier pakowyi innych lichszych gatunków i tylko niekiedy mniej wartościowy asortyment papierów piśmiennych. .Dudnią maszyny, uwijają się wprawdzie ludzie ale jakoś bez entuzjazmu, aczkolwiek pracują na akord czyli, że nie nęci ich dodatkowa złotówka lub dwie, wypracowane pośpiechem, bo i cóż oni za nie dziś kupią ?Aby ożywić produkcję i podnieś wydajność pracy ludzkiej, zarząd fabryki proponuje w niektórych działach 16-to godzinny dzień pracy w tym 8 godzin nadliczbowych z bezpłatnym dodaniem 1 kg. chleba na osobę, ale i ten sposób nie budzi zainteresowania. Ludzie nędznie odżywiani, częstokroćbardo głodni ustają już po 5 - 4 godzinach pracy, resztę dniówki spędzają nawypoczywaniu lub udawaniu, że pracują, wyczekując z upragnieniem chwili, w której będą mogli fabrykę opuścić i znaleźć się w domowych pieleszach. Zapotrzebowanie papier, jak zresztą każdego dziś materiału, jest wielkie, fabryka zawalona jest zamówieniami, ale żeby dostać bezpośrednio papier z fabryki trzeba być kupcem ewentualnie przedsiębiorstwem niemieckim, względnie państwowym.
Dla orientacji trzeba dodać, ze cena produkowanego dziś tu papieru jest 80 groszy za .kg., w czasie kiedy ten sam papier w prywatnej sprzedaży waha się około 8 żł za kilogram A więc kwitnie rentowne pośrednictwo.
Moja nowa praca jest dość urozmaicona i tylko mizernie płatną jak na dzisiejsze stosunki wojenne. Za dzienne wynagrodzenie nie mogę kupić 1 kg chleba, za to starczy na 1 1/2litra mleka lub 5 kg ziemniakówW naszym wydziale przeważają kobiety, wśród których wiele jest wcale ładnych i niekiedy dość ogładzonych, a pracują za grosze.
Przed kilka dniami odbył się ślub szwagierki - Otyli z p. Woyczyńskim w kościele Świętej Rodziny w Częstochowie. Uroczystość ta odbyła się bardzo skromnie tak w kościele jak i późniejsze przyjęcie weselne. Magister matematyki i filozofii została panią inżynierową, Młoda małżonka zamieszkuje w dalszym ciągu przy rodzicach i po dawnemu udziela korepetycji, mąż zaś mieszka w Warszawie, ale drugą nogą jest i w Częstochowie, z którą utrzymuje stały kontakt handlowy. Szczęść im Boże !
21.VI.1942rZeszyt się skończył i zmuszony jestem go sztukować, lecz zmora trapiąca dziś ludzkość ciągle jeszcze trwa, i jak ze wszystkiego należy wnosić, w tym roku na pewno się nie skończy.Dziś właśnie mija 1-a rocznica wielkiej wojny niemiecko - rosyjskiej, Czytamy jednostronny bilans tego okresu kampanii wschodniej, oczywiście nie można odmówić bohaterstwa, organizacji i nie lada sukcesów niemieckiej armii. Ale dotychczasowe, trzeba przyznać, wspaniałe osiągnięcia niemieckie nie rozwiązują jeszcze sprawy. Mocno przerzedzone i zmożone w morderczych zmaganiach zwycięskie pułki niemieckie od pół roku stoją u bram Leningradu, Moskwy i Charkowa. Oblegany od dłuższego już czasu Sewastopol również się trzyma. Zakrojona na wielką skalę bitwa o Charków również nic nie dała, mimo wielkich strat jak po jednej tak i drugiej stronie. Nadal wrogie sobie armie z małymi tylko chyba zmianami w terenie, stoją na starych pozycjach, przygotowując się do nowych jakichś batalii.
Żeby odnieść całkowite zwycięstwo nad przeciwnikiem, trzeba dalej iść, ale Rosja to nie Belgia, czy Holandia i nawet przy pomyślnym posuwaniu się naprzód,, trzeba jeszcze daleko iść, bo gdzie tam jeszcze Ural, nie przebycia. W komunikatach wojennych ostatnio ciągle się wspomina o drugim froncie na zachodzie europejskiego kontynentu, który połączone armie amerykańsko-angielskie maja uruchomić jeszcze w tym roku. Ponieważ w tym celu nic konkretnego dotąd się nie robi, nie ma zatem nadziei na rychły koniec wojny.

Przyszło nareszcie lato, wprawdzie od tygodni po silnych deszczach wybitnie się ochłodziło, a nocami człek naprawdę marznie, zachodzi obawa czy nie wpłynie tp ujemnie na niektóre gatunki ogrodowizny. Chłodna pora lata zatrzymuje dojrzewanie z takim upragnieniem wyczekiwanych jarzyn,. Zużyły się drobne zapasy maki i krup z zimy, skończyły się już dawno ziemniaki a do nowych jeszcze miesiąc trzeba poczekać A więc przednówek rozwija się w całym słowa tego znaczeniu. Aby ratować sytuacje moja małżonka wypuściła się dziś z Januszkiem do Kłomnic, zabierając ze sobą jedna parę nowych wojennych butów, które zamierza wymienić na mąkę lub kaszę, ciekawe jak się uda transakcja. Zachodzi obawa, że wywieziony z miasta materiał, jak w tym wypadku buty, można bezpiecznie zawieźć na wieś, ale z stamtąd przywieźć trochę artykułów jadalnych, jest wprost niemożliwe. Ciągłe rekwizycje w pociągach, na dworcach i rogatkach miejskich nie mają końca, ale pomimo wszystko ludność doprowadzona do ostateczności jeździ i coś niecoś do domu przyciągnie.




19.VIII.1942rW sobotę 8..VIII.1942r odprowadziliśmy na wieczny spoczynek małą Grążynkę Biwanów. Rozkoszny i tak świetnie zapowiadający się dzieciak zmarł na jakieś komplikacje po przebytej, żółtaczce, Pochowana została na wiejskim .cmentarzu w Kłomnicach, pogrążając w głębokim smutku rodziców i dziadków, na oczach których chowała się od pierwszych dni i aż do tak wczesnej swej śmierci.W domu tym, okrytym żałobą, opłakiwali równocześnie wnuczkę i córkę Hanię, która wprawdzie żyje i tryska może zdrowiem, ale dla domu to jest rodziców odeszła na zawsze.20-to letnia kulturalna, skromna i nie przeciętnie inteligentna panienka formalnie porzuciła dom, aby związać swój los w podejrzany mezaliansie z byłym senatorem, Jędrusikiem, człowiekiem o 30 lat od niej starszym, żonatym i posiadającym już dzieci w jej wieku. Niecny ten osobnik pod pretekstem wykładów wkradł się w zaufanie domowników, uśpił ich czujność, obałamucił dziewczynę i rozdzielił ją z domem. Rodzice, których chlubą była ta marnotrawna dziś córa muszą dziś rumienić się za jej czyny i gorzko popłakują na wspomnienie o ukochanym dziecku.
Przed kilku dalami pisała nam p.Regina Czerwińska, że siostra jej, Marychna, poważnie chora na płuca i o ile w najbliższym czasie stan się nie polepszy, będzie zmuszona jechać do sanatorium na dalszą kurację. Za mało biedy wojennej i tysięcy udręk, jakie z sobą ona niesie, a więc trzeba jeszcze choroby?15.VIII. 1942r odbył się w Warszawie w kościele Zbawiciela ślub Jurka Waleskiego z panną Łukaszewicz z Miłosny. W związku z powyższym bawiła w międzyczasie u Janków w Radomsku i u nas w Częstochowie siostra moja Nacią a matka nowożeńca. Z uwagi na ciężkie czasy nie mogłem sobie pozwolić na wyjazd do Warszawy, aby wziąć udział w uroczystościach zaślubin.Znane w Częstochowie stare zakłady przędzalnicze "Peltzery" Spółka Francuska czy Belgijska, już się skończyły. Z dobrze wyposażonej fabryki pozostały tylko mury natomiast urządzenia wewnętrzne rozbierano w przeciągu paru tygodni i wyrzucono na szmelc. Na gruzach wspomnianych zakładów ma powstać jakaś inna fabryka o charakterze wybitnie wojskowym. W tych dniach 500 pracowników tejże fabryki dostało oficjalne zwolnienia, cześć zaś personelu zatrzymano jako przyszłych mających co dopiero powstać nowych zakładów, względnie niezbędnych do likwidacji, stare j firny. Po usunięciu dyrektorów /Francuzów, a właściwie Belgów/ z pracy obecnie usunięto ich z zajmowanych luksusowych hoteli. Wielu mieszkańcom „kolonii peltzerowskiej„ odebrano lokale, a pozostali drżą ze strachu, że lada może i ich taka dola spotkać. Ojciec Borkiewicz nadal pracuje, ale nie wiadomo czy uda mu się utrzymać lokal. Moja małżonka ponoć również dalej pracuje i, jak należy przypuszczać przejdzie do nowej firmy.
Z dniem dzisiejszym upływa termin korzystania z rowerów, poczym będą przez władze wykupione. Według odnośnego zarządzenia rowery zatrzymują nadal Niemcy ci Polacy, którym władze udzielą specjalnych zezwoleń. Jak należy przypuszczać konfiskatą rowerów okupanci zamierzają wytępić resztę przemytu środków żywnościowych ze wsi do miast i skazać nas wyłącznie na system kartkowy.
Dziś prasa niemiecka we wstępnych artykułach obwieszcza światu, że koalicyjna armia w kanale La Manche wielkimi siłami próbowała wysadzi wojska na ląd francuski. Po 10 godzinach ciężkich walk Niemcy zostali panami położenia. .Atakowany był port Dieppe i najbliższe okolice na 'przestrzeni 25 km. Jak należy wnosić, byłby to wstęp do oczekiwanego drugiego frontu, o. którym, od tak dawna tyle się pisze, a którego z taką niecierpliwością wyczekują "bolszewicy. Jeżeli, chodzi, o front wschodni, to według oficjalnych komunikatów prasy niemieckiej, krwawe walki toczą się nieprzerwanie na całym kontynencie od -skrajnej Północy, aż po Kaukaz włącznie. Południowe skrzydło niemieckiej armii w tego rocznej letniej kampanii znowuż zrobiło wielki wyłom. Po sforsowaniu zachodniego brzegu Donu, prą nieprzerwanie na Kaukaz, 'na. którego szczycie , Elbrus, jak obwieszcza prasa urzędowa, powiewa już flaga niemiecka. A wiec cały kraj żyznej Ukrainy, bogate ziemie

Dońskich Kozaków, przemysłowy "Donbas" , wszystko to już znajduje się na tyłach niemieckich. Niewzruszenie natomiast trzy mają się odcinki jak : Jezioro Ilmen, Leningrad, Psków, Wiażnia,
Orzeł i Woroneż. Według komunikatów frontowych od kilkunastu dni rozgorzały niebywałe bitwy o Stalingrad, dawniej Carycyn, na Wołdze, znany ośrodek przemysłu wojennego i ważny punkt strategiczny. Rosjanie bronią się rozpaczliwie, odpierają ataki, a Niemcy mimo to coraz bliżej posuwają się ku swemu celowi.
5.IX.1942 r.Pięć dni temu cicho, bez rozgłosu, bez żadnych zapowiedzi i obiecanek ze strony dzisiejszych naszych opiekunów, minęła 3-cia rocznica strasznej wojny. Nie sprawdziły się ich sny o wojnie błyskawicznej. Dziś świat cały na wszystkich swoich kontynentach, pośrednio czy bezpośrednio, uwikłał się w długie i ciężkie jarzmo wojny.Na krótko przed tą smutną rocznicą wystąpiły do wojny przeciw "Osi" dwa nowe państwa, mianowicie Brazylia i Urugwaj. A więc cały świat amerykański mobilizuje się do wielkiej rozprawy z najeźdźcą. Zachodzi tylko pytanie czy doczekamy tego szczęśliwego końca ? A tymczasem nadejdzie4-ta zima, ta najcięższa pora roku, bez węgla, bez chleba i innych zapasów na zimę. Smutna perspektywa na najbliższą przyszłość, ale za człek jeszcze żyje to i za to Bogu dziękuje.Aczkolwiek od operacji wojennych dzielą nas dziś tysiące km., to jednak dla lotnictwa nie przedstawia to wielkich trudów, by od czasu do czasu dać znać o sobie i w "Generalnym Gubernatorstwie".

W ostatnich dniach kilkakrotnie bombardowano Warszawę i wiele innych miejscowości rdzennych ziem polskich. Są poważne straty w ludziach i budynkach. Częstochowa, jak dotąd, szczęśliwie uniknęła nalotów, skończyło się tylko na trzech nocnych alarmach, przeraźliwych gwizdach syren i cichym warkocie płynących gdzieś z dala niebezpiecznych aparatów. Jak twierdzi prasa urzędowa, nalotów tych dokonywały Sowiety.

I na Żydów, którzy podczas wojny do niedawna musieli jeszcze robić niekiedy dobre interesy, przyszedł czarny dzień. Za mało było izolacji ich w specjalnych dzielnicach, ale trzeba w wielu miejscowościach zlikwidować je zupełnie. W wielu. miastach polskich, głośnych z wielkiegoprocentu Żydów, dziś pono nie zostało na lekarstwo. Warszawa, jako 1-sza po Nowego Jorku, największe zbiorowisko Żydów w świecie, dziś jego Getto świeci pustkami. Gdzieś ich pono wywożą i to w bydlęcych i zaplombowanych wagonach, poczem ginie ślad za nimi, bo żaden z pozostałych znajomych, czy to rodziny nie otrzymał w żadnym takim wypadku, żadnej wzmianki, najmniejszego znaku życia. Dziś koncentrują Żydów w Koniecpolu, zebranych okolicznych wiejskich skupień. Częstochowa pod tym względem jest jakby unikatem, w której, jak dotąd, bezpiecznie żyje kilkadziesiąt tysięcy Żydów plus ich bracia, którym udało się uciec z tego innego piekła.Sądząc z nagich już pól, wyschniętych łąk, można by istotnie wnosić, że lato minęło już na dobre, ale rozpalone słońce, wysoka temperatura utrzymująca się od 3 tygodni, podkreśla upalne lato, jako ekwiwalent za zbyt długą zimę tegoroczną, brak wiosny ogóle i niebywałe chłody w maju,czerwcu, a nawet lipcu. Suchy i upalny tegoroczny wrzesień żywo przypomina nam wszystkie przykre sceny 1-szych dni wojny, kiedy to miliony naszego narodu przemieszczały kilometry, z krańca w kraniec, szukając bezpiecznego kąta w którym by można było uchronić skołataną głowę i wątpliwej wartości tobołki przed okropnymi skutkami wojny. Okres ten przypomina nam również i tensmutniejszy może obraz kiedy w powrotnej fali zdziesiątkowani wracali po męczącej tułaczce na gruzy albo zgliszcza swoich rodzinnych strzech. Tyłeś my już wycierpieli , ale co nas jeszcze czeka ?




11.IX.1942 r.Dziś w pobliskich od Częstochowy Rudnikach zawisło na szubienicach 20-tu Polaków, robotników tamtejszych kamieniołomów, jako konsekwencja spisku przeciw tyranowi w nadzorze, oczywiście, Niemcowi. Przed niedawnym w ten sam sposób stracono 11 gospodarzy na publicznym miejscu we wsi Dmenin koło Radomska. Giną ludziska jak długa i szeroka Polska nasza, czy to w więzieniach, czy w obozach, czy wreszcie na wschodnim froncie z bolszewikami, jako żołnierze armi niemieckiej, wcieleni doń siłą. Są to Pomorzanie, Poznaniacy, i Ślązacy, których dziesiątki tysięcy pokutuje dziś w szeregach nieprzyjacielskich.

Ja i syn Januszek zapadliśmy na szerzącą się w naszym mieście, a i w całym kraju dokuczliwą chorobę - biegunkę, na szczęście bezkrwawą. Od 2-ch dni leżymy w łóżku, odżywiając się jabłkami i przepisanymi przez lekarza proszkami. Choroba ma przebieg ostry, zwłaszcza u mnie, ale niezbyt ciężki, mam nadzieję, że po paru dniach wrócimy do zdrowia. Wspomniana choroba tak w mieście jak i okolicy pociągnęła za sobą wiele wypadków śmiertelnych. Wczoraj, po 4-ch tygodniach choroby w szpitalu wróciła do nas nasza gospodyni - Stachowska. Chorowała na dur brzuszny, dziś jako słaba jeszcze rekonwalescentka musi się krzątać około chorych nas domowników, a więc w nieszczęściu szczęście. Utrzymuje się nadal piękna i bardzo słoneczna pogoda. Odczuwa się brak deszczu.Z uwagi na wybitną posuchę, tu i ówdzie rozpoczynają się kopania ziemniaków, które na ogół dopisały w tym roku,

4.X.1942 r.Dziś w rannych godzinach odszedł ż Częstochowy 5-ty z kolei, kilkutysięczny transport Żydów wysiedlonych z naszego miasta. Ładowano ich na stacji. towarowej Warta, tuż przy fabryce, w której pracuję i miałem możliwość patrzeć na ten istotnie smutny obraz. Biedacy, porzuciwszy cały swój dobytek, idą w nieznane z małymi tobołkami na plecach do których jeszcze bardzo często zaglądają przedstawiciele władzy, zabierając z nich dosłownie wszystko co im do gustu, przypadnie, ściągają z nóg lepsze obuwie, zdejmują palta, koce, biżuterię.Idą starzy, młodzi, dzieci, te ostatnie płaczliwie kwilą na upadających ze zmęczenia barkach rodziców czy bliskich. Podwożą na wozach chorych i kaleki, a wszystko to w nie do wiary szybkim tempie, smagane biczami albo dla odmiany pałkami gumowymi. Zamyka się ich na głucho w wypchanych po brzegi (pono po 100 osób) w bydlęcych wagonach. Krążą wieści, ze wiele znanych w mieście rodzin żydowskich przed wysiedleniem skończyło samobójstwem. Transporty żydowskie, jak twierdzą, kierowani są gdzieś w okolice stacji kolejowej Małkinia.Opróżniona dzielnica żydowska czyni dziś niesamowite wrażenie, chwilami zdawać by się mogło, że właśnie tymi ulicami przeszła dżuma i zarazą swą wykosiła tu wszystkich. Otwarte okna, balkony zieją głuchą pustka swych wnętrz, wiatr targa oknami, leci szkło na chodniki i puste podwórka. I tylko od czasu do czasu widzi się żandarmów sunących wzdłuż wyludnionych ulic, względnie żołnierzy Ukraińców, utrzymujących straż w Getcie. Ciszę zamierającej dzielnicy przerywa od czasu do czasu suchy strzał karabinu zwiastujący, ze znowu ktoś tam wyzionął ducha. W omawianej tu dzielnicy zginęło pono dwu……. ( reszta slowa nie czytelna, byc moze dwustu? lub dwudziestu) Polaków, niosących pomoc Żydom, względnie próbującym jeszcze niebezpiecznego handlu, świadczą o tym wielkie zbiorowe mogiły przy ulicy Kawiej.Narazić obserwuje się taki stan rzeczy, że niektóre fabryki i zakłady pracy zatrzymały pewien kontyngent Żydów- mężczyzn jako swych robotników, względnie fachowców, są to przeważnie zakłady należące do grupy A. W innych przedsiębiorstwach, które do ostatnich wypadków zatrudniały znaczne ilości Żydów, brak ich dał się mocno w znaki, na przykład papiernia, w której obecnie pracuję, na skutek odpływa Żydów, zmuszoną była zawiesić czynności aż do czasu jakiejś reorganizacji. Teściowie - Borkiewiczowie otrzymali oficjalne wymówienie mieszkania, które mają opuścić z końcem października.
W Częstochowie i okolicy, zwłaszcza po wsiach słyszy się o masowych łapankach ludzi, których przymusowo wywożą do Niemiec. Setki podróżnych zabranych z pociągów, przybywających ostatnio do Częstochowy, również znalazło się dziś w drodze do Raichu, słowem nigdzie człek niepewny. Krążą również pogłoski o masowym wysiedlaniu Polaków z Częstochowy. Czekają nas jeszcze ciężkie chwile nim się ta okropna wojna skończy, a tu trzeba przyznać, że nic nie zwiastuje rychłego jej końca. Według oficjalnej prasy niemieckiej, od paru już tygodni toczą się niebywale ciężkie walki o Stalingrad. Są wszystkich innych odcinkach rozległego frontu wschodniego atakują bolszewicy, ale jak dotąd bez większych rezultatów.Na Kaukazie z trudem i powoli ale wciąż naprzód posuwają się Niemcy. W dalszym ciągu utrzymuje się sucha i słoneczna pogoda. Przed paru dniami rozmawiałem z Ukraińcami z okolic Połtawy, udającymi się na roboty rolne do Niemiec, powiadali, że na całej Ukrainie od paru tygodni panuje niebywała posucha. Masowy odpływ z ojczyzny tłumaczą wielka bieda, jaka się wytworzyła w zburzonych miastach i większych centrach przemysłowych Ukrainy, oraz nakazem władz, na mocy której wywożą milionowe chyba rzesze młodzieży ukraińskiej, zwłaszcza rolniczej. Ze się nie udało bolszewikom wytępić doszczętnie religii u swych obywateli, świadczą krzyżyki na piersiach moich przygodnych rozmówców.
18.X.1942 r.Ubiegły tydzień upłynął nam częstochowianom pod znakiem masowych łapanek. Zaczęło się od kupców. Otóż na mocy jakiegoś tam zarządzenia .wezwano wszystkich kupców do stawienia się w poniedziałek do sali kina "Luna". W pewnej chwili zamknięto wszystkie wejścia i wyjścia, a na estradzie zjawił się burmistrz, obwieszczając zebranym, że Niemcy, na skutek prowadzonej wojny, potrzebują dużo rąk do pracy w ich rodzinnych stronach i dlatego zebrani tu kupcy znajdą tam szerokie pole do działania, troskliwą opiekę, odpowiednie wyżywienie, oraz wynagrodzenie. Koniec -końcem przymusowej emigracji ulegli obecni w wieku od 18 - 55 lat życia. Kiedy odpłynął transport podstępnie przychwyconych kupców, przyszła kolej na robotników fabrycznych. ,W czwartek 15.X. o godz. 14.00 na teren kilku większych fabryk naszego miasta wkroczyło wojsko względnie żandarmeria. Według z góry przygotowanych list zabrano pokaźny odsetek młodzieży w wieku od 16 - 55 lat. Omawianym tu "brankom” towarzyszyły przygnębiające sceny. Co i rusz wzywano pogotowie aby cucić względnie ratować omdlałych i chorych. Pod bramami zamkniętych fabryk w międzyczasie zebrały się tłumy rodzin i bliskich aby chociaż w ostatniej chwili, bodaj daleka, popatrzeć na swoich. Po paru godzinach męczącego wyczekiwania rozwarły się bramy i ruszyły ciężarowe samochody pełne zrozpaczonych, naszych biedaków, odstawianych pod silną eskortą na punkt zbiorczy. Dziś właśnie w godzinach między 11- 12-odchodził na zachód transport. częstochowskich robotników wyłapanych w czwartek, oczywiście po krótkiej kwarantannie i selekcji osobistej. Zebrane tłumy rodzin tylko z daleka mogły przyglądać się odjeżdżającym.
9.XI.1942r.Po długotrwałej suchej i pięknej pogodzie, przyszła prawdziwa jesień. Opuściły się deszcze, spochmurniało niebo, a w parkach i alejkach gęsto sypią liście na wpół nagie już drzewa.A więc przyszła jesień i tak gorąco wyczekiwany listopad, w którym według jakichś tam matematycznych obliczeń miała się skończyć uprzykrzona obecna wojna. Postaramy się ku połowie miesiąca, lecz żadnych znaków szczególnych nie obserwujemy, któreby miały jakiś związek z rychłym zakończeniem wojny.
U nas w Częstochowie skończyli Niemcy a Żydami. Wywieźli ich kilkadziesiąt tysięcy, pozostawiająca - 5.000 młodzieży niezbędnej do robót publicznych. Od paru tygodni w opustoszałem getcie pracuje komisja niemiecka nad uporządkowaniem, segregacją i wywozem pozostawionego przez Żydów mienia. Przed paru dniami na murach miasta rozlepiono afisze wzywające Niemców do kupna różnego rodzaju mebli i sprzętów domowych po Żydach. .W dwa czy trzy dni później, t. j, kiedy okupili się Niemcy, względnie wywieźli wszystko co przedstawiało sobą jaką taką wartość, dopuszczono łaskawie do licytacji i naszych. Niezależnie od wspomnianej wyżej transakcji wielkie masy różnego rodzaju rupieci zwozi się na specjalne składowiska. I tak np. na wielkim placu przy ulicy Pułaskiego, vis - a – vis Staszica już leżą pod gołym niebem wielkie zwały mebli, w innych punktach – naczyń i wyrobów metalowych. Wszystko to na słocie i mrozie gnije, rdzewieje czeka jakichś dalszych zarządzeń.
29..XI.1942r.Pada drobny śnieg, powiewa mroźny wiatr z zachodu, temperatura około 2-ch stopni niżej zera. Wychodź, po pracy z nocnej zmiany wstąpiłem do kościoła Świętej Rodziny na pierwsze w tym miesiącu roraty. Pomimo chłodu, wczesnej pory i tego ciężkiego przygnębienia,. jakie pokutuje od rozpoczęcia się ohydnej wojny, w naszym narodzie. W kościele masa wiernych. Na tego rodzaju, nabożeństwie nie byłem już chyba lata całe. Przypomniało mi ono dziecięce czasy, rodzimy Przedbórz z jego starym i skromnym i taki mi drogim kościółkiem i właśnie tez roraty, na które tak często całym domem chodzono. Przed paru dniami rozlepiono po mieście afisze z -wykazem ulic przemianowanych na nazwy niemieckie. Za afiszami pokazują się już tu i ówdzie tabliczki z nowymi niemieckimi napisami naszych ulic.'Wczoraj t.j« 28.X.1942r rozplakatowano nowe przykre dla nas obwieszczenie a mianowicie wydzielono w śródmieściu dzielnicę niemiecką. Zajmować ona będzie część miasta w nowo powstałej połaci i tak : od wschodu graniczy z Aleją Wolności, od zachodu ul. Pułaskiego, od północy ul. Waszyngtona, od południa - Słowackiego. Zarządzenie wchodzi w życie z- dniem stycznia 1943r. Można sobie wyobrazić ilu ludzi czeka przykra chwila wysiedlania z domowych pieleszy, ile trudu, ile strat? Jak należy przypuszczać, że wszyscy wysiedleni z- wymienionej dzielnicy znajdą pomieszczenie w opróżnionej dzielnicy żydowskiej. Równocześnie ukazało się zarządzenie dotyczące utworzenia gett żydowskich w "generalnej guberni". Według treści tegoż zarządzenia, wszyscy. pozostali przy życiu Żydzi na terenie g. guberni osiedleni zostaną w 4-ch miastach: Radomsku, Szydłowcu:, Sandomierzu i pow. Maszowskim /nazwy tego 4-go miasta: nie pamiętam/. Odnośnie zarządzenie nie dotyczy Żydów skoszarowanych w poszczególnych miejscowościach będących na usługach zakładów przemysłu wojennego. . A więc zostawiono nieco Żydów, może dla pamięci potomnych., lub mimo wszystko zachowania rodu ? Drożyzna w dalszym ciągu skacze i tak kg. masła kosztuje 140 - 150 zł, słoniny 130zl, jajko 3zl, litr mleka 7zl, oto są warunki dla pracowników otrzymujących przedwojenne, a niekiedy niższe od nich.
Jak podają komunikaty wojenne, na froncie rosyjskim bez przerwy trwają zacięte walki o Stalingrad, w wielkim łuku Donu na Kaukazie, około jeziora Iimeń, słowem na całej linii.atakują Rosjanie, Niemcy zaś od pewnego już czasu przeszli do walk obronnych.
Wielkie wydarzenia przeżywa dziś Afryka. Armia Romla ścigana przez wojska angielskie oparła się pod Trypolisem. Dziesiątki tysięcy jeńców, ogromny łup wojenny dostały się w ręce Anglików.
W Maroku, Algierze Tunisie bez przerwy lądują wojska amerykańskie, wojska kolonialne francuskie znajdujące się na tych obszarach masowo przechodzą na stronę koalicji. W międzyczasie Niemcy okupują pozostały obszar Francji europejskiej. Generalicja i wyżsi oficerowie francuscy uciekają z kraju aby się połączyć z wolną francuską armią De Gaulle’a. Flota francuska skoncentrowana w Tulonie przedziera, się do wybrzeży Afryki, aby się połączyć a siłami morskimi naszych sprzymierzeńców. Twierdzę siłą zdobywają Niemcy. "Nielojalne" wojska francuskie na kontynencie europejskim rozbraja się, a zawieszona przed kilku dniami flaga francuska na Wersalu znowuż znika. Hitler apeluje do marszałka Petaina o zorganizowanie reszty "wiernych" sił francuskich. .Słowem chaos i dezorganizacja w narodzie niezmierne.
13.XII,1942 r.Po długich wyczekiwaniach wieści od Henryka i Zygmunta Borkiewiczów -braci mej żony, przebywających z dala od rodzinnych stron, Polski Czerwony Krzyż, przed niedawnym, doniósł nam, że Henryk Borkiewicz przebywał jako internowany w jednym z obozów na Węgrzech i razem z innymi dnia takiego to opuścił obóz, udając się w niewiadomym kierunku.Domyślany się, że poszedł dalej na południe a później na bliski wschód do polskich formacji jakie tam się organizowały w tym czasie. Podczas swego pobytu na Węgrzech pisał często do domu i skarżył się, że od rodziny nie posiada żadnych wiadomości, chociaż odpowiadano mu niezwłocznie na każdy list. W krótkich swych listach podkreślał niejednokrotnie, że Węgrzy traktują Polaków po ludzku i w miarę możności czynią im wiele przysług. Ale te miłe wspomnienia datują się z pierwszych miesięcy wojny i przed penetracją niemiecką w tym kraju, poczem wszystko ucichło i urwał się kontakt z naszymikochanymi wojakami. .Słysząc o koncentracji sił polskich w Palestynie, żywimy gorącą nadzieję,ze nasz Henio na czele takiego afrykańskiego oddziału wkroczy w pewien radosny dla Polski dzień na ziemię ojczystą, a co za tym idzie i pod rodzinną . strzechę.. I takiej to chwili czekany, a zwłaszcza stroskana jego matka, Wczoraj to jest 12.XII.1942r. otrzymaliśmy z Polskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie zawiadomienie następującej treści :
Warszawa, dn. 9..XII. 1942 r.W.Pan Piotr Borkiewicz , , Częstochowa, ul Sniadeckich 48 .. Dotyczy Zygmunta Borkiewicza.
W związku ze zgłoszonym poszukiwaniem z żalem zawiadamiamy, że w/g uzyskanej informacji,
Pan Zygmunt Borkiewicz nie żyje. Zwłoki jego zostały wyłowione dn, 26.VI.1941 r. z rzeki Leith pod wsią Gottendorf, pow. Bruk nad Leithą.(Austria)
Pochowany został 28.VI.1941r r na cmentarzu w Gottendorf, pow. Bruck nad Leithą.Przy zwłokach znaleziono fotografię, dowód osobisty i legitymację szkoły samochodowej w Częstochowie. Łączymy wyrazy głębokiego współczucia..
Dyrektor Polskiego Czerwonego Krzyża Dr. Władysław Gorczyczki Vo/AK 43.13 C


8.II.1943 r.Pada drobny śnieg i ginie niebawem w łagodnej temperaturze powyżej zera powiększając i tak już spore błotko.Na tegoroczną zimę nie możemy się uskarżać, jest ona wprawdzie ciężka pod wieloma względami, to jednak chłodów i ciężkich mrozów zim ubiegłych, jak dotąd nie zaznaliśmy, przypomina nam ona raczej późną jesień I całe szczęście, bo przydziałów węgla nie otrzyma jeny już całe miesiące, a ohydny węgiel, na wpół z kamieniami, można dostać w pasku po 75 zł za metr (100kg).
Wszystkie polskie szkoły zamknięte w dalszym ciągu, a obecne władze nie uznały za stosowane nawet poinformować społeczeństwo nasze o przyczynie tego zakazu nauki, polecono tylko nauczycielstwu powiadomić dzieci, że szkoły zamyka się na czas nieograniczony dla braku opału.Z dniem 1.II, 1943r na zarządzenie władz okupacyjnych, kościół Sw.Jakuba przekazano gminie prawosławnej. Księża wspomnianej parafii przenoszą się do kościoła N.P.Marji. Po zamknięciu kościoła Świętego Zygmunta, jest to druga i dotkliwa kara dla katolików naszego miasta, jako że obie te świątynie znajdują się w śródmieściu i są tłumnie odwiedzane były przez wiernych.
Od pewnego już czasu odbywa się na szerszą skalę wysiedlanie Polaków z nowo wykrojonej dzielnicy niemieckiej do getta. Aczkolwiek dużo zjechało Niemców do Częstochowy z głębi faterlandu i od dawna znalazły się dla nich pierwszorzędne lokale, to jednak przygotowują całą dzielnicę dla nowych transportów, które z biegiem wojny widocznie dalej płynąć tu będą,Z naszymi opiekunami coś się ostatnio źle dzieje, bo znęcają się nad nami z coraz to większą zajadłością. Łapanki w pociągach, na targach, przed kinami itp. miejscach nie mają końca.

Ażeby nasz człek już nigdzie nie mógł się ruszyć odbierają rowery. Jest to dotkliwa bolączka dla mieszczucha, któremu odbiera się ostatni środek lokomocji, za pośrednictwem którego utrzymywany jest kontakt ze wsią, t.j. dostawczynią niezbędnych do życia produktów jadalny ; Taki stan rzeczy sprowadza ogromie drożyzna, zamieszanie, niepokój, przez co i tak już nader trudne życie staje się już niemożliwe.

Według komunikatów niemieckich , stosownie do zarządzenia władz, w dniach 4, 5 i 6 lutego bieżącego roku 1943 zarządzono w całych Niemczech, a i w Gubernatorstwie ścisłą żałobę, Powodem tego jest tego nastroju jest poddanie się 6-tej armii pod Stalingradem, od dwu miesięcy okrążonej przez wojska sowieckie. "Inna armie niemieckie, przebywające na Kaukazie, planowo skracając front, bez przeszkód odrywają się od nieprzyjaciela". Dalej czytany, że na całym rozległym froncie wschodnim Niemcy od dłuższego już czasu prowadzą ciężkie walki obronne i to stale z przeważającymi siłami wroga w sprzęcie wojennym, jak i materiale ludzkim. Jak widać ze wszystkiego, prawe skrzydło niemieckie na froncie wschodnim "skracając front", cofa się w całym słowa tego znaczeniu. Prasa niemiecka szeroko rozwodzie się obecnie o grożącym Europie bolszewizmie, i krótkowzroczności narodów, które nie zrozumiały powagi chwili i nic nie robią ażeby złu zażegnać, "

.Jest jasny, słoneczny dzień kalendarzowej wiosny, od dłuższego już czasu temperatura utrzymuje się od 10 do 15 stopni powyżej zera, co sprawia, że dużo ludzi krząta się już po polach i ogrodach, przygotowując ziemię do wiosennej kampanii. Jutro pojutrze i my skopiemy swe ogródki, aby następnie posadzić w nich trochę ziemniaków, marchewki, buraków, fasoli i innych, życiodajnych jarzyn, aby tym sposobem zabezpieczyć się chociażby na kilka tygodni do ogólnych zbiorów. Wszystkie wojenne przednówki były ciężkie ale obecny pobije chyba rekord. Coraz mniejsza podaż artykułów spożywczych na rynku powoduje niebywałą wprost drożyznę i tak mleko kosztuje 10zl za litr, słonina 220zl za kg, masło tez tyle, kiedy zarabiamy tyle albo jeszcze mniej niż przed wojną,Już z tych suchych cyfr można wyrobie sobie pojęcie w jak ciężkich postawili nas warunkach okupanci, jak wygląda nasze odżywianie i w ogóle całe obecne życie*
Wczoraj upłynął już rok mej pracy w papierni, Ani się cieszę ani smucę a tego powodu, bo nie traktuję pracy tej poważnie, jako nie dającej żadnych materialnych podstaw, ale mimo to chodzi się do niej, jak tysiące innych, aby się nazywało że się ma zajęcie i żeby się dzisiejsze władze nie czepiały się człeka,Pomimo wielu trudności technicznych fabryka idzie i produkuje, robotnicy poruszają się ociężale i bez entuzjazmu, wysuwając argument, ze głodni i pracują za śmieszne groszowe płace. W stosunku do produkcji przedwojennej nie wyrabiamy 1/3 materiału, lecz jeżeli tak mniej więcej pracują wszystkie zakłady przemysłowe w Niemczech i krajach okupowanych, to wojna może jeszcze potrwać ze 2 lata. Wprawdzie dla nas brak mydła, butów, koszuli, nie mówiąc już o racjonalnych przydziałach żywności, ale dla armii musi się to wszystko znaleźć, I dla tego "błyskawiczna" wojna jaką Hitler uroił sobie w głowie trwa już 4 lata a jak tak dalej pójdzie, to jednak jeszcze z połowę tego. Ten sam Hitler powiedział kiedyś w jednej ze swych częstych oracji, że „w obecnej wojnie nie będzie zwycięzców, ani zwyciężonych tylko ci co wojnę przeżyją", A więc odpowiedzialni za wojnę ludzie już dziś przygotowują nas do ciężkich jeszcze przepraw. Sami znaleźli się w położeniu bez wyjścia a i miliony innych zepchnęli w nędzę,
A teraz słów kilka z frontu wojny wschodniej. Armia sowiecka po wielkich tryumfach pod Stalingradem, Rostowem, na Kaukazie i Charkowie, przed paru dniami znowuż się cofnęła, oddając Niemcom Charków.
Zacięte walki trwają nadal w Zagłębiu Donieckim, w okolicach Charkowa i dalej na północ aż do Ładogi, Że na tym froncie nie próżnują stwierdzamy to naocznie przez częste pociągi sanitarne, jakie wyładowują w Częstochowie, względnie przesuwają się tylko przez nasze miasto
.a nasi flegmatyczni alianci bawią się w chowanego w Tunisie, garstki niedobitków w Libji i Tunisu nie mogą czy nie chcą zlikwidować w ciąga całych, miesięcy., A my ciągle czekamy. Okupanci rozbudowują nam miasto nie na żarty. W ciąga kilku tygodni wystawili nam w różnych dzielnicach miasta całe bloki drewnianych baraków, nie wiemy tylko jakie to ma przeznaczenie. Narazie sadowią w nich naszą młodzież jako służbę budowlaną, ale czy tym się ogranicza? Całych dwa miesiące upłynęło od ostatnich zapisków w tym zeszycie. Czasy obecne nie zachęcają do książki czy pióra , lub innych temu podobnych rozrywek. Chcąc żyć, od świtu do nocy musisz gonie, kluczyć i krzątać się, aby z głodu nie zemrzeć. Niebywały spadek pieniądza spowodował to, że dorosły wykwalifikowany pracownik fizyczny lub w biurze , za 8 czy 9 godzin swej pracy, nie zarabia na 1kg chleba. Urzędowe przydziały żywnościowe w najlepszym razie mogą starczyć na tydzień, a pozostałe 3 tygodnie każdy żyjący musi sobie zapewnić własnym przemysłem. Wspomniane wyżej okoliczności zaprzęgły tysiące z nich do handlu, o którym tysiącom z nich się nie śniło. Pewne jednostki z wrodzonym sobie sprytem, mimo ciężkich czasów i niebywale trudnego handlu, kręcą nie gorzej od Żydów, inni mniej lotni, handlują spieniężając resztki własnej garderoby czy bielizny albo wprost wymieniają je na produkty jadalne. Przed 2-czy 5-ma tygodniami, jak obwieściły oficjalne komunikaty niemieckie, zakończyła aię walka o Tunis. Resztki armii Romla po kampanii libijskiej i oddzielna grupa niemiecko-włoska Turyn, po długich zmaganiach, znalazły się w niewoli. Więc amerykańsko - angielscy alianci zapanowali wszechwładnie nad całym północnym wyrzeżem Afryki, a obecnie rozglądają się dokąd przerzucić swe wolne armie, zgrupowane na Bliskim Wschodzie i Afryce.
Na razie alianci ograniczyli się do zakrojonej na wielką skalę ofensywy lotniczejDzień i noc setki, jeżeli już nie tysiące/ samolotów amerykańskich i angielskich burzą Włochy, zachodnie połacie Niemiec i ich przemysł w krajach okupowanych.Przed kilkunastu dniami i Warszawa taką noc przeżyła, ale to już należy zapisać na karb Sowietów. Skutkiem nalotu są setki zabitych, tysiące rannych, masa domów zburzonych i w połowie pozostałych brak oszklenia.

Może już od miesiąca prasa niemiecka szeroko rozpisuje się o nowo odkrytym zbiorowym cmentarzysku pomordowanych oficerów polskich w miejscowości Katyń koło Smoleńska, Według opinii rzeczoznawców niemieckich, wspomniana mogiła mieści w sobie 10 do 12 tysięcy oficerów polskich wymordowanych przez GPU Sowieckie, internowanych przez wojska rosyjskie we wrześniu 1939 r. Mogiła ta obecnie jest rozkopywania i ze szczątków pozostałych jeszcze ustala się nazwiska, podawane następnie przez prasę do wiadomości ogółu polskiego,Na tle dociekań Rządu Polskiego o prawdziwości tej masowej zbrodni doszło do konfliktu pomiędzy Stalinem, a Polskim Rządem w Londynie. Precedensem do oburzenia w Kremlu miał posłużyć fakt zaproszenia przez gen.Sikorskiego Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, do udziału w pracach związanych ze wspomnianym masowym mordem. Sofa sowiecka, dostarczona ambasadorowi polskiemu Romerowi, zarzucała Sikorskieniu, że widocznie pokumał się z Niemcami, wierząc w dokonanie mordu przez Sowiety,Zatarg polsko - sowiecki załagodziły pono ugody Anglii i Stanów Zjednoczonych.Skoro już mówi się o Sowietach, należałoby wspomnieć o wielkim wydarzeniu o czym przed 8-niu dniami podała prasa niemiecka, a mianowicie, że w urzędowym dzienniku moskiewskim "Prawda" z dniu 22.V. 1943r ukazała się wiadomość, tak zwana Rada Wykonawcza Kominternu uchwaliła wniosek o rozwiązaniu się w tej organizacji. Zmiana nastroju politycznego w Sowietach, jak powiadają dokonuje się na wyraźne żądanie Waszyngtonu i Londynu, których narody niezbyt przychylnie ustosunkowały się do komunizmu sowieckiego.

Na froncie wschodnim, szczególnie nad. rzeką Kubań znów rozgorzały zażarte walki ale jak na tym odcinku, tak i na pozostałych Niemcy prowadzą tylko walki obronne, bolszewicy zaś, nie szczędząc ofiar stale atakują. Od. pewnego czasu widzimy oddziały jeńców bolszewickich w pełnym rynsztunku bojowym, jak idą na ćwiczenia względnie a nich. wracają. Są to pono oddziały ukraińskie, które udało się Niemcom pozyskać przeciw bolszewikom. Rusini z Małopolski Wschodniej, Wołynia i Podola dawno już wysługują się Niemcom. Daje się również zauważyć, ze jeńcy Tatarzy cieszą się szczególną sympatią u Niemców. Widzimy ich tu spacerujących po mieście lub przy pracy bez żadnej straży czy eskorty niemieckiej bądź ukraińskiej, czego nie praktykuje się z rdzennymi mieszkańcami Rosji. Od paru dni, zarządzeniem Władz, skrócono godziny policyjne z 23 na 22. Na skutek tego zarządzenia wiele fabryk przesunęło godziny pracy, Od pewnego już czasu słyszymy o coraz to nowych aktach wzmożonej. pracy konspiracyjnej, tak na terenie Częstochowy jak i całym Generalnym Gubernatorstwie. I tak; przed ,miesiącem w biały dzień o godz. 11 zajechały auta przed gmach Banku Emisyjnego i grono ludzi weszło do wnętrza, konfiskując cały zapas gotówki, a na pożegnanie wszyscy pracownicy banku jak i interesanci, musieli głośno krzyknąć : "Niech żyje wolna Rzeczpospolita Polska", W ciągu b. miesiąca na terenie Częstochowy dokonano wiele wyroków śmierci, jakiejś tajnej organizacji. .Zginęło paru, zbyt gorliwych policjantów o polskich nazwiskach, paru cywilnych dygnitarzy niemieckich i innych. Zabójstwa dokonano w mieszkaniach lub biurach, rzadziej na ulicy.



18.VII.1943 r,Władysław Sikorski - generał broni, premier Rządu Polskiego i naczelny wódz zginął na stanowisku w dniu 4«VII.1945 r. w Gibraltarze. Generał Sikorski poniósł śmieć w katastrofie lotniczej, która nastąpiła katastrofie niedzielę 4.VII wieczorem nad Gibraltarem w chwilę po wystartowaniu. Według komunikatów prasowych w samolocie razem z Sikorskim znajdowali się: córka generała Zofia Leoniewska, szef sztabu głównego gen. Klimecki, członkowie sztabu pułkownicy : Marecki i Grabowski, 2-ch polskich poruczników i 2-ch Anglików. Wszystkie wymienione wyżej osoby poniosły śmierć na miejscu.Po wstępnych modłach w Gibraltarze, delegacje polskie sił zbrojnych przewiozła zwłoki Generała do Londynu. Tragiczna śmierć gen Sikorskiego lotem błyskawicy obiegła świat cały .Ze wszech stron posypały się kondolencje na ręce wdowy jak : Rządu Polskiego, ale największą żałobą okrył się Naród Polski tracąc w zmarłym pierwszego rzecznika i przedstawiciela swych sukcesów na obczyźnie ,niezmordowanego organizatora armii polskiej i całej emigracji polskiej za granicą.Na przełomie toczącej się jeszcze wielkiej wojny świata, odszedł od nas dzielny generał, wielki mąż stanu i wielki Polak.Cześć Jego pamięci !Według dalszych komunikatów, sprawy wojskowe przyjął gen. Sosnkowski, zaś tekę premiera - min. Mikołajczyk.
Od 2-ch tygodni Częstochowa przeżywa ciężkie chwile. Od świtu do nocy, w coraz to innej dzielnicy miasta, odbywają się łapanki uliczne, rewizje po domach i liczne aresztowania.Dzisiaj upływa trzy tygodnie od czasu wydania zakazu podróżowania Polakom kolejami, samochodami, a nawet rowerami. Odnośne zarządzenie paraliżuje wszelkie poczynania gospodarcze, handlowe i inne. Brak bezpośredniego kontaktu miasta ze wsią., w tak ciężkich dla nas czasach grozi wygłodzeniem ludności miejskiej. Wielkie rzesze mieszczuchów trudniących się zawodowo sprowadzaniem artykułów żywnościowych do miasta, .a i ci wszyscy którzy przynajmniej raz w tygodniu. wypuszczali się na wieś, aby przywieźć do domu parę kilogramów mąki, kaszy czy to ziemniaków znalazły się przed nie lada zagadnieniem.
I tak już niezmiernie wysokie ceny artykułów żywnościowych podskoczyły o 100%. Zapasy skromnych naszych spiżami wyczerpały się po kilku dniach. Aby ratować sytuację, śmielsi ryzykują. podróże , pieszo niekiedy po kilkadziesiąt kilometrów, ale co w takich warunkach, raczej ile, może człek przynieść ?Pocieszamy się tylko, że Niemcy we własnym chyba interesie przywrócą normalny ruch kolejowy, z którego większość z nich żyje. Surowy ten zakaz dotyczy podobno tylko dystryktów lubelskiego i radomskiego.

Oprócz własnych ciężkich, często tragicznych nawet chwil od całych miesięcy byliśmy niemymi świadkami tragedii Żydów w Częstochowie. Patrzyliśmy co dzień, jak liczna bo licząca kilkadziesiąt tysięcy kolonia żydowska w Częstochowie, topniała w wiadomych nam wysiedleniach, jak nękano ich w gettach, jak rabowano z pościeli, garderoby , i urządzeń domowych i jak znęcano się nad nimi w pracach przymusowych. Mimo wszystko zostało ich tu jeszcze parę tysięcy , rozsianych po fabrykach i różnych zakładach pracy, pozostawiając im 2 czy 3 uliczki w ich najbrudniejszej dzielnicy jako siedzibę, skąd pod eskorta udawali się zwykle do pracy.Ostatnio w ustosunkowaniu się władz do Żydów zaszedł jakichś przykry zwrot i przystąpiono z całą wrodzoną im energią do wystąpienia resztek znienawidzonej im rasy. Pozostawione im małe getto zlikwidowano kompletnie to jest nie przydatny im element stracono na miejscu, bądź zamiastem, resztę potrzebnej młodzieży skoszarowali przy fabrykach, a całą ich dzielnicę dom po domu wysadzając w powietrze. Jak opowiadają naoczni świadkowie na wielu ulicach Żydzi posiadali wspaniałe i doskonale zamaskowane bunkry w zabudowaniach i innych miejscach cale rodziny od szeregu miesięcy ukrywają się przed wytropieniem władz i niechybną śmiercią. Obecnie na skutek odcięcia im dopływu wody, wyczerpania zapasów żywnościowych, fizycznego wyczerpania i groźby zasypania ich żywymi, podczas burzenia dzielnicy, w nocy lub o świcie, pokazują się tu i ówdzie istne widma, to Żydzi z podziemia, próbujący, niekiedy z bronią, w ręku, przebić się poza pierścień strażniczych wart niemieckich.Nielicznym tylko udaje się taka ucieczka, większość ginie na miejscu,A więc jeszcze kilka, czy kilkanaście dni i po Żydach tutejszych pozostanie wspomnienie tylko.
A wojna ciągle jeszcze trwa. Po Tunisie nasz alianci wylądowali na Sycylii, którą atakują z morza, na lądzie i z powietrza. Jak należy przypuszczać dla Włochów nadeszły gorsze dni.Jeżeli chodzi o front wschodni, to obecnie od kilku już dni toczą się zażarte walki na linii Białogard - Kursk – Orzeł. Komunikaty niemieckie podają, że na wymienionym odcinku zgrupowane są i walczą wielkie siły broni pancernej tak po jednej jak i drugiej stronie. Konkretnych wyników tych walk nie mamy, Niemcy chwalą się, że zyskały na terenie o przyprawiły przeciwnika o wielkie straty tak w ludziach jak sprzęcie wojennym, natomiast swoich strat nie podają.Od dłuższego już czasu obszary włoskie jak i zachodnich Niemiec silnie i prawie bez przerwy są bombardowane, o czym często prasa wspomina. Nadchodzą żniwa. Piękne łany zbóż czekają tylko odpowiedniej pogody, ostatnio od kilkunastu dni mamy częste deszcze, a co zatem idzie i temperatura obniżyła się nieco. Na ogół zbiory przedstawiają się znakomicie, dałby Bóg tylko szczęśliwie zebrać a chleba mięlibyśmy pod dostatkiem, gdyby z okupantem nie trzeba byłoby się dzielić.

24.VII.1943r Otrzymaliśmy telegram o śmierci Jana Waleskiego w Miłośnie. Mimo zabiegów na pogrzebie nie będę mógł być z uwagi na zakaz wyjazdów z Częstochowy. Żal mi go bardzo jako bliskiej im osoby, zacnego męża i ojca dobrego człowieka, zgasłego 'w sile wieku. Niech mu ziemia lekką będzie ISfinansowaniem pogrzebu miał się zając brat - Janek, który nazajutrz udał się do Miłosny by razem z wdową i dziećmi zająć się pogrzebem i obmyśleniem warunków dalszego bytowania dla biednej Naci.
Przed kilkoma dniami pochowaliśmy również nasza pomoc domową, Bronisławę Stachowska, zmarłą w szpitala po 4-ch miesiącach kuracji. Oboje zmarli na gruźlicę jako następstwo ciężkich przeżyć wojennych i niedożywienia.
A więc nieubłagana śmierć nie tylko na pozycji frontowej, ale i z dala od niej, w zaciszach domowych czyni ogromne spustoszenie.

12.IX.1943r.Weszliśmy w 4-ty rok wojny. Mimo ciężkich i niepowetowanych strat, mimo niesłychanego cierpienia narodów, mamy poza sobą już 4-ry lata nie notowanej w dziejach morderczej wojny Obecne piękne dni września żywo przywodzą na pamięć takież słoneczne dni września 1939 r. i wstęp do wielkiej rozgrywki, to jest wojny na ziemiach polskich i wielkiej rozgrywki to jest II-ej wojny światowej. Obserwując bieg wypadków można by zaryzykować twierdzenie, że nareszcie zbliżamy się wielkimi krokami ku końcowi tej strasznej zawieruchy wojennej. W dniu 8.IX.1943 Włochy formalnie skapitulowały i opowiedziały się jako nowy sojusznik koalicji. Wojska aliantów lądują na rdzennych ziemiach Italii europejskiej, Rozgorzała wojna domowo włosko -niemiecka.
Ostatnie komunikaty niemieckie podają, że dywizje niemieckie okupowały Rzym w promieniu 50 km«, oddziały włoskie w Rzymie i najbliższej okolicy złożyły broń, podobnie miało się stać z armia włoską w południowej Francji i Bułgarii, Prasa niemiecka z najwyższym oburzeniem pisze o zdradzie Włoch, o niegodnym postępku ich króla i marszałka Badoglio i równocześnie zapomina, że z wyeliminowaniem Włoch z wojny siła orężna Niemiec nie osłabła.Dziś dopiero prasa niemiecka szeroko rozpisuje się o zdradzieckich knowaniach przeciw Musoliniemu, jego ostatnich zamiarach wreszcie aresztowaniu wielkiego dyktatora i wiernego sprzymierzeńca niemieckiego.Na froncie wschodnim po oddaniu Charkowa, Białogardu, Taganrogu i innych miast, Niemcy "planowo" maszerują ku tyłom i to niemal na całej długości rozległego frontu. Bolszewicy powoli, przy wielkich nawet stratach, ale systematycznie posuwają się ku zachodowi. Prasa niemiecka alarmuje Europę grożącym jej niebezpieczeństwem bolszewickim a zatem sprawa jest poważna, tem więcej armia niemiecka od dłuższego już czasu znajduje się w ciężkich, jak piszą, walkach obronnych, czyli nie stać ją na jakąś nową zdecydowaną i na większą skalę ofensywę.
9.I.1944rNowy 1944 rok rozpoczęliśmy w tym mocnym przekonaniu,, że w nim też> skończy się ta dziejowa i zarazem nader ciężka wojna, że rok ten przejdzie do historii jako rok pokoju i poskromienia podpalaczy świata. Walki defensywne, jakie prowadzą Niemcy od dłuższego już czasu, bezustanne bombardowanie przemysłu wojennego Rzeszy i ich wielkich miast ze stolicą na czele, wrzenie wewnętrzne, oraz wyczerpanie gospodarcze kraju, każą przypuszczać, że niezawodnie rok ten będzie rokiem przełomowym, o czym zresztą piszą i mówią odpowiedzialni kierownicy państwa niemieckiego. Stałe i od szeregu miesięcy cofanie się armii niemieckiej, której, której resztki prawego oskrzydla pokutują jeszcze na Krymie, w czasie kiedy bolszewicy atakują Podole, .Wołyń, a dalej na północ walczą już na zachód od .Witebska, ma ten przykry dla nas skutek ze Niemcy są wysoko podenerwowani niepowodzeniami na wschodzie, terroryzują bogu ducha winną spokojną ludność. Łapanki, aresztowania, wywożenie do obozów i masowe rozstrzeliwania, to codzienne niemal zjawiska. Prasa niemiecka w swych oficjalnych komunikatach podaje, że wywiadowcze oddziały sowieckie zajęły-Sarny, Równe, a więc rozgorzały już walki i na ziemiach polskich. Objawy radości o bliskim końcu wojny mogą niebawem zmienić gorzka rozpacz. Resztki niedobitków naszych na wschodnich kresach dziś już poraz nie wiadomo który przeżywają piekło wojny. Bolszewicy powoli, ale systematycznie prą na zachód. .Prasa niemiecka krzyczy na cały świat, że Stany Zjednoczone i Anglia wydały Europę na łup bolszewików. Cały grudzień jak i pierwsze dni stycznia utrzymuje się ładna i względnie łagodna zima, tempera nie przekracza 2-ch stopni poniżej zera. Zbiedzone społeczeństwo przynajmniej nie marźnie, jak to miało miejsce w pierwszym i drugim roku wojny. Z. uwagi na wciąż trwające jeszcze ograniczenia ruchu kolejowego, nie można wysunąć się poza i miasto, przepustki kolejowe wydaje się wprawdzie, lecz tylko uprzywilejowanym względnie tym, którzy muszą i mogą sobie na to pozwolić. Dlatego też nie mogliśmy skorzystać z zaprosin Janków na Boże Narodzenie i Nowy Rok do Radomska.
Od 1 szego grudnia ub.r, 1943 moja małżonka rozstała się nareszcie z firma „Peltzery”, po której zostało tylko wspomnienie, oficjalnie zaś istniało dotąd biuro likwidacyjne tego przedsiębiorstwa. Istniejąca kilkadziesiąt lat fabryka przędzalnicza musiała ustąpić miejsca przemysłowi wojennemu.
Robotnicy jak i personel urzędniczy starej firmy rozpłynął się w innych branżach, bądź tez przyjął prace na starych śmieciach, ale już w nowoczesnej fabryce amunicji.
Żona już ma dosyć tej wojennej biurowości i o nową jąkać posadę ubiegać się nie myśli. Obecnie krząta się koło skromnego naszego gospodarstwa i pilnuje domowych pieleszy.
22.II.1944rPrzed paru dniami prasa niemiecka w oficjalnych swych komunikatach podała do wiadomości, że wojska sowieckie zajęły Łuck i wiele innych mniejszych miast i osiedli w granicach Rzeczypospolitej Polskiej, W Częstochowie obecnie roi się od masy Ukraińców i Rosjan ze wschodu, uciekających bądź też przymusowo rugowanych przez ustępujące oddziały niemieckie. Za falą uchodźców napływają tu również instytucje i urzędy niemieckie, rozsiane po ziemi rosyjskiej, a które chwilowego szukają tu przytułku, zajmując opróżnione przez Polaków lokale.W tych dniach do naszego miasta zjechały składy materiałów technicznych Dyrekcji Poczt i Telegrafu w Lublinie. A więc ewakuuje się patroszę i miasta centralne polskie.
Przed tygodniem t.j. 15 .II. byliśmy w Kłomnicach u Biwanów, którym żona wraz z moim bratem Janem z Radomska podawała do chrztu córeczkę. A teraz choć w przybliżeniu chciałbym opisać trudności podróży wojennej chociażby na takim dystansie, jak Częstochowa - Kłomnice to jest tylko 20 km. Zabiegi własne oraz interwencja znajomych w Starostwie celem uzyskania przepustki na jednorazowy przejazd koleją do Kłomnic i Radomska spełzły na niczym. Dwukrotnie składane w tym celu podanie poszły do kosza, A zatem przyszła matka chrzestna, chcąc istotnie wziąć czynny udział w projektowanych uroczystościach zmuszona będzie odbyć podróż Częstochowa — Kłomnice /20 km/ pieszo. Biwanowie, to jest rodzice mającego się chrzcić dziecka, na 2 dni przed terminem, telefonicznie zapytywali się, jak się przedstawia sprawa przepustek, bowiem chrzest odbędzie się nieodwołalnie 13.II. Wyjaśniliśmy im trudności wyjazdu, przyrzekając jednak ze tak czy owak w określonym terminie i bezwzględnie się stawimy.Aczkolwiek na świecie miesiąc luty, to jednak jest względnie ciepło i pogoda sprzyja, a zatem w najgorszym razie przejście pieszo 20km, dla dorosłych i zdrowych ludzi nie przedstawia zbytniego wysiłku. Słysząc przykrościach ludzi ryzykujących podróż koleją tez przepustek, postanowiliśmy iść .pieszo. będąc pewni, że na tak ruchliwej autostradzie niechybnie musi trafi się jakąś jakaś, furmanka, z której się skorzysta choćby kilka czy kilkanaście km. Poza tym będzie to nie lada atrakcja w monotonii życia mieszczuchów nie wysuwających nosa poza własne pielesze od dłuższego już czasu.Budząc się 12 lutego oczom własnym nie wierzymy, bo oto długotrwała słoneczna pogoda przy +6 czy +8°C, zamieniła się w zawieruchę śnieżna. Za noc śniegu nawiało obficie i dalej wciąż kurzy. Patrząc na tę zadymkę nie sposób nawet pomyśleć o tak dalekiej i to pieszej wycieczce. Płożenie istotnie bardzo kłopotliwe. Czekamy zatem aż się nieco uspokoi i rzeczywiście zaczęło przycichać. Śnieg wprawdzie jeszcze padał, ale nie z takim jak uprzednio nasileniem i złośliwy wiatr ustał. Ruszamy o godzinie 12. Januszka zostawiamy u cioci Otyli na Katedralnej i po gorącej u nich herbacie ruszamy dalej. Jesteśmy ciepło ubrani, bez żadnych pakunków, za wyjątkiem teczki z drobiazgami i 2-a kromkami chleba na wszelki wypadek, no i przy dobrych humorach. U wylotu ulicy Warszawskiej mijają mnie znajomi z mojej fabryki, którym uprzednio już mówiłem o zaplanowanej pieszej podróży, dziwią się i uśmiechają zarazem. Znalazłszy się za miastem złośliwa zadymka poczęła znowuż śniegiem kurzyć i to prosto w oczy.. Nie tracąc animuszu idziemy na przód. Mijają nas furmanki, ale wciąż w przeciwnym kierunku. O godzinie 15 tej bez specjalnego wysiłku dobijamy do Rędzin, czyli żeśmy przeszli 8 km . Po ½ godziny mijamy Rudniki. Wiatr i złośliwa zadymka przesta dokuczać dzięki czemu lżej się poruszać, ale z przyjemnością zrezygnowalibyśmy z dalszego marszu , gdyby nadarzyła się jakaś okazja przy pomocy której można by dostać się na miejsce. To też często oglądamy się poza siebie, czy przypadkiem nie jadą jakieś konie, bo z samochodów jak wiadomo korzystać nie wolno, po chwili dopędza nas drabiniasty wóz grubo wysłany słomą i zaprzężony w 1-go ale silnego mierzyna, pytamy wieśniaka dokąd jedzie i czy nie zechciałby nieco nas podwieźć, jeszcze chwila i moja pani siedzi na wozie a koń rusza z kopyta. W tym samym czasie nadjeżdżają ładne sanki, a od samotnego woźnicy dowiaduję się, że jedzie do Kłomnic i chętnie nas z sobą zabierze. Przesiadamy się zatem na sanie i mkniemy po gładkiej jezdni przysypanej lekko śniegiem. Teraz doznajemy wielu naraz rozkoszy to, że zmęczone nogi odpoczną, że po wielu latach zażywamy sanny no i że o połowę czasu znajdziemy się wcześnie na miejscu. Szybka jazda potęguje wciąż jeszcze trwający mroźny wiatr, rozgrzane dłuższym marszem nasze ciał zaczynają teraz nieco ziębnąć. Krótka suknia żony i takież futro nie są wstanie osłonić wystawionych na operację wiatru kończyn. Nie przewidując takiego obrotu sprawy nie zabraliśmy z domu żadnego koca, nasz woźnica też nie posiada. Przesiadamy się z żoną, zamieniając się miejscami i mkniemy dalej, jeszcze parę minut i będziemy na miejscu. Naszym wybawcom i przygodnym towarzyszem podróży jest młody piekarz z Częstochowy, udający się do swej rodziny do jednej z wiosek w okolicy Kłomnic,O godzinie 16 1/2 jesteśmy na miejscu. Naszym zjawieniem się w porze niezgodnej z rozkładem jazdy koleją wywołujemy w domownikach wielkie zdziwienie. Po przywitaniu się zażądałem gorzałki na rozgrzewkę, wychyliwszy parę kieliszków, pożegnaliśmy sympatycznego właściciela sanek, polecając się jego względom w drodze powrotnej. A teraz pytaniom domowników o przygody i wrażenia z podróży nie było końca. W toku rozmowy dowiadujemy się, że kuzynek - Biwan w czasie kiedyśmy jako piesi pielgrzymi opuszczali mury Częstochowy, uzbrojony w przepustki i bilety kolejowe wyjechał po nas do Częstochowy by tym sposobem ułatwić nam podróż do Kłomnic. Nieborak z niefortunnej wyprawy wrócił do domu dopiero o godzinie 22.
Przybywszy do Biwanow zostaliśmy jeszcze wielki rozgardiasz przygotowawszy do jutrzejszych uroczystości . W dwu kuchniach to jest rodziców i dzieci aż wrzało. Zdumieni obfitością mięsiw i innych specjałów, mających paść pastwą wyposzczonych apetytów , wytłumaczono nam ze dom spodziewa się około 20 gości. Z uwagi na przeciągające się w nieskończoność przygotowania kulinarne w których wydatny udział brała i bratowa czyli, pani Tusia z Radomska. Poszedłem spać daleko po północy, no bo potraktowano mnie jako smakosza i zmuszono decydować o tej czy innej potrawie czy to wyskokach. Dnia 13 ranny pociąg z Częstochowy przywiózł część gości, następny pociąg z Warszawy dostarczył ojca chrzestnego. Po śniadaniu ojciec dziecka, rodzice chrzestni udali jeszcze jedna para asysty udali się do kościoła końmi. Sam akt chrztu odbył się na krótka przed mszą. Dziecku nadano imię Izabela.
Domownicy w miedzy czasie czynili przygotowania do przyjęcia gości, którzy z uwagi na godziny policyjne zaproszeni byli wcześniej t.j na obiad. I w samej rzeczy o godzinie 14tej prawie, że cały komplet siedział już przy stole. Towarzystwo było sympatyczne, a że i młodzieży znalazło się w nim trochę, to też z miejsca zapanował miły i wesoły nastrój. W miarę przedłużania się uczty wesołość rosła. Obfitość smacznych i rzadko, jak na wojenne czasy spotykanych dań mile drażniła podniebienie, a dolewane kielichy dokonywały reszty. Potoczyły się także wesołe opowiadania, śmiechy, a nawet śpiewy. Młodzież na próżno oglądała się za muzyka. Ani się obejrzano, kiedy zegar wybił późną godzinę.

Wszyscy poczęli żegnać gospodarzy, jeszcze chwila i na placu - jak to mówią – zostali tylko najbliżsi. Wśród tych ostatnich brakowało Wali i jej córki Hani. Rodzinę starszych gospodarzy domu smutnie reprezentował brat. W czasie kiedy tak hucznie zabawiano się w jadalni, Pani Wala, czyli babcia dopiero co ochrzczonej Izabeli, przykuta do łoża samotnie spoczywała w jednym z dolnych pokoi. Jak się okazuje, chora nie opuszcza już łóżka od paru miesięcy. Długotrwała i złośliwa zarazem choroba (gruźlica skóry lub trąd?) tak dalece zżarła wycieńczony już organizm, a nieszczęśliwa obecnie przedstawia istotnie godny politowania obraz. Przekonana, że nic już nie zdoła wrócić jej zdrowia, z rezygnacją oczekuje śmierci. Hania, siostra Biwanowej, izolując się od ludzi, tendencyjnie opuściła dom na 2 dni przed uroczystością. Do domu wróciliśmy nazajutrz t. j. dnia 14-tego lutego o godzinie 16-ej, końmi tegoż przygodnego piekarza, z tą tylko różnicą, że nie na saniach ale wozem, bowiem już w wigilię wyjazdu śnieg stopniał zupełnie. Przybywszy na miejsce dowiedzieliśmy się nie lada rewelacji a to, że w czasie kiedyśmy żegnali się z Woyczyńskimi, wyruszając pieszo w stronę Kłomnic, w tym samym czasie para koni i powóz jednego z pobliskich Kłomnic majątków stały na podwórku i ich właściciel /syn/ w drugim pokoju u tych Woyczyńskich głowił się nad jakimś zadaniem matematycznym. Jaki pech!
3.III.1944r.Dziś t.j. w piątek o godz. 11 na ulicy Sw.Barbary, w pobliżu kościoła:. pod tymże wezwaniem, władze niemieckie dokonały publicznej egzekucji. Rozstrzelano 10-ciu młodych mężczyzn, przywiezionych na miejsce stracenia z miejscowego więzienia na Zawodziu. Na krótko przed egzekucją wypędzono z domów wszystkich okolicznych mieszkańców celem przyglądania się tej makabrycznej scenie. Po odczytaniu wyroków, padła krótka komenda, za nią salwa i już 10 ludzkich młodych ciał wiło się w śmiertelnych skurczach. W tym samym czasie wśród spędzonej tu publiczności rozgrywały się dramatyczne sceny, jedni zanosili się od płaczu, inne zakrywali sobie oczy, jeszcze inni modlili się.
Według ogłoszonym zebranym wyroków, wśród straconych miała górować'! większość przestępców kryminalnych. Ulicę Sw. Barbary, jak komentują sobie ludziska, dlatego -wybrano na miejsce kaźni, bowiem przed 5-ma dniami zginął tam Niemiec – strażnik graniczny w jakimś osobistym –porachunku. Przed paru miesiącami Częstochowa przeżyła podobną publiczną egzekucję, w której padło 11-tu zakładników na wieluńskim Rynku. A ileż to co dnia bez rozgłosu ginie niewinnie naszych braci.?

7.III.1944r. Jestem w fabryce, ładując wagony, naraz wzywają mnie telefonicznie do portierni.Zaniepokojony kto i w jakiejś sprawie pragnie ze mną mówić biegnę do portierni, gdzie po chwili spotykam żonę. Pytam o powód odwiedzi dziwnie podnieconej żony i o zgrozo ! dowiaduję się, że teściowie padli ofiarą zbrojnego napadu,. Niebawem udaje się na miejsce wypadku i tu od przygnębionych rodziców żony dowiaduję się szczegółów napadu. Tuż po godzinie 18 dwóch uzbrojonych w rewolwery i zamaskowanych bandytów wpadło do mieszkania Nowaków i po sterroryzowaniu domowników zaczęli plądrować mieszkanie, a nie znalazłszy nic godnego uwagi, ruszyli do mieszkania teściów. Tu całe mieszkanie poddali gruntownej rewizji. Szukano skrupulatnie, przetrząsając pościel, szafy, kufry, szuflady i.t.p. Operacja dokonywała się' w ten sposób. Że jeden z bandytów z wyciągniętym rewolwerem stał w progu z kuchni na korytarz, drugi zaś zł wymierzonym do teściowej rewolwerem rozkazywał i zniewalał do otwierania coraz to innego sprzętu. Podczas gdy rabuś grasował w mieszkaniu teść z reszta rodziny 'rodziny Nowaków stali odwróceni do ściany z podniesionymi rękami w kuchni NowakówPastwa rabusiów padła cala niemal garderoba dwu nieobecnych synów.
Ta wyczerpująca nerwy wizyta trwała ponad godzinę, poczem po złożeniu przez poszkodowanego podpisu, że do oprawców nie ma żalu, napastnicy jak groźne widmo zniknęli w ciemnościach nocy.
2.IV.1944rPo względnie łagodnej i prawie ciepłej zimie, nastała mroźna wiosna. Cały marzec aż po dzień dzisiejszy, pada śnieg, nocami przymrozki, w południe topi się śnieg, brniemy w błocie, które znów
w nocy mróz wysuszy i tak dookoła. Ludziska z upragnieniem czekają słońca, prawdziwej wiosny i upragnionego końca wojny,Na mieście od 2-ch dni widnieją rozplakatowane ogłoszenia, zawiadamiając że wyrokiem sądu doraźnego znowuż 20-tu Częstochowian rozstrzelano. Z listy skazańców wynika, że zginęli młodzi ludzie, którym, jak zwykle zarzuca się : należenie do partii komunistycznej, nielegalnych organizacji, udział w zbrojnych napadach i temu podobne.Przed kilku dniami oglądaliśmy tu masy naszego narodu, wysiedlonego błyskawicznie z 17 wsi z okolic Radomia, przeważały kobiety i dzieci. Serce się ściskało, patrząc na tych biedaków, pędzonych w głąb Niemiec drodze nadzwyczajnej łaski, po usilnych zabiegach rodziny i bliskich, urząd pracy za grubą opłatą zwalniał w pewnych wypadkach chorych, kaleki, starców i dzieci, z tym jednak zastrzeżeniem, że wykupujący zobowiązuje się dać im przytułek i całkowite utrzymanie, jednak z dala od rodzinnej wsi, t.j. okręgu objętym wysiedleniem,
19.III. b.r. w/g. doniesień prasy niemieckiej, wojska rzeszy obsadziły Węgry. Tenże komunikat głosił równocześnie, że wkroczenie wojsk niemieckich nastąpiło za zgodą i porozumieniem rządu węgierskiego, (nowego, bowiem stary ustąpił ?) celem wzmożenia wspólnej akcji w zwalczaniu wroga, który prze na zachód. Nieoficjalne źródła, odnośnie wypadków zaszłych ostatnio na Węgrzech, informują, ze gabinet węgierski siłą został rozwiązany Wódz Naczelny Admirał Horty wraz, z premierem zostali wezwani do równej kwatery Hitlera dotąd nie wrócili. Wojska niemieckie weszły do Węgier z 3-ch stron tj. południa, północy i zachodu. Część wojsk węgierskich przekroczyła granicę Jugosławii i połączyła się z tamtą armią. To co obecnie dzieje się na Węgrzech żywo przypomina przewrót włoski. Oś poczyna trzeszczeć, domniemani sojusznicy jeden po drugim nie czekając końca, wycofują się z akcji i przemożnej opieki wielkich Niemiec.Front Wschodni. Jeżeli chodzi- o skrzydło południowe to bolszewicy poczynili w ostatnia czasie nielada wyczyny. Ofensywa niemiecka na odcinku Kowel aż do Morza Czarnego posuwa się z zadziwiającą szybkością. W czasie kiedy jedna armia bierze Chersoń, Mikołajew i inne ważne czy obronne miejscowości, druga w rekordowym: czasie forsuje rzeki Boh, Dniestr wkraczado Rumunii, zabierając Czeniowce, Jassy a dalej na północ od nich wielka połać Małopolski Wschodniej. W chwili kiedy piszę te słowa, mówi się, ze Lwów został otoczony, z którego już dawno ewakuowano się wszystko co tylko Niemcy uważali za stosowane. A zatem liczyli się z tym, że i ten ważny gród będą zmuszeni opuścić .
11.VI.1944 r.5.VI.1944r padł Rzym. Armia aliancka w szybkim marszu posuwa się dalej na północ. Szereg miast i miasteczek położonych na północ od stolicy już jest w posiadaniu oddziałów koalicji. Wiktor-Emanuel abdykował na rzecz syna. ,Cofające się od Rzymu wojska niemieckie są ścigane przez niezliczone eskadry przeciwnika. Jak wynika z komentarzy prasy niemieckiej ustępująca armia z centrum Włoch 'przechodzi do z góry upatrzonych nowych pozycji w podnóży Alp. Drugim wielkim wydarzeniem w obecnych zmaganiach wojennych jest stworzenie od dawna oczekiwanego drugiego frontu. Z dnia 5 na 6 tego czerwca, 1944r
Armie alianckie atakują począwszy od Szerburga aż do Hawru, czyli na przestrzeni około 250 km.Według pierwszych komunikatów z frontu inwazyjnego wynikało, że alianci na zapleczu głównego wału atlantyckiego, wspomnianego wyżej odcinka, wysadzili poważne ilości wojsk spadochronowych przy równoczesnym zaatakowaniu lądu od strony morza. Jak podaje prasa niemiecka rozgorzały zażarte walki. Wielkie ilości okrętów wojennych i łodzi desantowych szturmują wybrzeże, a dnia na dzień powiększa się liczba oddziałów alianckich wydatnie wspieranych przez zmasowane lotnictwo. Obecnie walki się toczą- od 50 - 50 km, od wybrzeża.Marszałek Petain, w odezwie do narodu francuskiego, nawołuje do rozwagi l pokoju.Komunikat niemiecki z 10 lipca głosi, że oddziały ochotnicze wojsk sowieckich brały czynny udział w walkach z wojskami inwazyjnymi.W jednym z listów do rodziny pisała Jadzia Walewska, że w dniu 24 bieżącego miesiąca, odbędzie się jej ślub. Wychodzi za mąż za jednego z bliższych kolegów brata swego, Jurka. Szczęść jej Boże !
25.VII.1944 r.A wojna dalej trwa...Armia niemiecka na wschodzie w ciągłych i ciężkich walkach obronnych cofa się wciąż na zachód, W okrutnych zmaganiach o Witebsk, Mińsk, Połock, Orszę i inne miejscowości, padły setki tysięcy zabitych, rannych i wziętych do niewoli tak z jednej jak i drugiej strony. Ze wszystkiego już widać, że zbyt zmęczona i mocno nadszarpnięta armia niemiecka nie tylko, że niezdatną jest do jakiejś poważnej ofensywy, ale nawet na dłużej powstrzymać nacierającego bolszewika. Sądząc z ostatnich komunikatów, niema już Niemców na ziemiach rosyjskich. Niszczący wał bolszewicki toczy się obecnie ziemiach po obcych już ziemiach. W czasie kiedy północne skrzydło rosyjskie atkuje granice Estonii, zajmuje miasta Łotwy, dziś na pewno zdobywa stolice Litwy, środkowy jego walec toczy się dawno po naszej polskiej ziemi. Przed tygodniem opuścili Niemcy Wilno, Grodno, dziś zda się toczą się walki o Białystok, Brześć nad. Bugiem, na zachód od Lwowa i Stanisławowa..Od dłuższego już czasu mijają Częstochowę pociągi pełne uciekinierów i wygnańców kresowych, a ostatnio z Podlasia i Siedleckiego. Według opowiadań tych nieszczęśliwych, ustępujące oddziały niemieckie wszystko palą po drodze. W. .Normandii i w ciężkich walkach wojska amerykańskie i angielskie powoli lecz systematycznie rozszerzają teren inwazyjny. Podobnie i na włoskim froncie, codziennie czytamy o ciągłych ruchach wojsk niemieckich zmierzających do oderwania się od nieprzyjaciela oddając miasto za miastem i cale prowincje.W międzyczasie Anglicy, Amerykanie a także bolszewicy przez swe niezliczone eskadry lotnicze burzą w dalszym ciągu przemysł niemiecki tak w samej Rzeszy jak i w krajach okupowanych. Od pewnego atakowany jest często pobliski od Częstochowy, Górny Śląsk, skutkiem czego i Częstochowa-jest alarmowana. Na razie kończy się na sygnałach alarmowych, budzeniem mieszkańców, jeżeli wypada to nocą i zatrzymywaniu, zakładów -przemysłowych oraz zapędzaniem pracowników do schronów. Obawiamy się jednak, że i nasze miasto mogą kiedyś wsiąść w rachubę.

W piątek, to jest 21.VII ukazał się oficjalny komunikat niemiecki o zamachu. na Hitlera. Z treści tego komunikatu, wynika, że zamachu dokonał pułkownik hrabia Sztaufenbach, Podczas eksplozji 13tu generałów i admiralicji odniosło mniej lub więcej silne obrażenia, sam Hitler z wypadku wyszedł lekko ranny. Ostatnio w paru artykułach pod rząd, prasa niemiecka rozwodziła się o ciezkich zmaganiach Japonii na Pacyfiku, o tragedii załogi wyspy Sapan na Marjanach i poważnym zagrożeniu metropolii japońskiej. Wszystko to razem wskazywałoby, że weszliśmy w krańcowe stadium wojny. Ludziska się cieszą i tak sobie już wróżą, że ten rok to ostatni już chyba rok obecnej wojny.Przeżywany spóźniony w tym roku okres żniw, a ostatnio opóźniony jeszcze i deszczami, które nie pozwalają tu i tam rozwinąć się tej akcji tak jak tego wymaga pora obecna.
Plony na. ogół zapowiadają się znakomicie i tylko jest obawa czy aby reszta naszego narodu sprzątnie je w pokoju.
Ostatnio ukazało się zarządzenie, powołujące całe masy ludzi do prac wojskowych Wszystkie zakłady pracy muszą wyznaczyć pewien z góry określony procent i dostarczyć na dzień 25 b.m. Jak się okazuje ludzie ci mają być użyci do prac fortyfikacyjnych.
15.VIII.1944 r.Dzień dzisiejszy to wielkie święto katolickie i zarazem 24-ta rocznica "Cudu nad Wisłą", Jak wtedy tak i dziś ciągną bolszewicy na Warszawę, ale już jako sojusznicy, by wyprzeć z niej Niemców. Ma przedpolach naszej stolicy rozgorzały zażarte walki, W międzyczasie, ścisłej 1.VII na rozkaz Dowództwa Sił Zbrojnych, Armia Krajowa wystąpiła czynnie w obronie Warszawy. 12.b.m. przejeżdżały przez Częstochowę 3 pociągi zapełnione ludnością Warszawy, kierowane do obozów karnych w Niemczech. Przez okratowane okienka towarowych wagonów dolatywały nas urywane zdania jak np : "cała Warszawa się pali, tysiące zabitych i rannych leży na ulicach, umieramy z pragnienia, w wagonach wieziemy wiele już trupów i t.p. Ludność Częstochowska dowiedziawszy się o losach stolicy, wyległa wzdłuż torów, oczekując następnych transportów, by im rzucić do wagonów cos do jedzenia i napoić spragnionych, ale na prozno wyczekiwano az do zmierzchu, nastepne transporty wyslano przez Koluszki na Łódź. Dochodziły nas cierpkie wiadomości, ą mianowicie : ze Armia Krajowa oraz cywilna ludność Warszawy z dnia na dzień topnieją w nierównej walce z uzbrojonymi od stóp do głów niemieckimi garnizonami, gestapo, Ukraińcami i zgrają szaulistow. Brak im amunicji. Ze wreszcie reszta straceńców złożyła bron. Dziś utrzymuje się pogłoska, ze okolicach Warszawy w dniu 15 b.m. wylądowały 3 kanadyjskie dywizje jako pomoc walczącej Warszawie? Oczywiście plotka. W Częstochowie od tygodnia słyszy sie kaleką wprawdzie kanonadę artyleryjska, a zatem jesteśmy już w pobliżu linii bojowych . W mieście ruch niesamowity, tysiące samochodów wojskowych wypełnionych amunicją, benzyna bądź tez żywnością, albo wojskiem, które z zawrotną szybkością przebijają się ulicami Tysiączne tłumy cywilnej tłoczą się w pobliżu dworca kolejowego, wyczekując pociągów które ich powiozą w stronę frontu do sypania okopów. Cześć fabryk stanęła zupełnie, inne rotami wysyłają swe załogi by wysyłają swe załogi aby odbyć powinność kopania okopów. Ewakuacja w całym tego słowa znaczeniu, oczywiście władz i urzędowi tego co przedstawia dla nich jeszcze jaką taką wartość.

7.VIII. 1944r przybyli do Częstochowy, Edmund i Tadeusz, bratankowie moi z Opatowa, wzięci w nowej brance w przededniu oddania Opatowa bolszewikom. Mundek wraz z grupa innych przekupiwszy straże, dostał się do nas, Tadziu upewniwszy się, że nie wysyłają ich do obozu ale do kopania okopów pozostał z reszta paczki i odjechał do Tulejowa. Dzielni chłopcy i bardzo dobrze wychowani, aczkolwiek bez ojca, który może obecnie zmierza do rodzinnych stron po 5-oiu latach rozłąki z dalekich z dalekich obszarów rosyjskich. Jak we Francji tak i we Włoszech wszędzie wojska niemieckie cofają się pospiesznie, aczkolwiek tu i ówdzie próbują stawia jeszcze jakiś opór. 12 tego VIII. przybyli do mego mieszkania żołnierze niemieccy. Zapisali żonę do pracy w wojskowym szpitalu, w przeciwnym razie zagrozili pracą przy kopaniu rowów. Mimo wszystko nie stawiła się podobnie jak i szereg innych kobiet.
Ostatnio szeroko Niemcy agitują Polaków do zgody i współpracy przeciw nawale bolszewickiej, każąc zapomnieć dawne krzywdy i urazy, Odnośne ulotki sypią się nam na głowy z samolotów, rozdają na ulicach, przed kościołami i.t.p.
30.VIII.1944 r.
Oficjalne komunikaty niemieckie obwieszczają światu o niesłychanej zdradzie drugiego z kolei partnera Osi Rumunii, Kroi Michał rezygnuje z dalszej walki, powołanie nowego rządu, perspektywa niechybnej ucieczki młodocianego króla z kraju, rozbicie narodu rumuńskiego t.p. tytuły poprzedzają dosadne i pełne goryczy szpalty poświęcone w prasie codziennej.rozgrywkom dzisiejszym na Bałkanach. W międzyczasie wojska sowieckie w szybkim tempie posuwają się w głąb Rumunii. Słabe i nieliczne oddziały niemieckie, znajdujące się jeszcze naziemi rumuńskiej, spychane są do granic Bułgarii i tam internowane, bądź też cofają się pospiesznie przed nacierającym wrogiem. Dziś lansują pogłoskę, jakoby Rumunia wypowiedziała wojnę Węgrom, a co zatem i Niemcom ?Na froncie zachodnim armie alianckie łącznie z powstańcami francuskimi przed 5~ma dniami zajęły Paryż i w szybkim marszu prą dalej na wschód. Załogi niemieckie w Tulonie i Marsylii, w/g komunikatów niemieckich jeszcze się bronią. Pewne oddziały wojsk francuskich dotarły do granic Szwajcarii, inne oddziały sprzymierzonych zmierzają ku granicom Belgii. Dziesiątkitysięcy jeńców niemieckich, idzie obecnie w głąb Francji. Sytuacja Niemców we Francji jest katastrofalna.
Na wschodzie a szczególnie w granicach Polski chwilowy zastój. Bolszewicy stanęli na pewnych punktach Wisły i, zdawałoby się wyczekują lepszej koniunktury
Poza tym od dłuższego już czasu utrzymuje się piękna słoneczna lipcowa pogoda.
W ciągu całego miesiąca czerwca spadł tylko jeden słabiutki deszczyk. Na polach i ogrodach daje się we znaki posucha,


9. X.1944 r,
Epilog dramatu warszawskiego. Jak pisze prasa niemiecka z dniem 7 b,m. Dowódca Armii Krajowej i powstania warszawskiego, obecnie zastępca generała Sosnkowskiego na stanowisku naczelnego dowódcy formacji polskich, generał Bór-Komorowski złożył bron ze wszystkimi formacjami Armii Krajowej. W dniu 5.X. zakończyło się rozbrojenie oddziałów Armii Krajowej, będących pod dowództwem Bora i przekazanie ich do obozu jeńców wojennych. Pertraktacje, podjęte celem zbędnego przelewu krwi w Warszawie, ukończono w dniu 2.X, o godz. 2-ej w nocy. Ze strony niemieckiej odnośny dokument podpisał gen, policji von der Beck, z drugiej strony przedstawiciel i pełnomocnik generała Bór Komorowskiego. Wedle wyżej wspomnianego komunikatu, powstańcy warszawscy, objęci warunkami złożenia broni, korzystają ze wszystkich praw konwencji genewskiej ustalającej traktowanie jeńców wojennych. Z kapitulacja A.K. w Warszawie , wyszła z podziemia druga potężna armia cywilnej ludności sięgająca 550,000, która od 2-ch miesięcy koczowała w piwnicach, rurach kanalizacyjnych, rumowiskach zwalonych domów, o głodzie bez wody i słońca. W zburzonej stolicy pozostaną tylko ciała tam zmarłych, reszta musi szukać schronienia w okrojonym "gubernatorstwie”, względnie koncentracyjnych w Niemczech. Jeśli się weźmie pod uwagę że ludność Warszawy liczyła w przybliżeniu 1,5 miliona mieszkańców, łatwo zrozumieć jak ciężką klęskę poniósł nasz naród. Już od dłuższego czasu płyną tu masy tych nieszczęsnych Warszawian.
A wszystko to jak widma, okaleczone, schorzałe, głodne, często bez niezbędnej odzieży i a tym nieodłączonym piętnem na twarzy o przebytym piekle. Powstańcy Warszawy skapitulowali w czasie, kiedy na Pradze t-j- po drogiej stronie Wisły od dawna rozsiadła się ofensywna armia sowiecka, za namową której A.K, podczas zbliżania się Moskali pod Warszawę, przystąpiła do akcji. A więc po 2 miesiącach beznadziejnych zmagań, bez należytej broni, ekwipunku, bez pomocy z zewnątrz kapituluje resztka nie wybitejnaszej młodzieży, rzec można, na oczach potężnego "sojusznika" z drugiego brzegu Wisły,
Przybywający Warszawianie opowiadają, a i prasa to potwierdza, ze z pięknej i tak okazałej stolicy naszej pozostało wspomnienie i jedno wielkie rumowisko gruzu i kamienia.
16,1. 1945 r
Mroźny styczniowy, chociaż jasny i cichy poranek został już o godzinie 8 w naszym pokoju biurowym grono kolegów, żądnych świeżych wiadomości odnośnie zajęcia Kielc i dalszego posuwania się Sowieckiej Ann j i na zachód. Z przekąsem wykpiwano sensacyjne opowiadanie przygodnych kolporterów czołgów podjazdach czołgów i innych formacji sowieckich, rzekomo widzianych we Włoszczowe, Złotym Potoku i bliższych miejscowościach naszego grodu,
Gremialnie orzekliśmy, że jest to nic innego jak bujna wyobraźnia ludzka, uprzedzająca fakty. Bo godzinie takiego politykowania, towarzystwo rozeszło się po biurze, jeśli już nie de pracy, to przynajmniej jej udawania. Jeszcze godzina kręcenia się po nieczynnej fabryce i o 10-ej wyszedłem na miasto, oczywiście w sprawach służbowych. W mieście ruch wzmożony. Ulicami ciągną długie szeregi ładownych wozów chłopskich, pełne dobytku wojskowego. Gładko podkute konie, a częstokroć wogóle bez podków, ślizgając się po zlodowaciałej asfaltowej jezdni, co chwila padają jak snopy, tamując tym sposobem i tak anormalny ruch uliczny
i jak się później okazało, wspomniani kmiotkowie, to gospodarze z okolic Włoszczowy, Koniecpola i innych, pobrani przed. 3-ma dniami na podwody wojskowe, jadą w nieznane bez ciepłej strawy a niekiedy bez kawałka chleba. Zaprzęgi konne w szybkim pędzie mijają długie sznury ciężarowych samochodów, to znów jakieś drobne oddziały wojska maszerują, a wszystko to ciągnie na Zachód. Społeczeństwo Częstochowy, śmiało by można rzec, przywykło już do tego rodzaju obrazków i dlatego też nie przywiązywało dzisiejszemu tumultowi jakiegoś większego znaczenia.O godzinie 11:30 złożyłem urzędową wizytę inżynierowi Moild, niemieckiemu dyrektorowi naszej firmy, przebywającemu na kuracji w szpitalu obok Jasnej Góry. Opuszczając szpital, zegar na wieży Jasnogórskiej wydzwaniał g. 12. Z uwagi na późną już porę, miast do fabryki udałem się do domu na obiad.Przechodząc ulica Słowackiego., słyszę nad sobą warkot samolotu po chwili charakterystyczny grzechot karabinów maszynowych w powietrzu. Zrozumiałem, za ma się tu do czynienia z nalotem obcych samolotów. Przeczekawszy chwile poszedłem do domu. Po objedzie, o godzinie 14:00 ruszyłem do biura ale już w połowie drogi spotykają mnie znajome panie z naszej fabryki, wyjaśniając, że podczas alarmu cała załoga fabryczna rozbiegła się po domach, chociaż biura w dalszym ciągu urzędują. Radzą mi nie chodzić już do pracy. Z uwagi na posiadane różne dokumenty biurowe postanowiłem jednak pójść. Nie uszedłem może 100 metrów, aż tu widzę jak ulica Ogrodowa od strony katedry w panicznym popłochu biegnie kto żyw ku przejazdowi kolejowemu na ul. Stradomskięj. Za pieszymi wozy wojskowe, samochody i mniejsze grupy wojskowe, w zawrotnym pędzie mkną ku zachodniej strony miasta. W przelocie pytam, co się dzieje i dlaczego uciekacie ? Odpowiadają : "Sowieckie czołgi na ulicy Warszawskiej”. Zmieszałem się z tłumem i biegnę wreszcie ku domowi. Po drodze słyszę trzask zamykanych sklepów. Z ust do ust podaje się tą trwożną i zarazem radosną wiadomość. Rozlega się huk armat, nad głową wyją złowieszczo pociski. Jeszcze chwila i już jestem ze swoimi. Pospiesznie pakujemy walizki i wiążę pościel, ale praca jakoś nie idzie, gubię się w wyborze mających się pakować bagaży.Uderzyły pociski i to gdzieś bardzo blisko, wyleciały pierwsze szyby okienne.Uciekam i ja do piwnic, zebrane tu kobiety i dzieci zawodzą żałośnie. Ktoś krzyczy żeby wychodzić z piwnic, bo dom się wali. Skonstatowałem, ze w wielu miejscach posypał się tynk i uspokoiłem wystraszonych. Jeszcze chwila i 3 potężne czołgi sowieckie pokazały się w całości niemal zanaszymi oknami t. j. przy skrzyżowaniu, ulic Mickiewicza i Krasińskiego i zieją ogniem karabinów maszynowych po pierzchających rozbitkach niemieckich. Po chwili wspomniane czołgi zawracają ku ulicy Al. Wolności. Kanonada przeniosła się już na inne dzielnice miasta. Wybiegamy oglądać najbliższe nas tereny, które przeorały omawiane tu czołgi. Wzdłuż ulicy Mickiewicza na małym jej odcinku leżą spalone 2 duże samochody niemieckie. Wiele domów ucierpiało od pocisków. Pod nogami dużo szkła. Zapada zmierzch. Podchodzi do nas grupa żołnierzy niemieckich i zapytuje o najkrótszą drogę do Lublińca, połowa z nich bez karabinów, obawiają się zetknięcia z czołgami przeciwnika.Tu i ówdzie widać pożary. Niedaleko od nas płoną wielkie magazyny wojskowe przy ulicy Handlowej. W okolicy koszar Zacisze palą się składy amunicji, pożarowi towarzyszą ogłuszające huki eksplodowanych pocisków i materiałów wybuchowych. Snopy ognia i różnobarwnych iskier razem z detonacją co chwila unoszą się w powietrze jak pyszne rakiety świetlne. Z nastaniem nocyopuszczamy piwnice. W domu spożywamy skromny posiłek i układamy się do snu, oczywiście wszyscy w ubraniu. Łuny pożarów potężnieją z każdą chwilą. Silne nadzwyczaj wybuchy w dalszym ciągu wstrząsają całym domem, o śnie jako takim nie może być mowy. Czuwamy na zmianę.

17.I.1945r
Już o świcie obudziła nas silna .kanonada- artylerii, za nią zagrały karabiny maszynowe, ale już gdzieś dalej w zachodniej części miasta, względnie na krańcowych jego peryferiach. W centrum miasta i najbliższej nas okolicy względnie cicho. Siadamy do śniadania, wtem ktoś puka do drzwi,jeszcze chwila i wchodzi matka żony. Wybiegła z domu aby się przekonać co się nami dzieje. Opowiada nam o swych przeżyciach z ubiegłej nocy i Niemców spaleniu przez ustępujących Niemców domu, w którym mieszkała jej córka Otylia przy ul. Katedralnej. Cały wojenny ale okazały dorobek młodego małżeństwa strawił niszczy cielsk! żywioł. Nieszczęśliwi pogorzelcy uciekli. z płonącego domu do domu rodziców, u których znaleźli chwilowy przytułek.
z okna obserwuje, jak zbłąkani i opuszczeni przez; swe kierownictwo wojskowi: i cywilni Niemcy z tłumokami zmierzają ku stacji kolejowej Stradom, aby stamtąd dalej przedzierać się na Zachód. Oczywiście przyszli tam zbyt późno, bo ostatni pociąg w kierunku Niemiec miał odejść wczoraj wieczorem. Czołgi sowieckie, jak straszne widma z ogłuszającym turkotem mkną sznurem poprzez Częstochowę, kierując 'się na : Wieluń, Lubliniec i Katowice.
Naród pomimo poważnej bądź co bądź sytuacji wyszedł na ulicę. Niebawem słyszymy, że tłum zaatakował magazyny wojskowe, plądrują biura, sklepy i mieszkania prywatne Niemców. Jeszcze chwila; i naocznie widzimy tego dowody. O godzinie 10-tej kilkanaście samolotów niemieckich zaatakowało miasto, a właściwie skupiska czołgów i artylerii sowieckiej, zgrupowanych na przedmieściach w okolicach Kawodży i Gnaszyna. Obrona przeciw lotnicza wystąpiła okazale, Zaszczekały ciężkie karabiny maszynowe, artyleria i dywizja myśliwców sowieckich szybuje w powietrzu. W wyniku tej akcji strącono pono parę samolotów niemieckich, w mieście sa zabici i ranni i nie tylko wojskowi. Ucierpiały także zabudowania.
W oddali spadają bomby. Chowamy się do piwnic, kanonada wzmaga się, obawiamy się powrotu Niemców, naraz rozdziera powietrze niesamowita detonacja, cały dom zakołysał się w posadach, tu i ówdzie wyrwało drzwi, okna, posypała się reszta szkła okiennego, poleciały tynk i wapno sufitów. W pierwszej chwili odnieśliśmy wrażenie, że jeżeli już nie w nasz dom to przynajmniej w najbliższym sąsiedztwie spadła baba i to ciężkiej wagi. Jak się później okazało takie wrażenie przeżyło całe miasto niemal. Wyleciały w powietrze 2 wagony materiału wybuchowego, spoczywające na linii kolejowej w okolicy stacji Stradom.
Już drugi dzień nie funkcjonują w mieście wodociągi i elektrownia. Dopalają się resztki wczorajszych pożarów. Na ulicach tu i ówdzie stoją spalone czołgi sowieckie. Na jezdniach i chodnikach spoczywają zimne już zwłoki żołnierzy sowieckich, niemieckich a i cywilnych osób nie brak też i biednych koni, które znalazły jak i żołnierze śmierć na posterunku.

25.I.1945r.
Miasto ubrane flagami, powiewają na wietrze polskie barwy narodowe obok czerwonych sowieckich. Ulicami przeciągają tłumy mieszczuchów w oczekiwaniu wielkiej defilady i zarazem manifestacji na znak wdzięczności Armii Czerwonej za wyzwolenie z pod jarzma niemieckiego W tłumie widzimy często polskich żołnierzy armii Berlinga, obleganych przez ciekawych rodaków. Punktualnie o godz. 12-ej na placu przed ratuszem przy dźwiękach orkiestr nadciągały liczne stowarzyszenia, fabryki i instytucje opatrzone w transparenty z napisami : "Niech żyje Wolna i Niepodległa Polska, niech żyje Czerwona Armia, Stalin i t.p. Manifestacje zakończyły przemówieniaprzedstawicieli nowej rady miejskiej oraz Czerwonej Armii. \Prasa sowiecka, wydawana przy sztabie armii, dla ludności polskiej, publikuje o wielkim i szybkim pochodzie zwycięskich wojsk sowieckich. Niemcy w popłochu cofają się na całym polskim froncie.
Codziennie czytamy o setkach miejscowości, zajętych wczoraj czy przed wczorajprzez wojska czerwone Ulicami Częstochowy ciągną dalej na zachód względnie południe nieprzerwane sznury samochodów, pełnych żołnierzy i sprzętu wojennego. Zauważa się dużo kobiet w uniformach wojsk sowieckich, a często nawet wysokiej szarży. Jak podaje oficjalna prasa sowiecka wojskowa, w dniach od 18 - 20. I. 1945r Węgry podpisały w Moskwie akt kapitulacji, na warunkach dawniejszych Satelitów' niemieckich, zmuszonych obecnie do walki z dawniejszym sojusznikiem. Przez Częstochowę płynie obecnie powrotna fala Ukraińców, Polaków, Żydów, a nawet Włochów i Francuzów z oswobodzonych już terenów Górnego Śląska a również Rzeszy. Swą odbywają pieszo, ciągnąc za sobą wózki, saneczki. rowery, na których wiozą swój skromny dobytek. Istna wędrówka narodów w warunkach godnych pożałowania w dodatku zimą.
1.II.1945r
Dziś upływa 2 tygodnie od wkroczenia wojsk sowieckich do Częstochowy , mimo to strona gospodarcza naszego miasta bardzo cierpi. Sklepy, hurtownie, wiele biur i instytucji w dalszym ciągu pozamykane. Wiele z tego ucierpiało na. skutek działań wojennych, inne uległy zdemolowaniu przez tłum, a pozostała reszta dopiero się organizuje.
Przedwczoraj ruszyły pierwsze pociągi osobowo-towarowe do Piotrkowa, Ząbkowic i Kielc. Nie wszystkie jednak dotarły do wyznaczonych miejsc, niektóre z nich musiały zawrócić, będąc ostrzelanymi przez większe grupy niemieckie, kryjące się dotąd po lasach. Do większych takich skupisk wroga, wysyła się specjalne oddziały sowieckie plus Polska milicję celem, zlikwidowania wspomnianych niedobitków, I rzeczywiście do tego dnia w obecnym można spotkać oddziały jeńców płynące ze wszystkich stron , wyłapanych po rożnych kryjówkach.
Widzi się Volksdeutscherów, jako przymusowych robotników, udających się na robotypubliczne, względnie powracających do koszar a nawet więzienia. Nareszcie zmieniły się role! Jak opowiadają znajomi mój były dyrektor papierni Fischer i jego zastępca Moidl wożą obecnie węgiel z rampy kolejowej do elektrowni Na skutek zarządzenia władz lubelskich, na terenach zajętych obecnie przez Armię Sowiecką, wprowadza się nową walutę. W związku z powyższym dziesiątki tysięcy ludzi, od paru już dni godzinami zziębnięci wyczekuje na mrozie aby 500 zł. starego typu, wypuszczonego przez okupanta niemieckiego zamienić na nowe złote polskie. Szczęśliwiec taki kupi 1 kg., dajmy na to słoniny i znowuż jest bez waluty, no bo więcej wymienić nie może a stare zaś złotówki już straciły wartość, bo wyszły z obiegu. Jak do tej pory, jak by należało wnosić, rzeczonej wymiany dokonała 1/3 ludności miasta, w międzyczasie w bankach brakło nowej waluty. Wytworzył się taki stan rzeczy, że nie można kupić gazety, czy papierosa , bo nie masz nowych pieniędzy. Siłą rzeczy kwitnie handel wymienny, kłopotliwa to rzecz, ale pocieszamy się, że jeszcze kilka dni i jakoś to się musi ułożyć. Giniemy w powodzi najróżniejszych zarządzeń, wezwań i obwieszczeń. Jedne wzywają do obowiązku nowej rejestracji, inne zapraszają cię do wojska, trzecie mówią o tworzeniu komitetów fabrycznych, jeszcze inne wzywają cię na wiec, słowem dzień by zszedł na czytaniu dzisiejszych nowości.
Mimo wszystko nie widać w narodzie naszym entuzjazmu, może spowodowane to jest długotrwałym brakiem chleba, a może niepewnością bliskiego pokoju, które sprawiły tą powściągliwość ? Komunikat wojenny z dnia 31.I.1945r. głosi, że wojska czerwone w swym pochodzie na zachód przeszły Zakopane i najbliższą połać ziemi czeskiej, dalej w tym że czasie szturmem zdobyto Toruń, w Poznaniu zaś zniszczono otoczoną w nim załogę niemiecką. Na Śląsku zaś w wielu miejscach armia sowiecka przekroczyła Odrę i posuwa się w kierunku wielkiego Berlina. Królewiec atakowany już jest i od strony Zachodniej t. j. od strony Polskiego Pomorza.
Najbliższe oddziały sowieckie znajdują się od niego w odległości zaledwie kilku, niekiedy kilkunastu kilometrów. Na zachodnim froncie bez większych zmian, alianci ciągle jeszcze pokutują v. Holandii i Luksemburgu.
Z dniem 1.II. 1945 r. wróciłem na stare śmieci t. j. do Zarządu Telefonów. Budujemy urząd od początku, aczkolwiek urządzenie techniczne nie ucierpiały. W głównym gmachu rezydują również z nami sowieckie władze wojskowej poczty polowej i służba łączności. Atmosfera bezsprzecznie milsza niż to miało miejsce za okupacji niemieckiej.



18.III.1945r.
Trwające od paru dni cieple deszcze wiosenne stopiły resztki śniegu, spłukały masy błota i wszelkiego rodzaju brudów, o które tak łatwo, podczas wojny i wniosły zapowiedź rychłej wiosny, a z nią słońca i ciepła. Mimo niesprzyjających, warunków atmosferycznych, rozmokłe jezdnie i chodniki,. chłodne niekiedy podmuchy marcowe, ruch w mieście cię niebywały. Główniejszymi arteriami miasta przewalają się tłumy spacerowiczów miejscowych, jak i gości t.j. wojska sowieckiego, wojska polskiego, jeńców różnego kalibru i narodowości sprowadzonych do Częstochowy z okupowanej części Niemiec, jak i również reszta ocalałych Żydów, szukających swych bliskich, i własnych pieleszy. Od rana -do wieczora w różnych partiach miasta, zainstalowane głośniki radiowe trąbią jego mieszkańcom nowości frontowe, zarządzenia państwowe, wydarzenia polityczne, to znowu muzyka na przemian. Większe fabryki i zakłady pracy w dalszym ciągu organizują się jeszcze i do normalnego a nawet tylko zbliżonego doń ruchu potrwa jeszcze długo? Dlatego tez wałęsający się ludzie wylegają na miasto i czynią tez sztuczny ruch. Powraca do życia ten uprzykrzony handel uliczny, papierosy, "bimber", chleby słoninę sprzedaje się na ulicy. W sklepach pustki. Utrzymał się nadal system kartkowy, z tym ze kartki wydal magistrat, a społeczeństwo od 2 miesięcy czeka na produkty. Cena mleka 50 zl, ołówek 15 zł., zeszyt 10 zł. w czasie kiedy przeciętnie urzędnikompłaci się 500 - 600 zł. miesięcznie. Wesoła muzyka z głośników radiowych, pieśni polskich żołnierzy i zwycięstwa frontowe sojuszników nie mogą jakoś rozchmurzyć szerokich mas naszego społeczeństwa. Długie lata niewoli i niedojadanie to sprawiły.

Wiadomości z frontu wschodniego : Według prasowych wiadomości, wojska sowieckie przed kilkoma dniami zlikwidowały czasowy garnizon wojsk niemieckich w Poznaniu, zajęły wiele nowych miejscowości Pomorza i obecnie podchodzą do Gdańska i Gdyni. Armie sprzymierzonych w wielu miejscach przekroczyły Ren i zajęły Kolonię i szereg innych mniejszych miast w tej okolicy. Resztki niemieckiego przemysłu bombarduje się bezustannie. Tysiące samolotów amerykańskich i angielskich bezustannie burzą Niemcy, a mimo to przeciwnik ciągle jeszcze się broni. Dziś pokazała się w jednym z pism Śląskich wiadomości, jakoby Niemcy przez swego min. Ribbentroppa za pośrednictwem Sztokholmu badały warunki ewentualnego pokoju. Ile w tym prawdy pokaże najbliższe może przyszłość. Niepokoi mnie brak wiadomości od siostry z Miłosny. Normalny już ruch pocztowy winien by przynieść jakieś echo z tamtej strony.

Bratowa Marychna jak i jej synowie w Opatowie wszyscy żywi i zdrowi. Podczas ostatnich działań wojennych w tamtych stronach spłonęły im zabudowania gospodarcze i wiele materiałów ze sklepu, przechowywanych w tych że zabudowaniach. Dziś bawił u nas w przejeździe brat Marychny-Edward.
Przed niedawnym opuścili nasz dom państwo Jaroszewscy - nasi sublokatorzy -ofiary Warszawy, przenosząc się do Łodzi. W najbliższych dniach prawdopodobnie odjedzie druga rodzina naszych sublokatorów -Chojnackich, goszczących pod naszym dachem 6-ty rok. Dziś właśnie pan Chojnacki po kilkudniowej penetracji w Poznańskim wrócił do domu, aby zabrać już rodzinę. Wszystko zdawałoby się przemawiać, ze wojna ma się ku końcowi. Co daj Boże!

3.V.1945r
Mimo rzęsistego deszczu, tłumy ludzi ze sztandarami i wszelkiego rodzaju transparentami, poprzedzane orkiestrami poszczególnych korporacji i zakładów pracy, ruszyły ku Jasnej Górze gdzie przed szczytem odprawiane było uroczyste nabożeństwo. Przemoczone i zziębnięte ale dziarskie niekończące się szeregi armii polskiej, straży ogniowej, młodzieży szkolnej w takt muzyki defilowały ulicami miasta. W międzyczasie ukazały się na mieście plakaty, obwieszczające o całkowitym upadku Berlina. Wojska sowieckie i polskie w dniu 2.V. 1945r pokonały ostateczny opór niemiecki w stolicy. O godzinie 3-ciej tegoż dnia we wszystkich dzielnicach Berlina powiewały już sowieckie i biało-czerwone flagi polskie. A więc w wigilie 3-go Maja, naszego święta narodowego, polskie wojska triumfują na gruzach stolicy znienawidzonych Niemiec, jedyny wypadek w naszej historii. Za nasza zniewagę, za wszystkie krzywdy, za zbrodnie Wermachtu, za miliony naszych braci niewinnie; straconych w Oświęcimiu, Majdanku, Treblince i wielu innych mordowniach niemieckich przychodzi do zapłaty. Generalny' oprawca niemiecki, Hitler, przed paroma dniami, jak podawała zagranica próbował kapitulować wobec Anglii i Stanów Zjednoczonych oprócz Rosji. Oczywiście alianci śmieszną propozycję komediantów odrzucili. Nazajutrz armia rosyjska zakomunikowała że Hitler nie żyje.
Według ostatnich wiadomości z Mediolanu, mocą decyzji specjalnego sądu, Benito Mussolini został stracony w dniu 27. V. 1945r. podczas przekradania się do Szwajcarii w okolicach jeziora Como. Wraz z Mussolinimstracono byłego generalnego. sekretarza partii faszystowskiej oraz sekretarza nowej partii Pavoliniego. Kampania Niemców we Włoszech skończona. Kilkanaście dywizji niemieckich idzie w jasyr aliancki. Anglicy wkroczyli do Wenecji i kierują się na Triest celem połączenia się z armią Tito. Amerykanie dochodzą do Pilzna. Przed 5-ma dniami wojska sojuszników — t. j. sowieckie I Alianci przez Bawarię wkroczyli do Austrii i Czech. Wojska sowieckie wkroczyły do Meklemburgii gdzie resztki straceńców próbują jeszcze się bronić. W Szczecinie, Gdańsku, Gdyni, Kołobrzegu i dalszych okolicach Pomorza, Polska administracja przejęła władze od wojska i w szybkim tempie organizuje nowy porządek i nowe Polskie życie na starych swych szlakach. Z wkroczeniem wojsk sowieckich na ziemię Polską i w miarę poruszania się za nią administracji polskiej, w stosunkowo krótkim czasie dokonano reformy rolnej, polegającej na wywłaszczeniu bezpłatnie posiadaczy ponad 50 hektarów. Odebraną ziemię rozparcelowano między bezrolnych i małorolnych. Nim przystąpiono do parcelacji wiele majątków ucierpiało od grabieży inwentarza, płodów rolnych, narzędzi i innych sprzętów rolniczych, którymi podzielili się okoliczni rolnicy. W Częstochowie i innych miastach powstało szereg nowych Urzędów Repatriacyjnych, których zadaniem jest i będzie jeszcze, przez pewien przeciąg czasu czuwać nad 2-wu milionową masą ludzką płynącą ku nam z za Bugu. Na skutek zmienionej granicy Polsko - Rosyjskiej Polacy z za Bugu muszą znaleźć pomieszczenie w nowych granicach nowej Rzeczypospolitej, a szczególnie nad Odrą i Pomorzu.
8.IX.1945r
Po sześciu latach wojny, Częstochowa, jak; za dawnych lat przeżywa dziś uroczyste święto Nawiedzenia Matki Boskiej. Wszystkimi drogami zmierzają ku Jasnej Górze niezliczone tłumy nabożnych, zorganizowane pielgrzymki ze sztandarami, księżmi i orkiestrami na czele. Wokół JasnejGóry, rzekłbyś, mrowie ludzkie. Do wnętrza Świątyni tylko z wielkim trudem można się dostać • Pod murami wałów jasnogórskich znowuż odżył w całej swej okazałości charakterystyczny handel dewocjonaliami. Wśród pielgrzymów można zauważyć przedstawicieli z całej Polski bez względu na granice. Uroczyste nabożeństwa celebrują biskupi w asyście licznego duchowieństwaprzed szczytem t.j. na zewnątrz świątyni. Dopisuje wyjątkowo piękna pogoda, W wigilię i samo święto Narodzenia matki Boskiej klasztor pysznie iluminowany wieczorem , miasto również, t.j. wystawy sklepowe jak również okna prywatnych mieszkań rzęsiście oświetlone i ozdobione obrazami Matki Boskiej. Aczkolwiek oficjalnie już przed wojną 8 września nie świętowane w urzędach i fabrykach, to jednak obecnie mino zapowiedzi czynników urzędowych, że utrzymuje się ten stan nadal, fabryki i urzędy ziały pustkami, W całym mieście nastrój panował wybitnie świąteczny i uroczysty. Od wczesnych godzin porannych aż do późnej nocy słychać nabożne pieśni pielgrzymów z pod Jasnej Góry. Dziś upływa 4-ty miesiąc od kapitulacji 'Niemiec. W dniu tym t. j, 8 maja wojska polskie i Armia Czerwona okupowały Berlin, dziś to samo dzieje się ze stolicą Japonii. Po oficjalnej kapitulacji wojska amerykańskie okupują Takio. Ostatni członek osi złamany zatem, wojna skończona.
Jutro, pojutrze zbierają się w Londynie ministrowie wielkich mocarstwcelem przygotowania planu, przyszłych układów pokojowych dla poszczególnych ,-,państw i narodów. Ciekawe jak się uplasują nasze sprawy w tych wielkich targach. Krąży tu pogłoska, że wojska sowieckie, stosownie do zapowiedzi Stalina, mają rychło wycofać się z Polski. Wprawdzie dużo już ich odpłynęło, to jednak ku naszemu utrapieniu, wiele z nich jeszcze długo tu będzie popasać. Hie możemy się doczekać chwili, kiedy armia nasza z Zachodu.wróci do kraju.
Koniec

 
/* Google Analytics Script */